Mikołaj Hajduk jest postacią zasłużoną dla oświaty i kultury białoruskiej. Jego biogramy znajdują się w encyklopediach i słownikach białoruskich („Энцыклапедыя літаратуры і мастацтва”, т. 2, Мінск 1985, с. 8; „Беларускія пісьменнікі. Біябліяграфічны слоўнік, т. 2”, Мінск 1993, с. 83-86; Беларускія пісьменнікі (1917-1990). „Даведнік”, Мінск 1994, с. 115-116; „Энцыклапедыя гісторыі Беларусі, т. 2”, Мінск 1994, с. 451; „Хто ёсць хто сярод беларусаў свету”, Мінск 2000, с. 154-155).
Większość z nich ukazała się jeszcze za jego życia, więc ich wiarygodność informacyjna nie powinna budzić wątpliwości, gdyż z pewnością były autoryzowane. Opracowywały je osoby znające Mikołaja Hajduka osobiście – Adam Maldzis i Arsień Lis. W Polsce zaś jego biogramy pojawiały się w almanachach i słownikach literackich (L. M. Bartelski, „Polscy pisarze współcześni 1939-1991. Leksykon”, Warszawa 1995, s. 128; „Słownik biograficzny kto jest kim na Białostocczyźnie”, Białystok 1997, s. 60-61; „Рунь. Зборнік вершаў”, Беласток 1959, s. 67; „Белавежа. Літаратурны альманах”, Беласток 1965, s. 99; „Літаратурны альманах БЕЛАВЕЖА”, Беласток 2011, s. 67). Jego biogram znajduje się też w Wikipedii oraz na stronie Pracowni Filmu, Dźwięku i Fotografii Michałowo. Ostatni opracowała Walentyna Szwed, inicjatorka przedsięwzięć kulturalnych związanych z kulturą białoruską, zwłaszcza z jej twórcami.
Pisanie szerszej biografii wymaga zatem uzupełnień, poszukiwania dokumentów, w tym o charakterze biograficznym, ukazania pisarza w szerszym kontekście społeczno-kulturowym, w tym politycznym.
Mikołaj Hajduk należał do pokolenia, które urodziło się przed II wojną światową. Dzieciństwo i młodość wypadły na okres międzywojenny, wojenny i tuż powojenny, który determinował w znacznym stopniu udział tego pokolenia w edukacji. Niesprzyjające warunki wielu osobom nie pozwalały na naukę. Po wojnie próbowano te zaległości w różny sposób nadrabiać. Zawierucha wojenna czy zmienna przynależność terytorialna ziem wschodniej Białostocczyzny sprzyjały ukrywaniu prawdziwych danych osobowych. Często wystarczały oświadczenia świadków, by je uwiarygodnić. Dlatego też w życiorysach osób urodzonych przed II wojną światową, zwłaszcza na pograniczach, często można spotkać fałszywe miejsca i daty urodzin – niektórzy dodawali sobie lat, inni ujmowali.
Mikołaj Hajduk, mimo aktywnej twórczości pisarskiej, nie pozostawił po sobie autobiografii ani spisanych wspomnień, tak jak jego koledzy z białoruskiego środowiska literackiego i dziennikarskiego – Sokrat Janowicz czy Jerzy Wołkowycki (były redaktor naczelny tygodnika białoruskiego w Polsce „Niva”). Gdy zagadnęłam go w 1998 r. o wspomnienia, odrzekł: „Proszę przyjeżdżać, będę opowiadał, a pani będzie zapisywać. Wszystko mogę napisać, tylko nie wspomnienia”. W świetle obszernego wywiadu z Mikołajem Hajdukiem, który został opublikowany pod koniec lat dziewięćdziesiątych na łamach miesięcznika „Czasopis”, jawi się kontekst dorastania i kształcenia się Mikołaja Hajduka w złożonych warunkach okresu przedwojennego, wojennego i powojennego (do 1953 r.). Zabrakło czasu na dalsze pogłębione opowieści, gdyż Mikołaj Hajduk zmarł nagle 2 września 1998 r. Zapisana na taśmach magnetofonowych rozmowa z Mikołajem Hajdukiem nie była przez niego autoryzowana.
Poza skrótowymi opublikowanymi biogramami i bibliografią twórczości Mikołaja Hajduka, aktualnie poszerzaną przez Grażynę Charytoniuk-Michiej z pomocą Walentyny Szwed oraz nekrologami, inne materiały biograficzne nie są powszechnie dostępne i wymagają kwerendy archiwalnej, na co potrzeba czasu. W 1997 r. Michał Bołtryk, publicysta „Przeglądu Prawosławnego”, po otrzymaniu przez Mikołaja Hajduka Nagrody im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, opublikował jego biograficzną opowieść „Linie mojego życia”. Biogramy słownikowe i encyklopedyczne uzupełniają informacje zawarte w nekrologach oraz wspomnieniach pośmiertnych.
Pierwsza wątpliwość – rok urodzenia
We wszystkich opublikowanych biogramach data urodzenia Mikołaja Hajduka to 29 maja 1933 r. Kiedy gromadziłam materiały dotyczące tego twórcy, działacza oświatowego i kulturalnego, pojawiły się wątpliwości co do tej daty. Jej weryfikacja wydawała się zasadna. Kontakt w tej sprawie z proboszczem parafii prawosławnej w Michałowie – Mikołaj Hajduk urodził się w rodzinie prawosławnych chłopów w pobliskiej wsi Kobylanka – okazał się bezowocny; w parafii nie zachowały się metryki chrztu z okresu przedwojennego. Pozostawała weryfikacja w Urzędzie Stanu Cywilnego w Michałowie. Wiosną 2012 r. z Walentyną Szwed odwiedziłyśmy tamtejszy USC. Przechowywany tam, wznowiony po wojnie, akt urodzenia, potwierdzał oficjalną datę urodzin, jednak wizyta w grudniu 2012 r. u siostry Mikołaja Hajduka, Zenaidy Sadowniczej, ujawniła inny rok urodzenia. Okazało się, że Mikołaj Hajduk urodził się 29 maja 1931 r. Taki rok rodzina podała także na pomniku nagrobnym na cmentarzu prawosławnym na Wygodzie w Białymstoku. Wypowiedzi Mikołaja Hajduka potwierdzają tę datę: „Zanim wybuchła wojna, skończyłem pierwszą klasę szkoły podstawowej”, „У 1938 г. я пайшоў у школу, у І клас”. Z wersji oficjalnej wynikałoby, że idąc do szkoły podstawowej Mikołaj Hajduk miał 5 lat, a obowiązek szkolny zaczynał się przecież od 7 roku życia. Wypowiedzi Mikołaja Hajduka oddają też specyfikę środowiska, z którego się wywodził, co pozwala zrozumieć jego późniejsze zainteresowania i pozostawanie w kręgu kultury białoruskiej, która była jego autentycznym środowiskiem: „W naszym domu, w Kobylance koło Michałowa, słowa polskiego nie słyszałem. Nawet przychodzący do nas z miasteczka Polacy i Żydzi mówili po białorusku. Całe miasteczko mówiło po białorusku lub żydowsku. Wyjątek stanowili – komendant policji, nauczyciele, ksiądz rzymskokatolicki. Oni mówili po polsku”. Kobylankę od miasteczka oddzielały pola i cmentarz. Michałowo było typowym miasteczkiem kresowym, z przewagą Żydów. Obok nich mieszkali Niemcy, Polacy i Białorusini. Znajdowały się w nim świątynie różnych wyznań – cerkiew prawosławna, kościół rzymskokatolicki, ewangelicka kircha i bożnica. Były też tam odpowiednie cmentarze: „Cyrylicę poznałem na cmentarzu w Michałowie. Starszy kolega nauczył nas rozpoznawać litery. I tak nauczyłem się czytać po białorusku”. Mikołaj Hajduk wspominał to specyficzne środowisko: „Na rynku nikt polskiego słowa nie słyszał, ale wszyscy się rozumieli. Jedna baba mówi po żydowsku, druga odpowiada jej po białorusku. Targują się, dogadują.
Rodzice Mikołaja Hajduka, Roman i Maria (z domu Snarska) byli prawosławni. Pobrali się w 1925 r. Mikołaj był najstarszym synem. Potem urodziły się siostry Raisa (1941-1942) i Zenaida (1943). Rodzice zajmowali się gospodarstwem rolnym o powierzchni około 2,5 ha, m.in. uprawą lnu, z którego tkano materiał na ubrania, pościel, worki. Po sąsiedzku mieszkali bracia Romana – Michał i Antoni. Trudne warunki materialne zmuszały ich wszystkich do dorabiania zimą, wywożąc drzewo z lasu, wożąc towary fabryczne na rynki w okolicy. Opisując swoją wieś i tradycyjną społeczność wiejską Mikołaj Hajduk określał ją „miarą człowieczeństwa”. Wieś była ściśle związana z miasteczkiem:
„Nasza wioseczka była rozsypana na chutory. Nie było ulicy, na której w zwyczajnych wsiach-ulicówkach przemija większość ich życia społecznego. Nie było określonego końca wsi i „końcowego” krzyża na nim jako świętości – swoistego lokalnego ołtarza, przy którym święcono wielkanocną paschę, któremu kłaniali się chrzestni, wioząc dziecko do chrztu, do którego wieś odprowadzała nieboszczyka i przy którym z nim się żegnała. Życie starszych i młodzieży z naszej wsi było bardziej związane z miasteczkiem i jego mieszkańcami – przeważnie taką samą biedotą, jak i my. Do Niezbodki chodzono do cerkwi i do kościoła, szkoły, sklepu, do szewców i krawców, na targ, dorobić. I mimo wszystko nasi mieszkańcy trzymali się jak zaprzyjaźniona gromada. Pomagali jedni drugim w pracy i w przygodzie. Brano chrzestnych albo drużbę na wesele przeważnie ze swojej wsi. Kiedy zdarzało się, że kogoś z naszej wsi obcy chcieli pobić albo jakoś inaczej skrzywdzić, nasi mieszkańcy zgodnie stawali w jego obronie. I chociaż bywało, że kłócono się i nawet dochodziło do bójek z powodu szkody, miedzy przeoranej lub przekoszonej, dzieci, z byle powodu, ale nigdy nie biegano ze skargami jeden na drugiego na policję, do władz, chociaż było do nich bardzo blisko. Były, wiadomo, większe lub mniejsze zadawnione wzajemne pretensje, złość czy nawet nienawiść. Niektórzy obrażali się i nie rozmawiali ze sobą przez całe lata. Jednak w czasie okupacji, nikt na nikogo nie doniósł Niemcom o przechowywaniu byłych żołnierzy radzieckich, związku z partyzantami, o potajemnych młynkach-żarnach, kłuciu świń i o wielu innych sprawach, za co groziła śmierć, przymusowe roboty w Niemczech albo ciężkie pobicia”.
Edukacja
Edukacja Mikołaja Hajduka odbywała się w różnych systemach politycznych. Zaczynał szkołę powszechną tuż przed wybuchem II wojny światowej jeszcze w II Rzeczypospolitej. Szkoła w Michałowie była szkołą polską. Wspominał: „Nawet na przerwach nie można było rozmawiać po białorusku. – Mów po polsku, a nie po chamsku! – reagowali na naszą mowę nauczyciele”. Pochodzili z centralnej Polski i byli wojskowymi w stanie spoczynku.
„Nie zdarzało się, by mówiono po swojemu, albo by nauczyciel mówił po białorusku. Nawet gdy mnie nauczyciel zapisywał i pytał, jak się nazywam, jak się nazywa moja mama, mój tata, gdzie mieszkamy i jakiego wyznania jesteśmy, to kiedy powiedziałem, że chodzę do cerkwi, nauczyciel polecił: „Proszę zapisać grekokatolik”. Przyszedłem do domu i mówię matce o tym, ona przekazała ojcu: „Ty patrz, zapisali go jako grekokatolika. A my przecież nie jesteśmy grekokatolikami, my prawosławni”. A ja mówię „Wszystkich tak zapisali, nie tylko mnie”.
Warunki nauki zmieniły się po 17 września 1939 r. wraz z wkroczeniem na Białostocczyznę Armii Radzieckiej i przyłączeniem jej do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W Michałowie powstały szkoły: białoruska, polska, niemiecka i żydowska – wszystkie 10-latki w osobnych budynkach. Mikołaj Hajduk wraz ze swoją klasą ze szkoły powszechnej znalazł się znowu w pierwszej klasie szkoły białoruskiej, w której poziom z matematyki był wyższy niż w szkole polskiej. „Prawdę mówiąc, choć może to być dla wielu przykra prawda, z literackim językiem białoruskim, mówionym i pisanym, spotkałem się w 1939 r., po 17 września. (…) W naszej szkole uczono wszystkich przedmiotów po białorusku. „Uczono nas dosyć intensywnie. Zadawano prace domowe. Wprowadzono kaligrafię – trzeba było dokładnie wyprowadzać litery. Matematyka była dosyć trudna. Chociaż chodziłem po raz drugi do klasy pierwszej, z matematyki pomagali mi ojciec i matka. (…) Zajęć było dużo, 4-5 godzin dziennie. Na ogół dyscyplina była niezła, po głowach nie chodziliśmy, szanowaliśmy nauczycieli. Święta – zapamiętałem 22 rocznicę rewolucji październikowej. Wyprowadzono nas na rynek, gdzie obecnie znajduje się park. Tam odbywała się defilada wojskowa. Po raz pierwszy zobaczyłem żołnierzy w rynsztunku, jak przeszli z flagami, grała orkiestra. (…) Ze wszystkich wsi ludzie ściągali z flagami i transparentami, śpiewali. Szli jak na jakieś niezwykłe święto. Straszna masa narodu. Całe Michałowo było zabite ludźmi”.
Atmosfera entuzjazmu szybko zaczęła opadać. Z okazji 1 Maja było już znacznie mniej ludzi, a z okazji kolejnej rocznicy Rewolucji Październikowej – już ludzi nie było. Zaczęły się wywózki na wschód. Pojawiły się problemy z aprowizacją.
W szkole stopniowo wymieniano nauczycieli, miejscowych zastępując radzieckimi. Uczono się z radzieckich podręczników. 20 maja 1941 r. Mikołaj Hajduk otrzymał świadectwo ukończenia klasy drugiej. Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej 22 czerwca 1941 r. do Michałowa wkroczyli Niemcy. Z wakacji nie wrócili nauczyciele radzieccy, lecz szkoła białoruska w Michałowie istniała nadal. Nadal uczono się z radzieckich podręczników, usuwając z nich podobizny Stalina, Woroszyłowa, pionierów. Wspominając ówczesne szkolne czasy, Mikołaj Hajduk podkreślał niezależność od niemieckiej administracji w procesie edukacyjnym
„Niemcy do szkoły nie przychodzili. Byli swoi wizytatorzy, oni sprawdzali poziom nauczania, robili dyktanda. To była absolutnie szkoła białoruska, wszystko było w języku białoruskim, plus język niemiecki – 4-5 godzin w tygodniu. Wśród Niemców także byli bardzo sumienni i dobrzy ludzie”.
21-22 lipca 1944 r. Michałowo zostało wyzwolone przez Armię Radziecką i znalazło się w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Od października 1944 r. Mikołaj Hajduk uczęszczał nadal do szkoły podstawowej – białoruskiej, w której było znacznie więcej uczniów niż w polskiej: „Polska szkoła maleńka, było w niej tylu uczniów, ilu u nas w jednej klasie. Uczyli nas dobrzy nauczyciele, z podręczników radzieckich – ludzie szukali ich, gdzieś je poznajdowali. Ja kupiłem gramatykę języka białoruskiego za pud żyta, bo mi niegdyś Dąbrowski postawił dwóję, i bałem się, że zostanę na drugi rok. Nie było w czym chodzić do szkoły. Matka dała mi swoje pantofle, ojciec odrąbał obcasy, i tak przechodziłem całą zimę. Szyto wełniane buty. Żyło się ciężko, strasznie. W szkole siedzisz i widzisz, jak u kolegi spod kołnierza wyłazi wesz! (…) Przerośniętym ministerstwo zorganizowało Studium Przygotowawcze, na którym w ciągu roku dawano maturę i można było wstąpić do szkoły wyższej. A my szliśmy normalnym trybem. W klasie było około 45 uczniów. Najgorzej było z polonistami. Polonistka przyjedzie – dwa-trzy dni pouczy i znowu przez pół roku nikogo nie ma. Język polski był przedmiotem dodatkowym”.
Złożona sytuacja społeczno-polityczna na wschodniej Białostocczyźnie stała się też doświadczeniem Mikołaja Hajduka. Michałowo było zróżnicowane wyznaniowo. W okolicy działało polskie podziemie niepodległościowe. Nawet w środowisku młodzieży dochodziło do konfliktów:
„Zarzucano nas ulotkami, w każdej ławce je znajdowaliśmy: „Ty kacapie, jeśli nie wyjedziesz razem z rodziną do stalinowskiego raju, to my cię niebawem wyślemy na łono Abrahama”. (…) Kiedyś taką ulotkę wziąłem do domu i pokazałem ojcu. Nie znałem na tyle polskiego, by wiedzieć, co to łono Abrahama. Ojciec przeczytał, zbladł i mówi: „Łono Abrahama” oznacza ziemię. Nie, synku, nigdzie nie pojedziemy, będziemy tutaj, – wyślą to wyślą, z własnej woli do obcej ziemi nie powędrujemy swoje kości składać”.
Były różne historie – to okna nam powybijają, to na ulicy przezywają obrzydliwymi przezwiskami. Ale nas było wielu, jak takiego złowimy, to tak mu damy, że ledwie rakiem polezie! (…) W Michałowie był wójt, mieszkał w stolarni. Był Polakiem i charakter gminy był polski. W szkole nie palono w piecach, co także o tym świadczyło. Kiedy w 1946 roku przyszła banda, wystrzelała cały partyjny aktyw. Przyszli w przeddzień rocznicy rewolucji październikowej, wieczorem. PPR-owski aktyw zorganizował wieczornicę, byli tam m.in. komendant, sekretarz, z dziesięć osób. Banda okrążyła dom i wszystkich wystrzelała. Wszyscy byli prawosławnymi Białorusinami. Został tylko komendant, widocznie to on doniósł bandzie o wieczornicy.. … Pamiętam pogrzeb wszystkich – zginął Sieśkiewicz i inni – na prawosławnym cmentarzu. Przez kilka tygodni nie było żadnych napadów. Nasi nauczyciele Białorusini udali się na repatriację, ze strachu. Szkoła została bez nauczycieli Potem kuratorium zaczęło szukać nauczycieli, przyszedł Ziniewicz i inni. Douczono nas do końca 1946-47 r. i zamknięto naszą szkołę. Połączono ją ze szkołą polską. (…)
Pierwsze miesiące były różne. „Mazurzy” naśmiewali się z nas – nasi chłopcy nie umieli mówić po polsku, ciągle coś przekręcą, – wszyscy śmieją się na cały głos. Języka białoruskiego już żadnego nie było. Nauczyciele pojawili się prawie wszyscy polscy, z tzw. kerzonowców, strasznie złośliwi i niezadowoleni, że stamtąd przyjechali i tu znów trafili do kacapów, bo w szkole większość stanowili Białorusini. Nikt nam nie pomagał. Nie znaliśmy polskiej terminologii. Nie umieliśmy niczego wyjaśniać w języku polskim, ale wzory z matematyki, fizyki, chemii znaliśmy dobrze.
Mikołaj Hajduk był pierwszym maturzystą Liceum Ogólnokształcącego w Michałowie, które zaczęło powstawać w złożonych okolicznościach konkurencji między dwoma miasteczkami, Michałowem i odległym o osiem kilometrów Gródkiem. Po przepychankach między lokalnymi elitami władzy i oświaty w 1948 r. w końcu utworzono Liceum Ogólnokształcące w Michałowie.
Mikołaj Hajduk podjął naukę w Liceum Plastycznym w Białymstoku. Po dwóch miesiącach nauki w Białymstoku, po utworzeniu liceum w Michałowie, wrócił tam awansem do 9 klasy.
Dokończenie nastąpi
Helena Głogowska