Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (1)

    U viosaczcy Trejgli niedaloka Krynak za sanacji żyli bahatyja haspadare Jurczeni, jakija mieli 23 ha ziamli. „Bahatyroŭ” u czerwcu 1941 r. enkavudzisty vyvieźli na Sibir (viarnulisa ŭ 1946 r.). Z hetaj pryczyny pośle pajszła ŭ vioscy i vakolicy nizhoda. Syn „kułakoŭ” Edzik za sanacji byŭ…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    11. Jabłyka i pomarančy

    Knižki i filmy podôbny do jabłyk i pomarančuv. Odny i druhi naležat do ovocuv, ale smakujut preč po-raznomu. (Steven King) To było tohdy, jak ja brontavsie hołodny po Krystijaniji, siêtum divovidnum miêsti, kotoroho čołoviêk ne pokine, poka vono ne nakłade na joho svojoji pôznaki… Siêty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Uwikłanie

30 lat w sidłach bezpieki (cz. 9)

Jako robotnik w magazynach Wojewódzkiego Zarządu Aptek Sokrat Janowicz ciągle żył w wielkim stresie. Codziennie w drodze do pracy i z powrotem mijał znajdujący się niedaleko przy tej samej ulicy Sienkiewicza gmach komendy milicji, w którym siedzibę miała też służba bezpieczeństwa. Dobrze wiedział, że ciągle mają go tam na oku.

Błagalne listy

Bał się, że SB wraz z towarzyszami z Próchnika rychło pozbawią go nawet tej ciężkiej fizycznej pracy. Podjął ją – za minimalne wynagrodzenie, wynoszące tylko tysiąc złotych miesięcznie – w desperacji, będąc bez środków na życie. Zmusiła go do tego dramatyczna sytuacja życiowa. Pół roku pozostawał bez pracy. Teraz stał się jedynym żywicielem rodziny – na utrzymaniu miał żonę, która akurat ciężko zachorowała i nie pracowała oraz dwóch synów w wieku szkolnym. 

Zbijając całymi dniami skrzynie ciągle bał się, że w każdej chwili może stracić pracę. Obawiał się, iż partyjna „góra” kolejny raz na nim się zemści, gdy dowie się, że aby nie budzić podejrzeń, zataił w dziale kadr swoje wykształcenie oraz status inteligenta. Był w strachu, że wkrótce to się wyda, gdy poprosi o wolne na cały miesiąc w związku ze zbliżającą się sesją egzaminacyjną na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie na czwartym roku zaocznie studiował polonistykę.

Autor „Samosieja” przy odbudowywanym kąpielisku w Krynkach, wykopanym przez Żydów z getta. Wczesne lata siedemdziesiąte Archiwum rodzinne
Autor „Samosieja” przy odbudowywanym kąpielisku w Krynkach, wykopanym przez Żydów z getta. Wczesne lata siedemdziesiąte
Archiwum rodzinne

Nie dawało mu to spokoju. W tej sytuacji po dwóch tygodniach pracy na etacie zbijacza skrzyń Janowicz sam postanowił o wszystkim poinformować Komitet Wojewódzki PZPR. 14 kwietnia 1971 r. wystosował dwa pojednawcze listy. Pierwszy napisał do Aleksandra Omiljanowicza, a jego odpis wysłał do sekretarza KW PZPR Witolda Mikulskiego. W liście tym prosił o litość: 

„[…] Znamy się od dawna, przyjaźniliśmy się serdecznie – tak wydaje mi się – i stąd liczę na Pańskie zrozumienie: nie jestem faszystą! Cierpię i gotów jestem cierpieć za swoje nieodpowiedzialne słowa, myśli. Boli mnie jednak, że uważa mnie Pan za śmiertelnego wroga socjalizmu, ludu. […] W czasie ostatniej rozmowy w maju ub.r. wyraziłem gotowość przeproszenia Pana, jeśli w czymkolwiek poczuł się Pan obrażony przeze mnie. Prosząc o wyrozumienie – proszę o szansę wygaszenia napięcia, które szkodzi interesom ogólnospołecznym nade wszystko. Zapewniam Pana: wiele, bardzo wiele pojąłem! Z poważaniem – S. Janowicz”.

Do towarzysza Mikulskiego skierował długi list, w którym opisał swą niezwykle trudną sytuację życiową, prosząc o pomoc:

„[…] Znalazłem się na skraju tragedii. To, że jestem chwalcą faszystów niemieckich, imperialistą białoruskim, antysemitą, rasistą, agentem emigracji pookupacyjnej białoruskiej, sympatykiem UPA,  etc. – zdaje sie mi widziadłem koszmarnym, przesłyszeniem się makabrycznym, przejęzyczeniem się. Piszę do Was nie dla usprawiedliwienia się: nic nie usprawiedliwi mnie! Piszę – jak pamiętne dla mnie listy moje do kierownictwa KW PZPR z lat 1965/66 – z wewnętrznej potrzeby: przeżywam przełom. Zależy mi bardzo na poinformowaniu Was, na prośbie o zrozumienie.

Obawiam się też, że to na co zdecydowałem się ostatnio, może być zrozumiane w kontekście moich zachowań się jako prosty ciąg dalszy. Mianowicie, zdobyłem pracę niewykwalifikowanego robotnika – etat zbijacza skrzyń – w magazynach Białostockiego Zarządu Aptek, dzięki zatajeniu przeze mnie rzeczywistego wykształcenia, znaczenia społecznego. Zrobiłem to nie dla demonstracji – zrobiłem to dla zapewnienia rodzinie minimum środków do życia, egzystencji (1000 zł miesięcznie, żona nie pracuje, poważnie chora, dwoje dzieci 13 i 11 lat).

W dramatycznej sytuacji materialnej Sokrat Janowicz robił wszystko, by nie ucierpiała rodzina, a dzieci – Wiaczesław i Jarosław (na zdjęciu na podwórku dziadków w Krynkach) mimo wszystko mieli beztroskie dzieciństwo Archiwum rodzinne
W dramatycznej sytuacji materialnej Sokrat Janowicz robił wszystko, by nie ucierpiała rodzina, a dzieci – Wiaczesław i Jarosław (na zdjęciu na podwórku dziadków w Krynkach) mimo wszystko mieli beztroskie dzieciństwo
Archiwum rodzinne

[…] Czeka mnie uczelniana sesja, aż miesięczna, której nie mogę opuścić, jeśli nie chcę opuścić studiów, będąc na IV roku. Wymówią mi pracę lub będę zmuszony sam wymówić.

Pragnę rozpocząć życie jeszcze raz  – na tyle, na ile to możliwe. Proszę o pomoc!”.

Dopisek służb u dołu kartki mówi, iż „jeden egzemplarz tego listu figurant wysłał również do prezesa Zarządu Głównego ZLP Józefa Lenarta”. 

W ten sposób późniejszy ceniony pisarz i publicysta asekurował się i bronił przed grożącymi mu kolejnymi kłopotami. Po latach w jednym z wywiadów wyznał wprost: „Głód mnie do tego zmusił”. Ale choć musiał się poniżyć, przyjęta przez niego taktyka okazała się skuteczna. Towarzysze z KW PZPR i SB nie przeszkadzali, by nadal mógł zarabiać na życie zbijając skrzynie, choć wciąż pozostawał w polu ich zainteresowania. Nie chcieli jeszcze mocniej go pogrążyć, aby nie narazić się środowisku literackiemu w stolicy, które solidaryzowało się z nowym pisarzem z Białegostoku. Wysłanie kopii listu do ZLP okazało się zatem bardzo dobrym ruchem. Pomogło też w przyznaniu mu kolejnego stypendium.

Janowicz długo jeszcze wychodził z depresyjnego stanu. W Białymstoku w nikim nie miał oparcia, niemal wszyscy od niego się odwrócili, potępiając to co uczynił wobec partii. „Jak ty mogłeś, Sokracie, wykręcić taki numer dla władzy ludu?!” – cytował w „Nie żal prażytaha” słowa swojaka Borysa Nikitiuka, średniej rangi funkcjonariusza partyjnego, autora artykułów w „Niwie” na temat historii ruchu robotniczego.

Będąc jak zwykle podpity, zaciągnął on niedawnego kolegę z redakcji do swego mieszkania w bloku. „Przecież ta władza dała ci wszystko, nawet zeszyty i ołówek w dzieciństwie! Dzięki tej władzy masz mieszkanie, żonę, dzieci!” – powiedział niemal z płaczem po wysłuchaniu jego żalów.

Emocje troskliwego przyjaciela udzieliły się też „winowajcy”. Ze łzami w oczach wybiegł do łazienki ze słowami: „Oszaleję! Oszaleję!..”.

„Całe moje środowisko, rodzina, białoruska wieś, która nagle szczęśliwie znalazła się w mieście, było oburzone” – wspominał po latach. „Jak to, nie chcesz pomóc władzy, która dla Białorusinów jest taka dobra?! Zobacz, ilu ludziom dała zarobek, łazienki” – wypominano mu.

Kiedy inni cieszyli się z rozpoczynającej się gierkowskiej prosperity, oddawali codziennemu życiu i rozrywkom, on znalazł się na skraju załamania psychicznego.

Nastrój przygnębienia pogłębiała w nim pogarszająca się sytuacja w ruchu białoruskim. Było to następstwem celowej polityki władz centralnych, budowy PRL jako państwa jednolitego narodowo. W rezultacie wśród ludności białoruskiej na Białostocczyźnie tempa nabrały procesy asymilacyjno-polonizacyjne.

Niedobry czas w ruchu białoruskim

Janowicz wprawdzie już nie zachodził ani do redakcji „Niwy”, ani siedziby BTSK, ale mocno się przejmował, gdy od znajomych dowiadywał się o decyzjach władz, uderzających w białoruskość, którą umiłował przecież z całego serca.

Zaczęło się od ciosu w szkolnictwo. 22 lutego 1971 r. zarządzeniem ministra oświaty i szkolnictwa wyższego wprowadzono dobrowolność nauki języka białoruskiego. Nakazano, aby rodzice co roku wypełniali deklaracje, wyrażające wolę nauczania ich dzieci tego przedmiotu. Wciąż chwiejna ich tożsamość narodowa powodowała, że często nie widzieli takiej potrzeby. W rezultacie zlikwidowano nauczanie języka białoruskiego w wielu szkołach. Praktycznie całkowicie w powiatach białostockim i sokólskim, w tym w rodzinnej gminie Janowicza.

Wkrótce zlikwidowano reprezentacyjny zespół estradowy BTSK „Lawonicha”. Inne – śpiewacze, taneczne i teatralne – zostały pozbawione dotychczasowej pomocy instruktorskiej i finansowej. Odgórnie zmniejszono też nakład „Niwy”, mimo że jej poczytność tak mocno jeszcze nie spadła. Zlikwidowano także Regionalne Białoruskie Muzeum Etnograficzne w Białowieży.

Nad realizacją takiej polityki skrzętnie czuwała SB, pilnując by ruch białoruski nie wykraczał poza dozwolone ramy. Z tego też względu służby kontynuowały inwigilację Sokrata Janowicza, widziały w nim bowiem „niebezpiecznego nacjonalistę białoruskiego i wroga socjalizmu”. Obstawianie go agenturą zaczęło się jeszcze jesienią 1968 r. po tym jak zaczął kolportować wśród znajomych kopie stenogramów dysydenckich wystąpień Bykawa i Karpiuka na zjeździe pisarzy białoruskich.

Nieustające rozpracowywanie

Po wydaleniu z partii przez około dwa lata przeglądano całą jego korespondencję i podsłuchiwano wszystkie rozmowy telefoniczne. Prawdopodobnie założono mu też podsłuch w mieszkaniu. Świadczy o tym pismo naczelnika Wydziału III KW MO ppłk. Edwarda Rodziewicza z 21 września 1970 r., skierowane do zajmującej si tym komórki w celu sprawdzenia takich możliwości.

Wiosną 1971 r. inwigilacja Janowicza znów się nasiliła. Wykorzystano do tego agenta o ps. „Dąb”, który przyjeżdżał – z reguły raz w miesiącu – z Hajnówki do Białegostoku. 7 kwietnia zastępca komendanta powiatowego MO w Hajnówce mjr S. Zielenkiewicz na trzech stronach maszynopisu spisał jego relację z ostatniego pobytu w stolicy województwa. Agent donosił, iż na ulicy Sienkiewicza spotkał Sokrata Janowicza: „(…) Wraz ze mną był też Gacuta Włodzimierz. (…) Janowicz poprosił, aby on mu przysłał jeden egzemplarz „Przewodnika po muzeach Białowieży” oraz sześć egzemplarzy dla jego przyjaciół w ZSRR. (…) Podał nazwiska i poprosił, aby Gacuta napisał dedykacje dla nich. Kiedy Gacuta zapisał te nazwiska w notatniku, to on poprosił, aby kartkę z tymi nazwiskami wydarł i po wykorzystaniu zniszczył, bo nie chce, by inne osoby dowiedziały się o tym. Nazwiska tych ludzi: Gienadzij Kachanouski, Alaksiej Piatkiewicz, Danuta Biczel, Aleś Trajanouski, Olga Ipatawa i Alina Czarniak”.

Włodzimierz Gacuta, z zawodu archeolog, był etatowym pracownikiem muzeum białoruskiego w Białowieży, opłacanym przez BTSK. Przy obsłudze turystów pomagał mu młody etnograf. I to on najprawdopodobniej był tym agentem bezpieki. Świadczą o tym kolejne jego donosy.

6 maja otrzymał zadanie: „(…) Będąc w Białymstoku odwiedzić Janowicza po załatwieniu spraw służbowych, żeby mieć więcej czasu na rozmowę. Przed wyjazdem wskazanym jest domówić się telefonicznie, co pozwoli mu na zarezerwowanie czasu. W rozmowie z nim wyrazić ubolewanie, że władze BTSK potraktowały go niewłaściwie, że nazwano go tam nacjonalistą. Między innymi nawiązać rozmowę i wprost postawić pytanie: co ty właściwie narobiłeś?!. Chodzi o to, aby ujawnił swoją działalność i swoich wspólników. Jeżeli z jego rozmowy będzie wynikać, że jest on na pozycji nacjonalistycznej, należy poradzić, że jego działalność jest zbyt ryzykowna i może zaszkodzić sobie bardziej”.

3 czerwca na komendzie w Hajnówce „Dąb” informował, że 26 maja był u Sokrata Janowicza: „(…) Zapytałem się, czy mógłby mi podać parę nazwisk etnografów lub innych ludzi z Białorusi, interesujących się kulturą, gdyż jest to mi potrzebne do nawiązania kontaktów i wymiany czasopism i pozycji naukowych z etnografii, gdyż odczuwam braki, jeśli chodzi o publikacje z tego tematu z ZSRR. Chodziło mi o to, aby coś więcej dowiedzieć się o znajomych S. Janowicza z zagranicy”.

Wypytał też Janowicza o inne sprawy, interesujące SB. Jak napisał w raporcie mjr Zielenkiewicz, „TW „Dąb” uzyskał wiele ciekawych momentów, dotyczących b. redaktora Janowicza. Pomimo trudności zadanie wykonał w stopniu zadawalającym”.

Z Białegostoku nadeszło polecenie, aby „usterować tw. na dalsze rozpracowanie Janowicza”. Wypunktowano, by agent ustalił:

  1. jego najbliższe kontakty i ich charakter;
  2. kontakty z literatami z Warszawy, z kim, gdzie i jak często sie spotyka, co jest przedmiotem rozmów (chodzi m.in. o pisarza Woroszylskiego);
  3. czy i kogo wykorzystuje do kontaktów z pisarzami w ZSRR;
  4. wypowiedzi i komentarze na temat zachodzących zmian personalnych i polityczno-społecznych w Polsce, zamierzenia;
  5. kogo spośród najbliższego otoczenia darzy największym zaufaniem i czym to uzasadnia;
  6. kogo odwiedza będąc w Warszawie, zwłaszcza w czasie wyjazdów na egzaminy (uzyskać bliższe dane o tej osobie i co ją łączy z Janowiczem);
  7. ewentualne kontakty z emigracją białoruską (czy nie szuka u nich przyjaciół) w państwach kapitalistycznych (jak ocenia ich działalność);
  8. wszelkie inne fakty zasługujące na uwagę SB.

Realizację tych zadań TW „Dąb” musiał odłożyć w czasie, gdyż w czerwcu wyjechał na Cypr i wrócił do kraju dopiero w sierpniu. Przed wyjazdem mjr Zielenkiewicz pouczył go „jak ma zachować się na poczynania wywiadów obcych, zmierzających do pozyskania go, na stykach z policją, turystami z innych państw i w innych okolicznościach, w których może się znaleźć”. Kazał, by po powrocie swoimi wrażeniami z pobytu za granicą podzielił się z Janowiczem, by „zorientować się w jaki sposób będzie on przejawiał 

Cdn

Jerzy Chmielewski

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў ліпені-жніўні

    710 – перамога дружын Давыда Гарадзенскага у 1314 г. над войскамі крыжакоў пад Наваградкам. 625 – 12 жніўня 1399 г. паражэньне войск Вялікага Княства Літоўскага на чале з князем Вітаўтам у бітве супраць войскаў Залатой Арды на рацэ Ворскла. 510 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (597) – у 1427 г. Вялікае Княства Літоўскае падпарадкавала сабе Вярхоўскія княствы (у вярхоўях ракі Ака).
  • (114) – 27.07.1910 г. у Войнаве Наваградзкага пав. памёр Уладыслаў Дыбоўскі (нарадзіўся 18.04.1838 г. у Адамарыне Вілейскага пав.), заолаг, батанік, палеантолаг, мінералог і фальклярыст. Закончыў Дэрпцкі унівэрсытэт, у якім працаваў з 1871 г., у 1878 г. пераехаў у Наваградчыну, дасьледаваў флёру і фаўну Наваградчыны, збіраў беларускі фальклёр.
  • (34) – 27.07.1990 г. Вярхоўны Савет БССР прыняў Дэклярацыю Аб Дзяржаўным Сувэрэнітэце БССР. Дзяржаўнае сьвята Рэспублікі Беларусь да часу прыходу да ўлады А. Лукашэнкі.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis