Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad planuje ogłosić w tym roku przetargi na budowę 125 kilometrów dróg ekspresowych w Podlaskiem, w tym trasy S19. Do postępowań w pierwszym półroczu wybrano odcinki na szlaku Dobrzyniewo – Białystok Zachód – Księżyno – Ploski. W drugim półroczu mają być ogłoszone przetargi na budowę dalszych 69 km z Plosek do Chlebczyna. Wraz z tym fragmentem powstanie sześciokilometrowa obwodnica Bielska Podlaskiego. Zaplanowano, że będzie przebiegać przez Studziwody, co zrodziło protesty mieszkańców tej dzielnicy, którzy założyli społeczny komitet protestacyjny. Od trzech lat zdecydowanie sprzeciwia się temu Stowarzyszenie Muzeum Małej Ojczyzny w Studziwodach, jako że obwodnica ma być wybudowana tuż obok prowadzonego przez nie białoruskiego skansenu, składającego się z drewnianego domu chłopskiego z 1925 r. i odrestaurowanego mieszczańskiego z 1823 r.
Prezes stowarzyszenia Doroteusz Fionik w imieniu komitetu protestacyjnego zaproponował przesunięcie trasy o kilkaset metrów, bliżej Pilik. Ale mieszkańcy tej miejscowości również nie chcą mieć obwodnicy u siebie i temu pomysłowi zdecydowanie się sprzeciwili.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku pod koniec stycznia wydała pozytywną decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach obwodnicy Bielska przez Studziwody, co oznacza zielone światło dla jej budowy. Od decyzji można było odwoływać się do 26 lutego i takie odwołania wpłynęły, od jednej z firm i osób fizycznych. We wszystkich wnioskach podnoszono zbyt bliskie sąsiedztwo z prywatnymi domami. Protest wniósł też społeczny komitet mieszkańców Studziwód, argumentując że planowany przebieg obwodnicy doprowadzi do zniszczenia tej dzielnicy jako miejsca niepowtarzalnego pod względem kulturowym oraz znajdujących się tam siedlisk rzadkich gatunków roślin i zwierząt, w tym chronionych nietoperzy.
Doroteusz Fionik jest rozgoryczony tym, że jego Stowarzyszenie Muzeum Małej Ojczyzny, działające na rzecz podtrzymywania tożsamości kulturowej tych terenów, przez RDOŚ nie zostało uznane za stronę postępowania. – To jawna dyskryminacja – powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą, dopatrując się w całej sprawie podtekstów politycznych.