Relacja pierwsza (pani Klaudia, Zaleszany):
Potem przychodzi żołnierz i pyta: „Gdzie sołtys?” Nie ma. No to mówią: „Piotr, syn sołtysa, proszę wyjść”. A ten dzieciak szesnastoletni biedny – Boże kochany – jak on płakał. Żołnierza całował po dłoniach. Krzyczał: „Nie pójdę!”. Wyszedł on i jego zaraz przy tych krzyżach na drodze zastrzelili.
Relacja druga (Instytut Pamięci Narodowej):
Gdy został podpalony dom Niczyporuków, to zginęła cała ich rodzina: Jan, jego żona Natalia i dwoje ich dzieci. Według świadka Aleksandra D. „Rodzina ta nie poszła na zebranie, bo nie mieli w czym, byli biedni, nie mieli nawet butów. Z rodziny Nikity Niczyporuka zginęła jego żona Maria i troje dzieci, Piotr, Michał, Aleksy. […] Spaleniu uległa córka Bazyla i Tatiany Leończuków – nieochrzczone, siedmiodniowe dziecko, gdyż matka zostawiła je w domu, będąc przekonana, iż niezwłocznie wróci z zebrania. Podczas ucieczki ze swojego płonącego domu został zastrzelony Grzegorz Leończuk wraz z dwójką małych dzieci: Konstantym w wieku 3 lat i sześciomiesięcznym Sergiuszem. Jeszcze przed podpaleniem wsi zastrzelono Fiodora Sacharczuka za odmowę wydania owsa dla koni.
Relacja trzecia: Rezygnuję, wystarczą te dwie.
Wyjaśnijcie mi, proszę, jak można przekonać przyzwoitego, dobrego człowieka, że „Bury” powinien być nazywany bohaterem i patriotą? Niech ktoś przynajmniej spróbuje. Niech najpierw przeczyta te relacje, a potem wyjaśni znaczenie słowa bohater.
Jerzy Sulżyk