Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (1)

    U viosaczcy Trejgli niedaloka Krynak za sanacji żyli bahatyja haspadare Jurczeni, jakija mieli 23 ha ziamli. „Bahatyroŭ” u czerwcu 1941 r. enkavudzisty vyvieźli na Sibir (viarnulisa ŭ 1946 r.). Z hetaj pryczyny pośle pajszła ŭ vioscy i vakolicy nizhoda. Syn „kułakoŭ” Edzik za sanacji byŭ…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    11. Jabłyka i pomarančy

    Knižki i filmy podôbny do jabłyk i pomarančuv. Odny i druhi naležat do ovocuv, ale smakujut preč po-raznomu. (Steven King) To było tohdy, jak ja brontavsie hołodny po Krystijaniji, siêtum divovidnum miêsti, kotoroho čołoviêk ne pokine, poka vono ne nakłade na joho svojoji pôznaki… Siêty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Losy

Jak Anna ojca szukała (cz. 2)

Z rodziną, która została w Polsce, nie było żadnego kontaktu. „Mama pisała listy, ale nie było na nie odpowiedzi – wspomina Anna. – Nie było więc żadnego kontaktu. Może te listy nie dochodziły. A w Polsce została ojca rodzina – siostra z mężem i dziećmi. Mama chyba dopiero w 1956 r. pojechała sama odwiedzić rodzinne strony”.

Do 1956 r. Anna mieszkała w Iwaszkowcach. W 1956 r. skończyła średnią szkołę w Sołach. Jak jeszcze chodziła do szkoły, to było wesele kuzyna Czesława Miekina, jej przyszłego męża. „Ten kuzyn przyjechał ze Świebodzina z Polski i zapoznał moją koleżankę, siostrę mojej bratowej – wspomina Anna. – Pobrali się. Czesław był na weselu od strony młodego, a ja od strony młodej. Czesław był z katolickiej rodziny z Ostrowca. Wyszłam za niego za mąż. Ślub braliśmy w kościele w Sołach. Proboszcz nazywał się Bekisz, pochowany jest na miejscowym cmentarzu. Po ślubie, w 1956 r., wyjechaliśmy do Rosji. Mąż ukończył technikum kolejowe w Wilnie i dostał tam nakaz pracy. Miał 26 lat. Najpierw mieszkaliśmy przez miesiąc na malutkiej stacji w lesie – Małachowskaja w obwodzie Iwanowo. Potem w mieście Wiczuga (ok. 40 000 mieszkańców) nad Wołgą. Były tam jeszcze szyldy z carskich czasów. Miasto było bogate, były tam przędzalnie wełny i fabryki tkackie. Przypominało naszą Łódź. Mieszkaliśmy tam niecałe dwa lata. Nie mogliśmy się tam przyzwyczaić. Urodziła nam się córka Halinka. Mąż pracował jako dyżurny ruchu, ja jako wagowa. Nieraz zabierałam Halinkę do pracy, bo niańki nie było. Trzeba było wcześnie wstawać. Pamiętam, jak tam świętowaliśmy Nowy Rok. Wystroiliśmy się jak mogliśmy i poszliśmy spotykać Nowy Rok. Jak weszliśmy, wszyscy już się bawili. Dali nam po szklance wódki. Na zagrychę była cebula, słonina, kapusta. I wszyscy tańczyli. Klimat był surowy. W Wiczuzie mieszkaliśmy najpierw w pomieszczeniu dworcowym. Było tam bardzo zimno. Rodzice Czesława przysłali nam walonki. Nie mieliśmy kaloszy. A nie było gdzie ich kupić i za co. Najpierw trzeba było kupić czajnik i inne rzeczy potrzebne w domu. Wtedy taka jedna wagowa, gdy szedł transport z kaloszami, ukradła dwie pary i przyniosła nam. Rosjanie nam wiele pomagali. Kontakty z Wiczugą utrzymujemy do dziś. Nawet Halinka tam jeździła z mężem w połowie lat 90. 

Odnowione w ubiegłym roku miejsce pamięci narodowej w Grabówce k. Białegostoku. Anna M. długie lata była przekonana, że na tym cmentarzu został rozstrzelany jej ojciec Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku
Odnowione w ubiegłym roku miejsce pamięci narodowej w Grabówce k. Białegostoku. Anna M. długie lata była przekonana, że na tym cmentarzu został rozstrzelany jej ojciec
Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku

W 1956 r. wyjechaliśmy, a we wrześniu tego roku ja już jechałam do mamy do Iwaszkowców, bo bardzo za nią tęskniłam. Mąż już pracował, kupił mi bilet i pojechałam. Po dwóch latach wróciliśmy do BSRR. Mąż podjął pracę na kolei w Mołodecznie jako dyżurny ruchu. Dostaliśmy tam koło dworca mieszkanie i wyprowadziliśmy się do Mołodeczna. Ja tam podjęłam naukę w zaocznym technikum handlowym w Grodnie. Urodził się nasz syn Edward. Do 1964 r. mieszkaliśmy w Mołodecznie. Ja skończyłam technikum. Mąż podjął pracę w Wilnie jako dyżurny ruchu. A ja byłam w Ostrowcu, rodzinnym miasteczku męża. Pracowałam w domu kultury. Mąż dojeżdżał do pracy z Ostrowca do Wilna, przez Gudogaje”.

Powrót do Polski

Czesław Miekin będąc w Wilnie zaczął starać się o wyjazd do Polski. Oboje nie znali dobrze języka polskiego, ale Czesław przed wojną ukończył dwie klasy polskiej szkoły. Jego stryj, który po wojnie zamieszkał w Kołobrzegu, przyjeżdżał do rodziców do Ostrowca. To on pomógł napisać podanie do konsulatu polskiego w Moskwie. Załatwianie wyjazdu do Polski trwało rok. Jak wspomina Anna: 

„Dostaliśmy pozwolenie na wyjazd bez gwarancji mieszkania i pracy. W marcu 1967 r. wyjeżdżaliśmy już do Polski bezpośrednim pociągiem z Wilna do Warszawy. Spakowaliśmy wszystkie swoje rzeczy w takie tobołki – razem 15. To był drugi dzień świąt wielkanocnych. Wysiedliśmy na dworcu Warszawa Wschodnia. Tragarze pomogli nam na odpowiedni peron (z którego odjeżdżał pociąg do Kołobrzegu) przewieźć bagaże. Daliśmy im kilka butelek wódki. I czekamy na pociąg. Na peronie było pełno ludzi. Gdy przyjechał pociąg wszyscy rzucili się zajmować miejsca, a my stoimy, bo nie przyzwyczajeni byliśmy do zajmowania miejsca. U nas były numerowane i spokojnie wsiadało się do pociągu na swoje miejsce. A tu patrzymy – i wejść nie ma jak do pociągu, taki przepełniony. My nawet nie próbowaliśmy wejść. Pomógł nam jakiś człowiek i kierownik pociągu, który dal nam wolny przedział. Jedziemy i patrzymy. A nasłuchaliśmy się o Polsce jak o zachodnim kraju. A tu patrzymy, zwłaszcza w Koszalińskiem, domy poniemieckie, czerwone, długie, kryte trzciną. To u nas już lepsze wówczas były, bo kryte eternitem. Ludzie konikami jeździli. Dojechaliśmy do Kołobrzegu. Miasto było zniszczone jeszcze. Mieszkali tam męża stryjowie. Jeden z nich użyczył nam pokój. Mąż podjął pracę na kolei jako dyżurny ruchu w Kołobrzegu”. 

Z całej rodziny, która wyjechała do ZSRR, reszta została, głównie starsi. Anna wspomina, że nikt poza nią w rodzinne strony nie powrócił:

„Bo do czego tu było wracać. Młode pokolenie wyjechało do miast. Siostra mojej ciotki z Radulina, która przyjechała z nami na Białoruś, z dzieckiem mieszkała w Oszmianie, bo wyszła za mąż za dyrektora kina w tym miasteczku. Wszyscy, co wyjechali, otrzymali tam domy, ziemię, pracę. Mój brat na przykład przyjechał odwiedzić rodzinne strony (może w 1979 r.?) i kuzynka pytała go, czy chciałby wrócić na stałe. Nie chciał. Zawsze mówił, że oni pod tym Michałowem w czasie wojny przeszli gehennę. Był wówczas u mojej matki chrzestnej i pasł krowy i mocno to wszystko wtedy przeżywał. Jak mi opowiadał – dziecko samo w polu, a tu naloty, partyzanci. Starszy brat z kolei, jak wyprowadziliśmy się do lasu, został w domu. Przychodzili różni i kazali mu się kłaść na podłogę i leżeć i nie wstawać. A ci rabowali, zabrali wszystko i poszli. To, co oni przeszli, jest mi obce, bo byłam wtedy za mała. Gdy namawialiśmy brata na przyjazd do Polski, mówił że w żadnym wypadku, nawet nie ma mowy”.

W Kołobrzegu Anna z rodziną szybko się zasymilowali. Nie mieli specjalnych problemów. Nie znali dobrze języka polskiego, ale w Kołobrzegu mało kto go dobrze wówczas znał. Było dużo tam ludzi z Wileńszczyzny. „Czesław uczył Halinkę czytać po polsku – wspomina Anna – bo ona poszła do trzeciej klasy, a w Ostrowcu uczyła się w rosyjskiej szkole. Przed wyjazdem do Polski „przerobili” z nią cały elementarz. Bardziej przeżywał Edek, bo nie znał polskiego i nie chciał rozmawiać po polsku, i wszyscy na podwórku wołali na niego „rusek”. W Kołobrzegu nie pracowałam i powoli przyswajałam język polski. Był problem mieszkania, ale pomogła nam rodzina w Polsce. W 1968 r. przeprowadziliśmy się do Gdańska. Kuzyn, który mieszkał w Rzepinie, kupował dom w Oliwie. W nim zamieszkaliśmy, dopóki kuzyn się tam nie sprowadził. W międzyczasie wpłaciliśmy do kolejowej spółdzielni mieszkaniowej wkład i w 1970 r. otrzymaliśmy mieszkanie. Z pracą wówczas nie było problemów. W 1968 r. podjęłam pierwszą pracę w Polsce w WZGS (Wojewódzki Związek Gminnych Spółdzielni) „Samopomoc Chłopska” w Zakładzie Obrotu Artykułami Przemysłowymi i Spożywczymi w Gdańsku Oruni, w swoim zawodzie jako towaroznawca. Jeździłam na kursy. Pracowałam tam do 1990 r. Później w związku z likwidacją zakładu podjęłam pracę w prywatnej firmie”. 

Wybór Kołobrzegu na osiedlenie się w Polsce wynikał ze względów rodzinnych. A także dlatego, że na tzw. Ziemiach Odzyskanych pod koniec lat 60. było łatwiej o mieszkanie i o pracę. W Michałowie mieszkała matka chrzestna Anny i rodzina, ale im również nie było łatwo. Anna odwiedzała kuzynów w Michałowie. „W pierwszym roku, jak wróciliśmy do Polski, wzięłam córkę i syna i zawiozłam ich na Białostocczyznę pokazać moją małą ojczyznę – wspomina Anna. – Zajechaliśmy do Michałowa i pierwsze kroki skierowaliśmy do Majdanu.

Cdn

Helena Głogowska 

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў ліпені-жніўні

    710 – перамога дружын Давыда Гарадзенскага у 1314 г. над войскамі крыжакоў пад Наваградкам. 625 – 12 жніўня 1399 г. паражэньне войск Вялікага Княства Літоўскага на чале з князем Вітаўтам у бітве супраць войскаў Залатой Арды на рацэ Ворскла. 510 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (597) – у 1427 г. Вялікае Княства Літоўскае падпарадкавала сабе Вярхоўскія княствы (у вярхоўях ракі Ака).
  • (114) – 27.07.1910 г. у Войнаве Наваградзкага пав. памёр Уладыслаў Дыбоўскі (нарадзіўся 18.04.1838 г. у Адамарыне Вілейскага пав.), заолаг, батанік, палеантолаг, мінералог і фальклярыст. Закончыў Дэрпцкі унівэрсытэт, у якім працаваў з 1871 г., у 1878 г. пераехаў у Наваградчыну, дасьледаваў флёру і фаўну Наваградчыны, збіраў беларускі фальклёр.
  • (34) – 27.07.1990 г. Вярхоўны Савет БССР прыняў Дэклярацыю Аб Дзяржаўным Сувэрэнітэце БССР. Дзяржаўнае сьвята Рэспублікі Беларусь да часу прыходу да ўлады А. Лукашэнкі.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis