Aleksander Łukaszenka ma coraz większy problem z finansami państwa. Ministrowie w podległym mu rządzie domagają się zwiększenia budżetów swoich resortów. Pieniędzy zaczyna brakować fabrykom, kołchozom oraz instytucjom, także teatrom i filharmoniom. W połowie lutego Łukaszenka przywołał do prezydenckiego pałacu kilku ministrów, by na oczach kamer przywołać ich do porządku i pouczyć co mają robić. – A co, ja – „Dzied Maroz!?” – rozłożył ręce. – Pieniędzy nie dam, szukajcie rezerw, oszczędności, rynków zbytu, od czego jesteście?”.
Kiedy Łukaszenka wypowiadał się na dany temat, odpowiedni minister wstawał i słuchał na stojąco. Czasem wstawało ich nawet trzech jednocześnie. Również prawa ręka Aleksandra Grigoriewicza, nominalna szefowa senatu Natalla Kaczanawa. Niekiedy dodawali coś od siebie, próbowali się tłumaczyć, ale najczęściej potakiwali słowami „sowierszenno wierno”.
Ciekawy przebieg miała część spotkania, poświęcona finansowaniu kultury. Można było się dowiedzieć, że w tej dziedzinie w Białorusi obowiązuje teraz sztywna zasada 50/50, zgodnie z którą teatry i filharmonie otrzymują dotacje w takiej kwocie, na jaką sprzedadzą bilety. Okazuje się jednak, że to nie wystarcza. Łukaszenka jest jednak nieustępliwy i przekonuje, że jest to rozwiązanie uczciwe. – Więcej widzów przyjdzie na wasze spektakle, więcej pieniędzy otrzymacie z budżetu – powiedział na tym zebraniu.
Słysząc taką argumentację naród jest zdezorientowany, bo pozornie trudno z tym się nie zgodzić. Tyle że kultura rządzi się własnymi prawami, a nie bezwzględną ekonomią.
Dla przykładu Teatr Dramatyczny w Białymstoku ma dochody własne rzędu 30 proc. Roczny budżet Opery i Filharmonii Podlaskiej wynosi ok. 30 mln zł, z czego wpływy to ok. 7 mln zł.
W Białorusi koszty funkcjonowania instytucji kultury rozkładają się nieco inaczej niż u nas z uwagi chociażby na niższe ceny energii. Mimo to Łukaszenka stosując zasadę 50/50 jest na prostej drodze do zapaści setek teatrów i filharmonii, które prezentując wysoki poziom artystyczny jeszcze od czasów sowieckich były chlubą kultury białoruskiej. Na Podlasiu znamy to z występów na imprezach białoruskich w poprzednich latach licznych zespołów artystycznych, które działają przy tych instytucjach.
Teraz jest to jednak celowe działanie Łukaszenki, bo nie może darować i tego nie ukrywa, że w 2020 r. ludzie kultury masowo przeciwko niemu wyszli na ulice.