„Czasopis”: – Jesteś samorządowcem z wieloletnim stażem, najmocniej spośród innych identyfikującym się w życiu publicznym ze środowiskiem białoruskim i szerzej prawosławnym. Byłeś wybierany tak do Rady Miejskiej Białegostoku, jak i w 2018 r. do Sejmiku, z list Platformy Obywatelskiej, potem Koalicji Obywatelskiej. W połowie 2020 roku, będąc w opozycji, podjąłeś jednak decyzję o przejściu na stronę marszałka Artura Kosickiego z Prawa i Sprawiedliwości, wiedząc że to ugrupowanie nie cieszy się dużym poparciem twoich wyborców. Czy to posunięcie okazało się zasadne?
Sławomir Nazaruk: – Uważam, że tak. Będąc w opozycji miałbym dużo mniejsze możliwości działania na rzecz mniejszości na Podlasiu, ale i wszystkich mieszkańców województwa. Należy zauważyć, że PiS na poziomie Sejmiku to nie to samo co w Sejmie. Tu polityka kieruje się nieco innymi zasadami, radni wojewódzcy muszą być bardziej elastyczni niż parlamentarzyści, choć w Białymstoku nie wszyscy jeszcze to rozumieją.
Marszałek Artur Kosicki, jak się szybko okazało, od początku był otwarty na współpracę ze środowiskiem prawosławnym, białoruskim i nie tylko. Może też dlatego, że pochodzi z ziemi grajewskiej, gdzie nigdy nie było konfliktów polsko-białoruskich, prawosławno-katolickich, jak na Białostocczyźnie związanych chociażby z „działalnością Burego”. Nie miałem zamiaru bić przez pięć lat głową w mur bez żadnego efektu. Zaczęliśmy rozmawiać i współpracować, co jak się okazało przyniosło wymierne efekty z korzyścią dla naszego środowiska – organizacji białoruskich, bractw, środowisk cerkiewnych i innych. Nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej, tak jest obecnie i będzie w przyszłości, skupiłem się na pracy radnego, a nie na polityce.
– Dało się też zauważyć, że oprócz zabiegów o wsparcie finansowe dla środowisk cerkiewnych i białoruskich, a także gmin z naszego regionu, podejmowałeś też działania w celu ocieplenia wizerunku marszałka i pozostałych członków zarządu z PiS-u wśród naszej społeczności. W twoim towarzystwie zaczęli się oni pojawiać podczas ważniejszych świąt i wydarzeń cerkiewnych oraz na imprezach białoruskich.
– Chodziło mi przede wszystkim o przełamywanie stereotypów my – oni, by budować atmosferę zgody i zrozumienia bez względu na religijną i narodowościową różnorodność w naszym wielokulturowym regionie. Tych mitów jest niestety więcej po drugiej stronie i na tym skupiłem uwagę, by przekonywać że są nieprawdziwe i dla nas szkodliwe. Kiedy na bloku przy ulicy Branickiego w Białymstoku w 2020 roku został wywieszony sygnowany m.in. przez samorząd województwa olbrzymi baner z wizerunkiem „Łupaszki”, od razu zaprotestowałem i napisałem interpelację w tej sprawie. W następnych latach baneru z tą postacią już nie było. W rozmowach zacząłem też przekonywać osoby z PiS-u, aby zaprzestać prowokacyjnych marszów ku czci żołnierzy wyklętych w Hajnówce. Osobiście doprowadziłem do tego, że po raz pierwszy w historii przewodniczący podlaskiego Sejmiku pojechał razem ze mną, by u stóp obelisku na mogile ofiar „Burego” na cmentarzu wojennym w Bielsku Podlaskim złożyć wieniec i kwiaty w imieniu samorządu województwa.
– Jako radny – przedtem miasta Białegostoku, teraz województwa – cały czas posiadasz rekomendację Forum Mniejszości Podlasia i masz w nim wciąż wiele do powiedzenia. Podejmując decyzję o współpracy z PiS postąpiłeś wbrew waszej umowie koalicyjnej z KO. Jak to zostało odebrane przez twoich kolegów.
– Nie ukrywam, że początkowo zdania były podzielone. Teraz żadnych pretensji nie widzę. Swoimi działaniami dowiodłem, że moja postawa okazała się słuszna, bo zaowocowała wieloma korzyściami dla środowiska, które FMP reprezentuje, zresztą nie tylko. Podczas posiedzeń komisji, w których zasiadam oraz ogólnie w działalności radnego wielokrotnie zabiegałem o sprawy i środki dotyczące parafii prawosławnych, kultury białoruskiej i naszego szeroko rozumianego dziedzictwa. Dzięki mojej inicjatywie urząd marszałkowski rozpoczął wydawanie w ubiegłym roku wielokulturowego kalendarza ukazującego różnorodne świątynie i wydarzenia kulturalne związane z mniejszościami narodowymi i religijnymi. Przez Podlaską Regionalną Organizację Turystyczną zostały wydane mapki i foldery z promujące zabytkowe cerkwie naszego Regionu. Ukazały się też informatory turystyczne w języku białoruskim. Kolejne tego rodzaju wydawnictwa są w przygotowaniu.
– Jako przedstawicielowi FMP dwa lata temu przyszło ci zająć się problemem postawy waszych radnych w radzie miejskiej Białegostoku, którzy w sporze wokół przedszkola z oddziałami białoruskimi nie poparli rodziców i naszych organizacji, przyjęli postawę niezgodną z wolą swoich wyborców.
– Niestety ci radni, z których jeden został wiceprezydentem Białegostoku, w większości postąpili wbrew swemu środowisku, które mieli reprezentować. Zdecydowały niestety partykularne interesy. Cofnęliśmy im rekomendację FMP. Nie może być tak, że ktoś obejmuje mandat radnego dzięki poparciu środowiska, a następnie ignoruje jego głos, twierdząc że lepiej wie co jest lepsze dla tego środowiska, nie konsultując nawet z nim przyjętego odmiennego stanowiska. Ta grupka przeszła potem do klubu prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, co było decyzją politycznie niezrozumiałą i nieuzasadnioną, jeśli idzie o interesy naszego środowiska. Ta decyzja była polityczną kapitulacją, zamiast być „języczkiem u wagi”i podtrzymywać swą tożsamość i niezależność poszli w inną stronę.
– Zostało to odebrane jako krok w kierunku powołania w kolejnych wyborach drugiego konkurencyjnego komitetu, zabiegającego o glosy prawosławnych. Jak widzimy do tego jednak nie doszło.
– Te osoby taką postawą pokazały tylko swoją krótkowzroczność. Niestety, mocno też osłabiły pozycję środowiska prawosławno-białoruskiego, będąc wcześniej postrzegani jako jego zdeklarowani reprezentanci. Kiedy poprzednio byłem radnym miejskim skutecznie podejmowałem konkretne inicjatywy służące naszemu środowisku, w tym tak symboliczne, jak nadanie nazw ulicom, skwerom i rondom, nawiązujących do naszej historii, tradycji i kultury (np. ulice Białoruska, Mikołaja Hajduka, rondo Pamięci Bieżeństwa 1915 r.).
– W ubiegłym roku zaognił się kolejny problem związany z oświatą białoruską. Tym razem wokół liceów w Bielsku i Hajnówce. Jakie działania podjąłeś, by w tej batalii wesprzeć kolegę radnego Igora Łukaszuka, będącego na co dzień dyrektorem hajnowskiego bielliceja?
– Oczywiście w tej sprawie „walczył” przede wszystkim Igor Łukaszuk. Ja również byłem przekonany, że do Hajnówki powinien przyjechać minister edukacji, aby wspólnie ze środowiskiem szkolnym i przedstawicielami organizacji białoruskich na miejscu przekonać go do swoich racji. Niejednokrotnie rozmawiałem o tym z marszałkiem Kosickim, który podjął kroki w celu zorganizowania takiego spotkania. Niestety miała na to wpływ kampania przed wyborami parlamentarnymi i nie tylko i do spotkania nie doszło.
Mimo, że Igor pozostał w twardej opozycji, rozumiemy się i w razie potrzeby wspieramy. Szczególnie dobrze współpracuje mi się też z Mikołajem Janowskim z PSL-u, który ma ogromne doświadczenie jako radny Sejmiku, swego czasu był członkiem zarządu. To dzięki jego staraniom wiele dróg gminnych, powiatowych, a także wojewódzkich, szczególnie na terenie powiatu hajnowskiego zostało wyremontowanych i zbudowanych. W tym roku dzięki jego staraniom rozpocznie się budowa i rozbudowa dróg wojewódzkich Zwodzieckie (k. Nowosad) przez Narewkę, Lewkowo i Bondary do Juszkowego Grodu oraz Tarnopol – Siemianówka, a koszt tych inwestycji to prawie 300 milionów zł.
– Na ich obydwu z pewnością mogłeś liczyć, gdy mocno zaangażowałeś się, aby pomóc naszym organizacjom w staraniach o powołanie Centrum Kultury Białoruskiej w Białymstoku jako instytucji kultury samorządu województwa.
– Popierając opcję rządzącą miałem większe przełożenie niż moi koledzy na doprowadzenie tej inicjatywy do szczęśliwego finału. W pewnym momencie, przed głosowaniem nad uchwałą, niewiele jednak brakowało, by projekt został odłożony w czasie. Jednak starania każdego z nas doprowadziły do tego, że tak się nie stało.
Wielu osobom zależało, by taka instytucja wreszcie powstała. Prof. Oleg Łatyszonek i Anatol Wap, którzy w imieniu organizacji białoruskiej wypracowywali wraz z delegowanymi przez marszałka pracownikami jej kształt, zawsze mogli liczyć na moje wsparcie. Mając duże doświadczenie w działalności samorządowej i społecznej, wiedziałem jak ważne będzie pojawienie się w Białymstoku takiej instytucji nie tylko dla mniejszości białoruskiej. Jest to o krok wyżej niż funkcjonowanie kultury białoruskiej tylko w oparciu o stowarzyszenia i fundacje. Takie rozwiązanie nadaje jej większy prestiż i wyższą rangę działań, stawia na równi z całą kulturą, która od dawna funkcjonuje w oparciu o liczne ośrodki i instytucje do tego powołane. Liczę też na to, że Centrum Kultury Białoruskiej w swej działalności uwzględni to, że białoruskość na Podlasiu jest ściśle związana z prawosławiem. Cieszę się, że taka instytucja powstała, bo pomoże to również przełamywać funkcjonujące wciąż po stronie większości niekorzystne stereotypy, sprowadzające się do tego, że ruski, jak nas czasem wciąż niektórzy określają, to nie swój, a przynajmniej nie do końca swój.
– Jakiś czas temu dodatkowe zamieszanie wniosła nieprzemyślana akcja bilbordowa „Prawosławny – nie Ruski” z inicjatywy Patryka Panasiuka, który również podjął współpracę z PiS i chciał robić polityczną karierę w szeregach tego ugrupowania. Jego plany spaliły na panewce, odwrócili się od niego nawet cerkiewni hierarchowie. Jak to odebrałeś?
– Ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Nie chcę się szerzej wypowiadać na ten temat, każdy ma prawo czuć się kim chce, ale jednocześnie nie ma prawa narzucać tego innym. Nie wszyscy na szczęście wstydzą się swej „ruskości,” czyli poczucia przynależności do mniejszości narodowych zamieszkujących nasz region. Mamy bardzo bogatą 1000-letnią historię i kulturę, o czym świadczą takie parafie prawosławne, jak w Mielniku, Drohiczynie czy też Monaster Supraski, Bielsk Podlaski i wiele innych faktów. Nie mamy się czego wstydzić! Wiem po sobie, że jeśli nie kryjesz się ze swym pochodzeniem, będą ciebie szanowali nie tylko swoi. Takie postawy – odcinania się od korzeni – mają oczywiście swoje przyczyny, wynikają z braku świadomości, a bardziej chyba z kompleksów.
– Świeżo mamy w pamięci jesienne wybory parlamentarne, w których do Sejmu nie dostał się żaden z przedstawicieli białorusko-prawosławnej mniejszości, w tym wieloletni poseł Eugeniusz Czykwin, który obwinił za to organizacje cerkiewne i mniejszościowe, że wystawiono zbyt wielu kandydatów odwołujących się do tego samego elektoratu. Prof. Leon Tarasewicz zauważa jednak, iż mamy demokrację i nie można narzucać wyborcom, by popierali tylko jedną opcję polityczną.
– Chciałbym nadal w samorządzie województwa reprezentować nasze mniejszości i działać na rzecz regionu, szczególnie uwzględniając potrzeby oraz oczekiwania społeczności prawosławno-białoruskiej i nie tylko. Nabyłem już spore doświadczenie w samorządzie województwa, zatem wiem jak to czynić. Ze względu na swoją decyzję odnośnie współdziałania z PiS ponownie kandydować do Sejmiku z list Koalicji Obywatelskiej nie mogę. Ale ze względów światopoglądowych z tym ugrupowaniem i tak jest mi już od pewnego czasu nie po drodze. Takie opory miałem już wcześniej jako radny Białegostoku. Rozważałem też start z listy Trzeciej Drogi w ramach PSL, które jest partią bardziej konserwatywną. Okazało się to jednak niemożliwe. Nie widzę jednak przeszkód, by być kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. Startuję z wysokiego trzeciego miejsca w okręgu obejmującym miasto Białystok. Nie boję się wyzwań, mam swoje lata, ponad pół roku jestem już na emeryturze, zatem mogę jeszcze bardziej aktywnie poświęcić się tej działalności.
– W okręgu, w którym startujesz, będzie dwóch prawosławnych kandydatów. Oprócz ciebie jeszcze Marek Masalski z listy Koalicji Obywatelskiej. Nie obawiasz się rozbicia głosów?
– Jestem tego świadomy. Chciałbym, aby głosów starczyło dla nas dwóch. Liczę na to, iż mieszkańcy Białegostoku idąc do urn uwzględnią moją aktywność i skuteczność podejmowanych przeze mnie działań i inicjatyw w Sejmiku mijającej kadencji. W kampanii będę też zabiegał o głosy spoza prawosławno-białoruskiego elektoratu. Będąc przez wiele kadencji radnym miejskim nie zamykałem się przecież w kręgu spraw mniejszości. Specyfika Sejmiku jest nieco inna, pozwala na forsowanie szerszych działań i inicjatyw, służących nie tylko pojedynczym osiedlom, parafiom czy wybranym środowiskom, ale wszystkim mieszkańcom. I przecież nie tylko Białegostoku, ale całego regionu.
Dwa lata temu chociażby złożyłem interpelację w celu budowy ścieżki rowerowej z Supraśla do Krynek. Do budżetu na 2023 rok udało się wpisać kwotę miliona złotych na opracowanie dokumentacji projektowej, która jest już na ukończeniu. Teraz inwestycja ta jest na etapie pozyskiwania zezwoleń, w połowie roku ma być ogłoszony przetarg na budowę pierwszego odcinka z Supraśla do Podsokołdy, liczącego około siedmiu kilometrów, za 6 mln zł. Jest to rzecz bardzo potrzebna widząc, że coraz więcej turystów zwiedza liczne atrakcje w tej części regionu i tutejsze urokliwie miejscowości wśród lasów malowniczej Puszczy Knyszyńskiej.
Zacząłem „chodzić” też wokół tematu rozpoczęcia wreszcie budowy w Szpitalu Wojewódzkim im. Jędrzeja Śniadeckiego w Białymstoku budynku mieszczącego w jednym miejscu przede wszystkim przychodnie specjalistyczne oraz opiekę niedzielną i świąteczną.
– Na czym jako radny Sejmiku zamierzasz skoncentrować się w nowej kadencji?
– Kultura, zdrowie i rodzina. Takie będą moje priorytety. Będę też zabiegał o podejmowanie przez samorząd wojewódzki działań w celu skierowania funduszy, w tym środków unijnych, na inwestycje we wschodniej części naszego regionu ze skupiskami ludności białoruskiej i prawosławnej. Musimy wspólnie działać, aby powstrzymać społeczno-gospodarczą degradację tych terenów – radni, samorządy, organizacje pozarządowe. W poprzednich dziesięcioleciach niezmiennie od czasów PRL władze wojewódzkie jak też centralne inwestycje infrastrukturalne – drogowe i inne – lokowały przede wszystkim na zachód od Białegostoku. To powoli się zmienia. To z inicjatywy obecnego zarządu województwa powstał fundusz wsparcia gmin i powiatów. Wspierałem w tej materii działania wójtów i burmistrzów ze „ściany wschodniej”. Przy moim zaangażowaniu z tych funduszy wyremontowano salę gimnastyczną przy szkole podstawowej w Gródku i rozbudowano tam Gminne Centrum Kultury oraz zrealizowano drobne inwestycje w Słuczance, Waliłach wsi, Dzierniakowie. Z kolei w gminie Kleszczele wyremontowano z tych funduszy drogę do Zaleszan, gdzie znajduje się monaster św. Katarzyny. Nawiązałem też kontakt z wójtem w Narwi, dzięki czemu wyremontowany został odcinek drogi do Makówki. Starałem się też wspierać projekty w gminie Michałowo. Zabiegałem też o inwestycje w Bielsku Podlaskim, gdzie z tego funduszu wyremontowano kilka ulic. W tej kadencji były również dostępne środki na wsparcie kół gospodyń wiejskich. Z mojej namowy skorzystano z tego m.in. w Rajsku, wsi Waliły i Policznej. Wspierałem też kluby sportowe i OSP w gminach Gródek, Michałowo i Bielsk Podlaski.
Jeśli ponownie zostanę wybrany na kolejną kadencję Sejmiku, mam nadzieję, że wystarczy mi jeszcze sił i zapału, aby kontynuować oraz wdrażać nowe działania. Będę wówczas liczył na doświadczenie i pomoc samorządów gmin i powiatów oraz organizacji samorządowych przede wszystkim z terenów gmin ze wschodniej i południowo-wschodniej części województwa.
Rozmawiał
Jerzy Chmielewski
Najważniejsze to być sobą !