Proszę Panów! Kiedy weszliśmy do Sejmu i byliśmy w Klubie, na czele którego stał poseł Taraszkiewicz, stanowiliśmy jedno ze stronnictw rządowych. Wtedy bagatelizowano ruch białoruski i nikt z nami nic nie mówił. Kiedy po niejakim czasie (…) ten ruch przybrał kolosalne rozmiary, kiedy zaczął się organizować, krystalizować, wtedy dopiero tylko zaczęto radzić w niektórych gabinetach nad tym, ażeby walczyć z tym ruchem. Od kilkunastu miesięcy polska prasa szowinistyczna podawała fałszywe wiadomości o nas i inspirowała rząd, ażeby jak najprędzej zlikwidował tzw. kramołę. (…) Ja uważam, że ta akcja jest akcją tępienia ruchu białoruskiego. (…) Ja uważam, że to postępowanie Rządu w stosunku do nas, Białorusinów, jest nie tylko błędne, ale i karygodne z punktu widzenia po prostu ludzkości. Do dziś Białorusini nie mają nawet elementarnych praw, nie mają szkół, nie mają nic, są prześladowani przez policję i administrację. (…) A gdzie są rzeczy, które nam słusznie się należą, o których myśmy dziesiątki razy tu mówili? Nie jestem komunistą, ale muszę przyznać, że po tamtej stronie są rzeczy, z których Białorusini naprawdę mogą tworzyć coś narodowego. Tam dano szkoły. Choć nie mamy tam absolutnie praw politycznych, za to mamy autonomię szkolną i to nawet szeroką, mamy uniwersytet, mamy wyższą szkołę rolniczą, mamy tzw. technikum, a cóż mamy w Polsce? Czy kto widział, by w państwie europejskim, mającym mniejszość narodową, wynoszącą ponad 2,5 miliona, nie dano tej mniejszości ani jednej rządowej szkoły, ani jednego gimnazjum, ani jednego stypendium w uniwersytetach polskich! (…) Uważam, Panie Ministrze, że p. Minister nie da sobie rady, żeby tłumić ruch białoruski, i uważam, że nie tędy droga. Póki my nie zdobędziemy tego, co nam się słusznie należy, naszych praw kulturalnych, narodowych i politycznych, dopóty nie będziecie mieli spokoju i będziecie nas aresztowali, aż zmienicie swoją politykę. Będę głosował za niewydaniem wszystkich aresztowanych posłów” (317 posiedzenie Sejmu z 4.02.1927 r.).
W styczniu 1926 r. Fabian Jeremicz i Piotr Miotła z grupą polskich deputowanych odwiedzili Związek Radziecki. Byli także w Mińsku. Fabian Jeremicz bardzo krytycznie oceniał sytuację w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej:
„Да гэтага часу, мы беларусы, пад Польшчай часта спатыкаліся з думкай, што ў Савецкай Беларусі, будуецца наша дзяржаўнае жыцьцё, што Савецкая Беларусь здабыла сабе самастойнасьць і ўвайшла ў склад фэдэрацыйнага саюзу С.С.С.Р. як вольная, роўная і самастойная рэспубліка. Паглянем, як гэта выглядае сапраўды. На паперы выглядае гэта так, як нібы і праўда, што Беларусь ёсьць самастойная дзяржава, уваходзячая ў Саюз з другімі суседнімі дзяржавамі, бо так галосіць Савецкая Канстытуцыя. (…) Прадусім ня ўсе землі далучаны да Савецкай Беларусі. Ня гледзячы на тое, што Гомельшчына, якая ёсьць неразрывальнаю часткаю жывога арганізму Беларусі, і ня гледзячы што люднасьць яе, праз сваіх прадстаўнікоў, аднагалосна высказала сваё жаданьне далучэньня да Савецкай Беларусі, – дагэтуль гэта ня зроблена; ня зроблена гэта і ў другіх мяйсцох, праўда, на меншых абшарах. Масква кажа, што Гомель, гэта вялікі вузел ж. д., гэта стратэгічны пункт, ды мала яшчэ якія прычыны выдумляе, але далучаць, не далучае. (…) А калі хто думае, што ў Беларускае дзяржаве, беларус можа кіраваць сам сваім жыцьцём, дык мыляецца. Мо’ беларусы маюць голас у палітыцы загранічнай? Ня маюць. Мо’ беларусы маюць голас у справе войска? Ня маюць. Мо беларусы служаць у беларускім войску і да іх камандзіры зварачваюцца на роднай мове? Божа барані. Мо’ беларусы маюць пошту беларускую, як рэч зусім нявінную, бо-ж на Беларусі карыстаюць з пошты, у пераважнай сваей частцы, беларусы? Таксама не. Мо’ на Беларусі можна разгаварыцца пабеларуску на чыгунцы? Ані думай. Хоць і грошы быруць ад беларуса, а гаварыць на роднай яго мове ня хочуць. (…) А можа думаеце, што ў Савецкай Беларусі вы можаце дзе-небудзь у ўладах разгаварыцца пабеларуску? Нічога падобнага. Можаце разгаварыцца папольску, пажыдоўску, парасейску, толькі не пабеларуску. Чуў я, што якобы прыказана чыноўнікам вучыцца пабеларуску, і што нат’ даны ім тэрміны, але ніхто гэтых загадаў да сэрца не бярэ і ня вучыцца, бо як беларусы кажуць: „Крук круку вока ня выдзяўбе”, так і там; як вышэйшы так і меншы чыноўнік уважаюць, што лепш гаварыць „на обще-понятном русском языке”. Хачу быць аб’ектыўным, і скажу, што ў галіне школьніцтва шмат чаго робіцца і добрага дзеля беларусаў. Можа думаеце, што ў Савецкай Беларусі ўсёж-такі кіруюць беларусы, г. зн. займаюць вышэйшыя пасады? дзе там! Можаце ўбачыць на вышэйшых пасадах каго хочаце: паляка, жыда, маскаля, латыша, толькі не беларуса. Пытаецеся, дзе беларуская інтэлігэнцыя? Сядзіць, як кажуць, як „мыш пад мятлой”, ды маўчыць, бо калі зачне гаварыць аб палітыцы, дык прыбяруць, калі зачне гаварыць аб беларусізацыі, ці праўдзіва думаць пабеларуску, наклеяць яму ярлык дужа папулярны „шавініст”, „Лістападаўшчына”. Есьць там, праўда, некaлькі беларусаў на вышэйшых становішчах, якія ёсьць ня чым іншым, як „казламі адпушчэньня”, ці мішэнямі народу. Камуністы кажуць: глядзіце, вы маеце сваіх камісараў, вашых сыноў! Але ня кажуць, колькі іх, і трымаюць іх як ката ў мяшку і Масква робіць што хоча. Як бачым, у Беларусі ўлада польская, жыдоўская, маскоўская, латыская, толькі не беларуская. Дык мыляцца тыя, якія цьвердзяць, што Савецкая Беларусь ёсьць вольная і самастойная Рэспубліка. Савецкая Беларусь мае ад Масквы ўсяго толькі куртатую культурна-пэрсанальную аўтаномію, а не самастойнасьць” („Сялянская Ніва”, nr 8, z dn. 28.02.1926 r., s. 1).
W wyborach 1928 r., po rozgromieniu „Hromady”, Fabian Jeremicz wszedł w skład Sejmu z listy państwowej nr 18 Bloku Mniejszości Narodowych. Mimo represji i unieważniania list Białorusinom udało się wprowadzić do Sejmu 11 posłów. Fabian Jeremicz był jedynym posłem, który miał za sobą doświadczenie parlamentarne w ubiegłej kadencji. Znowu pracował w Komisji Administracyjnej. Bazyli Rogula, poseł z lat 1922-1928, został senatorem. W latach 1928-1930 posłowie białoruscy Fabian Jeremicz z Białoruskiego Związku Włościańskiego, Paweł Karuzo, Albin Stepowicz, Konstanty Juchniewicz z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji i senatorzy Bazyli Rogula i Wiaczesław Bohdanowicz należeli do ukraińsko-białoruskiego klubu parlamentarnego. Po podziale w nim Fabian Jeremicz stanął na czele Klubu Białoruskiego. W ciągu dwóch lat dziesięć razy przemawiał z trybuny sejmowej. Bardzo krytycznie odnosił się do polityki po przewrocie majowym 1926 r. Mówił o rozczarowaniu Józefem Piłsudskim i polską lewicą.
Na jednym z pierwszych posiedzeń Sejmu, w dyskusji nad budżetem, złożył deklarację: „Świętym ideałem każdego narodu jest jego niepodległość. Jest to zdrowy i normalny pęd każdego zdolnego do życia organizmu narodowego. Urzeczywistnienie prawa samookreślenia narodów ominęło naród białoruski, który nieraz dał dowód swego niepodległościowego dążenia. Wobec tego my, jako reprezentujący szerokie masy siermiężnego narodu, stojąc na gruncie samookreślenia narodów, a pielęgnując w sercach swych ideał złączonej, niepodległej Białorusi, będziemy zawsze się zmagali o te ideały naszego narodu, które również są ideałami całej ludzkości. Niewielkiej naszej ilości w tej Izbie jednak wystarczy na to, aby z tej wysokiej trybuny zawsze głosić o wielkiej krzywdzie, jaka dzieje się narodowi białoruskiemu. Zaznaczamy swe negatywne stanowisko wobec obecnego rządu i głosować będziemy przeciwko prowizorium budżetowemu” (4 posiedzenie Sejmu z 30.03.1928 r.).
„Reasumująс wszystko i widząc, że w tym budżecie nie ma ani jednej pozycji, ani jednego grosza, ani na białoruską kulturę, ani na białoruską kooperację, ani na odbudowę, ja jako przedstawiciel narodu białoruskiego oświadczam, że będziemy głosowali przeciw budżetow” – przemawiał na kolejnym posiedzeniu Sejmu 30 maja 1928 r. Obwiniał władze polskie o prześladowania Białorusinów przez władze radzieckie, mówiąc, że swoją polityką w stosunku do Białorusinów dają podstawy dla represji inteligencji białoruskiej w BSRR.
W 1930 r., gdy żaden z białoruskich działaczy narodowych nie wszedł w skład parlamentu II Rzeczypospolitej, z listy ukraińskiej nr 11 posłem został Fabian Jeremicz. W rzeczywistości był jedynym przedstawicielem narodu białoruskiego w polskim parlamencie. W ciągu pięciu lat osiemnaście razy przemawiał w Sejmie w obronie Białorusinów, oskarżał władze o likwidację organizacji białoruskich. Ostre wypowiedzi świadczyły o rozczarowaniu posła państwem polskim: „Narodowi można siłą zabrać wszystko. Narodowi białoruskiemu zabrano ziemię i oddano osadnikom. Wyrwano najlepszych synów białoruskiego narodu i wtrącono do więzienia, albo wypędzono na banicję. (…) Zabrano białoruskie dzieci i siłą posłano do szkoły polskiej i kazano Białorusinom za to jeszcze płacić. Zabiera się ostatnie kożuchy za podatki. (..) Oświadczam, że ani tym terrorem, ani deprawacją Panowie kwestii białoruskiej nie załatwicie. Pan myśli, Panie Prezesie Hołówko, że gdy tu nie stanie Białorusinów, to kwestia białoruska zostanie tam załatwiona. (…) Naród białoruski nie miał przedstawicieli do Gosudarstwiennoj Dumy, a jednak żył, żyje i upomni się o swoje prawa” (12 posiedzenie z 9.02.1931 r.).
„Społeczeństwo białoruskie, widząc codziennie ten stosunek do siebie społeczeństwa polskiego i administracji, zasklepia się w sobie i nieufność jego – nie chcę użyć bardziej ostrego określenia – nie tylko nie zmniejsza się, lecz coraz więcej się potęguje. Przepaść między narodami polskim a białoruskim pogłębia się. I ten smutny fakt jest jedyną konsekwencją dotychczasowej polityki polskiej. Nie wiem, czy próbował kto w Polsce rozpatrzeć przebieg stosunków polsko-białoruskich i zrobić odpowiedni bilans strat i zysków w tej dziedzinie. (…) Gdybym chciał najjaskrawiej zobrazować ten przebieg i rezultat polityki polskiej wobec narodu białoruskiego, nie znalazłbym lepszego bodaj przykładu, jak historia znanego Panom wybitnego przedstawiciela Białorusinów, b. posła Taraszkiewicza. Niegdyś na wyzwoleńczych sztandarach polskich wypisane było złotymi literami hasło: „Za waszą i naszą wolność”. Młody Taraszkiewicz – a czy tylko on jeden? – entuzjastycznie przejął się tym hasłem i jeszcze na ławach gimnazjalnych należał do nielegalnej organizacji polskiej. (…) Ewolucja, którą przeszedł Taraszkiewicz, jest jednocześnie ewolucją szerokich mas białoruskich. I one odwróciły się od Polski, a swoje oczekiwania skierowały na wschód, będąc w zasadzie przeciw komunistom, jako masy chłopskie. Prawda, i tam nie ujrzały światła. Coraz więcej naród białoruski przekonywa się, że i w Rosji Sowieckiej tak samo niszczy się ruch białoruski. Słyszymy, że naszych działaczy narodowych, w tym i tych, którzy z Polski uciekli i którzy byli w Polsce zasądzeni na 12 lat katorgi, tam ich prawie wszystkich zamordowano lub zesłano do Sołówek. A w jakiej mierze może być pociechą dla Polski to, że i w Rosji bolszewickiej naród białoruski nie znalazł zadowolenia? Czy sądzą Panowie, że przez to samo, że w bolszewii nam jest źle, u nas zrodzi się przekonanie i poczucie, że tu w Polsce nam jest dobrze? Czy może zadowolić Was stwierdzenie metodą porównawczą, że w Rosji sowieckiej Białorusinom jest gorzej, niż w Polsce? Dla nas całkiem nieistotne jest takie porównanie, bo nic nam ono nie daje. Przecież zło, jeśli jest mniejsze od innego zła, nie staje się dobrem. (…) Uważam, że czas najwyższy skończyć z polityką eksterminacyjną wobec narodu białoruskiego, albowiem ta polityka i różnorodne eksperymenty na naszych ziemiach nic nie dały ani Państwu Polskiemu, ani narodowi białoruskiemu” (139 posiedzenie Sejmu z 6.02.1935 r.).
Po wyborach parlamentarnych w 1935 r. nie było już żadnego Białorusina w parlamencie II Rzeczypospolitej. Organizacje białoruskie zostały zlikwidowane – istniał tylko Białoruski Związek Akademicki (Biełaruski Studencki Sajuz) jako autonomiczna organizacja uniwersytecka przy USB w Wilnie. Czym wówczas zajmował się Fabian Jeremicz? Gdzie pracował? Wiadomo, że wybudował dom w Kolonii Wileńskiej (obecnie: Povilnius). Współfinansował tam budowę kościoła. W 1939 r. w piśmie „ ” ukazał się nekrolog ojca Fabiana Jeremicza – Macieja, który zmarł 15 stycznia 1939 r. w Dulowcach i został pochowany na cmentarzu w Repli. Fabian Jeremicz miał syna, który zmarł w dzieciństwie, i córkę Walentynę, która urodziła się 2 września 1919 r. w Wilnie. Przed wojną zaczęła studiować medycynę na Uniwersytecie Stefana Batorego.
W sprawie życia i działalności Fabiana Jeremicza można stawiać wiele pytań. Zachowały się jego przemówienia sejmowe, świadczące o jego niezależnym charakterze i zaangażowaniu w ruchu białoruskim. W bibliotekach zachowały się gazety „Сялянская Ніва”.
Fabian Jeremicz wychował przynajmniej jednego następcę, zabierając do Wilna szesnastoletniego kuzyna Jazepa Najdziuka z Bojdat, który stał się aktywnym działaczem białoruskim i kierował białoruską drukarnią im. Franciszka Skoryny w Wilnie. Był ojcem chrzestnym jego córki Reginy, która dotychczas mieszka w Wilnie.
Po wrześniu 1939 r. Fabian Jeremicz znalazł się we Francji. Co tam robił? Wrócił stamtąd w 1941 r., gdy zaczęła się wojna niemiecko-radziecka. Pracował w administracji Mińska i Borysowa, gdzie był burmistrzem. W czerwcu 1944 r. brał udział w II Ogólnobiałoruskim Kongresie w Mińsku. Po wojnie wrócił do Wilna, gdzie został aresztowany i skazany na karę więzienia, najpierw w Orszy, a potem został zesłany do Mordowy. Żona z córką wyjechały do Warszawy w ramach repatriacji. Po dziesięciu latach zsyłki, w 1956 r., wrócił do Dulowców, by podziękować przyrodniemu rodzeństwu za wsparcie w czasie zesłania – przysyłali mu paczki żywnościowe. Po roku wyjechał do rodziny w Warszawie. Spędził tam kilka miesięcy – w Polsce nie podobało mu się. W Wilnie miał dom, który został znacjonalizowany, kiedy go aresztowano. Dzięki pomocy męża chrześniaczki Reginy Bluvsztejn, który był prawnikiem, udało mu się odzyskać go od państwa. Zamieszkał tam sam. Odwiedzali go dawni znajomi. We własnym domu świętował 67. urodziny. Piotr Serhijewicz namalował jego portret.
Fabian Jeremicz zmarł 29 czerwca 1958 r. w domu po ciężkiej pracy w ogrodzie, doznał wylewu krwi do mózgu. Na pogrzeb przyjechała z Warszawy córka Walentyna, przyszli dawni przyjaciele Białorusini, Polacy, Litwini, Rosjanie i Żydzi. Trumna z jego ciałem została przeniesiona na miejscowy cmentarz. Jego pogrzeb stał się wielką żałobną manifestacją narodową. Po śmierci Fabiana Jeremicza, z upoważnienia jego córki Walentyny, Regina Bluvsztejn sprzedała jego dom. W Kolonii Wileńskiej pozostała tylko jego kuzynka Marysia z Dulowców, córka jego przyrodniej siostry Urszuli, którą Fabian Jeremicz wydał za mąż za syna znanego działacza białoruskiego Adolfa Klimowicza. Zmarła ona w czerwcu 2007 r., ale jeszcze rok przed śmiercią zdążyła opowiedzieć o swoim wujku.
Przypadek sprawił, że udało się odnaleźć w Warszawie wnuczkę Fabiana Jeremicza – Joannę Żubrowską. Poinformowała ona, że Apolonia Jeremicz zmarła w 1980 r. w Warszawie, a Walentyna Jeremicz, która ukończyła medycynę w Warszawie i pracowała jako lekarz, zmarła 29 czerwca 1990 r. – dokładnie 32 lata po śmierci ojca. Joanna Żubrowska niewiele wiedziała o swym dziadku – dopiero zaczęła się interesować swym pochodzeniem. Udało się do niej dotrzeć dzięki temu, że jej córka Magda zaprzyjaźniła się z Piotrem, praprawnukiem mińskiego lekarza Ryszarda Janowskiego, a wnukiem Julii Bagniewskiej z Gdyni, która przyjaźniła się z Walentyną Jeremiczówną jeszcze przed II wojną światową w Wilnie.
Jazep Najdziuk, wspominając w 1958 r. Fabiana Jeremicza na łamach pisma „Źnič”, które ukazywało się w Rzymie, pisał: „Žyćcio i praca śv. P. Fabijana Jaremiča heta biazumoŭna vialiki kavałak historyi zmahańnia Biełaruskaha narodu za lepšuju budučyniu. (…) Rasstaŭsia z hetym śvietam vialiki biełaruski dziejač, zmahar, mučanik i vierny syn Biełarusi… Śpi spakojna Darahi Druža! Śpi i śni ab Biełarusi, jakaja žyvie i žyć budzie viečna. (…) Biełarusy napeŭna nie zabuduć pra Ciabie…”
Epilog
Niespodziewanie 24 lutego odnalazł mnie wnuk przyrodniego brata Fabiana Jeremicza – Józefa – Mieczysław Jeremicz, zamieszkały w Sulęcinie. Nie, pan Mieczysław nie przeczytał pierwszej części artykułu w „Czasopisie”, tylko zajmuje się genealogią swojej rodziny. A że z rodzinnych Dulowców na Grodzieńszczyźnie część Jeremiczów po II wojnie światowej wyjechała do Polski, gdzie rozproszyła się po Ziemiach Odzyskanych, pan Mieczysław postanowił zostawić drzewo genealogiczne swoim następcom.
Sprostował on informacje o rodzinie Fabiana Jeremicza, które uzyskałam swego czasu od Marii Klimowicz. Wśród rodzeństwa Fabiana wymieniała ona Bolesia, Wikcię, Jadwisię, Urszulę i Amilę. Pod tymi zdrobnieniami kryli się Bolesław, Wiktoria, Jadwiga i Amelia. Pani Maria pominęła wówczas jeszcze jednego brata Fabiana – Józefa. Może zapomniała o nim. A był on – według dokumentów i materiałów zebranych przez pana Mieczysława – starszym bratem Fabiana, urodzonym 3 marca 1887 r. Starsi od Fabiana byli także Jadwiga (1884), Bolesław (1894) i Wiktoria (1889). Można mieć wątpliwości co do oficjalnych lat urodzenia, skoro ich matką była Marcela z domu Prymaczek, która wyszła za mąż za Macieja Jeremicza po śmierci jego żony Józefy z Marszałków. Musieli oni być młodsi od Fabiana, a nie starsi. Być może „postarzali się” w wyniku zawirowań wojennych i „wędrówek ludów”. Młodszym rodzeństwem przyrodnim były siostry Amelia (1905) i Urszula (1908). W ruch białoruski poza Fabianem nikt się nie zaangażował. Po II wojnie światowej do Polski wyjechali Bolesław i Jadwiga (osiedli w Sztumie, gdzie też zmarli – Bolesław w 1960 r., a Jadwiga w 1970 r.). Na Białorusi pozostał Józef, ale do Polski wyjechał jego syn Wojciech (1922) z żoną Albiną – córką Wiktorii. Józef zmarł w grudniu 1979 r. i został pochowany na cmentarzu w Repli. Tam także spoczęły Urszula (zmarła w 1971 r.) i Amelia (zmarła w 1950 r.). Wiktoria w 1958 r. przyjechała do Sulęcina, gdzie zmarła w 1977 r. Pan Mieczysław próbuje rozwikłać zagadki rodzinne, które czasami przykryte zostały zmową milczenia albo ogólnym zapomnieniem wraz z nieubłaganym upływem czasu. Wspomina przyjazd Fabiana Jeremicza do Sulęcina, po jego powrocie z sowieckich łagrów. Jego tata kazał mu zwracać się do Fabiana „wujku”. Dulowce w jego świadomości istnieją nie tylko wirtualnie – bywa tam, odwiedza pozostałą rodzinę, groby oraz dom dziadka Józefa. Niestety, dom rodzinny Fabiana Jeremicza tam się nie zachował.
Helena Głogowska
- Przy okazji zauważyłam bardzo poważny błąd, który zakradł się do pierwszej części opowieści o Fabianie Jeremiczu. Otóż po wyborach do Sejmu w 1928 r. znalazło się tam jedenastu posłów białoruskich, w tym także on. Natomiast w wyborach w 1930 r. Fabian Jeremicz został jedynym posłem białoruskim.