Czy to Radek uwiódł Anię prawosławiem? Pobrali się w cerkwi na warszawskiej Woli, a potem pojechali do Orzeszkowa w Puszczy Białowieskiej, gdzie Radek kupił stary dom i przysposobił go do życia… A może to Puszcza uwiodła Anię swoim prawosławnym wdziękiem, gdzie czysto i o każdej porze roku słychać cerkiewne dzwony?
Dom w Orzeszkowie pod numerem 14 obudził się w koncercie stukających młotków i pił tnących deski z przyszłością w tle. Prawosławny Radek wracał niemal do siebie, Ania odwracała się od swojej katolickiej przeszłości. Jak daleko? Syna nazwali Mikołajem, bo to imię bardzo „tutejsze”, ale i historia słowiańsko-greckiego Wschodu bogaci się nim, uświęcając cesarstwo i wiarę.
Mikołaj, któremu dziełko jest dedykowane, rósł wraz z domem, płotem, drzewami wokół, krzyżami zaznaczającymi we wsi ważne miejsca. I z Puszczą, bo tu ona właśnie się zaczyna. I z jej porami jest roku za pan brat – z kolorami, trawami, kwiatami, śniegami [„bo najpiękniejsza jest zima w lesie”], drogami w głąb puszczy, w stronę Olszyny, Łozic, Topiła, ale nie dalej, bo tam – choć kusi ogromny car-dąb – groźnie się robi, jak to na mokradłach w starym lesie… Przepyszne popisy żywego „zielnika”, magia odwiecznej natury, przetkane tu zostały ludzkim śladem powagi wsi, jej długą historią…*
Anna Romaniuk napisała swoje „historie z Podlasia” z bardzo osobistą fascynacją materią i duchem rzeczy. Na co dzień kierowniczka Zakładu Rękopisów Biblioteki Narodowej, historyczka literatury i edytorka [prace wokół Iwaszkiewicza, Miłosza, Różewicza, Herberta, Grochowiaka] ujawnia się teraz jako pisarka własnego życia. Za młoda na tęgie memuary przeżywa to, co ma za sobą, głęboko wsobnie, z poetycką odwagą wobec fizycznej realności. Dumne jest w jej czułości Orzeszkowo, wszak to koło tej wsi rozsiadły się sławne dziś miejscowości, jak Hajnówka i Białowieża, lecz to jej dzieje sięgają najdalej w czasy królewskie, carskie, powstańcze, czego ślady – groby i krzyże – wciąż budzą pamięć pokoleń. A kiedy z jej wiejskiego domu szło się w stronę szosy, wytyczającej otoczkę puszczy, przechodziło się w czas wieków współczesnych, kiedy to cerkiew przywracała tej ziemi jej religijną tożsamość, a kolej żelazna mnożyła jej związki ze światem – na zachód przez Siedlce ku polskiej Warszawie, a na wschód i północ przez Wołkowysk ku litewskiemu Wilnu. I stacja tu była z peronem, przy którym nie wszystkie pociągi się zatrzymywały, pędząc jakby przez cywilizację pokoju i wojen, gdy polowało się tu to na zwierzynę, to na ludzi.
I kunszt literacki Anny, hojnie rozdający uroki zjawiskowym pulsowaniem pogranicza, potyka się co chwila o dramaty wojen, gdy pierwsza światowa ogołociła te obszary masowym uchodźctwem, a druga zamykała się tragedią nacjonalistycznych mordów. Skrupulatna Autorka, nim przystąpiła do najtrudniejszej opowieści „Śmierć wrogom ojczyzny!”, przestudiowała całą bibliotekę prac poświęconych tym okrutnym latom, prac naukowych i mniej, lecz stanowiących ową „żywą historię”, rozkołataną w pamięci świadków. Jeszcze są tacy, niedobitki wyczynów Łupaszki i krwawego rajdu Burego.
Wyruszali stąd właśnie, z głębiej położonych w lesie Łozic. Tu „Bury” zarekwirował kilkadziesiąt furmanek dla swoich taborów; ich woźnice nie wrócili już do domu… Powstawały o tym książki, nakręcono filmy. Autorka „Orzeszkowa” dodaje do nich wyważony osąd tamtych po wielokroć niespokojnych czasów i widma współczesnych lęków. Nie wszyscy świadkowie okrucieństw leśnych band otwierają do końca swoją pamięć, wszak pochody hajnowskie faszyzującej młodzieży nie ukrywają swojej ogłupiałej ochoty na zemstę…
Polacy przeciwko Białorusinom? Nieprawdziwy świat historycznego konfliktu w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, prawosławni przeciwko katolikom? A przecież trwa nieustanna próba pojednania mimo unii brzeskiej, mimo międzywojennej akcji antycerkiewnej w Państwie Polskim. Anna Romaniuk opisuje prawosławne Orzeszkowo [i okolice] z nieskrywaną sympatią, życzliwością, a nawet upodobaniem. Z serdecznym szacunkiem odnosi się do swoich „susiedow”, których byłoby zapewne więcej, gdyby nie wielki, powojenny pożar wsi, a którzy odpłacają jej tym samym. Zamyka swoją nostalgiczną opowieść świąteczną Wielkanocą, którą „zawsze obchodziliśmy w Orzeszkowie”. kiedy to w paschalną noc w cerkwi „ksiądz kilka razy zmienia szaty liturgiczne” i „za każdym razem wychodzi z krzyżem i płonącymi świecami do wiernych i woła po trzykroć radośnie „Christos woskresie!”, ludzie odpowiadają „wo istinu woskresie” a chór śpiewa lepiej niż zawsze”.
„Z wiosną dom w Orzeskowie ożywa”. Jak wszystko wokół. „Wracają łastoczki i busły, kwitną krokusy”. „Dni biegut… Jak w balladzie śpiewanej przez Wertyńskiego”.
Eugeniusz Kabatc
Anna Romaniuk „Orzeszkowo 14. Historie z Podlasia”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.