Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Ku wolności

Dwaj młodzi mężczyźni rozmawiają w tłumie kłębiącym się na niewielkim placu przed podniszczonymi budynkami dawnej placówki Wojsk Ochrony Pogranicza w Gródku. Jest 14 lipca 2023 roku. Atmosfera wakacyjna, upał. Jednak zamiast beztroskiego rozleniwienia wyczuwam tu raczej pewne napięcie i podekscytowanie, jakby zawieszone w tym rozgrzanym powietrzu, uwięzionym między betonowymi budynkami i nieodległą ścianą lasu.

Szukam wzrokiem znajomych twarzy i prawie wpadam na młodego mężczyznę z córką, siedzącą na jego ramionach… Przepraszam, ten uśmiecha się i idzie dalej, za nim drugie dziecko – starszy nieco chłopiec, zapewne z matką, trzymającą go za rękę. – Papa… – słyszę  jeszcze dziecięcy, śpiewny głos dziewczynki i znikają w wielobarwnym tłumie. Tak oto wszedłem do strefy Tamaka tegorocznego Festiwalu Przebudzonych Tutaka.

Diaspora dominuje 

Język białoruski – ten ze wschodu, z Białorusi – i rosyjski wyraźnie dominują. Polskiego prawie nie słychać, podobnie jak miejscowej, „tutejszej” haworki, nie mówiąc o podlaskiej mowie spod Bielska, Hajnówki czy Siemiatycz. Twarze nowe, nieznajome i to nie dlatego, że inne młode pokolenie, odległe już lata świetlne od mojego, teraz studiuje i pomaga przy organizacji festiwalu. Po kilku chwilach, zrobiwszy niewielkie koło, orientuję się, że zdecydowana większość znajdujących się tu osób to białoruscy imigranci, którzy do Gródka zjechali z całej Polski i nie tylko. Są z Litwy, dokąd przecież też Białorusini uciekają przed represjami reżimu Łukaszenki, pojedyncze osoby z Niemiec, Anglii, nawet z Hiszpanii. Białorusini rozbiegli się po całej Europie. Szukając bezpieczeństwa, wolności, pracy, nadziei na normalne życie, którego nie dała im ich ojczyzna.

Fot. Aleksander Wasyluk
Fot. Aleksander Wasyluk

Ruszyłem dalej w stronę sceny i po drodze natknąłem się na dobrych znajomych z Bielska. Poznaliśmy się w zamierzchłych latach 90. ubiegłego wieku na słynnym studenckim pieszym rajdzie Baćkaŭszczyna. Byłem wtedy świeżo upieczonym studentem, organizatorem wędrówki, oni jeszcze uczniami białoruskiego liceum. 

O, jak wy wyraśli! – zagaduję. Śmiejemy się i wspominamy. Baćkaŭszczynu, Basowiszcza. Mówią mi, trochę chyba zdezorientowani okolicznościami, że do tej pory nikogo znajomego tu nie spotkali. Dawno już w gródeckim Boryku nie byli. Pytam ich o dawne przyjaźnie, wspólnych znajomych. Miło się rozmawia, bo też i okoliczności naszych spotkań przed laty były bardzo przyjemne. Na prawo dostrzegam wejście na pole namiotowe. Dużo tych namiotów. Ruszam więc w tamtym kierunku, rzucając na odchodne, że pewnie się jeszcze tu w Boryku spotkamy. Nie spotkaliśmy się. 

Pole namiotowe

Warszawa, Wrocław, Kraków, Białystok, Gdańsk, Wilno… Nie ma tylko nikogo  z Mińska, Grodna, Witebska, Brześcia… Nie ma, choć wszyscy są stamtąd. To tam – w Białorusi – jest ich miejsce, ale, utożsamiany teraz z chorym na władzę dyktatorem, kraj, odtrącił ich, wyrzucił, nazywając najczęściej bandytami, ekstremistami, wichrzycielami. Przechadzam się wśród stłoczonych kolorowych namiotów i szukam tych złoczyńców i ekstremistów. Widzę przyjazne twarze, grupy osób przy dymiących grillach, słyszę z lewej strony śpiewającą po białorusku dziewczynę, dźwięk gitary, mijam rozkładaną małą bramkę do gry w piłkę, przyglądam się psu, który zatrzymał się i uniósł w górę głowę, jakby szukał zapachu drogi powrotnej do swego namiotu; po chwili rusza pewnie przed siebie. Czuję tu jakąś pozytywną energię, ale nie tylko wakacyjną, festiwalową radość i beztroskę. Tyle się wokół dzieje! Na większości namiotów powiewają biało-czerwono-białe białoruskie flagi i znaki Pogoni. 

Fot. Aleksander Wasyluk
Fot. Aleksander Wasyluk

Następnego dnia ktoś ze znajomych powiedział mi, że przypomniało mu się pole namiotowe z czasów pierwszych festiwali Basowiszcza. Ten kolorowy tłum, ta ekscytacja, poczucie, że jest swoboda i normalność, że jesteśmy wspólnotą… Jak mawiają, historia zatoczyła koło. Tyle że to zupełnie inna historia. Wtedy rodziła się nasza nowa, młoda i wolna Białoruś na Podlasiu. Mieliśmy poczucie misji, motywację i autentyczną wiarę w nasze ideały. Artyści z Białorusi mieli nam pomóc, pokazać muzyczną normalność, nowoczesność, wyciągnąć z mentalnego rezerwatu. Dziś w tym samym miejscu – kultowym Boryku koło Gródka – imigranci z Białorusi poszukują swojej wolności i normalności. 

Polityka w lesie

Białorusini uciekają z Białorusi. Przed więzieniem, poniżaniem, odbieraniem godności, wolności, odbieraniem prawa do działania, bycia aktywnym, tworzenia własnego życia. W Białorusi życie każdego człowieka podporządkowane zostało temu, co chce Łukaszenka i Putin. Jak komuś „nie pasuje”, to robi się z niego przestępcę, szpiega, wroga. Więc Białorusini, jak mogą, to wyjeżdżają. Jak podaje polski Urząd do Spraw Cudzoziemców,  od początku 2021 r. liczba obywateli Białorusi posiadających dokumenty pobytowe wzrosła o około 90 proc. Ważne karty pobytu posiada ponad 50 tys. Białorusinów. Większość z nich mieszka na Mazowszu (przede wszystkim w Warszawie) – 19 tys. oraz na Podlasiu – 9 tys. Ten stały wzrost liczby białoruskich imigrantów w Polsce widoczny jest na tegorocznym  Festiwalu Tutaka. To po prostu widać gołym okiem – i na polu namiotowym, i na całym festiwalowym terenie w gródeckim Boryku. Sytuacja polityczna w Białorusi, wojna w Ukrainie i rosnąca liczba białoruskiej diaspory powoduje wyraźny wzrost jej aktywności społecznej, kulturalnej i politycznej. I to również można było zauważyć podczas festiwalu. 

Na pewno najważniejszym, centralnym wydarzeniem, o jasnym, politycznym przekazie, była wizyta w Boryku Światłąny Cichanoŭskaj, liderki niezależnej antyłukaszenkowskiej opozycji oraz osób z jej najbliższego otoczenia , w tym Pawła Łatuszki. Otoczona wianuszkiem współpracowników, dziennikarzy i osób robiących sobie telefonami pamiątkowe zdjęcia, przechadzała się po nieco zatłoczonej strefie Tamaka, po czym zatrzymała się wśród drzew na zaaranżowane spotkanie z uczestnikami festiwalu. Każdy mógł podejść i osobiście zadać jej pytanie. 

Strefa Tamaka. Spotkanie ze Świetłaną Cichanouską Fot. Andrej Stryżak
Strefa Tamaka. Spotkanie ze Świetłaną Cichanouską
Fot. Andrej Stryżak

Jana Szostak to kolejna osoba, którą rozpoznałem natychmiast. To dziś prawdopodobnie najbardziej znana Białorusinka w Polsce. Jej performance  – „Minuta krzyku dla Białorusi” – nomen omen, odbił się szerokim echem nie tylko w środowiskach artystycznych czy politycznych naszego kraju. Stał się wyrazistym symbolem ogólnego protestu wobec brutalnych prześladowań reżimu Łukaszenki, dotykających tysiące osób w Białorusi.  Artystka jest laureatką prestiżowego Paszportu „Polityki” 2021 w kategorii sztuki wizualne, a jej suknia pokryta fotografiami białoruskich więźniów politycznych stała się kolejnym przykładem niezwykłej artystycznej kreatywności. Pierwszy raz widziałem tę suknię podczas transmisji gali Paszportów „Polityki” w Warszawie, drugi raz – na żywo – na festiwalu Tutaka. Prezentując wymownie jej szeroki klosz, wzbudzała wielkie zainteresowanie wszystkich obecnych, wielu robiło sobie pamiątkowe zdjęcia. W Boryku Jana Szostak znów zaskoczyła wszystkich. Tym razem jednak nie artystyczną akcją, lecz swoją deklaracją startu w najbliższych wyborach parlamentarnych w Polsce. Z Podlasia. Jak powiedziała, chciałaby w parlamencie reprezentować interesy wszystkich mieszkających w Polsce Białorusinów, pomagać rozwiązywać różne problemy, przede wszystkim prawne. 

Niektórzy muzycy wystąpili w koszulkach z nazwiskami więźniów politycznych Fot. Aleksander Wasyluk
Niektórzy muzycy wystąpili w koszulkach z nazwiskami więźniów politycznych
Fot. Aleksander Wasyluk

W gródeckim Boryku od ponad 30 lat nie da się uciec od polityki. Pełno jej było na festiwalu Basowiszcza – szczególnie po dojściu do władzy Łukaszenki – jest też obecna dzisiaj. Wszechobecne, a zakazane w Białorusi, historyczne symbole narodowe, hasła na koszulkach, treść piosenek wykonywanych na scenie, ciągłe okrzyki „Żywie Biełaruś!” (również zakazanego przez Łukaszenkę) – wszystko to jasno definiuje polityczny przekaz płynący z Festiwalu Tutaka. Jest on wyrażeniem pragnienia zmian w zawłaszczonej przez reżim Białorusi. To protest przeciwko dławieniu wolności, więzieniu i prześladowaniu ludzi za przekonania, a zarazem wsparcie tych wszystkich, którzy swoje – często młode lata – spędzają za kratami. To także wsparcie dla obywatelskiej aktywności białoruskich imigrantów. Żeby się o tym przekonać wystarczyło zajrzeć na któreś z prowadzonych tu warsztatów, wziąć udział w akcjach artystycznych i edukacyjnych, spotkaniach, dyskusjach, obejrzeć liczne wystawy. Wiele z tych propozycji skierowanych było do młodzieży, a także młodszych dzieci i ich rodziców. 

Idąc w kierunku głównej sceny minąłem trójkę 8-10-latków, którzy zachęcali do kupna lemoniady. Z wielkiego słoja nalewali ją do kubeczków – pachnący, nieco mętny napój, z pokrojoną grubo cytryną. Pewnie sami (może z rodzicami) wszystko przygotowali, być może nie zdając sobie sprawy, w jak ważnej lekcji właśnie uczestniczyli. Lekcji ludzkiej zaradności, samodzielności i aktywności.

Koncerty

Koncerty odbywały się w tym roku na dwóch scenach. W piątek – na małej – w strefie Tamaka, w sobotę na wielkiej – głównej – w samym sercu Boryku. Piątkowe występy przypominały trochę klubowe koncerty – niewielka zaaranżowana specjalnie na festiwal scena, publiczność blisko, stłoczona nieco na stosunkowo niewielkim obszarze. Ta bliskość fizyczna przekładała się też na bliskość emocjonalną. Można powiedzieć, że stale iskrzyło między artystami i ich fanami, razem śpiewali znane piosenki, a słuchający żywo reagowali na rzucane ze sceny komentarze. Wystąpiło czterech wykonawców: Krwadziki, Uładzimir Puhacz – J: MORS i Dzieciuki. Najwięcej emocji dostarczyła chyba grupa Dzieciuki,  znana tutejszej publiczności z występów w poprzednich latach.

Koncert zespołu „Daj darohu” Fot. Andrej Stryżak
Koncert zespołu „Daj darohu”
Fot. Andrej Stryżak

W sobotę koncerty przeniosły się na wielką scenę. Zagrało czterech wykonawców: Nochy, Botanic Project, Dlina Volny i Daj Darohu. Najbardziej dynamiczny i porywający koncert miał ostatni zespół z tej listy. Wprawdzie rozpoczął delikatnie i nastrojowo od znanej patriotycznej pieśni Sokałaua-Wojusza „Aksamitny letni wieczar…”, ale potem poszło już mocno i zdecydowanie. Widać było, że szalejąca przed sceną publiczność tylko czekała na takie klimaty. W kulminacyjnym punkcie koncertu przed scenę „wpłynęła”, jak falująca rzeka, ogromna biało-czerowono-biała flaga trzymana przez dziesiątki uniesionych rąk.

*

Tegoroczny festiwal Tutaka nabrał własnej tożsamości. Odkleił się od Basowiszcza, wyraźnie przesuwając akcenty na działanie nakierowane na białoruską diasporę w Polsce. Nawet dyskusja o tożsamości Białorusinów Podlasia w dużej mierze skupiła się na postrzeganiu podlaskiej białoruskości przez tych, którzy wyemigrowali z Białorusi. Niewątpliwie rodzi się właśnie silny potencjał – kulturalny i intelektualny – białoruskich imigrantów, który na festiwalu Tutaka miał okazję się objawić w różnych formach. 

Gdy przemierzałem znane mi od ponad 30 lat ścieżki gródeckiego Boryku, dopadało mnie chwilami dziwne uczucie obcości, jakby mi tu czegoś brakowało. Czego szukałem? Pewnie podświadomie echa Basowiszcza, tego – teraz już wiem to na pewno – cudownego dziecka naszego białoruskiego odrodzenia na Podlasiu. Szukałem znajomych i ich dzieci, młodzieży z Bielska, Hajnówki, Białegostoku, „przyciąganej” do białoruskości dobrą muzyką i atmosferą wolności, przyjaciół widywanych raz do roku – zaskakująco młodych i stale podobnych „do siebie”, Leona Tarasewicza, stojącego z grupą znajomych w tym samym ciągle miejscu – za ławkami, na prawo od namiotu nagłośnieniowca (patrząc ze sceny), jakichś moich dawnych uczniów, których nie sposób już rozpoznać, choć niektóre ich spojrzenia jakbym znał… 

Jedna z moich córek wróciła z festiwalu o trzeciej nad ranem. Razem ze swoją dobrą znajomą ze studiów bawiły się po głównych koncertach na tanecznej imprezie o wymownej nazwie Prosta tancuj.

– Wiesz, spotkałyśmy dwóch młodych Białorusinów z Warszawy – oznajmiła w niedzielę koło południa, gdy już odespała zarwaną noc.

– ???

– Jeden z nich podszedł do nas i zapytał wprost, czy moglibyśmy się poznać. Poznaliśmy się i dobrze nam się rozmawiało. Nie tylko dlatego, że świetnie mówił po polsku.

Jerzy Sulżyk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (773) – у 1251 г. на землі старабеларускай дзяржавы Вялікага Княства Літоўскага напалі дружыны Галіцка-Валынскага Княства (якое тады знаходзілася ў падданстве ў ханаў Залатой Арды). Барацьба працягвалася некалькі гадоў ды закончылася паражэньнем агрэсараў.
  • (647) – у траўні 1377 г. памёр вялікі князь Аляксандар Альгерд (нар. каля 1296 г.), у манастве прыняў імя Аляксей.
  • (578) – у 1446 г. быў складзены Беларуска-літоўскі летапіс – першы агульны летапісны збор старабеларускай дзяржавы, які дайшоў да нашых дзён.
  • (409) – выданьне ў 1615 г. сацыянальна-палітычнага трактату беларускага гуманісты ды мысьліцеля Міхалона Літвіна „Аб норавах татараў, літоўцаў й масквіцян”.
  • (370) – расійскія войскі ў колькасьці 80-ці тысяч чалавек  на чале з царом Аляксеем Міхайлавічам у траўні 1654 г. пачалі знішчальны наезд на землі Вялікага Княства Літоўскага. Частка расійскіх войск дайшла да тэрыторыі Беласточчыны. Паводле

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis