Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Opowiadannie

Pryhody Pudlaszoŭ

2. Pryhody Oleksieja (6)

Rys. Dominika M. Szmurło
Rys. Dominika M. Szmurło

Po jakoumsia czasi Oleksiej skazaŭ:

– Dawaj lażemo, jakoś nezruczno sidieti.

– Oj, a mnije szcze ne można.

– To ne budem rozdziahatisia, tak poleżymo odne pry druhuom.

Oleksiej liuoh na pleczy, a wona bokom, położyła hołoŭ na joho ruku. Roskazowała sztoś pro swoje studia. Oleksiej odnako czuŭ jak po joho tieli probihajut muraszki. Chrystina perestała howoriti, położyła hołowu na joho pleczko i prytuliłasia ciełym tiełom. Od jie popłyŭła silna enerhia i wuon perestaŭ woobszcze dumati. Joho dusza napoŭniałasia szczastiom. Jomu stało pryjatno i radosno. Stan szczastia pomaleńku uweliczowaŭsia, aż poczustwowaŭ sebe tak lohko, szto koli b pomachaŭ rukami, to i poletieŭ by jak ptaszka.Chrystina pociłowała joho u szczoku i ŭstała. Tohdy toje pryjatne nastrojenije naczało pomaleńku odchoditi.

– Spasibo tobie, maja najdoroższa, za kilka minut szczastia, – skazaŭ.

– Minuty szczastia szcze pered nami, – odkazała i poszła mytisia.

Oleksiej leżaŭ nawet ne woruszyŭsia. Jomu kazałosia, szto wuon uże koliś czustwowaŭ pochożu lohkost’ tieła. To było daŭno – naczaŭ prypominati. Tak…, ja perszy raz sztoś pochoże pereżyŭ u czyżoŭskouj cerkwi. Bat’ki zakazali obiedniu na moje wuosimnadcet’ liet. To było jakojeś cerkoŭne swiato ŭ seredini tyżnia. W cerkwi było mało ludi, ale dwa batiuszki. Mołodyj byŭ odiahnuty w sztoś podobne do ryzy, a na lewum pleczye wiesiła cerkoŭna lenta.

– To nasz diakon, – chtoś skazaŭ.

Naczałasia służba. Diakon czytaŭ Jewanhielije i spiwaŭ molitwy, chrystiŭsia trimajuczy kuneć lenty ŭ  rucie. Oleksiej tohdy perszy raz sztoś takoje baczyŭ. Usioj czas diwiŭsia na joho. Deś poseredini obiedni diakon naczaŭ molitisia za Oleksija. Tak spiwaŭ, szto toho dusza, kazałosia, wyletit i wuon tohdy perszy raz poczustwowaŭ sebe tak loheńko.

Chrystina wyszła z łazienki u piżami i lahla spati. Oleksiej toże pujszoŭ jie sledom. Lioh i potichońku lubowaŭsia swojeju nowoju podruhoju. Praŭdu każuczy, wuon wieryŭ, szto do joho nareszti pryszła persza nastojaszcza luboŭ.

W nedielu poszli do krynickoji cerkwy. Chrystina poszła postawiti swiczki i Oleksiej znoŭ obaczyŭ aureołu nad jije hołowoju.

–  Muoj Boże, może wona świataja? – ni to sam sebe pytaŭ, ni to perekonuwaŭ.

Chrystina wernułasia i stała blizieńko joho, chot’ miestia w cerkwi było mnuoho. Siweńki batiuszka naczaŭ molitisia i spiwaŭ razom z pieŭczoju. Oleksiejowi pokazałosia, szto wuon deś czuŭ sioj hołos.

– Tak, – uradowaŭsia, – to hołos toho diakona, szto koliś spiwaŭ u Czyżach.

Batiuszka naczaŭ tak spiwati, aż Oleksiejowi stisnuło sercie. Enerhia Chrystiny, słowa molitwy i hołos batiuszki tak poŭlijali, szto joho dusza naczała wyrywatisia z tieła. wuon czustwowaŭ jak wono lohczaje sztoraz buolsz i buolsz, aż kazałosia szto staŭ lohki, jak husiny puszok, kob schotieŭ to muoh by poletieti pod kupoł. Perestali spiwati i joho dusza uspokoiłasia, a u hołowie poŭtorałasia fraza: jaki ja szczasliwy, jaki ja szczasliwy, jaki ja szczasliwy…

Cijeły tyżdeń tieszyŭsia swoim szczastiom, kotoromu na imje Chrystina. Woon jije polubiŭ useju duszoju i ciełym tiełom.

*   *   *

O tuom, szto pojedut na Pudlasze dohoworylisia ŭ pojizdi, jeduczy z Krynici. Do Poznania po Christinu Oleksiej pryjechaŭ samochodom. Ostanowiŭsia pud jije kwartiroju. Ne chotieŭ uchoditi, to zatrubiŭ. Na druhomu etażye odczyniłosia okno, wyhlanuŭ mołody mużczyna i kryknuŭ:

– Hej, ty stary, anu sperniczaj  spud okna i to chuteńko, jak choczesz szcze jezditi sietym hratom.

Oleksiej ne odozwaŭsia. Na ŭsiaki słuczaj odjechaŭ z deset’ metroŭ. Czerez paru minut wyszła Chrystina z torboju. Wuon wysiŭ kob odczyniti bahażnik. U toi czas mołody znoŭ kryknuŭ:

– Kasia, chodi obaczysz. Mati naszła dwa hraty. Cha, cha, cha, – hołosno zaśmijaŭsia.

– To muoj ziat’. Ne znaju, jak z imi prożywu, – skazała Chrystina.

– Chrystinko, to nic, jakoś damo rady. Ne perejimaisia, je ŭsiaki lude. Kob ono twojuoj doczcie było z im dobre.

– Oj, daj Boże.

Pojechali. Do Łoknici pryijecholi ŭże na zmerkani. Mama Chrystiny szcze sidieła na ławoczci koło swojeji chaty.

– Zdrastwujtem, mamo, jak wy żywete? – prywitałasia Chrystina. Pociłowała ŭ szczoki, prytuliła.

– Nu, nareszti ty pryjechała do swojei mamy? – odstupiła na szah i lubowałasia doczkoju:

– Oj, doczeńko, jak ty szcze chorosze wyhladajesz! – skazała rodosnym hołosom, a posli spytała:

– O to chto? Taksist?

– Nie, to muoj koleha.

– Zdrastwujte, – odozwaŭsia Oleksiej.

– A ty nebudesz Wołodia Iwaniukoŭ z Lenewa? – spytała.

– Nie, ja Alosza, Wołodin syn.

– O baczysz, ty postrareŭ i toper soŭsiem pochożyi do bat’ka. Każetsia szto ja joho nedaŭno baczyła. A z Wieroju to musit proszłoho roku jezdiła do Bielska. Jak twoi bat’ki?

– Uże ne żywout.

– Boże, moje Boże. Daŭno poŭmirali?

– Bat’ka nema poczti deset’ liet, a mama umerła sztyry roki tomu.

– O, baczysz, a mnie pro siete nichto ne skazaŭ. De budesz noczowati? Pojedesz do Lenewa?

– Nie, mamo, Alosza porenoczuje ŭ nas. My zaŭtra pojedemo pobacziti joho ruodne miestie, – Chrystina wyruczyła Oleksieja.

– A chto tam teper żywe?

– Uże nichto, to dacza doczki mojei sestrye, – odkazaŭ Oleksiej.

– Nu, zachod’te do chaty. Poweczerajem, – pryhłasiła mama Chrystiny.

Na weczeru odkryła słoik miasa. Tak zapachło, szto Oleksieja odrazu naczało stiskati u żołudkowi. Pokroiła szcze suchuju koŭbasu. Oleksiej takoho ne jeŭ może petnadcet’ let, szto kusok koŭknuŭ, to chwaliŭ takoje smaczne. Mama Chrystiny tuolki ŭsmichałasia.

Poweczerali. Chrystina pomyła posudu. Tohdy Mama juoj skazała:

– Posteli Aloszy ŭ welikoi komnati, a ty perespisz zo mnoju.

– Dobre, mamo.

Christina posłała, odnako stuol ne wychodiła. Sieli z Oleksiejom pry stolie i howoryli.

– Chrystina, chodi spati, – poklikała mati.

– Spite, spite, mamo, ja prydu. My szcze trochu pohoworymo.

Starsza żenszczyna rano procznułasia, ale doczki ne było. Poniała, szto wona maje ŭchażora. Na snedanie spekła jajeczniu.

Oleksiej z Chrystinoju pojechali do Leniewa. Jechali mensz jak poŭczasa.

– O, my ŭże pryjechali, – skazŭ Oleksiej.

Jakajaś żenszczyna zahrybała pruhmenie.

– Poznokomtesia, to Warwara, doczka mojeji sestrye, a to moja podruha Chrystina.

Warwara zaprosiła ich do chaty. Zaparyła kawu. Uspominali starych Iwaniukoŭ. Posli Warwara roskazała pro swoju simiu i swojakoŭ. Posidieli może dwa czasa.

*   *   *

Kilka lijet tomu ja pojechaŭ na ekskursiju u Hrecju. U prohrami byli Delfy. Ja czut’ wojszoŭ pud horu. Zasapaŭszysia pryszoŭ poczti ostatni z hrupy. Usie otoczyli toje miestie de worożyła Pytia. Ja ne pchaŭsia. Pomału lude naczali rozchoditisia i tohdy ŭbaczyŭ, szto nad słaŭnoju tryeszczynoju stojat Oleksiej i Chrystina. Pryhlanuŭsia i perestaŭ wieryti swoim oczom. Nad hołowoju Chrystiny switiłasia teper ne raduha, ono zelono-sinia aureola. Koli pro sioje mnie howoryŭ Oleksiej, ja dumaŭ szto aureola to niczoho inszoho jak załomany na wołosach promeni soncia. Ale sietoho dnia soncie zakrywali chmary.

– Boże muoj, – podumaŭ, – wuona napraŭdu wywoditsia od Bohini Słowian. Urodiłasia u Łoknici, znaczyt – to Bohini Tutejszych Słowian!

My prywitalisia i ja spytaŭ:

– Jak wam żywetsia?

Chrystina hlanuła na joho, jak ŭlublana dieŭczynka, a wuon podiwiŭsia na mene z chitrym uśmieszkom i  ŭ odkaz zaspiwaŭ ostatni kuplet Korobuszki:

Znajet tolko nocz’ głubokaja,

Kak poładili oni.

Rasprjamiś ty, roż wysokaja,

Tajny swiato sochrani!

KUNEĆ

Wasia Platoniszyn

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (258) – у 1766 г. у Вялікім Княстве Літоўскім была ўведзена адзіная сістэма мераў і вагаў.
  • (141) – 8.05.1883 г. нар. у Данілаўцы каля Сьветлагорска Сьцяпан Некрашэвіч (расстраляны 20.12.1937 г.), беларускі мовазнаўца, аўтар чытанак і слоўнікаў беларускай мовы.
  • (91) – У траўні 1933 г. выйшаў у Вільні першы нумар беларускага культурна-грамадзкага й літаратурнага часопіса „Беларускі летапіс” (выходзіў да 1939 г.). Адным з яго заснавальнікаў і потым рэдактарам быў Рыгор Шырма, а аўтарамі зьяўляліся між іншым дзеячы беларускага руху (таксама ў пасьляваеннай Польшчы) Піліп Кізевіч і Вінцук Склубоўскі.
  • (79) – 8-9.05.1945 г. капітуляцыя фашыстоўскай Нямеччыны. Канец ІІ сусьветнай вайны ў Эўропе.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis