Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    24. Dochtar Maroz (6)

    U archiwie IPN kromie dakumentaŭ UB majuć jaszcze druhuju dakumentacju – z Wajskowaho rajanowaho sudu ŭ Biełastoku, dzie krychu bolsz infarmacjaŭ pra sprawu Wacława Maroza. Baraniŭ jaho adwakat Alaksandar Saroka z Warszawy. 26 kwietnia 1950 r. jak obrońca wojskowy pasłaŭ da suda ŭ Biełastoku piśmo,…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Hapčyna vnučka

    Siête stałosie v marciovi.

    Porankami šče trochi moroziło, ale dniom sonečko dobre hrêło, sniêh davno rozstav napreč. Posliêdnich para dion pohoda była vže vesnianaja.Agata šparko išła z dočkoju na prystanok, vony vybralisie do Biłostoku do dochtora. Marjola raz-po-raz pudbihała, starajučysie pospiêti za materoju, a siête ne było takoje proste…. ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Zapiski

Dni i myśli

Krótki dialog Tola Sz i Tamary BeJot na początek roku

BeJot: Redko na FB traplaju na toja, szto dla minie ważnaja. Tam wierszaklety z wielkimi nahrodami pchajuć sztodzień nowy wierszyk, jaki ni maja nijakaho znaczeńnia dla minie. Ni zazublajacca z majim żyćciom. I raptem Dariusz Żukowski przesyła mi dwa wiersze, które są tak dobre, tak mocno związane z moim życiem, że aż je tutaj zamieszczę, za jego zgodą.

Staraja ikona hladzić na jołku,

Stajaszczuju pobacz

A jołka na ikonu,

Jany ni mohuć nahladziecca adna na adnu,

Stolki tut krasy,

I ciapła ad biełaj kaflanaj pieczy,

Jakoja razychodzicca naturalnym szlacham,

Kali my idziem u śnieżnuju nocz,

A jany tady zahledżany adna na adnu,

Niewiadomyja adna adnoj,

Ǔsio jaszcze śpiawajuć tajomna:

– Cichaja nocz,

Świataja nocz,

Usio  śpić, śnić daǔno,

Tolki Maci świataja ǔściaż,

Cicha ǔ jaślach lulaje dzicia,

Śpi, synoczak mały,

Luli, luli, śpi.

Tolo: Rzeczywiście dobry i ładny wiersz. Ale o czym piszesz? Już połowa stycznia.

BeJot: Tak, ale ostatnio mózg robi ze mną, co sam chce, i ciągle mi śpiewał tę naszą kaladkę, Cichaja nocz. I do lutego będę ją słyszeć. Nie mogłam nie chcieć, nie słyszeć, i przerwał mi ją dopiero powyższy tekst Żukowskiego, nie wiem, na jakiej zasadzie. Nie mogłam go pominąć w tej naszej krótkiej rozmowie. I stara koszarka ciągle mi stała przed oczami, a w niej było całe moje dzieciństwo. Z jołką, kaladką i rodzicami. A jak tak lezie do głowy dzieciństwo, to chyba życie się człowiekowi kończy, zatacza krąg, jak mówi moja pani doktor. Matko, od samej tej myśli robi mi się niedobrze. I w tej starej koszarce był piec, wyłożony białymi kaflami, jak w tym wierszu. I ojciec kupił meble, orzechowy stół, kakaowe krzesła z okrągłym oparciem. Łóżka były stare, z mosiężnymi gałkami. Już takich nie ma. Może gdzieś u jakiejś tradycyjnej szlachcianeczki w starym dworku jeszcze takie się zachowały. Matka powyrzucała te łóżka, jak ojciec przywiózł z Warszawy dwie wersalki. I jeszcze przedtem dużą amerykankę, zieloną, bardzo niewygodną, twardą, z bruzdą pod plecy, trzeba było podłożyć poduszki. Zawsze wszystko przywoził ze swojej ukochanej Warszawy. Przepisy na solone grzyby, na jakieś zupy, na ciasta, kremy, sałatki. W swoich podróżach pomijał Białystok. Wszystko musiało być z Warszawy. I co roku przywoził mi z Warszawy aksamitną albo welwetową sukienkę, zawsze czerwoną i w czarne lub białe groszki. Do Warszawy do restauracji woził szczupaki i prawdziwki. A raz przywiózł z Warszawy węgorze i łownego kota. 

Tolo: Kota z Warszawy?

BeJot: No kota. W tamtym starym domu miałam jeszcze mocno kręcone włosy, jeszcze jasnawe, orzechowe, w naturalne pasma. Za domem rosły bzy, pomiędzy ścianą od kuchni a torami. Pamiętam, że miałam dziesięć lat, kiedy kolej wyburzyła tę starą koszarkę i postawiła nową. Skończyło się zarazem moje dzieciństwo. I to miejsce jako miejsce ludzkie, zamieszkane. Tamten stary stół ma teraz moja starsza córka w chacie w Narejkach. Ocalała ta jedyna rzecz. Aha, ja jeszcze mam kolejową lampę. Stara koszarka miała zabytkowe wnętrze, z ciemnymi dębowymi belkami u sufitu, na którym wisiała moja dziecięca hejdałka.

I jeszcze drugi wiersz Żukowskiego, niech jeszcze potrwa styczeń:

Try karalewy, Wiera, Nadzieja i Luba,

U swajich ciopłych chustkach,

Tratuaram paǔz parku,

Iszli ǔ bok carkwy,

Stajała studzieńskaja maroznaja nocz,

Jany czuli, szto siońniaszniaj noczczu

Iznoǔ naradziǔsia Jon,

Wiała jich zwyczajnaja żyćciowaja mudraść,

I nie było niwodnaj zorki ǔ niebie,

Nie nieśli taksama nijakich ziamnych skarbaǔ,

Jakija b mahli prypadnieści ǔ dar,

Ładanu, jakoha ǔzdymajuczysia dym

Byǔ znakam malitwy nakirawanaj u nieba,

Zołata, jakoje służyła dla pamazańnia cieła,

Byli ǔ jich tolki

Swaje matczynyja sercy,

A na chustkach mieli tolki adbitki twaraǔ,

Kożnaha sa swajich dziaciej.

Napisałam to łacinką. Mam nadzieję, że nie narobiłam błędów. Nu i chwacić naszaj styczniowaj razmowy. Zaraz budzia pa zimie. 

Tolo: Jak to? Już? Chcę kontynuować twoją obronę. Ten drugi wiersz też ładny i dobry. Mów. 

BeJot: Nie. Co mam powiedzieć ponadto?

Tolo: We własnej obronie złóż życzenia na Nowy Rok.

BeJot: Po co? I tak wiecznie wołam w powietrze. Życzę ludziom, żeby stawali się lepsi, żeby chcieli stawać się lepsi, i żeby to chcenie powodowało bycie lepszymi. Życzę po Sokratejsku, żeby ludzie zrozumieli, że odpowiadanie zbrodnią na zbrodnię jest zbrodnią. Zbrodnia jest zbrodnią również jako akt odwetu. Co więcej – taka zbrodnia jest potęgowaniem zbrodni, mnożeniem zbrodni. Skończyć wreszcie z prawem odwetu! – wołała w powietrze Uta Ranke Heinemann, w pełni po Sokratejsku. Tylko człowiek bez zbrodni jest wielki.

Tamara Bołdak-Janowska

1 каментар да “Dni i myśli

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны. Неабходныя палі пазначаны як *

Календарыюм

Гадоў таму

  • у чэрвені

    – у 1519 г. Францыск Скарына выдае ў Празе Кнігу Руф, Кнігу Эсфір, Кнігу Плач Іяэміі. – 28.06.1660 г. войскі Вялікага Княства Літоўскага і польскія разбілі каля вёскі Палонка Слонімскага павету войскі расейскага агрэсара (камандуючы Іван Хаванскі). – 7.06.1825 г. …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (452) – У 1573 г. апрацаваны і прадстаўлены да зацьвярджэньня кандыдатам на трон Рэчы Паспалітай Генрыхам Валезіюшам прывілеі для шляхты, паводле якіх між іншым яна свабодна выбірала караля.
  • (129) – 2.06.1896 г. у Гайніне Слуцкага павету нар. Пётр Татарыновіч, беларускі каталіцкі святар, нацыянальны дзеяч, між іншым пераклаў на беларускую мову „Quo vadis” Генрыка Сянкевіча. Памёр у Рыме 3.09.1978 г.
  • (120) – 2(15).06.1905 г. у г. Веліж, Віцебскай губэрні. нар. Юрка Віцьбіч (сапраўднае прозьвішча Георгій Шчарбакоў) – пісьменьнік. Закончыў гімназію. Друкаваўся з 1929 г. У час нямецкай акупацыі праяўляў вялікую пісьменьніцкую актыўнасьць, ягоныя творы былі друкаваны ў многіх часопісах. Выдаў у той час два зборнікі публіцыстыкі „Вяліскія паўстанцы” ды „Нацыянальныя Сьвятыні”. У Нямеччыне ў 1946 годзе разам з Н. Арсеньневай

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2025 Czasopis
Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com