My z Tolam stali tak skuczać pa Naraju, szto stali rabić teatralnyja minispektakli, z elementami biełaruskaści. My pahladzieli, szto na wiaczorkach z paetami wierszy hinuć siarod nudotnaj bałbatni. My pastanawili rabić hetyja teatralnyja scenki cykliczno, raz na try miesiacy, ali majam piararyǔ, ni muszu tłumaczyć, jaki. Straszny. Znoǔ daktryna szoku, kali trupy padajuć husto, razam z ekanomikaju, ali ekonomika padaja bolsz i trebo ż znoǔ sputać ludziej. Trebo ż uwajści w adzino prawilny naratyǔ. Praǔda, wirusa majam, ali razam z jim adzino prawilny naratyǔ. Ja pażywu, skolki mnie wyznaczyǔ los. Pamiż fejkami raptam natykajaszsa na praǔdziwuju infarmacju: u Italji zacznuć spraǔdżać, chto na szto napraǔdu pamior. Niemcy stali turbawacca pra toja, szto ludzi pawarjaciejuć ad adzino prawilnaho naratywu i wajennaho stanu. Niemcy zaǔczasu mohuć turbawacca pra swajich życharoǔ, a my nie? Ali Niemcy buduć rabić selekcju: taho laczyć, taho ni laczyć, bo na szto druhoja chwareja i tak pamre.
Ni chaczu hawaryć pra heta. Hawaru pra naszy spektakli.
Publika rasła nam i rasła, aż ni miaściłasa. I było mnostwo ǔsiakich SMI. Dziakuj.
Pastanawili, szto hierojam budzia wiersz, praǔdziwy. Praǔdziwy wiersz haworyć pra suświet, pra świet i maja adekwatnuju formu. Ja wybrała formu elehji, bo jich ǔże nichto ni pisza. Ja piszu. Heta fiłasawicznaja forma: dumajam pra suświet, pra świet, pra czaławieka, a jeśli narakajam, ta na sibie narakajam. Ni na kahoś. Heta status.
My uśpieli wystawić try spektakli. I stali jich numerawać. Nijak ni możam ihrać naszaho spektaklu Nr 4. Kultura pamierła ci zamierła. Jak tam skażam. Pamierła. Zabili. Francja chocza, kab znoǔ, ni hledziaczy na koronawirusa, pradawalisa kniżki jak artykuły pierszaj patreby. Ni piszy pra czortawaho koronawirusa. Piszy pra toja, szto zamierło, a chocza żyć.
Tolo staǔ kampanawać muzyku da naszych minispektaklaǔ na skrypku maho baćki, a skrypcy toj minuło 150 hadoǔ, ali hołas maja małady i czaroǔny. Robim scenagrafju, ali takuju, kab ni prapało słowo, skromnuju. Ja pieraadziewajusa. U spektaklu Nr 1 ja pieraadziełasa pa żaǔniersku, kali czytała z rułona (jak u Naraju maji mowy) elehju „Metad. Studjum wajny i padziǔleńnia”. Cipier dajem wam czastku taho spektaklu Nr 1, jaki my zrabili na małoj scenie naszaho Amfiteatru. Zaprasiǔ na nasz MOK. Dziakuj, dyrektor, Mariusz Sieniewicz. Heta byǔ dobry wybar na waszy cyklicznyja spatkańnia MOK – „Paezju czytajam ǔ paniadziełki”. Byli nimoǔknuǔszyja apładysmienty.
Cipier zaihrajam wam elehju „Metad. Studjum wajny i padziǔleńnia” pa biełarusku, a dakładniej – pa prostu. Ja zachoǔwaju schił słoǔ da polskości. Mnie tak zręczniej i milej. Prastoj mowie bliżej da Warszawy.
Na spektakl Nr 1 nawat Łondyn prylacieǔ. Znoǔ była szmatlikawaja publika, jak u Naraju. Jak przyjemno. Jak dobro.
My robim heta ǔ toj scenagrafji, jakuju tady mieli: ja pieraadzieta pa żaǔniersku, a Tolo pry naszaj skrypcy i z chwościkam z wałasoǔ, jakija jamu raptam wyraśli. MOK pazwalaja na zdymki i tolki prosić, kab pad zdymkami napisać: „Zdymki: MOK. Olsztyn”.
MOK cieszyca, szto ja biaru hetyja zdymki, kab znoǔ ażyǔ nasz spektakl.
Lalaczka, heta ty? – kryknuła da minie znajomaja, pierad inszym spektaklam, Nr 3 – na maleńkaj scenie ǔ bibljatecy MBP). Niachaj adżywie i hety wokryk. Heta ja. Lalaczka.
Tolo, ihraǔ na skrypcy znoǔ tak, kab ǔwachodzić u słowo, sztoraz ciszej i moǔknuǔ . Kab patom, kali ja skonczu czaść elehji, znoǔ moh hałaśniej. Ihraǔ pamiż czastkami elehji.
Czytaju:
Metad. Studjum wajny i padziǔleńnia
Siońnia jaki dzień? Siarada. Chutkasnaja piatnica.
Słonco niznajoma.
Prypiakaja. Zastupić jaho biełaja słonco zimy,
piańkom niroǔno spiławanym,
czasam biazformiennaja
i ǔ szeraja taǔro,
jak płoskaja dzicia z rastoptanaho bałwana
ǔ watawancy z rasstawajuczaj woǔny
abo buduć heta
mutniejuczyja wusny
sliczny, amarantowy,
ǔ paławincy nieba, pawolnyja jak malawańnie
boczki pendzelaczkam.
Padziǔlaj niebo.
Nie. Pieraszkoda.
Sztoś wiaża zrok jak ruki.
Jano paǔzucza,
jano uzbrojano.
Heta metad. Metad hłobu.
Ty ǔ kolizji z metadam hłobu.
Woś mahutnaść: ustaǔ ǔ wazon swajo „ni chaczu”
i padziǔlaj.
Niebo, słonco na baku jak na kluczycy
padziǔlaj.
*
A ty choczasz, kab noczu było czuć u biazmieżno
dawierliwym wuchu zwanoczki z uprażki siniaj sfery.
A ty czujasz, czujasz,
u kolizji z krywawym hłobam,
(z jaho maładzieńkimi mahiłkami,
z jaho starymi mahiłkami, ali ǔsie jany ni ǔ poru),
ǔłasnaja pytańnie, u pawietru, da nikoho:
zdarańnie świetu, metad, ta ż musić
pamahać żyć?
Woś mahutnaść: ustaǔ ǔ wazon swajo pytańnie
i padziǔlaj.
Hladzi ǔ kutok pakoja, padziǔlaj jaho –
jon jak ptuszka, padarwana lacieć.
Cichi hety kryły, zastyhły, wielizarny.
Padziǔlaj biez kanca. Prysynaj jich nipawaruszanymi.
Majasz jich. Ni na zaǔsza?
Druhich ni majasz.
*
Mianuszki pa telewizorach.
Hienierał Golonka. Pałkoǔnik
Bochen Bój. Wańka Leming. Black Dick. Bloody Ball.
Bloody Flower. Wołczja Żopa.
Jajca Wołka. Bloody Rose.
Mocnyja woczy mianuszak,
jak metawaja uzbrajeńnie, u kamuflary
z bałakławy, z chustki Haasta –
wakonki z lohkim razetawym
glifam u hetych wyszkach,
pychliwa kaściumawanych,
grubo i czorno.
Mianuszka heta wydatnaja schoǔka.
Prozwiszcza ǔstydajacca uczynkaǔ mianuszki.
Ox Master. Your Ass. Janiechrien.
Jaka ż dalecz ad prozwiszcza.
Na płanecie Nasza Ziamla
hustyja artbity płanetaǔ pad mianuszkaj.
U mianuszcy bolsz pasłuchnianaści czużoj sprawie.
Byćcio całkam pa-za tekstam, tamu śmiełaja.
Apłaczana adwaha.
Bahatyroǔ nima. Śmierć najomnika je niważna.
(Ci wienik, ci jon – usio raǔno, szto padaja).
Uczaraszni najomnik razdaje pad Ratuszaj ulotki
z łahodnym słowam pra sustreczy zdarowych.
Nikoli bolsz takoj zasranaj wajaczyny, każa,
bo tam palak stralaja ǔ palaka,
bo ziamlak na warożym baku, bo,
znajacia pani, za heta najomnikam płaciać,
a ja cipier tut darablaju da daterminowaj emerytury,
a da takoj służby,
oj, nie, ni wiarnusa, bo,
nikoli bolsz, znajacia pani, takoho internacjanała,
kab ziamlak u ziamlaka waliǔ jak da kaczak.
Wańka ǔ Wańku? Biełarus u biełarusa taksamo?
Uzajemnijasz uśmieszku.
U jaho pryhoży araczny pleczy,
kruhłyja jak z-pad apałonika
abo z-pad ućwiordżanaj miski ciulpana,
ćwiczany, żaǔnierskija.
Padziǔlaj jich.
Padziǔlaj mużyka.
Padziǔlaj nizaraźliwy adzinkawy zwarot.
Samotny zwarot u twaju zonku radości.
Padziǔlaj mużyka, jaki pamnażaja zonku radaści.
*
Paǔtarajasz pytańnie: toja, szto stwaraja
świet, metad, musić pamahać żyć?
Woś mahutnaść: ustaǔ swajo pytannie da popielnicy
na horbu nidakurkaǔ – horba pryhoża, padziǔlaj.
Padziǔlaj hety nizadymlany wierch chatniaj hary –
jaje piaramahło twajo pytańnie, lohko,
nizwyczajno – ad razu ǔskoczyło na czub
prosto z nerwowaj dałoni.
Padziǔlaj niebo.
Doǔhaja jak wiaroǔka niebo.
Wiaroǔka wobłakaǔ rwiecca, ali padziǔlaj.
Padziǔlaj jak dziki źwier, biez imiani uczynku
i biez słowa „niebo”.
I biez strachu, szto upadzie,
zaduszyć, spalić u biehu,
ci nitrywałymi wiaroǔkami zarazić ruki, nohi,
i wobraz twoj ǔsiaki jak sakiera piarakosić.
Musisz źmiaścicca w abo-abo.
Jak dziki źwier: abo żywiesz, abo nie.
Biez pracesu laczeńnia, apieki, spadziawańnia.
Padziǔlać: toja sama, szto baczyć: jano je!
–
Żyć.
Ni na toja, kab szukać dochłych schoǔkaǔ.
Ni pa padwałach z mokrym zadam.
Ni ǔ ciomnahałowym tuneli.
Ni ǔ saroczcy z hliny
i z huzakom hliny na czutkaj kości.
Ni ǔ zatuchłym rukawie, raptam zawalanym,
biez druhoho prochadu.
Ni wysuniaszsa, kab wyhlanuć i padychać.
Padziǔlaj niebo, jakojakolwiak je –
jasnaja, ciomnaja.
Kachaj jaho za stan pryrodny.
Kachańnie moża być tut żoǔtaja, siniaja
i amal czornaja.
*
Mieć.
Mieć haławu ǔ niebie, ali ni na tyczcy
z połymia pustaty. Mieć palec u niebie, ali ni z lipkim
kapajuczym punsam z jaho kaniuszki.
Ni taki palcam pakazwajacca niebo.
Chaj tam lepiaj siadzie sacinawy błakitny hołub
albo prylepicca z toj ża saciny czyjoś wakno.
Padziǔlaj niebo, pryrodno hroznaja
i pryrodno prychilnaja.
Padziǔlaj kimanowy kryły swajho kutka.
Jaho padniatyja
da połapu pleczy,
kimanowy,
padziǔlaj.
Heta anioł-achoǔnik, padobny da kelnera, z wisiaczymi
surwetkami na podniatych pieradpleczczach. Spakojnyja
doǔhija surwetki
padziǔlaj.
T y u d o m u.
*
Każu: Tolo, ty daj mnie spisak swajich muzycznych mamentaǔ i koratko apiszy jich. Ja heta każu pierad czytańniem.
Tolo padaje mnie heta. Woś spisak i słowy Tola:
Nostalgia Nr 5. Tak jak sugeruje tytuł: cicha, odzywająca się w chwilach słabości tęsknota – „to się nie wróci”. Gram tę tęsknotę.
Listki. Tak jak z sobą gadają za podszeptem wiatru, więc są to ich młodociane falsety i nieopierzone soprany po zamierające westchnienia, szepty i jesienne jęki: „Do ziemi, bo tylko ten kierunek jest pewny”( cytat z wiersza Tola).
Fioletowy umysł. Ciągle powracający motyw schodzący, który jednak przebija się przez skorupy materii, przez jej permanentny hałas, entropię. Niemilknący głos wewnętrzny, a zdaje się człowiekowi, że to podczepienie pod wieczność, że ten fiolet to mimo wszystko nieśmiertelność, jakakolwiek będzie. Jeśli upadnie w ziemię, to nie zniknie.
Znaki wodne. Jak się jawią, srebrzyście i szkliście, i jak nikną, jakby nigdy nie zaistniał żaden ruch.
II Walc Szostakowicza. To klasyka, bal nad bale, elegancko i podniośle jak dojrzewająca miłość – frunę, więc jestem.
Tolo ihraǔ mnie swaju muzyku, i II Walc Szostakowicza, a ja wam czytała „Metad. Studjum wajny i padziǔleńnia”. Piaraplatalisa słowy i muzyka. Czujacia nas?
Tamara Bołdak-Janowska