Ni pomniu, ǔsich, jakija stajać i sidziać na zdymku. Zdymak z żaǔnierami, bo my żyli ǔ pryhranicznaj zonie. Naprociǔ naszaha wakna za kalejaju była strażnica. I moj baćko pryjaźniǔsa z pahranicznikami, bo jany jamu pazwalali ławić rybu ǔ Świsłaczy. I jak zachacieǔ, wudaczku ci sietkaju, ci nawat na sznur (kazali: szniur). A ryby było tady stolki, szto jak czaławiek uwajszoǔ u wodu, ta jany husto krucilisa kala noh, wielkija i małyja, nosami tykali ǔ łydki. Maleńkija ryby możno było zaczerpać u dałoni. Maji rawieśniki pomniać jaszcze pra heta racznoja bahactwo. Tady ǔ naszaj reczcy byli ryby, a ni śmiardziaczaja atrawa ci hustoja wodnaja liśćjo jak siońnia, i sztoraz mieńszaja wada.
Ciper tam, dzie była strażnica, Grześ maja łazienku. Jon żywie tam, dzie kaliś była stancja. Pojazd jeździǔ i da Wałkawyska, i da Biełastoku, i dalej u abodwyja kirunki. A stakwiela ryby, jak tady ǔ Świsłaczy, ja nidzie nikoli patom nidzie ni baczyła. Ludzi doǔho, doǔho ni mahli prywyknuć da hetaj nowaj hranicy. Ni mahu prywyknuć da brudnych rekaǔ, bo pamiataju czyściańkuju Świsłacz.
Toj, chto nikoli ni żyǔ pry raptam źmieniajaj hranicy, ni maja paniaćcia, jak jana balić i jak choczacca zahlanuć za jaje, pajści ǔ toj les, u jaki chadzili dziedy pa hryby i jahady, a nijak ni możno, bo hety les uże zahraniczny. Nowaja hranica pchaja nas u druhi kirunak i tolki ǔ adzin, i mianiaja pohlad na tojesnaść. My akazywajamsa tolki kusoczkam razrezanaho narodu. I nam zdajecca, szto hety kusoczak nikomu ni patrebny. My czujamsa prohnanymi z abodwych bakoǔ, ścisnutymi pamiż naszymi i waszymi. Nasza miesco robicca kancom świeta. Trebo uciakać. U horadzie my mechaniczno jak aǔtamaty piarachodzim na polskuju mowu i polskuju haławu. I tak astajemsa bez tojesnaści.
Na padworku raśli bezawyja karczy. Bez razrastaǔsa i kalajowyja raboczyja jaho prystryhali aż da ziamli. I jon znoǔ razrastaǔsa. U nas byǔ aparat da zdymkaǔ, wielmi charoszy. Ja jaho jaszcze maju. My czasto rabili sabie zdymki pad bezam. Na zdymku z żaǔnierami pasiaredzinie staju ja, nada mnoju Marysia, maja dwajuradnaja siastra, daczka brata maci, Fiadora z Zubkoǔ. Zlewa ad Marysi stajić moj baćko, a chto stajić sprawa ni znaju. Moża zubkoǔskaja Żeńka, jaje kalażanka. Marysia i baćko daǔno ni żywuć. I ni wiedaju, chto sidzić u bezi. Moża Irka abo Rajka, adna z doczak naszych tadysznich susiedaǔ z kaszarki, dzie cipier Grześ. Tady byli modnyja spadnicy ǔ składku, i heta żanczyna adzieta ǔ takuju spadnicu. Spadnicu ǔ składku nasiła i Irka, i Rajka. Ja ǔże ni dawiedajusa, chto schawaǔsa ǔ bezi nad nami. Chutczej heta budzia Rajka. Za hetym bezam jeździǔ pojazd, a pa wajnie tolki tawarowy. Zaraz za jim taja kaszarka, dzie cipier Grześ. Zaraz hety dom abraście les.
Zabyłasa, chto stajić kala Marysi, (jak kazała, moża heta Żeńka z Zubkoǔ), i chto sidzić ǔ bezi, alit toj dzień pamiataju. Praǔda, frahmentaryczno. Pamiataju, szto Marysia pryczapiła mnie wielizarnuju kukardu z nowaj szyrokaj stużki. I ǔ toj dzień minie adzieli ǔ nowuju sukienku. Usio było pad koler, sukienka i stużka. Żaǔtawatyja byli. Rajka i Irka byli na mnoho starejszyja ad minie. Piersz minie pieścili jak lalku, a patom zninawidziali – paśla taho, jak naszy baćki paswarylisa. Swaju swarku susiedypiaraniaśli na małoja dzicia. Ni znaju, za szto baćki paswarylisa. Moża za buhor. My mieli swój buhor, a jany swoj. Na buhrach paświli swaji karowy, my na swajom, jany na swajom. A susiedy stali paświć karowy na naszaj buhrowaj staranie, a heta było ni ǔ paradku, i maci jim kazała: majacia swoj buhor. Heta ja pamiataju. I chibo za heta paszła swarka. A maja maci była dobraja, pracawitaja i nichto druhi z joju nikoli ni swaryǔsa. Tady i pa wioskach żyli tak samo abswaranyja susiedy. Tyja z tymi „ni haworać”, a tamtyja z tamtymi. Darosłyja ludzi ni pawinny piaranosić takoj swarki na małoja dzicia susiedaǔ, bo marnujuć jamu dziacinstwo. Raz adzin z żaǔnieraǔ puściǔ wintowacznuju serju pa naszym padworku. Puli praświścieli nad majej haławoju. Abo byǔ pjany, abo susiedy paduczyli paśla swarki. Baćko Rajki i Irki byǔ wielmi, wielmi parciejny i pisaǔ wydumanyja danosy, i byǔ mściwy, a pra heta ǔsie znali. Dy jaszcze jany dobro zarabili na wajennych trafiejach i heta ǔsie wiedali, a pierad usim tyja, chto brydziǔsa takich trafiejaǔ. Ja kachaju tych ludziej, jakim hadko bahacicca na wajennych trafiejach.
I Rajka, i Irka wielmi dbali pra swoj wyhlad. Mieli ruki bielańkija, z zadbałymi doǔhimi pazurami, ni trochi ni natrudżanyja. Dumali tolki pra zamużjo. Tady byli „staryja panny”, jakich „nichto ni chacieǔ”, i heta byǔ ni honar, heta rabiło z babaǔ horszych babaǔ, a cipier majam synhiełki, jakija nikoho ni choczuć, i szczyro nikoho ni choczuć – piszu hetyja słowy biez łapkaǔ (bez cudzysłowu), pracujuć i ni biadujuć, cieszacca żyćciom i niczoho ni wiedajuć pra swaju „horszaść”. Irka pierszaja wyjszła za jakohoś ważnaho wajskoǔca i chutko wyjachali. Patom Rajka wyjszła za kahoś, pozno (ni wiedaju, za kaho) i tak samo chutko wyjachali. Wiedaju tolki toja, szto jich dzieci mieli polskija imiony, hawaryli tolki pa polsku. Abiedźwija susiedki nasili modnuju tady andulacju, a heta ǔże zabytaja słowo. Nawat jich maci zrabiła sabie andulacju. Maja maci raz zrabiła sabie andulacju. Patom i jich baćki wyjachali. Tak razychodziacca naszyja darohi na zaǔsiody.
Hetyja susiedy polszczyć stali jaszcze na kaszarcy, a polskaja mowa była ǔ jich kiepskaja, wuziańkaja. I mocno, jak kaliś hawaryli – „śledzikawali”. I zamiest „daj marchewkę”, kazali: „daj marcheǔku”. Ni znaju, żywuć, ci nie, Irka i Rajka. Astaǔsa zdymak. I ǔsie na jim maładyja i szczaśliwyja. Wielmi pryhożyja byli Rajka i Irka. Dla minie taja chwilina dobraja i darahaja. I jich parciejny baćko byǔ pryhoży.
Żaǔniery na zdymku. Ni znaju, chto heta tady byǔ. Pahraniczniki czasto mianialisa. Na peǔno ni żywuć. Jany prysieli z karabinami. I zdymak wychodzić jak łahierny, ali heta wielmi pakajowy zdymak. Pa wajnie nichto ni dumaǔ pra nowuju wajnu. Usie dzieci wuczylisa. Usie dumali: takoj strasznaj wajny nikoli tut i nidzie ni budzia. Zdymak: 1952. Mnie sześć hadoǔ.
Patom za hetym bezam doǔho nichto ni żyǔ, a my trywali ǔ naszaj kaszarcy. Heta ż byǔ „kaniec świeta”. Dla nas miesco było jak miesco. Baćko skuczaǔ pa swajej Warszawie. Pamior u kaszarcy. Maci nikudy ni chacieła wyjażdżać, ali wyjachała ǔ Biełastok. Pamierła daleko, u minie ǔ Olsztynie.
(dakаnczeńnie budzia)
Tamara Bołdak-Janowska