Katia płakała narêčučy. Sidiêła v kutočku na chati, pudtiahnuvšy nohi pud sebe, i davała volu slozam. Jeji kruhły ščoki počyrvonieli i pudpuchli od tertia rukami, tekło jôj z nosa, rukavy kofty byli zusiêm mokry.
Zmerkało, u chati nikoho ne było, baťki pujšli vpravlatisie. Vona čuła, jak jijiê kličut, kob pryjšła pomohati, ale vona ne mohła zvoruchnutisie z miêstia.
Koli odvečôrkom do jijiê prybiêhła Igorova sestra z toju strašnoju viêstkoju, ciêły Katin sviêt u odnu chvilinu zavalivsie i vona čuť ne ošaliêła. Vona same išła z vidrom vody dochaty, kob rozpaliti pud plitoju. Vesna jakoś ne spišałasie i večorami v chati było zimno.
– Katiu! Katiu! – poklikała jijiê Vala.
Katia zatrymałasie pered chatoju i diviłasie, jak Vala bižyt od brônki, z rozviêjanymi vołosami, u rozstebnutum svedrovi. Štoś stisnuło jijiê pud hrudima i vona vpustiła vidro, voda šeluchnuła, ochlapujučy diêvčynu, i rozliłasie velikoju kalužoju. Ale Katia ne zvernuła na siête vvahi. Diviłasie na Valu i čekała.
– Stałosie štoś strašnoho. Igor upav z dachu na budovi, a potum šče ruštovanie na joho zvaliłosie! – odnym duchom skazała Vala.
– Koli, jak?! – Katia pobiliêła na tvarovi i operłasie ob stinu chaty, kob ne vpasti. – Što z jim?!
– Sami šče dobre ne znajem. Ale včora pogotovje zabrało joho do špitala v Biêlśku, a potum na sygnali povezli do Biłostoku. My doznalisie pro siête ono teper, i ja odrazu prybiêhła tobiê skazati, – hovoryła daliêj Vala, vytirajučy slozy. – Tato zbirajutsie, kob zavtra tudy pojiêchati, značyt, do Biłostoku. Jak ono čoho-leń doznajusie, to zaraz prybihu do tebe, kob skazati.
I Katia od siêtoho času ne perestavała płakati. Koli ne chvatało slozuv, vona ono ticho skuhliła.
Katia z Igorom polubilisie šče pudrôstkami, u školi. Potum, koli Igor pušov učytisie do Biêlśka, to vse pryjiždžav na nediêlu dochaty i vse zachodiv do Kati. A to na zabavu jijiê zabirav, a to na večurki do sioła, a časom ono prosto tak, kob posidiêti na łavci i pohovoryti. Koli Igor skônčyv svoju zavodôvku, de vôn učyvsie na mechanika, joho vziali do vôjśka. Tyje dva roki tiahnulisie tak strašno dovho… Katia po pudstavôvci nikudy včytisie ne pujšła, pomohała baťkam na hospodarci, kotora miêła prypasti jôj, bo starêjša sestra vyjšła zamuž do Trestianki, a brat pujšov u prystupy do Vidova pud Biêlśkom. Baťki ne chotiêli pustiti Michała do toho Vidova, use dumali, što to vôn bude nasliêdnikom, ale Tamarka, neviêstka, preč ne chotiêła žyti na jichniuj koloniji, daleko od ludi. Ale vona v baťkôv była odna, tak što Michał popav dobre i dobre jomu žyłosie.
Baťko na Igora, po pravdi kažučy, divivsie kryvovato, bo chotiêv kohoś bohatšoho dla svojeji dočki, ale nakuneć mati joho jakoś ułahodiła i vôn perestav narykati. Ale dobre bačyv, što joho Katia chłopciam podobajetsie: vona była takaja akuratna, ne zavysoka i ne zamałaja, z ružovymi ščokami i jasnoju kosoju. Ne odin miêv by chrapku i na jijiê, i na veliku hospodarku, kotoru vona dostane po baťkach. Ono joho dočka tak vlubiłasie v Igora…
Nu, ničoho kiepśkoho na Igora ne skažeš. I na vid chorošy, vysoki, z temnymi vołosami i sinimi očyma, i robočy, i zahovoryt koli treba, a koli treba, to j pomovčyt. Ono simja nebohata, jich tam doma jak horochu, simero diti, baťki i šče didy. Chata v jich małaja, hospodarka tože nevelika, tomu Igor pujšov zaroblati hrošy na svoje vesiêle na budovu, bo mechanikom nijak ne môh znajti miêstia.
Čerez para dion Katia doznałasie od Vali, što Igor ciêły čas ležyt neprytomny v špitali, ani razu ne pročnuvsie, dochtorê ničoho ne mohut skazati, bo sami, musit, ne viêdajut, što jomu je i jak z jim bude daliêj. Katia posli siêtoho ne mohła najti sobiê miêstia, chodiła, praciovała, pomohała baťkam, ale často raptom načynała płakati abo vpadała v zadumu.
– Z tebe pomočnik jak z humna pula! – kryčav na jijiê baťko, koli vona vže treti raz prypaliła cibulu na petelni.
A koli Katia vpustiła vidro z mołokom, to baťko čuť jijiê na nabiv. Mati joho povstrymała, ale šče, musit, z hodinu vôn plovavsie i kryčav.
Katia nadumałasie jechati do špitala, de liêčyli Igora. Koli pro siête skazała doma, pry večery, to baťko bez słova vstav od stoła i braznuv dveryma. Ažno Katia z materoju pudskočyli z perelaku.
– Katiu, što ty vydumała? – spytałasie mati. Mati diviłasie na dočku smutnymi očyma i ne viêdała, što robiti. Bo i Kati było jôj škoda, i baťka vona bojałasie, a šče bôlš ludśkich jazykôv.
– Ty podumaj, što lude na tebe stanut hovoryti. Čoho ty tudy pojiêdeš?
– Mamo, mniê na ludiach ne zaležyt, ono na Igorovi, – odkazała jôj Katia. – Pojiêdu do špitala, bo ja joho lublu i bez joho nema dla mene žadnoho žycia. Mniê vsiorômno, što lude budut hovoryti.
Mati stała prybirati zo stoła, a potum pujšła na chatu i prynesła stamtôl hrošy.
– Na! – skazała dočcie. – Ono baťkovi ničoho ne kažy.
Na druhi deń Katia vybrałasie do Biłostoku. Ustała raneńko, odiahnułasie, na hołovu zavezała chustku i pujšła do Klenik na prystanok. Stamtôl odnym autobusom dojiêchała do Narvy, a tam hodinu poždała na druhi, do Biłostoku. Igor ležav u špitalovi na Śniadeckoho, vona tudy pujšła z autobusovoho dvorca piškom, bo jakim autobusom treba było jiechati, vona ne znała, a ludi pytatisie ne chotiêła. Potum plontałasie po špitalovi, rozpytuvała, narešti dopytałasie. Ne chotiêli jijiê do Igora vpustiti, Katia prosiła i prosiła sestrê, ale taja nijak ne davałasie perekonati.
– Pani jest obcą osobą, tylko rodzina ma wstęp, – povtorała jak nakručana.
– Jakaja ž ja obca osoba? – rozpłakałasie narešti Katia. – Ja ž joho nažyčona, my sobiê prysiahali, chutko vesiêle miêło byti. A teper takoje stałosie…
Na ščastie pojavivsie jakiś dochtor. Katia mało dumajučy pudbiêhła do joho i stała prositi, kob jijiê vpustili do Igora.
– Panie doktorze, upustiête mene do Igora, ja joho vže tôlko času ne bačyła, ne viêdaju, što z jijm diêjetsie, ja žadna obca osoba, ja joho nažyčona! Ja mušu joho pobačyti! – hovoryła dievčyna płačučy.
– Panie doktorze… – počała štoś hovoryti špitalna sestra.
– Niech pani ją wpuści, – machnuv rukoju dochtor. – Jemu to na pewno nie zaszkodzi.
I sestra z kvasnoju minoju zaveła Katiu do izolatki, de ležav Igor. Bliêdneńki taki, pochudły, do ruki była pudłučana kroplôvka, jakojeś ustrôjstvo moryhało i ticho piskało, u Igorovum nosi była jakajaś rurka, noha v gipsovi i pudviêšana vysoko navytiažku. Katia tiažko vzdychnuła i pudyjšła do łôžka.
– Što to takoje? – popytałasie sestrê, pokazujučy rukoju na vsiê rurki i kabliki.
– Jak to co? Tutaj mamy podłączone EKG, monitorujemy pracę serca, do nosa podłączony tlen, tutaj kroplówka, nie odzyskał przytomności to musimy go jakoś karmić, przecież nie wstaje, cewnik ma założony, noga cała w gipsie i na wyciągu, bo bez tego przykurcze zaczęłyby powstawać…
Katia mało što z siêtoho poniała, ale odne viêdała vže napevno – z Igorom nedobre. Vona siêła na stôlčyku koło łôžka, uziała Igora za ruku.
– Pani z nim porozmawia, tylko niczego proszę nie ruszać. Jakby coś się działo, to tutaj jest dzwonek, proszę dzwonić, – skazała sestra do Kati i vyjšła z sali.
– Igor, to ja, Katia, – diêvčyni jakoś udałosie zahovoryti. – Čuť tebe tut znajšła, – Katia hładiła joho po ruciê. – Šče i vpustiti ne chotiêli, tak pilnujut. Obca osoba na mene skazali. Podumaj sobiê. A ty ležyš tut odneńki… Ja chotiêła raniêj do tebe pryjiêchati, ale baťko ne puskav, znaješ, jaki vôn. Ono robota jomu v hołoviê. Kob ne mati, to ja b ne pryjiêchała. A vona mniê i hrošy dała, i skazała, o kotoruj hodini pekes jiêde. Ale ty nas vsiêch nalakav, ja čuť ne vmerła, jak pro siêty vypadok doznałasie. I płakała, musit, zo try dniê. Vala prybiêhła do nas i vsio mniê rozkazała. I ja ne mohła vyderžati, musiła pryjiêchati tebe pobačyti. To ž my miêli zvinčatisie, a tut bač jakoje. Mniê bez tebe žycia nema. Ja počekaju na tebe, kôlko bude treba, ono ty dužšaj.
I Katia tak sidiêła i hovoryła, trochu movčała, a potum znov hovoryła. Pryjšli sestry, kob pominiati butelečku z kroplôvkoju i mišečok na moč, i na siêty čas jijiê vyprosili na korydor, ale potum Katia znov pryjšła do Igora i znov začała do joho hovoryti. Raptom zavvažyła, što Igorovi po ščokach tekut slozy.
– Igor! Igor! Ty mene čuješ, pravda? Čuješ mene? – diêvčyna pochiliłasie nad jim.
Ale Igor ležav i ne vorušyvsie, i Katia ne znała, zvoniti po sestru čy niê. Ale taja po chvilini pryjšła sama.
– Pani powinna iść, jest już późno, – skazała.
– Koli ja do joho hovoryła, to jomu potekli slozy, – skazała Katia. – I nikudy ja ne pujdu, šče ostanusie ode.
Sestra uvažno pryhlanułasie Igorovi i proterła jomu tvar.
– Proszę już iść, – skazała.
Choč-ne-choč Katia pomału pudyjšła do dvery, hlanuła v storonu Igora.
– Dovidzenia, – skazała na odychôdne. – Igor, ja budu tebe ždati, zdoroviêj.
A čerez para dion prybiêhła do jijiê Vala i skazała, što Igor probudivsie.
Katia peršy raz za ostatni dva tyžni vsmichnułasie.
– Pojiêdu do joho zavtra rano.
– Nikudy ty ne pojiêdeš, – za plečyma odozvavsie baťko. – Kartopli zavtra treba saditi, a ne kudyś vołočysie.
– Tatu… – počała Katia.
– Ja skazav, nikudy ne pojiêdeš! – rozzłovavsie baťko.
Vala chuteńko pobiêhła do sioła. Ne chotiêła, kob Katin baťko nakryčav i na jijiê.
Baťko rano prypilnovav, kob Katia ne pojiêchała. Najperuč musiła podojiti korovy, našykovati snedanie, a potum pujšli v pole saditi kartopli. Poranok byv velmi chorošy. Svitiło sonečko, spivali ptaški.
Katia ne spała čuť ne ciêłu nôč. Moliłasie i diakovała Bohu, što Igor pročnuvsie. Viêryła, što teper bude ono lepi.
Koli taja trava pospiêła tak zazeleniêti? – zdivlałasie Katia. – I tak hože vsiudy zrobiłosie, – vona rozhlanułasie kružka. Tôlko teper zavvažyła, što na dvorê stało namnôho tepliêj, što pryjšła vesna. Dereva začali zeleniêti, pachło syroju zemloju, bo ludi vyjšli v pole – orali, zakładali horody. Katia povernuła svôj vychudły tvaryk do sonečka. U nediêlu, koli pojiêdemo do cerkvi, ja vsio rozpytaju v Igorovych baťkôv i tohdy znov joho odviêdaju, – postanoviła diêvčyna.
Do kuncia tyžnia vsiê kartopli byli posadžany. Katia z materoju załožyli horod: posiêjali morkvu, petrušku, buraki.
– Treba bude pojiêchati na rynok do Biêlśka abo do Hajnuvki, kupiti rozsady, i ja šče ne maju fasoli ani šłapaku, a prydałosie b posaditi, – skazała mati. – A šče ž dyni, ale to za jaki-leń tyždeń, može vže ne bude prymorozkuv.
U nediêlu Katia doznałasie, što Igor napravdu obudivsie, ale byv velmi słaby, i joho odvezli do špitala do Varšavy, kob šče raz poskładati nohu, operacyjnie, i što vôn tam ostanetsie na rehabilitaciju, tak što to šče dovha piêsnia do toho, poka vôn zmože vernutisie dodomu.
– Ja v joho była z tatom u vtorok, – rozkazuvała jôj Vala. – Pytavsie pro tebe. Prosiv, kob ja tobiê perekazała, što vôn usio čuv, što ty hovoryła, ono nijak ne môh rozpluščyti očy.
Kati potepliêło na dušê. Čuv jijiê, usio bude dobre. Bôh dasť, podužšaje. Napevno.
A v seliê hučało od plotok. Lude hovoryli, što Igor ne bude choditi, tak z joho nohoju kiepśko, što nohu mohut naveť odrêzati, što na vozikovi ono jiêzditi bude, što škoda chłopcia, i lepi, kob Katia znajšła sobiê koho-leń liêpšoho, nu bo jakaja korysť z kaliêki na hospodarci…
Liêto projšło jak bač, Igor napisav do Kati para piśmuv, ciêły čas joho liêčyli, rehabilitovali, vôn velmi tužyv za Katioju, za siołom, za simjoju.
A Katin baťko štoraz častiêj hovoryv, što jôj treba zamuž vychoditi, što v seliê kilka kavaliêruv uže joho pytałosie, čy v divosnuby možna pryjti.
– My viêčno ne budemo žyti, nam uže tiažko hospodarovati. Prydavsie b tut dužy mužčyna. Tobiê diti čas roditi, a ne ždati neviď-čoho, – pohovoruvav baťko.
– Katiu, – ticho hovoryła jôj mati, – ty vsio sobiê peredumaj, lude kažut, što vôn ne bude choditi…
Katia ono zatiskała huby i ničoho ne odkazuvała. Jôj było velmi prykro, što baťki idut proti jijiê, ale vona i ne dumała vychoditi zamuž za kohoś inšoho. U hołoviê i serci trymała tôlko Igora.
Pered samoju Koladoju baťko ne vyderžav.
– Dosyć uže! – stav kryčati. – Po Ruzdviê Kola Popłavśki pryjde v divosnuby. Ja zhodivsie. I poprobuj odkazatisie!
– Za žadnoho Kolu ja ne pujdu, – zapłakała Katia. – Chutčêj ruki na sebe nałožu. Hrošy to ne vsio. Viête chočete mene prodati, a ja ne žerebja i ne tela, ne pujdu za joho i vsio. A jak budete mene prymušuvati, to na vinciovi skažu niê pered batiuškom i ciêłymi siołom.
Na Koladu napadało sniêhu, pud večur uziavsie môcny moroz. Po koladnôj večery vsiê trochu umirotvorylisie, zaspivali Nova radosť stała. Zavtra miêli pryjiêchati hosti: Tamarka z mužom i ditima i Michał zo svojeju simjoju.
Raptom chłopnuli dvery v siêniach.
– A koho tam nosit? – zumiêvsie baťko.
Vôn ustav, ale ne pospiêv pudyjti do dvery, koli vony odčynilisie i na porohovi pokazavsie Igor. Chłopeć zdavavsie jakiś vyžšy, čym raniêj, ale to musit tomu, što môcno poščupliêv. Igor byv u novum kožuškovi i tepłuj šapci, z jakoji zabyvsie obtrepati sniêh.
– Dobry večur, z Koladoju!
– I z toboju zdorovym!
– Igor!! – zapiščała Katia i vže była pry jôm, uže tuliłasie do joho i zahladała jomu v očy.
– Chodi, rozdiahajsie i siadaj, – odozvałasie mati.
Igor posłuchavsie, pudyjšov do stoła; vôn trochu kulhav, ale chodiv, i to było najvažniêjše.
– Skôl ty tut? – zapytavsie baťko.
– Ja včora pryjiêchav. Tiažko było dobiratisie z Varšavy, ale vže vsio dobre, ja oddychnuv. Disiaka mene ne pustili z chaty, treba było vsio rozkazuvati. Ale dovš ja vže ne môh vyderžati, musiv do vas pryjti, – vôn podivivsie na Katiu.
A vona sidiêła z pokrasniêłymi ščokami, z bliskuščymi očyma, u novuj bluzci, z začesanoju na fest kosoju, i ne spuskała pohladu z Igora.
– Ja pryjšov prositi vas Katinoji ruki. Viête znajete, što my lubimo odne druhoho vže davno, što ja zarablav hrošy na naše vesiêle, jak siête-o stałosie. Mniê dali vysokie odškodovanie za vypadok i v mene je hrošy i na vesiêle, i kob prykupiti što-nebuď.
Igor nezdarno vyniav z kišeni prakôvcia i nasunuv joho na Katin paleć. Čyrvone očko bliskało, jak tôlko Katia povorušyła rukoju. Musit, kob ne sidiêła na kresli, to vpała b na pomôst, tak treslisie jôj nohi, a sercie v hrudiach trepotało i nijak ne mohło vspokojitisie. Mati vytirała očy chustkoju, a baťko ničoho ne skazav, ono potaknuv hołovoju.
* * *
– Babciu, babciu! – pudbiêhła do Kati najmołodša vnučka, koli vony sidiêli koło pečê i oddychali po koladnôj večery. – A jaki najliêpšy podarok ty dostała pud jôłku?
– Toniečko, najliepšym mojim podarkom byv odin kulhavy diêd. Ničoho bôlš v žyci mniê ne było treba i ničoho liêpšoho ja ne dostała, – odkazała z usmiêškoju Katia i pohładiła siveńkoho Igora po plečovi.
Halina Maksymiuk