W tej znakomitej powieści Michała Bułahakowa jest opisana akcja enkawudzistów, gdy zajeżdżają przed wielorodzinną kamienicę, by przeprowadzić rewizję w jednym z mieszkań. W tym czasie z otwartych okien spoglądają mieszkańcy, obserwując dziedziniec. W momencie, gdy funkcjonariusze podążają w kierunku klatki schodowej, w popłochu wszyscy jak na rozkaz chowają się natychmiast do środka. Zamykają okna i zasuwają zasłony, mimo że jest jeszcze widno.
Podobna scena rozegrała się kilka tygodni temu na przedmieściu Mińska przed domem zaprzyjaźnionego z redakcją „Cz” czytelnika, o której nam opowiedział będąc niedawno w Białymstoku. Otóż wiele lat pomaga on pewnej organizacji kulturalnej w prowadzeniu dokumentacji. Jej działalność wzbudziła podejrzenie służb. Pewnego dnia w południe uzbrojony oddział omonowców dokonał nalotu na dom kolegi, by przeprowadzić rewizję. Obecna była tylko żona z kilkumiesięcznym dzieckiem. Dowódca kazał zatelefonować do męża i wziął od niej aparat do ręki. Powiedział, by przyjechał do domu. Nasz kolega wykazał się jednak opanowaniem. – Mużyki, rabiecie svaju rabotu, ja muszu być na pracy – powiedział po białorusku i się rozłączył.
Kiedy przyjechał do domu, było już po wszystkim. Mundurowi nic nie znaleźli, zabrali tylko laptopa. O przebiegu całej akcji opowiedziała mu żona. Kiedy przed dom zajechał ciemnozielony opancerzony radiowóz, wystraszyła się. Wyszła na zewnątrz i zobaczyła jak na kolejnych posesjach ludzie w pośpiechu zamykają furtki i chowają się do domów. Ruch na ulicy praktycznie zamarł.
Kolega wyjaśnił nam, że takie naloty są teraz w Białorusi na porządku dziennym. Nasiliły się dwa lata temu. Kiedy we wrześniu 2021 r. mieszkaniec Mińska podczas takiej rewizji zastrzelił z myśliwskiej dubeltówki oficera KGB, na kolejne akcje mundurowi zaczęli jeździć w większym składzie. Dom kolegi okrążyło kilkunastu uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy.
Liczył się on z kontrolą służb, dlatego wrażliwych informacji nie zapisywał w laptopie, tylko na pendrivie. Dokumentację natomiast zawiózł na daczę pod Mińskiem, gdzie ma niewielką pasiekę pszczół i schował ją do… ula.