Z prof. Elżbietą Smułkową o jej misji dyplomatycznej w Białorusi w latach 1991-1995 rozmawia dr hab. Anna Engelking. Tytuł rozmowy został zaczerpnięty z książki Andrzeja Stasiuka Wschód.
W 1993 roku wizytę Lecha Wałęsy poprzedziła wizyta ministra obrony narodowej Janusza Onyszkiewicza (kwiecień), która zaowocowała konstruktywnym dokumentem o współpracy wojskowej.
W 1994 roku, oprócz Józefa Oleksego, który przybył na uroczystość zaprzysiężenia prezydenta Łukaszenki, gościł w Białorusi minister spraw zagranicznych Andrzej Olechowski (październik). Jego rozmowy z białoruskim ministrem spraw zagranicznych, premierem i prezydentem oraz osobistościami pionu gospodarczego, poza problemami globalnymi, jak przedstawienie prezydentowi polskiego stanowiska w sprawie NATO i współpracy regionalnej (Euroregiony), unormowały kwestie współpracy gospodarczej i zamknęły, za porozumieniem stron, sprawę wspólnego banku. W tym samym roku wizyty w Białorusi odbyli minister obrony narodowej Piotr Kołodziejczyk w Grodnie (styczeń), prezes Najwyższej Izby Kontroli Lech Kaczyński (maj), prezes GUS Józef Oleński (wrzesień), sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik (kilkakrotnie), wiceminister edukacji narodowej Kazimierz Przybysz (kwiecień), wiceministrowie kultury i sztuki Tadeusz Polak i Michał Jagiełło, prokuratorzy Stefan Śnieżko i Aleksander Herzog (bezskutecznie poszukując tzw. białoruskiej listy katyńskiej), komisja ds. współpracy gospodarczej z ministrem Lesławem Podkańskim (Brześć, grudzień). Odbyły się też dwustronne konsultacje w MSZ wiceministrów Iwo Byczewskiego i Gieorgija Tarasewicza (marzec). Rok 1994 zaowocował kilkoma umowami międzyresortowymi i umową rządową o pomocy prawnej.
Także w roku 1995 (do 30 września) zorganizowaliśmy kilka ważnych wizyt w Białorusi. Premier Waldemar Pawlak był w Brześciu, odwiedził też Wiskule (styczeń). Podczas tej wizyty przyjęto różnorodne uzgodnienia gospodarcze (podpisano kilka porozumień z tego zakresu) oraz podpisano długo i z trudnościami negocjowaną umowę o ochronie grobów i miejsc pamięci wojen i represji, która do czasu mego wyjazdu nie była ratyfikowana, nie tylko z powodu późniejszego kryzysu parlamentarnego. W tym samym roku odbyły się wizyty: ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego w celu nawiązania współpracy resortowej (styczeń), marszałka Senatu Adama Struzika (kwiecień) i ministra spraw zagranicznych Władysława Bartoszewskiego (otwarcie Konsulatu Generalnego w Grodnie w czerwcu).
Ogólnie można powiedzieć, że wizyty te dobrze służyły podtrzymaniu dialogu politycznego Polski z Białorusią w warunkach zwiększonego zainteresowania rządzących polityków białoruskich procesami integracyjnymi z Rosją.
Chciałabym podzielić się też, dla przykładu, jeszcze kilkoma znaczącymi wydarzeniami, już niekoniecznie w porządku chronologicznym. Podpisanie międzyrządowej umowy między RP a RB o współpracy w dziedzinie nauki i technologii” (1992) otworzyło możliwość zawierania umów między zainteresowanymi ośrodkami. I tak np. doszło do nawiązania współpracy między Instytutem Chemii i Techniki Jądrowej w Warszawie a Instytutem Problemów Radiacyjnych i Fizykochemicznych w Sosnach (ówczesny dyrektor prof. Czigrinow), także z Białoruskim Instytutem Technologicznym w Mińsku, w wyniku czego, między innymi, dzięki zaangażowaniu mego męża, radiochemika, Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CELOR) przekazało, przy udziale finansowym polskiego oddziału Fundacji Sorosa, Instytutowi Hydrometeorologii Białorusi stację monitorowania powietrza na zawartość substancji radioaktywnych. Stacja została zainstalowana w Pińsku, o czym informował „ ” z 28 lipca 1994 r., a uzyskiwane dzięki niej dane miały być przekazywane także do Polski.
Dobrą promocją polskiej książki była wystawa zorganizowana w Bibliotece Narodowej w Mińsku, której cała zawartość została przekazana do zbiorów bibliotecznych. Był to bardzo dobrze dobrany zbiór książek naukowych, dar Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, istotnie wzbogacający księgozbiór biblioteki, zwłaszcza w zakresie nowszych publikacji z zakresu nauk humanistycznych i społecznych, czego tam realnie brakowało.
Zorganizowaliśmy dwa personalne festiwale filmowe – Andrzeja Wajdy, prezentowany przez Daniela Olbrychskiego, oraz drugi Krzysztofa Zanussiego, w którym reżyser uczestniczył osobiście, odbywając liczne spotkania z miejscowymi filmowcami i publicznością. Zorganizowaliśmy także kilka wystaw problemowych (nawet takich, jak „Sybir Polaków” czy „Armia Krajowa”) i artystycznych, które odwiedzała liczna publiczność. W pamięci zapisały mi się zwłaszcza dwie – wystawa monumentalnej twórczości malarskiej Leona Tarasewicza i prezentowana wspólnie z ambasadorem Węgier na Białorusi, rezydującym w Warszawie, Akoszem Engelmayerem, wystawa „Poznań – Budapeszt 1956”.
Na uwagę zasługuje też zaangażowanie ambasady w uroczyste (przy okazji obchodów święta 11 listopada) prezentowanie dorobku kulturalnego polskiej mniejszości narodowej w Białorusi – wystawy twórczości malarzy polskiego pochodzenia, prezentacje zespołów artystycznych itp. Równocześnie promowaliśmy kulturę białoruską w Polsce, aranżując kontakty białoruskich artystów z odpowiednimi instytucjami w kraju. Warto tu podkreślić pracę włożoną w ideę tzw. wspólnego dziedzictwa kulturowego jako tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej wielu narodów. W tym duchu doszło do współpracy z muzeum Moniuszki, znajdującym się w miasteczku Smiławicze w pobliżu Ubieli, majątku Moniuszków, gdzie znajduje się pomnik kompozytora oraz krzewienia wiedzy o nim i jego muzyce (koncert Zespołu Wojska Polskiego w Mińsku, kontakty zawodowe śpiewaczki rozmiłowanej w muzyce Moniuszki, pani Marii Fołtyn i powołanie Towarzystwa Moniuszkowskiego w Mińsku, idea odbudowy dworku Moniuszków w Ubieli, nierozpoczętej jednak podczas naszej kadencji). Podobne działania podejmowaliśmy jeśli chodzi o Tadeusza Kościuszkę i inne ważne postaci polsko-białoruskiej historii i kultury. Dzięki poparciu białoruskich dążeń odrodzeniowych, zwłaszcza języka i kultury narodowej, udało nam się po długotrwałych trudach negocjacyjnych doprowadzić do zawarcia porozumienia o współpracy pełnomocników rządu ds. wspólnego dziedzictwa kulturowego.
Pracownicy ambasady różnych pionów aktywnie angażowali się też w ochronę miejsc polskiej pamięci narodowej, których w Białorusi jest szczególnie dużo, zarówno tych pochodzących z dawniejszych okresów historycznych, jak i z II wojny światowej. Uczestniczyliśmy w większości uroczystości odsłonięcia pomników, poświęcenia grobów, konsekracji kościołów. Często też naszej interwencji wymagały pertraktacje z władzami centralnymi i rejonowymi, które stawiały takim uroczystościom przeszkody lub starały się do nich nie dopuścić.
Jeśli chodzi o sprawy kultury i nauki, to chciałabym zwrócić uwagę na pozytywną rolę konsula Marka Gołkowskiego w tym zakresie. Staraliśmy się pokazywać Polskę jako kraj otwarty. Organizowaliśmy w Polsce staże naukowe i dziennikarskie dla Białorusinów. Rekrutowaliśmy miejscową młodzież na studia w Polsce. Prezentowaliśmy informacje o Polsce na dwóch dużych oszklonych tablicach umieszczonych przy wejściu do ambasady. Te wystawy były atrakcyjne i często zmieniane.
Pomijam w naszej rozmowie, nieaktualną już po tylu latach, problematykę stosunków gospodarczych i wiele innych wątków absorbujących nas wtedy prawie na co dzień. Kiedyś wyraziłam wobec premiera Czyhira żal, że jego współpracownicy chętniej angażują się w kontakty handlowe z Rosją, niż np. z Polską. I dostałam prostą odpowiedź: „Znamy struktury i zasady postępowania Rosjan. Wiemy, czego się możemy spodziewać. A Warszawa jest dla nas mniej przewidywalna, mniej się jeszcze znamy”. Stwierdzam jednak odpowiedzialnie, że nasz radca handlowy, pan Stanisław Pohoryło, skutecznie pracował dla wzajemnego poznania i rozwoju stosunków handlowych polsko-białoruskich.
Zamykając temat pracy i osiągnięć, chciałabym z przekonaniem podkreślić, że ambasada polska w Mińsku zaistniała wówczas w świadomości białoruskiej i polskiej, jak też współpracujących z nami dyplomatów z innych krajów, jako zespół ludzi kompetentnych, aktywnych, pracujących na rzecz autentycznego rozwoju partnerskich stosunków dwustronnych i poprawy sytuacji polskiej mniejszości narodowej.
– Po dzień dzisiejszy jest na Białorusi na różne sposoby wyrażana wdzięczność za to wszystko, co Pani Profesor zrobiła dla stosunków polsko-białoruskich. Proszę o komentarz.
– Trudno komentować to, co jest dla mnie wzruszające. Równocześnie jednak wszystkie te gesty są ważnym ze strony białoruskiej potwierdzeniem, że nasze ówczesne działania nie były pozorowane, ale pełne dobrej woli. Wielokrotnie nam okazywano, że ta nasza postawa była rozumiana.
– Pani Profesor była autentycznie zaangażowana na rzecz partnerskich kontaktów polsko-białoruskich w sytuacji, gdy stale dochodziły do głosu nawyki polskiego paternalizmu i tradycja wyższościowego patrzenia na Białoruś.
– Starałam się prostować zafałszowania historii i podkreślałam, że teraz sytuacja się zmieniła, że Białorusini budują własne, samodzielne państwo, a Polsce zależy na tym, żeby im się to udało. Sądzę, że w zewnętrznej ocenie polskiego ambasadora miały też znaczenie moje prace naukowe w zakresie białorutenistyki.
– Ambasador, który swobodnie rozmawia po białorusku. To miało znaczenie dla kształtowania poczucia wartości tego języka, potocznie raczej niedocenianego.
– Nie byłam jedyna. Ambasador Stanów Zjednoczonych David H. Swartz i jego późniejszy młody następca też starali się używać białoruskiego. Później także któryś z dyplomatów niemieckich.
– Oni się starali, a Pani Profesor rozmawiała. Myślę, że to miało znaczenie, że właśnie polski ambasador tak biegle mówi po białorusku.
– Uczestniczyłam w dyskusjach w środowiskach naukowych. Angażowałam się w organizację konferencji historycznych, prowadzonych w zasłużonym dla nauki białoruskiej Centrum Skaryny, kierowanym przez prof. Adama Maldzisa. Konferencje koncentrowały się głównie wokół problematyki białorusko-litewsko-polskiej. Była to bardzo żywa debata. Brakowało nam tylko większego zaangażowania badaczy ukraińskich, mimo że z ówczesnym ambasadorem Ukrainy utrzymywaliśmy bardzo miłe stosunki jako sąsiedzi w Drozdach.
_ A w jaki sposób wcześniejsze doświadczenia współpracy z białoruskimi językoznawcami wpływały na ambasadorską pracę Pani Profesor w Mińsku?
– Wcześniejsze kontakty z białoruskim środowiskiem humanistycznym, w tym przede wszystkim z językoznawcami, nawiązane podczas staży naukowych były mi pomocne na kilka sposobów. Po pierwsze znałam wartość prac białoruskich badaczy. Wiedziałam jak wiele wnieśli do lingwistyki w zakresie badań historycznojęzykowych i leksykologicznych, a zwłaszcza do słowiańskiej geografii lingwistycznej. […] Mogłam o tym świadczyć w rozmowach z dyplomatami nieznającymi tego środowiska, a polskim badaczom ułatwiać nawiązywanie współpracy z uczonymi białoruskimi.
Po drugie, dzięki prywatnym rozmowom na tematy absorbujące społeczeństwo mogłam lepiej rozumieć dany problem i w razie potrzeby zająć oficjalne stanowisko. Tak było na przykład w kwestii leczenia dzieci zagrożonych chorobą popromienną po czarnobylskiej katastrofie nuklearnej. Do obrony polskich wniosków o adopcję, czy o przedłużanie pobytu dzieci na rekonwalescencji w Polsce, czemu sprzeciwiały się władze białoruskie, kompetentnie zagrzewała mnie Gala Wereniczowa, lekarz pediatra, żona kolegi językoznawcy, która przeprowadziła na Polesiu gruntowne badania dużej grupy dzieci w jakiś czas po katastrofie. Na tej podstawie nakreśliła plan ich leczenia i ukazała groźbę skutków zaniedbań w tym zakresie. Niestety nie znalazła u władz dostatecznego zrozumienia i poparcia. Oboje mówili o tym z dużą troską […].
I wreszcie po trzecie, wśród starych przyjaciół można było po prostu odpocząć od stałego napięcia oficjalności. Pojechać na działkę, spędzić ciekawy wieczór towarzyski, lub zwyczajnie, na luzie porozmawiać, pobyć razem. Białorusini umieją się bawić i śmiać nawet w niełatwych okolicznościach […].
Dokończenie nastąpi
Rozmawiała Anna Engelking
Fot. ze zbiorów prof. Elżbiety Smułkowej