Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Felieton

Z osobistych powodów

Już bardziej przewidywalnie być nie mogło. Zwycięzcy ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych podrzucili prawicy jak piłkę do gry projekt ustawy, który z Puszczy Białowieskiej ma uczynić Obiekt Szczególnej Troski, wykluczający jej masowe rżnięcie, likwidujący miejscowe nadleśnictwa, spuszczający podobno ze smyczy nienażartego z natury kornika-drukarza. 

Prawica piłkę ochoczo przyjęła, bo to gorący czas kampanii wyborczej do samorządu. I mimo publicznie okazywanej niechęci wobec założeń tego projektu, cieszy się jak dziecko, zbiera podpisy przeciwko niemu oraz organizuje manifestacje, jak ta ostatnia w Hajnówce, która w herbie ma przecież żubra i drzewko.

Jedni i drudzy liczą przy tym na konflikt, bo to na nim można łowić wyborcze procenty, aby potem instalować w samorządzie swoich totumfackich. To czysta pragmatyka polityczna, która na puszczańskich terenach od lat przynosi efekty, warto więc o tym pamiętać i unikać jak ognia tej politycznej wojenki. Dla dobra Puszczy i ludzi, którzy w jej bliskości od wiek wieków mieszkają. Ale nie tylko dla nich, również i dla tych, którzy się tutaj ostatnio osiedlają z powodu przyrodniczego piękna i wciąż świeżego powietrza.

Wiec prawicy odbył się przy postawionym przez nią niedawno vis a vis hajnowskiego magistratu pomniku marszałka Józefa Piłsudskiego. Publiczność, jaka zgromadziła się na tym wydarzeniu, biorąc statystycznie w trzech czwartych mająca prawosławno-białoruski kod kulturowy, jakoś nie czuła dysonansu. Ja mimo dostania esemesowego zaproszenia na wiec od samego szefa powiatowej struktury Prawa i Sprawiedliwości, Henia Łukaszewicza, nigdy bym tam z własnej woli nie trafił. Nawet za galon „Ducha Puszczy”, podarowany jego ciepłymi rękoma. Mam bowiem dwa konkretne powody, aby odmawiać mu i jego konfratrom w takich sytuacjach jak ta z niedzieli 18 marca. Jeden historyczny, a drugi osobisty. Oba się przenikają, oba powodują nieprzyjemne uczucia, tym bardziej, że pamięć mam jak słoń, choć wątły od dziecka jestem jak sarenka. 

O pierwszym z powodów przypomina mi nieżyjący już wybitny historyk, prof. Henryk Tomaszewski i jego publikacja pt. „Ojczyzna nie tylko Polaków. Mniejszości narodowe w Polsce w latach 1918-1939” (Młodzieżowa Agencja Wydawnicza 1985). „Działacze białoruscy, którzy odrzucali koncepcję władzy radzieckiej, zaczęli szukać możliwości współpracy z powstającym państwem polskim. Liczyli na to, że zgodnie z deklaracjami Józefa Piłsudskiego uda się doprowadzić do utworzenia Białorusi złączonej unią z Polską, posiadającej nie sprecyzowany bliżej zakres wewnętrznej samodzielności. Rozmowy w tym duchu prowadzili politycy bliscy Piłsudskiemu, który mówił w maju 1919 r. dziennikarzowi francuskiemu: (…) sądzę, że Białorusini i Polacy porozumieliby się łatwo; z Litwinami byłoby to trudniejsze” – pisał Tomaszewski. „Rzeczywistość przekreśliła złudzenia Białorusinów. Okazało się, że projekty unii lub federacji służyły jedynie jako taktyczna przynęta, by wzmocnić siły zwalczające rewolucję rosyjską. Wkrótce wielu rozczarowanych działaczy zwróciło swe nadzieje na wschód, widząc w powstającej radzieckiej Białorusi szansę na rozwiązanie kwestii narodowej. Niektórzy udali się do Mińska – stolicy radzieckiej Białorusi i siedziby najważniejszych instytucji politycznych oraz intelektualnych. Inni pozostali w Polsce, przeważnie wiążąc się z ruchem komunistycznym. Polityka narodowościowa władz polskich zniechęcała Białorusinów do jakiejkolwiek współpracy”.

Potem oczywiście przyszły też represje. „Nic dziwnego, że kiedy w czerwcu 1925 r. grupa posłów białoruskich – a wśród nich Bronisław Taraszkiewicz – wydzieliła się w Sejmie w odrębny klub sejmowy pod nazwą Białoruska Włościańsko-Robotnicza Hromada, a następnie przystąpiła pod tą nazwą do tworzenia białoruskiej, radykalnej społecznie partii politycznej, zyskała olbrzymi sukces” – przypomina historyk. „Hromada stała się prawdziwym fenomenem politycznym. W początkach 1927 r. liczyła przeszło 100 tys. członków, aczkolwiek ciągle nie wyszła z okresu kształtowania swoich struktur. Zwiastowała zagrożenie dla polskiej administracji, toteż w styczniu 1927 r., została rozwiązana, a wielu działaczy trafiło do więzienia. W 1928 r. odbył się wielki proces, zakończony wyrokami skazującymi czołowych polityków białoruskich na więzienie”. 

Drugi powód mojej niechęci wobec ww. imprezy na świeżym powietrzu jest subiektywny aż do bólu. Niedaleko Henia, w pobliżu posła Dariusza Piontkowskiego, stał Boguś Łabędzki, mój dawny kolega od czasu wspólnego udzielania się w hajnowskiej scenie muzycznej w latach 80. ubiegłego wieku, w tamtym czasie fan reggae i Boba Marleya. Pacyfista, który wówczas muszki by nie skrzywdził, a co dopiero usprawiedliwiał, jak to czynił publicznie kilkadziesiąt lat potem, mordy na dzieciach, kobietach i starcach. Tylko dlatego, że miały problem z wysłowieniem się po polsku i chodziły do cerkwi, a nie do kościoła.

Boguś bowiem, na chwilę przed zostaniem pełnokrwistym pracownikiem białostockiego IPN, zorganizował w Hajnówce wraz ONR głośny na całą Polskę „marsz wyklętych”, na którym przez kilka kolejnych lat gloryfikowano postać kpt. Romualda Rajsa „Burego” i jego wojów pacyfikujących białoruskie wioski w 1946 roku na Białostocczyźnie. 

Od tego czasu nie podaję mu ręki, co jest o tyle łatwe, że on sam pewnie by tego nie chciał, znając dobrze moje krytyczne publikacje o nim i jego młodych wychowankach rodem z Teremisek, skazywanych w przeszłości za propagowanie faszyzmu i nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym. 

Już nie wspomnę o Bogusiowym postulacie zmiany nazwy leśnictwa „Krynoczka” na „Kryniczka”. O czym może zaświadczyć Mariusz Agiejczyk, w momencie, kiedy piszę ten felieton, wciąż nadleśniczy nadleśnictwa Hajnówka i kandydat PiS na burmistrza Hajnówki. Agiejczyk był adresatem tego pisma z 28.02.2020. 

Rękopisy nie płoną.

Arkadiusz Panasiuk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (773) – у 1251 г. на землі старабеларускай дзяржавы Вялікага Княства Літоўскага напалі дружыны Галіцка-Валынскага Княства (якое тады знаходзілася ў падданстве ў ханаў Залатой Арды). Барацьба працягвалася некалькі гадоў ды закончылася паражэньнем агрэсараў.
  • (647) – у траўні 1377 г. памёр вялікі князь Аляксандар Альгерд (нар. каля 1296 г.), у манастве прыняў імя Аляксей.
  • (578) – у 1446 г. быў складзены Беларуска-літоўскі летапіс – першы агульны летапісны збор старабеларускай дзяржавы, які дайшоў да нашых дзён.
  • (409) – выданьне ў 1615 г. сацыянальна-палітычнага трактату беларускага гуманісты ды мысьліцеля Міхалона Літвіна „Аб норавах татараў, літоўцаў й масквіцян”.
  • (370) – расійскія войскі ў колькасьці 80-ці тысяч чалавек  на чале з царом Аляксеем Міхайлавічам у траўні 1654 г. пачалі знішчальны наезд на землі Вялікага Княства Літоўскага. Частка расійскіх войск дайшла да тэрыторыі Беласточчыны. Паводле

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis