Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (4)

    Syne, kab adkapać ich, paprasili Bronisia Czarnamysaho z susiednich Klabanaŭcaŭ. Toj uziaŭ z saboju jaszcze dvoch mużczyn i noczu pajechali na miesca tragedii. Kali paczali raskopvać jamu, z siaredziny trysnuła kroŭ. Pamału vyciahnuli dva trupy Sidaroviczaŭ i pa cichu pryviaźli ich da Kundziczaŭ. Myła ich…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    13. Stan nevyznačanosti

    Orła wrona nie pokona! [Antykomunistyčne hasło v vojennum stani v Pôlščy.] Statut Białoruskiego Zrzeszenia Studentów (BAS) pisavsie mnoju miêseci dva. Odnočasno my začali vyšukuvati „našych” studentuv u akademikach raznych vyžšych škôł u Varšavi i psychologično pudhotovlati jich do toho, što budemo rejestrovati biłoruśku studenćku organizaciju… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Zapiski

Dni i myśli

Zagaduję w galerii handlowej młodą kobietę w kolejce do kasy: Wy adkuda? – Iż Charkowa. – Tam straszno? – Strelajut, strelali, i ja ujechała. O nic więcej nie pytam. Ludzie wygnani z domu – to wystarczający widok, zatrważający, załamujący. Przy kobiecie dwójka małych dzieci, jedno w wózku. Zawsze rozmawiam z uchodźcami po rosyjsku, bo oni mówią po rosyjsku. Czasem pytam, ci znajuć biełaruskuju mowu, ci razumiejuć, a jak skażuć, szto znajuć ci razumiejuć, ta hawaru pa biełarusku. Inna młoda kobieta z Kijowa: A dla nich impierialistow my nikto, my chochły. Pust’ wsie oni pogibnut, Moskali”. Odpowiadam, że też mamy Chochłów, to słowo ciągle mamy w użyciu i nie jest jednoznacznie wyzwiskiem. Nie mogę włączyć się w tę nienawiść, w polityczne frazesy.

Hotel za oknami oszpecił mi wieczory – powiesił oślepiającą reklamę czegoś tam. Przedziera się przez grube zasłony. W tym hotelu często do drugiej w nocy łomot. W Niemczech nie do pomyślenia takie decybele i takie blaski w dzielnicy mieszkalnej. Ale tam żaden tranzyt nie biegnie środkiem osiedla.

Śnił mi się Putin, że go zabalsamowano, utwardzono. Sztywno leży w mauzoleum zamiast Lenina, ale wyciąga rękę z pistoletem, zabalsamowanym, a pistolet jak wykonany z jakiegoś ciała, to znaczy ten pistolet wygląda jak ze słoniny, lekko oszczecinionej. Budzę się z krzykiem: Lażaczy terraryst ǔstaje! Uciakajam!

Wojna wywołuje nastroje irracjonalne. Logiczne argumenty przeciw wojnie wyczerpały się nam, nie mają głośności. Ja robię projekty, a Tolo zamalowuje nimi nasze sufity, i ma to być zaklinanie wojny, żeby ją wyprzeć ze świata, z psychiki, z fejkowych mediów, a nuż wrogowie oprzytomnieją i zaczną być ludźmi pokoju. Słońce w czerwonym kwadracie, dwa takie słońca, anioł Mulat w zielonym i niebieskim skrzydle, fruwające ptaki, barwne chmurki zachodzące na siebie, krople, gwiazdki, dalekie czarne, bliższe barwne, kwiaty, planety (jedna z planet wychodzi na ścianę w postaci piłeczki, pomalowanej na złoto), księżyc z uśmiechniętym profilem, alfabet głagolica, alfabet grecki, alfabet wymyślony – piękne różne znaki pędzelkiem, duże oko, karminowe słońce w kształcie spirali, i projekt Tola na całym suficie w kuchni – jak narzuta w różnych barwach, paski, kwadraty, kółka, trójkąty. A nuż wojna kipnie. Jej ofiary jednak nie zmartwychwstaną. Kto do nas wchodzi, ten patrzy do góry, na malowane sufity.

Piotr Bratkowski kiedyś napisał o mnie: „Tak kobiety nie pisały, nie piszą i nie będą pisać”. To wykluczenie. Jestem wybrykiem literatury. Można wyminąć, pominąć, zignorować, itd. No i zadeptać, bo wybryk. To niezupełnie pochwała, właściwie powala ni to pozytywnie, ni to negatywnie. Panie Piotrze, to przez dzikość mego dzieciństwa. Przez zażyłość z planetą, chłonęłam ją. Las to była osoba, i planeta cała była osobą. Słyszę wiersze, słowa, pieśni planety, a nie plotki jednej gminy. Tę dziką samotność dzieciństwa przeniosłam w całe moje życie.

Dziękuję młodej wolontariuszce z Białorusi, Marharycie Sawickiej – wielmi dziakuju Wam, Marharyta – za doskonałe tłumaczenie na TamaraFeście na białoruski moich wierszy, za ich piękną recytację, za piękną pieśń pięknym mocnym głosem –  „Moj radnoj kut”.

Panu Markowi Barańskiemu za wiersz o naszym mieszkaniu, za poetyckie zdumienie mnóstwem instrumentów muzycznych, przede wszystko pianinem, o którym opowiadałam, że było wnoszone na ostatnie piętro wieżowca przez uczniów Tola aż przez sześć godzin.

Dziękuję Pani Gabrieli Konarzewskiej za wręczenie mi nagrody Prezydenta i Panu Prezydentowi: bardzo dziękuję. za uzasadnienie tej nagrody i za nią. Przez chwilę nie czułam  się z bolącego drewna.

Podziękowania: Borussi za TamaraFest i Bożenie Kraczkowskiej za piosenkę, skomponowaną dla mnie.

Daliśmy na koniec krótkie przedstawienie, Tolo zagrał własne kompozycje na naszych prastarych skrzypcach, ja wyrecytowałam trzy sonety (z „Ceremonii węglowej”) o tym, że imię Tamar to biblijne imię, a znaczy: palma daktylowa, że mnie niosą do świątyń w Niedzielę Palmową, ale już w postaci wierzbowej palmy. Miałam rekwizyt – palmę w kształcie szabli z czerwonym wypukłym sercem pośrodku. Wchodziłam w muzykę Tola i ona cichła, albo odwrotnie – Tolo powoli wchodził muzyką w mój tekst i grał głośniej, do pełnego głosu skrzypiec.  Na sam koniec Tolo rozciągnął nitkę od siebie do mnie, chwyciłam ją i przecięłam ciosem mojej palmowej szabli – na znak wątłości życia i przerwanego obiegu energii przez covid, i wojnę pomiędzy ludźmi, no i na znak końca tego minispektaklu. Ucieszyły mnie słowa Wacława z Teatru Węgajty, że ta nasza krótka migawka poetycka była niezwykła. Dziękuję. Łyknęłam diklaki 75, żeby nie być z bolącego drewna, ale rozproszyło to uwagę i tylko nieco stępiło ból, a powiększyło zdrewniałość.

Nowe pęknięcia w niemal dwustuletnich skrzypcach (żeby nie dzwoniły), Tolo zalepił rozmiękczoną cerkiewną świeczką. Ojciec tak robił. Przyjemnie mieć starą rzecz, która nie staje się śmieciem. Cenność zabytku. Zabytki pękają, przyćmiewa je patyna, trzeba odnawiać, ale nie brzydną. Naczynia sprzed kilkunastu tysięcy lat, wykopane z ziemi, z kawałkach, są cenne i piękne.

„Rozum jest odporny na wpływy zewnętrze”? Jeszcze raz Arystoteles w 21wieku.  Rozumiem, że to rozum jako taki – leży w człowieku, w każdym, ale – jest przecież możnością, i to mnie interesuje. Mogę, mogę i nagle nie mogę. Rozum pada w ziemię. Przerażające doznanie. To doznanie przesłania każdą możność rozumu. A jeszcze dodaj: wraz z tobą pada w ziemię twój naród. Nie ma. Zniknął. Wyjątki mówią językiem twego dzieciństwa. Wyjątek podkreśla regułę. Można się przerazić. Jestem przerażona. Umrę w przerażeniu. To jest właśnie wpływ śmierci, jeśli się zbliża. Nie bywa inaczej. To ostatni wpływ w życiu człowieka. Ogarnia i ciało, i duszę, i powoduje pełną kapitulację tego oto tu życia, pojedynczego, i narodu jego. Wszystkie słowa, zużyte, Arystotelesie, Grecjo starożytna, na rozpatrywanie duszy, wobec tego wpływu nic nie znaczą. Chyba że potomkowie będą je rozwijać, dopadłszy jakiegoś fragmentu z Ciebie, Arystotelesie (wieczna Grecjo), bo ujrzą w nim nośność, bolesną aktualność. To wyłącznie dla młodego, jeszcze bez wpływu śmierci i śmierci narodu jego. Na tym polega wieczna młodość myśli. Niemożliwe jest anulowanie wszystkiego, co było i zaczynanie od początku, bo tyle tysięcy lat rozmyślań nikt nie jest w stanie zastąpić krańcowo nową myślą, bo ona będzie bez korzeni, a człowiek, tak „zajęty”, bez korzenni, szybko stanie się bydlęcym ciałem z popędami, nad którymi panować nie będzie. Nie ma miejsca na myśl. Kto to jest? Bydlę. Ciało. Nikt. Zabić. Taki rozkaz ciała bydlęcia do ciała bydlęcia.

Czytam Księgę Psalmów w wybitnym tłumaczeniu Czesława Miłosza.

Ps. 75

  1. Bo sąd przychodzi nie od wschodu i nie od zachodu, ani z pustyni na górach:
  2. ale Bóg jest sędzią, jednego poniża, a innego wywyższa.

Czyli Bóg powinien łączyć ludzi – nigdzie nie ma „więcej Boga” ani „lepszego niż twój Boga”, ani na wschodzie, ani na zachodzie, ani nigdzie. Wyczuwać go, to wyczuwać los. Nie skarż się na ludzi, nie obwiniaj ludzi, kłóć się z Bogiem, jak robili to Żydzi w Psalmach (kłócili się jak z przyjacielem, który miewa niezrozumiałe humory). Nie rób wojen, wystarczy śmiertelny los.

Ps. 76

  1. Na łup wydani zostali mężni sercem, posnęli snem

swoim i siły w rękach nie znaleźli ludzie

wojny.

Nie mam nic lepszego od powyższego cytatu. Miłosz przełożył Psalmy na język polski w Paryżu, tam się ukazały w roku 1979. Przeleżały u mnie w głębi półki tyle lat. Teraz je odkrywam.

Książek nie czytam „jednym tchem”, ale je studiuję. Jak tylko widzę, że pierwsze dziesięć stron przebiega się jednym tchem, to znaczy, że książka do porzucenia. Kto to wymyślił – „czytać jednym tchem”?! Ani poezji, ani filozofii, ani teologii nie czyta się „jednym tchem”. Wraca się wielokrotnie, czyta się po jednym zdaniu, po dwa akapity, i ciągle widzi się coś niezwykłego, nowego, coś inspirującego, coś do rozwinięcia. Właśnie – do rozwinięcia tego, co było w pigułce! Powyższy cytat z Psalmu też się u mnie rozwija: serce to żadna „mężność”. Za serce chwyta skutek wojny, jeden trzeci, setny, milionowy. Serce nie bierze udziału w wojnie, nie pędzi zabijać. Ciało strzela, ciało zabija. Serce nawet w zabijającym ciele płacze, jeśli w jakiejś chwili ciało musi zabić inne ciało w samoobronie. Status: strzela się i zabija bez serca. Serce płacze bardzo głośno, zatrzymując ciało, realizujące przemoc. Serce chce się przytulić do dziecka, do matki, do żony. Strzela się na zestawie narkotyków, które otrzymuje każdy żołnierz, wschodni czy zachodni. Dawniej żołnierz „tylko” chlał.

Chcę jeszcze trochę pożyć – powtarzam słowa córki. Kogo o to prosić? Duszę świata? Ducha świata? Boga?

Medytacja: Czy jutro się obudzę i ucieszę się, że żyję?

Zielona kulka światła: Tak! Jutro jeszcze tak.

Dziękuję ci, światełko, za tę minimalną pewność.

Bezbolennoj konczyny prosim…

Jakże mi brakuje Janusza Korbela, Sokrata, zawsze mogłam z nimi pogadać.

Jolanty brakuje, Marcelki, matki, ojca, Tadeusza Szyłłejki. Rany Boskie! Był sad słów, nie ma już. Była moc słów, nie ma.

Można się mądrzyć, że śmierć to nic takiego, pogodzić się, że to nic takiego, itede.

Jakże mi brakuje czasu pokoju! Ten brak moje życie niszczy, czyni rozpaczą i skraca je. Pokój nam umarł. Śmierć pokoju to nic? Nie. To zgroza, powodująca śmierć ludzi przed ich czasem.

Takie to trudne do zrozumienia? Zbyt łatwe, toteż przydawanie życiu rozpaczy jest odgórnie realizowane przez polityków, lubią łatwiznę. Raz, że człowiek będzie żył krócej, jakaż oszczędność dla państwa, a dwa, że na człowieku zrozpaczonym łatwiej nawieszać cichcem nieludzkich rozwiązań systemowych, jak nieopanowane podwyżki wszystkiego, co podtrzymuje życie. Tak, czy nie? Nie godzę się na skracanie mego życia przez narzucanie mi rozpaczy z powodu wojny i wołania o więcej wojny!

W przychodni piękna Białorusinka, błękitne oczy, jasne jak u mojej matki – tak jasne, że jak wycięte z najpogodniejszego nieba. Adkul wy? Z Grodna. Daǔno uże ǔ Polszczy żywu. – Dziakuj za dobruju maładuju ruku, lahczej było iści.

Biełaruskija błakitnyja woczy i biełaruskija wałasy – jak lon. Lanok – tak nazywała Taciana swaju daczku Lenku. U Lenki raptam pamior mużyk, zazwaniła da minie. Nichto ni znaja, ad czaho pamior. Maci mieła błakitnyja woczy, ali wałasy czornyja jak smała.

Jestem zmęczona dźwiganiem losu. Jestem zmęczona urywaniem się więzi z ludźmi. przestaję się czuć naczyniem połączonym (ludzie planety) i jego częścią (ulica, miasto).

Po Feuerbachu mówię, że jest mi obojętne, jak nazwę nicość – Nicością czy Bogiem.

Najgorsze jest oderwanie się od naczynia połączonego – spadającą kroplą jestem. Spada kropla białoruska. Jedna za drugą spada kropla białoruska. Deszcz białoruskości, po którym nic nie urośnie i nie wyrośnie – białoruskość wsiąka w ziemię – nie ma mojej białoruskości. Było jej tak dużo wokół mnie. Ogromne powietrze mówiło po białorusku, pa naszamu, pa prostu. Nie mam mego powietrza. Kurczy się nam terytorium powietrza. Nic mnie nie tworzy. Jeszcze ten mur na granicy. Przesiekane terytorium powietrza i ziemi. Jakby mnie rozłupali politycy. Śnią mi się ludzie i zwierzęta przecięci na pół przez ten mur. Brzydactwo, kalecząca sztuczność w przyrodzie.

Tamara Bołdak-Janowska

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • У лістападзе

    505 – 1519 г. Заканчэньне пабудовы Барысаглебскай царквы ў Навагарадку, помніка архітэктуры готыкі. 445 – 1579 г. Пераўтварэньне Віленскай Езуіцкай Акадэміі ў Віленскі Унівэрсытэт – першы унівэрсытэт ва ўсходняй Эўропе. 405 – 1619 г. Надрукаваньне „Грамматики словенския правильная синтагма” Мялеція Сматрыцкага. 325 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (456) – У 1568 г. пачала дзейнасьць заблудаўская друкарня ў маёнтку Рыгора Хадкевіча, у якой друкаваліся кірылічныя кнігі, між іншым „Евангельле вучыцельнае” (1569) і „Псалтыр з Часасловам” (1570).
  • (208) – 4.11.1816 г. у мястэчку Кублічы каля Лепеля нар. Арцём Вярыга-Дарэўскі (пам. у ссылцы ў Сібіры ў 1884 г.), паэт, драматург, публіцыст. Быў сябрам У. Сыракомлі, В. Дуніна-Марцінкевіча. Пісаў на беларускай і польскай мовах. Запачаткаваў беларускія пераклады творчасьці А. Міцкевіча, між іншым пераклаў „Конрада Валенрода”.
  • (137) – 4.11.1887 г. у Капылі, Слуцкага павету нар. Зьміцер Жылуновіч (літаратурны псэўданім Цішка Гартны, замучаны савецкай бясьпекай 11.04.1937 г.), пісьменьнік, выдатны беларускі дзяржаўны дзеяч. Пісаць пачаў у 1908 г. у „Нашай Ніве”.
  • (109) – у лістападзе 1915 г. у выніку стараньняў беларускіх нацыянальных дзеячаў (падчас нямецкай акупацыі) пачалі адкрывацца на Віленшчыне першыя беларускія школы.
  • (95) – 4.11.1929 г. у в. Таргуны каля Докшыц нар. Сяргей Карніловіч, выпускнік Гімназіі імя Янкі Купалы ў Віндышбэргэрдорфе (Нямеччына). З 1949 г. жыў у эміграцыі ў Кліўленд (ЗША). Адзін з самых актыўных арганізатараў беларускага грамадзка-рэлігійнага жыцьця ў гэтым горадзе, між іншым

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis