Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    8. Kuneć sielanki

    Nocami z pod ramion krzyżów na rozdrogach sypie się gwiazd błękitne próchno chmurki siedzą przed progiem w murawie to kule białego puchu dmuchawiec Księżyc idzie srebrne chusty prać świerszczyki świergocą w stogach czegóż się bać (Józef Czechowicz, „Na wsi”, 1927) Jak mniê diś dumajetsie, dekada… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Strzałka

Janusz Korbel na Trialogu Białoruskim w Łapiczach k. Krynek. Koniec lipca 2010 r. Fot. Jerzy Chmielewski
Janusz Korbel na Trialogu Białoruskim w Łapiczach k. Krynek. Koniec lipca 2010 r.
Fot. Jerzy Chmielewski

7 sierpnia minęło siedem lat, odkąd Janusza Korbela nie ma już z nami. Janusz przez wiele lat był współpracownikiem Czasopisu. Pisał głównie felietony. W obiegowych opiniach mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Nie zgadzam się z tym. Janusz Korbel okazał się człowiekiem nie do zastąpienia. Trudno znaleźć kogoś kto dorównywałby mu wiedzą, erudycją, intelektem i zaangażowaniem w sprawy, którym był oddany.

Każdy numer Czasopisu zaczynałam właśnie od felietonu Janusza. Z niecierpliwością sprawdzałam, czy coś napisał – jest! Wiedziałam, że za chwilę czeka mnie intelektualna przygoda, pożywka dla moich refleksji i kolejny klocek układanki do budowy światopoglądu, który nieustannie, również pod wpływem Janusza – ewoluował. Jego felietony były dla mnie odkrywaniem nowych lądów, nieoczywistych skojarzeń, inspiracją do przemyśleń. Niejednokrotnie nie wszystko w nich rozumiałam. Czasem czytałam je powtórnie, by uchwycić myśl autora. Jego teksty wymagały od czytelnika pewnej dozy wiedzy już na wstępie. Jego światopogląd to była misterna konstrukcja lektur, przemyśleń i doświadczeń, które zbierał przez wiele lat. Tak, jego czytelnik musiał być już w jakiś sposób ukształtowany, żeby w pełni uchwycić myśl, którą on usiłował przekazać. Jego przekaz był tak różny od tego, co serwowały nam mainstreamowe media, tak inny od obiegowych opinii krążących w społeczeństwie, że zetknięcie się z oryginalnością myśli dla wielu, w tym i dla mnie, były często kulturowym szokiem.

Sprawę komplikował fakt, że Janusz zamiast dawać gotowe odpowiedzi – zadawał pytania. Nie sądzę, aby był to jedynie retoryczny chwyt, by zmusić czytelnika do myślenia. On sam tych odpowiedzi szukał. Dostrzegał skomplikowanie świata i miał świadomość, że odpowiedzi na złożone problemy nie mogą być łatwe i oczywiste. Jego umysł był wciąż otwarty na nowe, wciąż kluczył po meandrach rzeczywistości i zmagał się z jej trudną materią. Jak zachowywać lokalną kulturę a jednocześnie nie być zaściankowym? Jak pielęgnować tożsamość małych społeczności, nie stając się jednocześnie ksenofobem? Jak kontynuować tradycję, a jednocześnie być otwartym na wciąż zmieniający się świat? Ten znak zapytania wisiał nad autorem i czytelnikami, drażnił, intrygował, prowokował do myślenia. Żłobił w mózgu nowe ścieżki, którymi dalej musieliśmy kroczyć samodzielnie.

Pisał najczęściej o ochronie krajobrazu – tego przyrodniczego i kulturowego. Jako architekt był wyczulony na kwestie zabudowy naszych miast i wsi. W jednym z felietonów napisał, że w przyszłości najważniejszym konfliktem do rozwiązania będzie konflikt pomiędzy myśleniem tradycyjnym a naukowym, pomiędzy myśleniem lokalnym a globalnym. Powołał się przy tym na książkę Edwarda O. Wilsona „Socjobiologia” (dziś jest na mojej półce), w której autor badał rozwój zwierzęcych i ludzkich społeczeństw na podstawie uwarunkowań biologii ewolucyjnej. Nasz naturalny trend do lokalności, plemienności i myślenia kategoriami swój-obcy jest uwarunkowany biologicznie, może być zrównoważony jedynie przez kulturę i wysiłek umysłowy, by widzieć rzeczywistość nie tylko na podstawie subiektywnych odczuć, ale obiektywnych przesłanek nauki. Często nie jest to łatwe. Przecież wyraźnie widzimy, że to słońce krąży wokół ziemi, wschodząc na wschodzie i znikając za horyzontem na zachodzie. Dla naszych naturalnie patrzących oczu jest to oczywiste.

W jednym z felietonów Janusz zastanawiał się, jak bardzo podobne, a wręcz te same prawa rządzą światem kultury i natury. Podział na kulturę i naturę uważał w istocie za złudny. W naturze poszukiwał wzorów dla procesów społecznych i kulturowych, traktując kulturę jako kontinnum natury. Jest to bliskie mi podejście. W końcu kultura stanowi wytwór naszych ludzkich umysłów ukształtowanych przez biologiczne procesy ewolucji, powstałych w celu przetrwania naszego gatunku. A jednak spektakularny rozwój cywilizacyjny dokonywał się kosztem oddzielania się od natury, coraz wyraźniejszego uniezależniania się od kaprysów jej żywiołów. Więc jak to jest z tą naturą i kulturą?

Pamiętam pewną rozmowę, którą odbyłam z Januszem przed wielu laty. Dyskusja dotyczyła różnorodności biologicznej jako naturalnego kierunku rozwoju w przyrodzie – natura pozostawiona samej sobie ma tendencję do coraz większego różnicowania i tworzenia niezliczonej ilości gatunków i odmian. Obserwujemy to m. in. w lasach naturalnych, które składają się nie z wielkich połaci monokultur, lecz stanowią skomplikowaną mozaikę różnorodnych gatunków roślin i zwierząt. Janusz odpowiedział, że tak rzeczywiście było, ale najnowsze badania naukowe zdają się sugerować, że strzałka rozwoju w kierunku bioróżnorodności zatrzymała się, a nawet zaczęła się odwracać w kierunku odwrotnym – ku ujednolicaniu. Zdziwiło mnie to. Rozmowa jednak potoczyła się innym torem i nie zapytałam go, co konkretnie miał na myśli: czy zmiany w środowisku spowodowane przez człowieka, który wskutek migracji spowodował globalizację nie tylko w świecie ludzi, ale też świecie przyrody, wymieranie gatunków na skutek ocieplenia klimatu, czy może całkowicie naturalny trend ewolucji, która osiągnąwszy jakiś punkt kulminacyjny postanowiła nagle odwrócić kierunek rozwoju? W jakiej książce to przeczytał? W jakim naukowym artykule? Na te pytania do dzisiaj nie znalazłam odpowiedzi, a znak zapytania który zawisł nad strzałką rozwoju, nie daje mi spokoju do dziś.

Ewa Zwierzyńska

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў красавіку

    980 – у 1044 г. пачаў княжаньне ў Полацку Усяслаў Брачыслававіч, званы Чарадзеем. Яго славутая дзейнасьць была апісана ў паэме „Слова аб паходзе Ігаравым”. 920 – у 1104 г. адбыўся вялікі паход кааліцыі князёў Кіеўскай Русі, арганізаваны Уладзімірам Манамахам на …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (161) – 26.04.1863 г. у Славенску каля Валожына ў сям’і праваслаўнага сьвятара нар. Яўстафій Арлоўскі, краязнавец, гісторык, пэдагог. Закончыў Пецярбурскі гісторыка-філялягічны інстытут (1885) і выкладаў гісторыю ў Гродзенскай гімназіі; дасьледаваў гісторыю Гродна і даказаў тоеснасьць яго з летапісным Городенем. Памёр 15.12.1913 г.
  • (141) – 26.04.1883 г. памёр Напалеон Орда, мастак і кампазытар (нар. 11.02.1807 г. у Варацэвічах на Піншчыне). Вучыўся ў студыі П. Жэрара ў Парыжы і ў Віленскім унівэрсытэце, удзельнічаў у паўстаньні 1830-1831 гг. Потым на эміграцыі ў Парыжы, з 1856 г. – у Варацэвічах, Гродне, на Валыні. Пакінуў па сабе архітэктурныя замалёўкі вёсак, маёнткаў, замкаў, палацаў, гарадоў Беларусі.
  • (38) – 26.04.1986 г. катастрофа на Чарнобыльскай Атамнай Электрастанцыі. Большасьць радыяцыі апала на тэрыторыі Беларусі – дзякуючы загаду савецкіх уладаў, самалёты савецкай арміі асадзілі хмары з атамным праменяваньням над беларускімі землямі.
  • (38) – 26.04.1986 г. наступіла трагічная катастрофа на Чарнобыльскай Атамнай Электрастанцыі, якая забрудзіля значную частку Беларусі.
  • (28) – 26.04.1996 г. у Менску адбылася масавая акцыя „Чарнобыльскі Шлях”, брутальна разагнаная АМОНам.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis