Kwietniowe wybory samorządowe pokazały, że demokracja lokalna w Polsce jeszcze nie działa j tak jak powinna.
Świadczy o tym przede wszystkim odnotowana bardzo niska frekwencja. 7 kwietnia do urn poszło tylko 52 proc. uprawnionych, zaś w ponownym głosowaniu jeszcze mniej, bo zaledwie 44 proc. Takie dane w przybliżeniu zarejestrowano także w naszym regionie.
Każde wybory samorządowe na Podlasiu odzwierciedlają też stale zmniejszające się poczucie odrębnej tożsamości wśród mniejszości białorusko-prawosławnej, także – co idzie w parze – jej spadającą reprezentację w życiu publicznym. Jest to bardzo widoczny wynik nieustających procesów asymilacyjno-polonizacyjnych, spowodowanych też wyludnianiem się naszych gmin i powiatów.
Podczas kwietniowych wyborów aspekt mniejszościowy był na Podlasiu już tylko symboliczny. Ubiegając się o stanowisko wójta, burmistrza, radnego każdego szczebla, „nasi” kandydaci (nie było ich wielu) dystansowali się do swych korzeni, a w kampanii unikali jakichkolwiek konotacji białoruskich. Bali się, że może im to tylko zaszkodzić.
Wykorzenienie i kurczenie się naszej społeczności pokazały też wyniki wyborów.
Białystok
Forum Mniejszości Podlasia jeszcze w poprzednich wyborach do Rady Miasta wprowadziło wszystkich pięciu swoich kandydatów z list Koalicji Obywatelskiej, tym razem dostała się ich tylko dwójka. Mandat uzyskała jeszcze dotychczasowa prawosławna radna, której jak i czwórce pozostałych FMP cofnęło poparcie (teraz startowała z listy Trzeciej Drogi. Na prezydenta ponownie został wybrany Tadeusz Truskolaski, jako kandydat KO, która wraz z Trzecią Drogą będzie mieć większość w Radzie Miasta.
Sejmik
Tu mandat ponownie zdobyli dyrektor białoruskiego liceum w Hajnówce Igor Łukaszuk (KO), uzyskując 7204 głosy oraz kojarzony z naszą mniejszością Mikołaj Janowski (Trzecia Droga), na którego zagłosowało 6425 wyborców. Nie dostał się startujący z ramienia FMP z listy KO Marek Masalski (4503 gł.) oraz dotychczasowy radny Sejmiku Sławomir Nazaruk, występujący publicznie jako prawosławny i Białorusin, który mimo intensywnej kampanii uzyskał stosunkowo niewiele, bo 1890 głosów. Jego start z listy PiS pokazał, że to ugrupowanie, które najprawdopodobniej ponownie będzie rządzić województwem, nie zdołało przełamać bariery nieufności ze strony prawosławno-białoruskiego elektoratu.
Bielsk Podlaski
W mieście doszło do zmiany burmistrza. W drugiej turze Piotr Wawulski z komitetu Nasz Bielsk zdobył 55,3 proc. głosów i pokonał urzędującego włodarza Jarosława Borowskiego z Koalicji Bielskiej, popieranego przez środowiska białorusko-prawosławne. Mieszkańcy, szczególnie z młodszego pokolenia, tym samym dali wyraźny sygnał, że oczekują zmian w zarządzaniu miastem, a przede wszystkim nowych inicjatyw i inwestycji. Akcentował to Piotr Wawulski, który poprzednio był miejskim radnym, wybranym z list Koalicji Bielskiej, ale jesienią 2021 r. przeszedł do opozycji. W swej kampanii podkreślał, że „Bielsk to miasto z bogatą historią i kulturą, piękne, wielowyznaniowe i wielokulturowe”. Sam on pochodzi z prawosławnej rodziny z podbielskich Szastał, ma 44 lata.
Hajnówka
Tu również doszło do zmiany burmistrza, o czym wiadomo już było przed wyborami, bowiem urzędujący włodarz Jerzy Sirak nie kandydował. W drugiej turze zwyciężył popierany przez niego Ireneusz Kiendyś. Większość w radzie miasta mieć będzie jednak komitet innego kandydata, Marcina Bołtryka, który najprawdopodobniej zostanie jej przewodniczącym. To może oznaczać, co zresztą zapowiada, nowy kurs hajnowskiego samorządu.
W gminach
Wielu włodarzy pozostało na swych stanowiskach, niekiedy nie mieli nawet konkurentów. Tak było w Czyżach (Jerzy Wasiluk), Dubiczach Cerkiewnych (Leon Małaszewski) czy Gródku (Wiesław Kulesza). W swych gminach rządzą od kilku kadencji, niekiedy po dwadzieścia i więcej lat. Przez ten czas stali się sprawnymi samorządowcami, ale też zdołali zbudować sobie pozycję nie do ruszenia.
Niektórym z podobnie długim stażem wyborcy pokazali jednak czerwoną kartkę, choć dopiero w drugiej turze. Tak stało się w Kleszczelach, gdzie Aleksander Sielicki znaczną różnicą ponad 20 proc. głosów przegrał z Mirosławem Markiewiczem. W gminie Bielsk Podlaski po kilkunastu latach fotel wójta zwolniła Raisa Rajecka, którą czeka teraz zasłużona emerytura. Pokonał ją Walenty Korycki z Proniewicz, który swego czasu zasiadał w zarządzie województwa, a ostatnio był sekretarzem gminy w Boćkach.
Zacięty pojedynek stoczono w gminie Milejczyce, gdzie o stanowisko wójta ubiegało się aż pięciu kandydatów. Tam też była najwyższa w regionie frekwencja, do urn poszło ponad 60 proc. uprawnionych. W drugiej turze wygrał Sebastian Sawicki, zdecydowanie pokonując dotychczasowego wójta Jerzego Iwanowca. Nowy wójt walory Milejczyc upatruje w turystyce, a także „w przeszłości i historii uzdrowiskowej, która była tu kultywowana przez społeczeństwo żydowskie przed drugą wojną światową”.
W Narwi dotychczasowy wójt Andrzej Pleskowicz musiał ustąpić Anecie Leonowicz, która kampanię prowadziła pod hasłem odnowy gminy.
Do niespotykanej sytuacji doszło w gminie Korycin. Mirosław Lech, który jest tam wójtem nieprzerwanie od 1991 r. i dotychczas nie miał kontrkandydatów, w drugiej turze zaledwie jednym głosem wygrał z Beatą Matyskiel. Do niedawna kierowała ona OHP w Podlaskiem, wcześniej była wiceszefową Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej, dyrektorką korycińskiego ośrodka kultury oraz dziennikarką i prezenterką białostockiego oddziału TVP. Pochodząca z Michałowa kontrkandydatka zapowiedziała protest wyborczy. Mirosławowi Lechowi zarzuca nieuczciwą rywalizację poprzez angażowanie wyborach pracowników samorządowych i meldowanie w gminie przed wyborami nowych wyborców.
Następne wybory samorządowe odbędą się za pięć lat. Jeśli nie zmieni się ustawa, zadziała wówczas już wprowadzony przez poprzedni rząd limit dwukadencyjności. Wójtowie i burmistrzowie z dłuższym stażem nie będą już mogli stratować. Taki przepis ma przerwać budowane w gminach latami sieci powiązań i układów, blokujących potrzebną i pożądaną często wymianę włodarzy.
Jerzy Chmielewski
P.S. Wyzbywanie się mniejszościowego szyldu podczas wyborów samorządowych dotyczy, okazuje się, nie tylko naszej społeczności. W województwie opolskim komitet, który poprzednio występował jako Mniejszość Niemiecka, teraz zmienił nazwę na Śląscy Samorządowcy. Przyniosło to zaskakująco dobry wynik. Do sejmiku z jego listy dostało się pięciu radnych, co oznacza, że przynajmniej bez jednego ich głosu nie da się utworzyć rządzącej większości.