(cz. 3)
Ja zachoǔwaju majsterstwo naszaj prastoj mowy z jaje fanetykaju. Sztoś na joj apawieści heta ǔże siońnia majsterstwo. Trebo prypomnić słowy baćkoǔ, dziedaǔ, jakija daǔno pamierli.
Ustała ǔ nacze, naǔhad nachodżu maju aǔtaruczku, papieru, zapisywaju. I takija czyrwonyja ludzi mnie śnilisa. Naproć stajali jakijaś blednyja mużyki, ni z wiłaǔ, a z chataǔ i heta jany wiaraszczali da wiławatych hety wierszyk. I jim wiławatyja ǔkrali jich maleńkija kruhłyja kamputery, a patom wykinuli. I jaszcze paczatak apawiadańnia tabie praczytaju: Naprociǔ maju try czarnilnicy, a ǔ jich szyrokija pleczy i szapki degaloǔki biez bryloǔ. Najstarszaja najszyrejszaja, najbolszaja. Jana ściaklanaja. Wyhladaja jak hienierał ǔ piluli. Astalnyja z płastmasy, ali tak samo jak hienierały ǔ swajich pilulach. Ścisnutyja, prytoptanyja, daǔhawatyja, szyrakawatyja piluli. Lica ni majuć wyhladu, bo ǔsie pad degaloǔkami, nacianutymi szczylno na wuszy. Hladżu na hetych hienierałaǔ i śmijusa. Heta dobry śmiech. Nijak ni palityczny. Chtoś brechnia, szto palityczny. Nu i chaj. Śmijusa z hienerałaǔ, ścisnutych u piluli. Jim śniacca wojny. Piszu na prastoj mowie, z czaho, ci z kaho śmijusa. Maju mnoho aǔtaruczak, dziesiać, a heta ǔże kalekcja. Heta padarki, wielmi darahija. Pelikan, Parker, śmiesznyja kalarowyja JollyPen, Rodwill, Lamy. I maju pierad waczami sztodzień czarniła ǔ troch czarnilnicach-hienierałach. Dźwie aǔtaruczki nowyja, a reszta antyki. Jich ǔże ni pradukujuć. Ǔsie charasze piszuć. Ja jich lublu. Ja ni mahu sztoś zapisać ci padpisacca niczym druhim, tolki jimi, czarnilnymi. Kali u prastuju mowu stali pradziracca polskija słowy, my takija aǔtaruczki nazywali „wiecznapióro” i heta u nas było adno słowo. Adzinaccataja majo „wiecznapióro” z napiśju „Japan” ni pisza dobro. Trebo strachiwać. Zakapajusa czarniłam. I palcy buduć sinija. Nu i chaj. Tolo zapiswaja swaji teksty karandaszom, a patom ǔciahwaja ǔ komp. Biehańjo pa Interneci jaho ni cikawić.
Moj baćko swajo „wiecznapióro” zhubiǔ dzieś. Jano zakruczywałaso. Heta redkaść siońnia. Jano było czornaja. Trochi kapało. Usie dakumienty jon padpisywaǔ „wiecznapioram”, pakul jaho mieǔ. I jim piśma da minie pisaǔ. Maci pisała piśma da minie karandaszom, bo ni chacieła, kab czarniło piarachodziło z palcaǔ u hałuszki ci ǔ ciesto. Kulkawych ruczkaǔ nichto u nas ni kuplaǔ. Ni znaju, ci paśla majej śmierci maji „wiecznapióry” chtoś drugi pakachaja, tak mocno, jak ja. Kożny dzień spraudżaju, ci majim „wiecznapióram” ni pazasychali dzióby. Majasz taki paczatak maho apawiadańnia, Tolo.
Tolo: I ni znajasz, chto tut budzia żyć, u naszaj kwatery. I niważno, szto ty i ja tut żyli. I toja niważno, szto na naszych ścienach wisieli wobrazy Marcelki i szto jaje zdolnyja palczyki byli żywyja. Tak samo niważno, jak toja, szto nima śledu pa twajej kalejowaj kaszarcy. I twaji aǔtaruczki niważny, tak samo jak toja, chto kaliś jimi pisaǔ. Ty hetaho sama ni znajasz. Tabie jich padaryli ananimno. U paczkach zza miaży pryszli. Toj, chto tabie jich padaryǔ, kazaǔ: ǔpiarod mnie jich padaryli. Tolki dźwie nowyja, ad twajej daczki i ad naszaho niamieckaho pryjaciala. Lepiej posłuchaj, co mnie się wyśniło i też w nocy zapisałem: Dusza ma prawo do niewcielania się na 20-30 lat, czyli ma prawo do rozumu.
BeJot: Biaru da naszaj razmowy. Nu tak. Dusza ni chocza ażyciaǔlacca, kab durnawato hasać praz 15-20 hadoǔ i prasrać maładyja hody.
Śmijemsa. Horko.
I z taho śmijemsa, i znoǔ horko, szto nam pryśniłaso małoja haǔno, znaczyć buduć małyja hroszy. Heta zaǔsza spraudżajacca.
Bejot: A ja ǔ nacze zapisała wyhlad raju:
Raj
Ǔ kwietki zahladziełasa,
ǔ reczcy pamyłasa.
Niczoho bolsz ni chaciełaso.
Kaliś naczawała ǔ nas żonka ǔładalnika żwiroǔni. Mnie tady było z piatnaccać hadoǔ. My pajszli nad naszu reczku. I maja chwilowaja siabroǔka zahladzielasa ǔ błakitnaja niebo. I każa: Takoja błakitnaja niebo było u 39’. I zaraz pasypalisa bomby. I zaraz zrabili nam hjeta. I ja siońnia bajusa. I takija ż kwietki ǔwiaździe tady raśli.
Ja tady paniaćcia ni mieła, szto jana była habrejka, jakaja cudam wyratawałasa z biełastockaho hjeta. Ni znała ja tady, szto takoja habrejski strach, jaki trywaja pa siońnia.
Tady ja nahledziałasa ǔ jakomś filmi, szto zamiast u majtkach lepiaj kupacca ǔ kokani z miahkaho szalika. Małady czaławiek jak na sztoś nahladzieǔsa, ta toja robić. I ja taki szalik sabie zawiazała na hołym cieli, staranno wymadelirawała, jak u tom filmi. I jak tolki wyjszła z wady, baczu, szto praświeczywajucca maji ǔsie czornyja intymnyja karczy. A jaszcze na cyckach taki kakon z miahkaho szalika byǔ. I cycki praświeczwalisa. A pobacz pajawiǔsa jakiś mużyk. Wałasatyja nohi, wielkija ruki. Na szczaście natykmiest chlupnuǔ u reczku. I ǔśmiachaǔsa da nas z wady. Ja schawałasa ǔ hustych pareczkach, kab chutko pieraadziecca ǔ narmalnyja majtki i sukienku. Pareczkaǔ la samaj wady tam było mnoho. Smasznyja byli i wielkija. Nispadziawano adzin olsztyński paet każa da minie: ja z biełastockaho hjeta. Baćki cudam wyratawalisa. Heta wielizarny mużyk. Chwareja, jak ja, na djabet. Ni dapytywałasa, jakim cudam jaho baćki wyratawalisa z hjeta i chto jim pamoh.
Tolo: Jaszcze daj sztoś z Łorki.
BeJot: Niachaj budzia „Ludzi iszli” na prastoj naszaj mowie, heta dla Joanny Troc. Jaszcze skażu, szto prastaja mowa kachaja pamieńszalnyja formy, a polskaja jich ni cierpić i jich pazbyłasa. Ja zachoǔwaju majsterstwo naszaj prastoj mowy z jaje pamieńszalnymi formami, z jaje fanetykaju. Sztoś na joj apawieści heta ǔże siońnia majsterstwo. Trebo prypomnić słowy baćkoǔ, dziedaǔ, jakija daǔno pamierli. Pamierli jich sałodkija i horkija słowy abo pomirajuć u waczach pamiatańnia i trebo adkopywać jak z mahiłkaǔ. A jaszcze trebo macawacca z kamputeram, jaki papraǔlaja na przykład o na ó, ci a na ą, i nijak ni piaramożasz. Jaszcze my ǔ prastoj mowie kachali ǔwialiczeńnia: naschodziłaso narodziszcza. Jakaja ciemryszcza. Ludziszcza. Haławiszcza i wałasiszcza. Baradziszcza sztybnaja jak korcz. Łorka:
Raj
Ǔ kwietki zahladziełasa,
ǔ reczcy pamyłasa.
Niczoho bolsz ni chaciełaso.
Ludzi iszli
Ludzi iszli i nadychodziła wosień.
Ludzi iszli da zialeńja
i nieśli swajich pieǔniaǔ
i hitary wiasiołaj pieśni.
U karalestwie ziarna
swaja kampańja ćwiła.
Reka ǔ stajaczy son zanuryłasa,
a krynica kałaciłasa.
Bi, haraczaja serco ziamli!
Ludzi iszli da zialeńja.
Wosień bliżej padychodziła,
ad światła źwiozdaǔ żoǔcieńkaja,
a z joju ptuszki ciażkija
i napuchłych chwalaǔ dastatak.
Jana wosień zaǔsza haławu padnimaja
na hrudziach nakrachmalanych.
Kantraluj swajo połymia,
serco waskowaja!
Ludzi iszli i nadychodzila wosień.
I jaszcze karociańki Łorka:
Symbal
Chrystos
trymaǔ lusterko
ǔ abiedźwich dałoniach.
Mnożyǔ
ǔłasnaja adbićcio.
Świaciǔ sercam
praz czorny pozirk.
Ja ǔhledziała heta Łorkawa serco ǔ czornym pozirku, znaczyć: świacili Chrysta biełyja dałoni, u jakich byłi czornyja rany, a z jich wyglądało czyrwonaja serco – świeżaja ciakuczaja czyrwonaść. Możno i inaksz razumieć: ludziam praz jich czorny zrok pradzirałaso serco. Znoǔ macujusa z kamputaram, kab ni papraǔlaǔ maji prastyja słowy. Jon jich ni razumieja. Wierszy Łorki ni majuć adnaho pawierchu.
A hety wiersz Łorki, nu majsterstwo („Pieśnia wosieńkaja”):
Kali śmierć jeść tolki śmierćju,
szto staniacca z paetami,
a szto z sprawami snoǔ staniacca,
pra jakija ǔże ni pamiatajasz?
I jaszcze Łorka, pa naszamu:
Noczczu
Ad wysaczennych źwiozdaǔ
ǔsie charoniacca pad dachami.
Bryniaja nacznaja chwala.
Dzieǔczynka pamierła doma,
lażyć, a ǔ wałasach taicca
róża czyrwona.
Na parkancy sześć saławiejczykaǔ
apłakakiwaja jaje jenkam.
Ludzi piarachodziać, uzdychajuć,
niasuć paadkrywanyja gitary.
Tamara Bołdak-Janowska