Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    24. Dochtar Maroz (6)

    U archiwie IPN kromie dakumentaŭ UB majuć jaszcze druhuju dakumentacju – z Wajskowaho rajanowaho sudu ŭ Biełastoku, dzie krychu bolsz infarmacjaŭ pra sprawu Wacława Maroza. Baraniŭ jaho adwakat Alaksandar Saroka z Warszawy. 26 kwietnia 1950 r. jak obrońca wojskowy pasłaŭ da suda ŭ Biełastoku piśmo,…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Hapčyna vnučka

    Siête stałosie v marciovi.

    Porankami šče trochi moroziło, ale dniom sonečko dobre hrêło, sniêh davno rozstav napreč. Posliêdnich para dion pohoda była vže vesnianaja.Agata šparko išła z dočkoju na prystanok, vony vybralisie do Biłostoku do dochtora. Marjola raz-po-raz pudbihała, starajučysie pospiêti za materoju, a siête ne było takoje proste…. ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Felieton

Matka triumfuje

Matkę moją prawosławną wyniesiono na drewnale – na elewacji hajnowskiego dworca PKP. 

Budynek wzięli w dzierżawę twórcy festiwalu teatru ulicznego Wertep. Pasażerom zaś pozostawiono pokoik z obitymi niebieskim pluszem siedzeniami i wychodek. Czysty, zadbany, a nie taki jak ten, który funkcjonował w tym miejscu jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. 

W tym najwcześniejszym, z lat 80., pracowała babcia, młoda w sumie kobieta, zatrudniona na etacie. Schodząc tam za potrzebą, starałem się być zawsze miły. Czułem się bowiem współwinny będącego jej udziałem strasznego, fekalnego piekiełka, jak mi się wówczas zdawało. Ale przecież była to tylko nastoletnia histeria, przewrażliwienie, przelekturowanie.

Na pięterku, wypełniony tanim winem i miłością erotyczną w relacji do dziewczyny z sąsiedniego miasteczka, puściłem się w dziki taniec na stole, nie dostrzegając młodego milicjanta, który od kilkudziesięciu sekund przyglądał mi się czujnie z gumowa pałką w dłoni.

„Myślisz, że ja nie wiem, co to jest młodość, myślisz, że ja nie wiem!?” – usprawiedliwiał się w odpowiedzi na moje pokorne tłumaczenie, że jestem głupi, bo młody, że tańczę na państwowym mieniu, bo jestem zakochany, na co wskazywała obecność dziewczyny z sąsiedniego miasteczka, że oto właśnie schodzę ze stołu, blat wycieram rękawem, czyszczę sprawnie z jesiennego błota i już nas nie ma.

Bo dziewczyna za chwilę pojedzie do swojego, równie smutnego miasteczka, a mnie czeka rozmowa z Matką o mojej przyszłości, podobieństwie do ojca, którego woła każdej nocy przez sen, a on woli w tym czasie inne. Że już nie daje rady, że mnie wezmą w kamasze, że nie uczę się, nie pracuję, że złamałem jej serce, że ona umrze.

Umarła w wieku 52 lat. To sporo mniej niż mam w tej chwili. Na drewnalu, wyniesiona kilka metrów nad ziemią jako trzylatka, stoi pomiędzy rodzicami, Nadzieją i Mikołajem. Potomkami najstarszych hajnowian, z których i ja jestem. 

Drewnal Arkadiusza Andrejkowa na budynku hajnowskiego dworca PKP
Drewnal Arkadiusza Andrejkowa na budynku hajnowskiego dworca PKP

Dziadek Mikołaj zapisywał zeszyty. Były to grube bruliony w kratkę, albo linię, które zapełniał równie sprawnie na stojąco, jak i w pozycji siedzącej. Czynił tak od dwudziestu paru lat, od kiedy złapał boleść w płucach, potem niedowład w kończynach, by w końcu wylądować bezbronny jak dziecko na oddziale chorób neurologicznych. 

Z dziadkiem leżał ramię w ramię generał, albo inny chudy sierżant, nad którym pielęgniarki skakały dzień i noc. – Gdyby nad tobą skakały, to bym mniejszą pokutę miała. – mawiała babcia w chwili słabości i rozdrażnienia, kiedy żywy kadłubek jej ciążył. 

Miała na myśli to, że byliśmy raczej biedni, a raczej biedni raczej mają pecha, a to znaczy, że pielęgniarki głuchną na ich nocne krzyki, a lekarze udają braki w wykształceniu. Człowiek wychodzi ze szpitala jeszcze bardziej upokorzony niż przed, a to oznacza, że albo zwariuje zgodnie ze słusznymi przewidywaniami najstarszej ulicy w mieście, albo mimo braku formalnego wykształcenia i życiowej chytrości, uzna się za twórcę

„Nasz gołąbek” – tak mówiła ciotka, kiedy z  siostrą, a moją matką, kąpały go w balii –  postanowił się nie poddawać. Okno za stołem i mnóstwo światła aż do zmierzchu, wnuk potrafił ostrzyć ołówki i pakować w nieme usta cukierki, a starszy sąsiad z didache uparcie twierdził, że świat ma się o wiele gorzej niż oni sami. Kwiaty wyrosną na żyznej glebie. Awwakum przebaczy oprawcom. Gdzie będziemy, kiedy lato się skończy, Jim?

O Matce miałem wydrukowany wiersz, ale nie mogę go jakoś odnaleźć. Gdyby żyła, pochwaliłaby się nim przed przyjaciółkami, nie przejmując się zupełnie faktem, że był on właściwie trenem. Wolę ją jednak żywą, dwubiegunową, Matkę-Totem.

„Karuzela”. Łódzka gazeta satyryczna. Upadła w III Rzeczypospolitej. Przez kilkadziesiąt lat PRL dawała pożyć karykaturzystom Wacławowi P. i śp. Markowi P. Drukowanie w niej miało mniejszy prestiż niż w „Szpilkach”, chociaż i tak w sumie wyszło na jedno, bo „Szpilek” też już nie ma. Jako mały Eskimos próbowałem zainteresować łódzką redakcję swoimi rysunkami. Kilkadziesiąt kopert zwrotnych z listem o treści „Szanowny Panie, nie jesteśmy zainteresowani…” zmusiło mnie do powrotu w mury szkoły podstawowej. Poza tym nic nie wyszło ze śmiałych kalkulacji wynajęcia sobie za potencjalne honoraria własnego mieszkania, opłacenia najładniejszej dziewczyny w mieście i zakupienia gramofonu. Matka triumfowała. 

W „Szpilkach” niczego nie wydrukowałem. No chyba, że za taki sukces można uznać publikację okolicznościowego wierszyka na kolumnie listów do redakcji. Zima wtedy była wyjątkowo mroźna. Przed domem znalazłem czyjeś uszy. Matka twierdziła, że pochodziły od wielkiego, oszalałego z miłości rudego morsa, który straszył nocami mieszkańców naszej osady. Nie chciało mi się w to wierzyć, bo jakoś tak za bardzo przypominały ludzkie narządy… Zima tego roku sięgała po samiutką szyję. 

Matka triumfuje. Przytula i szepce: „Mój ty pierworodny!”. 

Arkadiusz Panasiuk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны. Неабходныя палі пазначаны як *

Календарыюм

Гадоў таму

  • у траўні

    – у 1085 г. дружыны Полацкага княства на чале з князем Усяславам Чарадзеем абаранілі беларускія землі ад захопніцкага нашэсьця князя кіеўскага Усяслава Манамаха. Захопнікі зьнішчылі Менск. Як пісаў кіеўскі летапісец „Не засталося ні чалавека, ні жывёлы”. – напады крыжакоў у …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (141) – 20.05.1884 г. у Бахаравічах каля Пухавіч нар. Канстанцін Алексютовіч, балетмайстар у Беларускім Дзяржаўным Тэатры –1 у Менску (1921 – 1928), з 1930 г. – у Тэатры Юнага Гледача, у. 1937 – 1941 гг. – кіраўнік Ансамбля Беларускай Народнай
  • (136) – 20.05.1889 г. у Пабяржы Віленскага пав. нар. Генрых Грыгоніс, акцёр. З 1919 г. у Першым Беларускім Таварыстве Драмы і Камэдыі, з 1921 г. – у Беларускім Дзяржаўным Тэатры–1. Іграў ролі м. ін.: Каваля („Каваль-ваявода” Е. Міровіча), Данілы
  • (107) – 20.05.1918 г. у Прымагільлі памёр Кaрусь Каганец (Казімір Кастравіцкі – нар. 10.02.1868 г. у Табольску), беларускі пісьменнік і мастак. Пахаваны ў Вялікіх Навасёлках каля Дзяржынска (Койданава).
  • (64) – 20.05.1961 г. памёр у Варшаве беларускі нацыянальны дзеяч, прадпрымальнік Язэп Гапановіч (нар.10.06.1883 г. у Будславе).

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2025 Czasopis
Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com