Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (4)

    Syne, kab adkapać ich, paprasili Bronisia Czarnamysaho z susiednich Klabanaŭcaŭ. Toj uziaŭ z saboju jaszcze dvoch mużczyn i noczu pajechali na miesca tragedii. Kali paczali raskopvać jamu, z siaredziny trysnuła kroŭ. Pamału vyciahnuli dva trupy Sidaroviczaŭ i pa cichu pryviaźli ich da Kundziczaŭ. Myła ich…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    13. Stan nevyznačanosti

    Orła wrona nie pokona! [Antykomunistyčne hasło v vojennum stani v Pôlščy.] Statut Białoruskiego Zrzeszenia Studentów (BAS) pisavsie mnoju miêseci dva. Odnočasno my začali vyšukuvati „našych” studentuv u akademikach raznych vyžšych škôł u Varšavi i psychologično pudhotovlati jich do toho, što budemo rejestrovati biłoruśku studenćku organizaciju… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Zapiski

Dni i myśli

Krótki dialog Tola Sza i Tamary BeJot o świętości

BeJot: Porozmawiajmy o świętości. Co jest u człowieka święte? Tyle się mówi o świętości życia i robi się wojny. Pospolitego mordercę uwolnić od kary śmierci to tak, to przecież to nasz cywilizowany czyn, i robi się wojny? Tyle słów o pokoju w chrześcijaństwie, błagamy Boga o pokój w nas i wokół nas, i robimy wojny? Tam, gdzie są wojny, nie ma chrześcijan – zaryzykuję to stwierdzenie. Ten jeden na milion, który chce pokojowej normalności, nie liczy się, bo go miliony zadepczą. Potrzeba nam świętości, czy już nie? Wracałam z zakupami do domu i męczyły mnie myśli o tym. W końcu stwierdzam: świętość to tęsknota za świętym miejscem, w którym nie ma miejsca na przemoc. W panichidzie wznosimy do Boga prośbę o umieszczenie nas, cytuję w scs: w miestie świetle, w miestie złacznie, w miestie pokojnie, otniuduże otbieże boleźń, pieczal i wozdychanije, tylko że jest to miejsce wytęsknione dla naszych drogich zmarłych.  I dalej powstała w moim umyśle końcówka panichidy, znowu cytuję w scs, zmiękczając z białoruska: Wo błażennom uśpieniji wiecznyj pakoj, podażdź, Hospodi, usopszej rabie Twojej Marcelinie, i sotwory jej Wiecznuju Pamiać… I sama śpiewa mi się chóralnie Wiecznaja Pamiać… 

Edyta Stein też mi się przypomniała. Poszła na śmierć z Żydami, będąc Żydówką i katoliczką z konwersji. Jest święta w Kościele. Jej śmierć była piekłem w piekle obozu zagłady. Tu na naszej planecie, a nie w żadnych zaświatach. Jej imię dla mnie jest święte. Czy musi tak być, że piekło Auschwitz potem u ludzi staje się święte? Czy najpierw święte  miejsce musi być u ludzi piekłem? A potem piekło urządzimy w innym kraju? Chcę miejsca, które nie jest piekłem tu na ziemi. Chcę więcej, chcę całej ziemi jako miejsca bez piekła. Chcę, żeby ludzie nie zabijali ludzi, żeby im nie czynili piekła tu, na ziemi. Chcę, żeby to było długim świętem ziemi, taki stan. Cóż znaczy moje chcenie? Ktoś skwituje, że chcę nie wiadomo czego, że mam utopijne pragnienia, że to zachcianka, że zwariowałam. Chcę, żeby ludzie tak się organizowali, tam mówili, żeby ich ojczyzna nie doznawała napaści, ani ojczyzna sama na nikogo nie napadała, żeby nie wzniecali i nie dawali z zewnątrz wzniecać sobie wojen domowych. No i to: państwa są albo lepsze, bo mają broń atomową, albo gorsze, bo jej nie mają. Co to jest?! Już raz USA wypróbowały atomowego grzyba na cywilach, i chwacić, siabry. Jeśli nawet dużo chcę, to moje chcenie jest sprawiedliwe, nie jest bezprawne. Mam do niego prawo i chcę, żeby stawało się prawem wszędzie tam, którędy chodzę, którędy żyję i gdzie śpię. Mam prawo oczekiwać, że się to stanie prawem narodów. Nawet krok po kroku. Powoli, lecz z determinacją.

Jeśli filozof mówi o świętości, to natychmiast o Edycie Stein. Ona sobą potwierdziła tezę Feuerbacha, że kto filozofuje, ten zamiast pisać książkę, pisze człowieka. Jego myślenie zmienia jego samego. Jeśli tak nie jest, to lecą słowa, słowa, słowa. I są bez znaczenia. Jest to pozór, maska, nieszczerość. Jest to wyczuwalne dla słuchającego czy czytającego, który jeszcze myśli i czuje i od innego pragnie tego samego, tak jak kwiat czuje swoją barwę i nie wie, co to barwa nieszczera, i oczekuje takiej barwy od swego gatunku.

W powiedzeniu „daj mi święty spokój” zatarliśmy różnicę między sacrum a profanum, bo słowa te wypowiadamy w złości i znaczy to: odczep się. Zresztą nie da się już dzielić naszego świata na sacrum i profanum, bo wszystko mamy zrelatywizowane. Tak i nie tak. Niby to, a niby tamto. Było i nie było. Widzieli i nie widzieli. Rozbełtane fakty. Rozbełtane wiadomości. Zbuki.

Kiedy mówimy, że coś jest „świętym obowiązkiem”, zachowujemy więcej prawdy egzystencjalnej. Pomoc bliźniemu w biedzie czy chorobie to rzecz święta. Pomyśl, że ktoś cierpi bardziej. Pomóż.

No więc wracam do domu i niosę w sobie panichidę za Marcelkę. A po chwili słyszę naszą białoruską piosenkę: Twaja doczka ǔ sadoczku różu, różu polić. Rużu, rużu polić, bieły ruczki kolić. Kwietaczki, rwie, kwietaczki rwie, wianoczki źwiwaje, wianoczki źwiwaje, ślozki praciraje… Niemal widzę Marcelkę, jak wije wianki. Widzę jej białe drobne rączki, zakrwawione, bo zrywała róże i ponadto chciała różę wpleść w wianek. To wspomnienie jest święte. Obecne i zimą, i latem. A ty co na ten temat myślisz? Czy my możemy coś zmienić w tej sprawie w życiu? Podział na sacrum i profanum wydaje mi się toporny, przestarzały, ze względu na to, że przemoc nie należy ani tu, ani tu, i ciągle ludziom rośnie. Nie mieści się ani w jednym, ani w drugim, bo się w głowie nie mieści. A jeśli coś nie mieści się w głowie, to nigdzie się nie mieści. W diabłach się mieści. Ci zawsze pod ręką. Dużo w nich miejsca. Zbiorowo określamy tych diabłów jako bardzo obszernego Szatana. Dla ludzkiego zła jest zbyt obszernym alibi.

Kiedy mówimy: „święta prawda”, to mamy na myśli niepodważalny fakt, znany nam z autopsji i dotkliwie w nas uderzający, i świadków tego faktu, tak samo uderzonych. Święta prawda musi mieć nas i świadków. Wszyscy prawdomówni.

Tolo: Co jest święte najpierw i na końcu? Życie i dach, który to życie chroni. Od napaści, od wszelkich żywiołów i od złego człowieka. Ale i dach może okazać się nietrwały. Solidniejszy może być dobry zamek w drzwiach, ale i on przed żywiołem nic nie znaczy. Złodzieja odstraszy. W pomyśleniu jednak święty będzie dach. W pomyśleniu kojarzymy nasz dach z wszelkim bezpieczeństwem. Samo takie pomyślenie wydaje mi się święte.

Jak postąpił Lot, żeby ratować swoich gości, wydania których żądali mieszkańcy Sodomy? „I rzekł: bracia moi, proszę, nie czyńcie nic złego! Oto mam dwie córki, które jeszcze nie poznały mężczyzny, wyprowadzę je do was, a wy czyńcie z nimi, co wam się podoba, tylko tym mężom nic nie czyńcie, bo weszli pod cień strzechy mojej”. Ale oni odparli: Idź precz”!

Surowość obyczajów przeraża, ale to już inna sprawa.

I dalej, o cenności życia.

„Wtedy Mojżesz wydzielił trzy miasta za Jordanem na wschodzie, aby mógł się w nich schronić zabójca, który zabił swego bliźniego nieumyślnie, nie mając go przedtem w nienawiści, i aby ocalał schroniwszy się w jednym z tych miast”.

BeJot: Przerażające! Bo traktują córki jak nic nieznaczące przedmioty, użyteczne śmieci! To nie są święte słowa. Przerażająca jest ta „inna sprawa”, jak mówisz. To żadna „inna sprawa”, którą można skwitować właśnie takimi słowami. A zabójca to zabójca, nawet ten nieumyślny. Ucieka, znaczy tchórz.

Tolo: Ukamienowaliby go, gdyby nie uciekł.

BeJot: No niech będzie. Gdyby w tych miastach mógł się schronić całkowicie niewinny, a ścigany, byłoby rzeczywiście  sprawiedliwie…  Ale z córkami nigdy tak być nie może, jak opisano to w świętej Księdze! Koszmar! Księga zawiera koszmar na koszmarze. Kamienowanie, ściganie, zabijanie całych narodów. I Bóg ze ST to koszmar. W Bogu przemoc, w ludziach przemoc. Nie chcę takiej Księgi. Chcę i nie. Oczywiście trzeba ją znać, żeby powiedzieć: dziś jesteś nie do przyjęcia, Księgo. Ta Księga ani trochę nie jest chrześcijańska. Jezus obywał się bez przemocy. Jego zawołanie „Boże, Boże, czemuś mnie opuścił!” jest w istocie wskazaniem: ja tamtego Boga nie mogę zmienić, a jego ostatnim akordem jest moja męczeńska śmierć. Tamten Bóg jest nieodpowiedzialny, robi, co chce, zabija, skazuje, wypróbowuje, kusi, znęca się, bo to straszne panisko z narowami. Jezus pożegnał się z narowistym Bogiem ST. Słowa Jezusa w istocie znaczyły: żegnaj! Święte słowa.

Wiesz, że słowo „kosmos” oznacza: porządek? W grece było: kosmeó, co znaczyło: porządkować. Porządkowanie było zarazem Pięknem i Dobrem. Dziś ludzie nie kojarzą z takimi znaczeniami Kosmosu. Owszem, widzą piękne niebo, piękne gwiazdy, ale zarazem te piękne gwiazdy przesunęli z Kosmosu na jakieś baby i jakichś facetów, którzy mają być gwiazdami. Celebryci to gwiazdy? Za nic! Gwiazdy to gwiazdy, a nie dupy i fiuty, mianowane na gwiazdy. Dziś ludzie badają Kosmos, mnożą hipotezy, narasta hipoteza na hipotezie, ale nauka nie daje sensu życia, ponadto zrobiła się oschła, jak to w post-humanizmie. Ulepszać uzbrojenie – to tak. Mnożyć wojska – to tak. A robi się to jak w malignie, więcej i więcej, nieprzytomnie: więcej, więcej. Oschle i naprzód, naprzód marsz, nauko! W greckości myśleć, to patrzeć, to widzieć formy dziania się rzeczy. Do tego potrzeba pokoju. 

Tolo: Potrzeba świętości, powtórzę to półgłosem, owszem, jest wielka, nawet większa niż kiedykolwiek. Nagle człowiek uświadamia sobie, że znikają ostatnie punkty oparcia, wydawałoby się, że wszystko mamy, wolność i demokrację, ale w atmosferze powszechnej propagandy mediów, opartej na jedynym słusznym punkcie widzenia i w narzuconej poprawności politycznej, on, nasz człowiek współczesny i nowoczesny, nic istotnego powiedzieć nie może! Powiesz, że jesteś przeciw wojnie w ogóle, to jesteś niedobry, wrogi, bo trzeba brać rację jednej strony, czyli budować, budować wojnę. Trzeci dzień z rzędu dowiaduję się z niemieckich wiadomości o akcji zniesienia wiekowej wioski na rzecz budowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego. Gaz i ropa z Rosji stały się toksyczne i trzeba wracać do starych brudnych paliw. Dziś protesty trwały na granicy cmentarza tej wioski, którą władze też chcą zmieść z  powierzchni ziemi. To, że gdzieś tam na świecie w słusznych demokracjach i wolnościach po cichu poświęcano całe wioski, zatapiając je dla przyszłej elektrowni, jakoś było do przełknięcia. A tu nagle w samym środku Europy i demokracji pójdzie z kurzem cmentarz, a przedtem zniknie wioska, wcale nie wyludniona, dobrze żyjąca w zgodzie z naturą, i protesty nic nie pomogą, ale są. Głośno o tym. Trudno to sobie ułożyć w głowie. Ta trudność jest święta? Bo przecież nie kopalnia odkrywkowa. Ostatecznie Europa przejdzie nad tą likwidacją wioski do porządku. Nic się nie stało. Przywracamy brudne paliwo. Ale chociaż protesty były głośne. I Greta była tam. Ekolodzy poprzywiązywali się do drzew, a bardzo silny wiatr nimi powiewał. Gdybym był młodszy, też bym tam powiewał.

BeJot: Twój trud oporu jest święty. Uznajmy tak. Ale nie ma on mocy ponad sam trud. U nas też jeszcze w komunie zatopiono kilka białoruskich wiosek pod głupi zalew, który zarasta i zarasta, siniejąc, i długo było widać na dnie ruiny cerkwi. Święte dno. Zalew to była czyjaś przerażająca zachcianka. Mało kto o tym wspomni, no chyba że Jerzy Chmielewski, redaktor mego kochanego pisma „Czasopis”.

Tolo: Na koniec z mojej strony będzie wisienka na torcie, który wypiekliśmy.

BeJot: Nic nie wypiekliśmy, tylko zaczęliśmy. Niech ta wisienka znajdzie się w środku tego tortu. Daj te słowa. Kiedyś mówiliśmy: Dojdziasz da wiszaniok, tam paczakaj. Pa darozi ad nas da Świsłaczan raśli wiszańki. A pa jich i śled prastyǔ. „Wiszańki” to dla mnie święte słowo.

Tolo: Chłopiec o imieniu Aj, bohater „Lustra”, w wieku Małego Księcia, zapatrzony, jak ręce wiatru kołyszą dużym drzewem, w nagłej czułości do wszystkiego, co oddycha, zupełnie jakby słyszał sakralną pieśń w scs: wsiakoje dychanie da chwalit Hospoda, poczuł  potrzebę własnej modlitwy z wdzięczności za życie, i z wielkiego przestrachu:

„I w jakimś prajęzyku zaczął żarliwie szeptać: Me muto il motu para dut, semo muttarano sando marima pet…  pozdrawiam Was, Wielkie Siły Życia, bądźcie mi łaskawe i nie opuszczajcie mnie, bym nie zazdrościł silniejszym, ale też nie patrzył z góry na słabszych. Oszczędźcie mi prób ponad moje siły i oddalcie ode mnie pokusy zła, jak i świętości. Obym nigdy nie był bezdomnym psem, a dajcie mi mocne skrzydła, kiedy przyjdzie mi być ptakiem. O, Wielkie Siły Życia, nie odejmujcie od niczego i od nikogo swojego tchnienia czy jest to człowiek, zwierzę, czy roślina, czy minerał. Amen”.

BeJot: Amiiiń… Hospodi pomiłuuuj… Wsiakoje dychanie da chwalit Hospoda…Kto Boh wielij jako Boh nasz… Ty jesi Boh, tworaj czudiesa… Hotowo sierdce moje, Boże, hotowo sierdce moje, wospoju i poju wo sławie mojej… Krestu Twojemu pokłaniajemsa, Władyko, i światoje woskresienije Twoje sławim…

Tamara Bołdak-Janowska

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • У лістападзе

    505 – 1519 г. Заканчэньне пабудовы Барысаглебскай царквы ў Навагарадку, помніка архітэктуры готыкі. 445 – 1579 г. Пераўтварэньне Віленскай Езуіцкай Акадэміі ў Віленскі Унівэрсытэт – першы унівэрсытэт ва ўсходняй Эўропе. 405 – 1619 г. Надрукаваньне „Грамматики словенския правильная синтагма” Мялеція Сматрыцкага. 325 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (456) – У 1568 г. пачала дзейнасьць заблудаўская друкарня ў маёнтку Рыгора Хадкевіча, у якой друкаваліся кірылічныя кнігі, між іншым „Евангельле вучыцельнае” (1569) і „Псалтыр з Часасловам” (1570).
  • (208) – 4.11.1816 г. у мястэчку Кублічы каля Лепеля нар. Арцём Вярыга-Дарэўскі (пам. у ссылцы ў Сібіры ў 1884 г.), паэт, драматург, публіцыст. Быў сябрам У. Сыракомлі, В. Дуніна-Марцінкевіча. Пісаў на беларускай і польскай мовах. Запачаткаваў беларускія пераклады творчасьці А. Міцкевіча, між іншым пераклаў „Конрада Валенрода”.
  • (137) – 4.11.1887 г. у Капылі, Слуцкага павету нар. Зьміцер Жылуновіч (літаратурны псэўданім Цішка Гартны, замучаны савецкай бясьпекай 11.04.1937 г.), пісьменьнік, выдатны беларускі дзяржаўны дзеяч. Пісаць пачаў у 1908 г. у „Нашай Ніве”.
  • (109) – у лістападзе 1915 г. у выніку стараньняў беларускіх нацыянальных дзеячаў (падчас нямецкай акупацыі) пачалі адкрывацца на Віленшчыне першыя беларускія школы.
  • (95) – 4.11.1929 г. у в. Таргуны каля Докшыц нар. Сяргей Карніловіч, выпускнік Гімназіі імя Янкі Купалы ў Віндышбэргэрдорфе (Нямеччына). З 1949 г. жыў у эміграцыі ў Кліўленд (ЗША). Адзін з самых актыўных арганізатараў беларускага грамадзка-рэлігійнага жыцьця ў гэтым горадзе, між іншым

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis