Wymiennie słyszę rodzicielskie słowa, targi o to, czy mogę pospać do woli. Ojciec zawsze wykrzykiwał: Jana budzia spać da dwanastaj abo i daŭżej. Uważał, że powinnam wstawać najpóźniej o piątej. Bardzo dobrze, że się różnili w tej sprawie, że matka strzegła mego snu.
Tolo. Mamy plan na jutro. Ty wczoraj powiedziałaś, że jakikolwiek plan na jutro zapewnia sens życia. No to mamy sens życia. Na jutro, a nie na całe wieki. I tak to już coś. We śnie coś obmyślimy. Może po przebudzeniu. Dobrze zasnąć z taką myślą, że mam plan na jutro, że jutro go zrealizuję, albo pojutrze. I pojutrze dobrze mieć plan na popojutrze. Tworzy się ciągłość sensu.
BeJot: Jeszcze cytat z Evdokimova: „Z całej swej religijnej struktury, kobieta działa integrująco i ożywiająco, ona jedna zdolna jest przeciwstawić się poczynaniom rujnującym i odczłowieczającym, w którym coraz bardziej pogrąża się męski geniusz współczesnej cywilizacji”.
Tolo: Ciągle coś wyciągasz z tego teologa. Siedzisz w nim jeszcze? Kiedy z niego wyjdziesz?
BeJot: Jak mnie znudzi, to wyjdę. Na razie nie nudzi. Ugrzęzłam w nim. On ponadto uważa, że cały ten geniusz męski obecnie cierpi na epokę schyłkową, a baby w to brną, nie widząc schyłkowości. Niemal krzyczy: Pora na babski geniusz! Uważa, że kobieta musi istnieć jako byt osobowy, a nie tylko płciowy, i przypomina, że w islamie była wielka mądra mistyczka o imieniu Rabia – widzisz, dostrzega kobietę. Zarazem przestrzega przed przeforsowaniem pojmowania kobiety jako abstrakcji, kiedy mowa o religiach czy o stanach mistycznych. Słyszałeś o wielkiej mistyczce, zwanej Rabią of Basra? Była rzeczywista, a nie abstrakcyjna.
Tolo: Nie. Pojęcia o niej nie miałem.
BeJot: Dzięki Evdokimovi odkryłam to wielkie imię. Był to ósmy wiek. W Turcji nakręcono dwa filmy o niej – film „Rabia” w reżyserii Sedena i drugi film „Pierwsza święta kobieta”, w reżyserii Duru. Żadnego nie oglądaliśmy. Widzisz. Rabia, wielka mądra kobieta, nie istnieje w pamięci zbiorowej. Sufizm ją stworzył. Dziś islam, czy taki, czy inny, media kreują na bandę przestępców. Cały islam zły. Cały jednakowo zły. W Jerozolimie znajduje się czczony grób Rabii, Zawiyat al-Adawiya. I jej imię nosi meczet w Kairze, Rabad al-Adawiya. Na nią powołują się islamskie feministki. Już przez ten jeden detal Evdokimov stał się dla mnie cenny. Poza tym to zachodni teolog, pogardzany przez wschodnią ortodoksję, znienawidzony. I jeszcze to: według niego to wyobraźnia ludowa nadała Bogu rysy męskie i męskość, a tak nie jest, bo „ojciec niebieski” nie jest mężczyzną, nie ma w nim istotowości wyłącznie męskiej, ani męskiej płciowości w nim nie ma, ani też żeńskiej. Czczenie Boga mężczyzny przeskoczyło potem na czczenie ojca rodzina jako pana i władcy jak Boga, no i rodzina, i świat to wszystko spatriarchaciało, że użyję takiego durnego słowa, i usunęło kobietę w byt podrzędny. A Freud ją upłciowił, usuczył, ograniczył wyłącznie do ciała, do samiczości. O, widzisz, jak bardzo ten teolog pozostaje cenny. Z niego w ogóle nie można wyjść! Nie wiemy, co posiadamy, jaką potężną teologię. Już, już się zgadzamy z tym, co mówi, i nagle powstaje nasza niezgoda. Na przykład on ostro ogranicza płciowość do mężczyzny i kobiet, a reszta to według niego pseudo-cywilizujący świr. Zara-chwila, to nie tak – mówimy, bo obecnie w każdej chwili baba chłopem, chłop hoduje cycki… Po chwili przypominamy, że nauka też ogranicza płciowość do dwóch płci, a resztę uznaje za kulturowe banialuki, za mylenie orientacji seksualnych z płciami i głupawe mnożenie płci. Stworzył się potężny biznes płciowy, naciskanie na dzieci, żeby sobie zmieniały płeć. Potem żałują niedojrzałej decyzji. Dziś media odrzucają teologię, a za mediami tłumy. A ja nie odrzucam. Pamiętasz liberaturę? Tomiki ręcznie robione, artystyczne dziełka?
Tolo: Tak. Sama je robiłaś, ozdabiając rysunkami.
BeJot: Pamiętasz Alesia Czobata?
Tolo: Tak. Tłumaczyłaś jego wiersze.
BeJot: Dzisiaj nagle wypadły mi z głębi półki dwie liberackie wersje Alesia.
Słuchaj:
Świeża krew na śniegu
A oto i masz. Świeża krew na śniegu.
To oni. Znowu kogoś pobili do krwi.
Zaciągnęli za kraty.
To nasi. To nasza władza się gniewa –
gniewem prostego ludu.
No i mają wreszcie za swoje ci,
jak ich tam, demokraci.
Sama śmierć wybiła się ze snu –
to chyba jej westchnienie słyszysz.
Przez dłuższą chwilę ten sam strach
skuwa ofiarę i kata.
Tylko prosty lud się nie boi – niczego i nigdy.
Prosty lud śpi jak spał – w piętrowych barakach.
Lud chodzi do pracy. Lud kradnie.
Lud chleje darmochę.
Lud prezydenta kochał, a teraz nie kocha.
By mieć początek, lud chwyta za koniec.
Lud nieśmiertelny jest, choć dawno stracony.
Tolo: Toż to jak żywe, jak dziś napisane. I cudnie przetłumaczyłaś. Ależ on leży na epoce! Tworzy nam się sens życia, w postaci uciechy z tego wykopaliska. Wykopalisko Aleś. Wiecznie zapijaczony. Śmierdzi denaturatem i czort wie czym jeszcze, jakąś perfumą wymieszaną z mamrotem z „Rancza”. Wszystkim wstrętny z tym smrodem. A jaki piękny ten liberacki tomik. Cudo. Taka liberacka książka to obraz, który ma stronice. Albo rzeźba i jej stronice. Ty to wykonałaś.
BeJot: Ta liberacka forma książki została wymyślona przeze mnie, ale potem wielu robiło takie artystyczne cuda. Piotr Siwecki do mnie dołączył i powołał do życia liberackie wydawnictwo minimalbooks.
Jeszcze raz krzyknę: Jakże żywe pozostają słowa Alesia!
Jon kazaŭ, szto ludźmi pakiruja toj, chto ni budzia jak usie, kali że taja ŭsiość abrydnia i dalej tak być ni moża. Abrydnia, bo adna nudota. Abrydnia, bo adno bandyctwo. I dalej tak być ni moża. Jon kazaŭ, szto biez kultury abyjducca tyja, chto żare hroszy i tak abżorsa, szto stać ni daje rady. Jich dzieci tak samo buduć abżortyja i kultura budzia jim nipatrebna, jim chwacić jakojś tam papsy, kab zarahatać, a ni padumać trezwo, ali heta tolki adno pakaleńnie starych i adno maładych. Patom chtoś kryknia: tak dalej być ni moża, i znoŭ budzia kultura, kniha. Chtoś adzin zrobić tak, szto ŭsie prasnucca. Zaŭsza tak, usio zależyć ad adnoj asoby. Heta adna asoba zrobić horbu ludziej, katorym abrydnia żyć, jak żywuć usie zniawolanyja i biez swabodnaj kultury.
Cdn.
Tamara Bołdak-Janowska