Ukazujące się w gminie Gródek „Wiadomości Gródceckie – Haradockija Nawiny” zainicjowały ostatnio niezwykle pożyteczną akcję na rzecz miejscowego dziedzictwa językowego. Redaktor naczelna miesięcznika Dorota Sulżyk na Facebooku poprosiła czytelników o wpisywanie w komentarzach przysłów i powiedzonek w – jak to określiła – „haradockaj haworce”.
Odzew przeszedł największe oczekiwania redakcji. Pod postem ruszyła lawina popularnych niegdyś w okolicach Gródka „pryhawarak”, które pod wpływem polskości przeważnie wyszły już z powszechnego użycia tak jak i miejscowy odwieczny rdzenny język tych terenów.
Codziennie pojawiały się co raz to nowe powiedzonka zamieszczane przez osoby z Gródka i okolicznych wsi, a także pochodzących z tych terenów mieszkańców Białegostoku, Bielska Podlaskiego i Warszawy. Charakterystyczne zwroty wyłuskiwali oni ze swej pamięci z czasów dzieciństwa i młodości, kiedy to jeszcze 30-50 lat temu ten język był w powszechnym użyciu, a dziś już jest prawie zanikający. W tej niezwykle frapującej jak się okazało przygodzie, a trwała ona kilka tygodni, wzięło udział ponad pięćdziesiąt osób. Kilka z nich niemal codziennie dodawało jakieś powiedzonka. W sumie uzbierało się ich prawie tysiąc. Wybrane „pryhawarki” są teraz publikowane w „Wiadomościach Gródeckich – Haradockich Nawinach”.
Wczytując się w te zwroty i przysłowia nietrudno zauważyć, iż są one (a raczej były) charakterystyczne nie tylko dla tych terenów. W niemal identycznym brzmieniu często znają je mieszkańcy całego pasa wschodniej Białostocczyzny między Narwią i Biebrzą. Miejscowy język ziemi gródeckiej – mimo pewnych osobliwości – to nie jakaś odrębna „haradockaja haworka”, ale ten sam język prosty (z czasów jeszcze Wielkiego Księstwa Litewskiego), co na Sokólszczyźnie, pod Zabłudowem, Michałowem i Narewką – bliski białoruskiemu. Temu prawdziwemu, a nie obecnemu z sąsiedniego państwa, nieco już sztucznemu.
Jerzy Chmielewski