W połowie lipca na Alei Bluesa w centrum Białegostoku stanęła wystawa „Szlakiem Ostrobramskiej – tam, gdzie w Atenach bije polskie serce”. Została przygotowana przez Fundację Hagia Marina. Ustawiono dwanaście dwustronnych plansz z archiwalnymi i współczesnymi fotografiami na temat współpracy polsko-greckiej w pryzmacie prawosławia.
– Chciałbym poprzez tę wystawę pokazać polski charakter naszej Cerkwi – mówił podczas otwarcia prezes fundacji Patryk Panasiuk, znany z ubiegłorocznej nietrafionej kampanii bilbordowej w Białymstoku „Prawosławny – nie ruski”, która wywołała powszechne oburzenie i sprzeciw odbiorców, w tym ze strony środowiska cerkiewnego i samych duchownych.
Również ta wystawa, nie do końca zrozumiała w swej treści, nie wszystkim się spodobała. Miesiąc wcześniej była prezentowana na rynku w Supraślu. Wówczas na uroczystości otwarcia byli duchowni z Grecji i żadnego z ramienia polskiej Cerkwi.
W Białymstoku natomiast doszło do aktu wandalizmu. Najpierw 20 lipca ktoś uszkodził kilka tablic, pięć dni później wystawę zniszczono doszczętnie. Zdarzenie spotkało się z powszechnym potępieniem w sieci. Także ze strony prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, którzy na Twitterze poinformował, że miejski monitoring zarejestrował moment zniszczenia ekspozycji. Sprawą zajęła się policja, do tej pory sprawcy nie zostali jednak ustaleni.
33-letni Patryk Panasiuk pracuje na stanowisku doradcy w Ministerstwie Obrony Narodowej w Warszawie. Mówiło się, że w tegorocznych wyborach ma być prawosławnym kandydatem do Sejmu z listy Zjednoczonej Prawicy. Swą aktywnością w ostatnim czasie zraził jednak do siebie wielu potencjalnych wyborców. Odcina się też od niego Cerkiew. Na początku tego roku cofnięto mu nawet święcenia lektorskie.
Przykład Panasiuka – co prawda odosobniony – pokazuje, iż wśród prawosławnych w Polsce, choć w większości uważających się narodowościowo już za Polaków, nie ma aprobaty, by do końca zerwać ze swymi korzeniami i religijną tradycją, sięgającą nie tylko Grecji, jak usilnie on twierdzi.
Zniszczenie wystawy, do jakiego doszło pod koniec lipca w Białymstoku, absolutnie nie powinno mieć miejsca. To prymitywny akt wandalizmu, który zrodził niepotrzebne i groźne skojarzenia. – To wygląda jak celowa prowokacja, bo ta wystawa prezentowała polskie, litewskie oblicze prawosławia, prawosławia związanego z Kijowem, które jest w kontrze do tego, co reprezentuje Moskwa, co reprezentuje ruski mir. To może być element wojny hybrydowej, z którą mamy do czynienia od dwóch lat – mówił współorganizator wystawy burmistrz Supraśla Radosław Dobrowolski.