Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Felieton

Matka triumfuje

Matkę moją prawosławną wyniesiono na drewnale – na elewacji hajnowskiego dworca PKP. 

Budynek wzięli w dzierżawę twórcy festiwalu teatru ulicznego Wertep. Pasażerom zaś pozostawiono pokoik z obitymi niebieskim pluszem siedzeniami i wychodek. Czysty, zadbany, a nie taki jak ten, który funkcjonował w tym miejscu jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. 

W tym najwcześniejszym, z lat 80., pracowała babcia, młoda w sumie kobieta, zatrudniona na etacie. Schodząc tam za potrzebą, starałem się być zawsze miły. Czułem się bowiem współwinny będącego jej udziałem strasznego, fekalnego piekiełka, jak mi się wówczas zdawało. Ale przecież była to tylko nastoletnia histeria, przewrażliwienie, przelekturowanie.

Na pięterku, wypełniony tanim winem i miłością erotyczną w relacji do dziewczyny z sąsiedniego miasteczka, puściłem się w dziki taniec na stole, nie dostrzegając młodego milicjanta, który od kilkudziesięciu sekund przyglądał mi się czujnie z gumowa pałką w dłoni.

„Myślisz, że ja nie wiem, co to jest młodość, myślisz, że ja nie wiem!?” – usprawiedliwiał się w odpowiedzi na moje pokorne tłumaczenie, że jestem głupi, bo młody, że tańczę na państwowym mieniu, bo jestem zakochany, na co wskazywała obecność dziewczyny z sąsiedniego miasteczka, że oto właśnie schodzę ze stołu, blat wycieram rękawem, czyszczę sprawnie z jesiennego błota i już nas nie ma.

Bo dziewczyna za chwilę pojedzie do swojego, równie smutnego miasteczka, a mnie czeka rozmowa z Matką o mojej przyszłości, podobieństwie do ojca, którego woła każdej nocy przez sen, a on woli w tym czasie inne. Że już nie daje rady, że mnie wezmą w kamasze, że nie uczę się, nie pracuję, że złamałem jej serce, że ona umrze.

Umarła w wieku 52 lat. To sporo mniej niż mam w tej chwili. Na drewnalu, wyniesiona kilka metrów nad ziemią jako trzylatka, stoi pomiędzy rodzicami, Nadzieją i Mikołajem. Potomkami najstarszych hajnowian, z których i ja jestem. 

Drewnal Arkadiusza Andrejkowa na budynku hajnowskiego dworca PKP
Drewnal Arkadiusza Andrejkowa na budynku hajnowskiego dworca PKP

Dziadek Mikołaj zapisywał zeszyty. Były to grube bruliony w kratkę, albo linię, które zapełniał równie sprawnie na stojąco, jak i w pozycji siedzącej. Czynił tak od dwudziestu paru lat, od kiedy złapał boleść w płucach, potem niedowład w kończynach, by w końcu wylądować bezbronny jak dziecko na oddziale chorób neurologicznych. 

Z dziadkiem leżał ramię w ramię generał, albo inny chudy sierżant, nad którym pielęgniarki skakały dzień i noc. – Gdyby nad tobą skakały, to bym mniejszą pokutę miała. – mawiała babcia w chwili słabości i rozdrażnienia, kiedy żywy kadłubek jej ciążył. 

Miała na myśli to, że byliśmy raczej biedni, a raczej biedni raczej mają pecha, a to znaczy, że pielęgniarki głuchną na ich nocne krzyki, a lekarze udają braki w wykształceniu. Człowiek wychodzi ze szpitala jeszcze bardziej upokorzony niż przed, a to oznacza, że albo zwariuje zgodnie ze słusznymi przewidywaniami najstarszej ulicy w mieście, albo mimo braku formalnego wykształcenia i życiowej chytrości, uzna się za twórcę

„Nasz gołąbek” – tak mówiła ciotka, kiedy z  siostrą, a moją matką, kąpały go w balii –  postanowił się nie poddawać. Okno za stołem i mnóstwo światła aż do zmierzchu, wnuk potrafił ostrzyć ołówki i pakować w nieme usta cukierki, a starszy sąsiad z didache uparcie twierdził, że świat ma się o wiele gorzej niż oni sami. Kwiaty wyrosną na żyznej glebie. Awwakum przebaczy oprawcom. Gdzie będziemy, kiedy lato się skończy, Jim?

O Matce miałem wydrukowany wiersz, ale nie mogę go jakoś odnaleźć. Gdyby żyła, pochwaliłaby się nim przed przyjaciółkami, nie przejmując się zupełnie faktem, że był on właściwie trenem. Wolę ją jednak żywą, dwubiegunową, Matkę-Totem.

„Karuzela”. Łódzka gazeta satyryczna. Upadła w III Rzeczypospolitej. Przez kilkadziesiąt lat PRL dawała pożyć karykaturzystom Wacławowi P. i śp. Markowi P. Drukowanie w niej miało mniejszy prestiż niż w „Szpilkach”, chociaż i tak w sumie wyszło na jedno, bo „Szpilek” też już nie ma. Jako mały Eskimos próbowałem zainteresować łódzką redakcję swoimi rysunkami. Kilkadziesiąt kopert zwrotnych z listem o treści „Szanowny Panie, nie jesteśmy zainteresowani…” zmusiło mnie do powrotu w mury szkoły podstawowej. Poza tym nic nie wyszło ze śmiałych kalkulacji wynajęcia sobie za potencjalne honoraria własnego mieszkania, opłacenia najładniejszej dziewczyny w mieście i zakupienia gramofonu. Matka triumfowała. 

W „Szpilkach” niczego nie wydrukowałem. No chyba, że za taki sukces można uznać publikację okolicznościowego wierszyka na kolumnie listów do redakcji. Zima wtedy była wyjątkowo mroźna. Przed domem znalazłem czyjeś uszy. Matka twierdziła, że pochodziły od wielkiego, oszalałego z miłości rudego morsa, który straszył nocami mieszkańców naszej osady. Nie chciało mi się w to wierzyć, bo jakoś tak za bardzo przypominały ludzkie narządy… Zima tego roku sięgała po samiutką szyję. 

Matka triumfuje. Przytula i szepce: „Mój ty pierworodny!”. 

Arkadiusz Panasiuk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (483) – у 1541 г. быў створаны паляўнічы запаведнік у Белавежскай пушчы.
  • (404) – пачатак пабудовы ў 1620 г. касьцёла кармэлітаў у Бераставіцы  (непадалёк сучаснай мяжы з Польшчай). З 1866 г. праваслаўная царква.
  • (318) – у Амстэрдаме ў 1699-1706 гадах беларускі кнігавыдавец і асьветнік Ілья Капіевіч склаў ды выдаў каля 20 сьвецкіх навуковых кніг.
  • (122) – 5(20).05.1902 г. у в. Каралішчавічы Менскага пав. нар. Язэп Пушча (сапр. Іосіф Плашчынскі, пам. 14.09.1964 г. у Менску), паэт, настаўнік, адзін з заснавальнікаў літаратурнага аб’яднаньня „Узвышша”. У 1930 г. будучы студэнтам быў арыштаваны савецкімі ворганамі бясьпекі і сасланы ў Сібір. У 1941 г. мабілізаваны ў савецкую армію. Пражыў вайну, змог паявіцца ў Беларусі толькі пасьля 1956 г. Пахаваны на могілках у родных Каралішчавічах.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis