Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    8. Kuneć sielanki

    Nocami z pod ramion krzyżów na rozdrogach sypie się gwiazd błękitne próchno chmurki siedzą przed progiem w murawie to kule białego puchu dmuchawiec Księżyc idzie srebrne chusty prać świerszczyki świergocą w stogach czegóż się bać (Józef Czechowicz, „Na wsi”, 1927) Jak mniê diś dumajetsie, dekada… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Festiwal

„Tutaka”, „Tamaka”, „Niedaloka”…

Ja tut jak starszynia BAS-u – mówi Ania Korniluk, która w tym roku rozpoczyna studia.  – Zajmajusia ŭsimi walanciorami – można skazać, szto ja hałoŭny walancior. Czamu ja tutaka? Paweł [Stankiewicz] prosta pamoh mnie i maim siabram, jak my paczali dziejniczć u BAS-ie. Kali skazaŭ nam pra festiwal, my nawat nie dumali, choczam pryjechać czy nie. Pryniali, szto treba zrabić rabotu. A „Baryk” dla mianie jość jak druhi dom.

15 lipca w piątek po południu, jadąc rowerem szosą wzdłuż lasu, mijam pojedyncze grupki młodych ludzi. Większość z nich, w czarnych koszulkach z ciekawymi napisami i grafikami, przypomina młodzież sprzed lat, która przyjeżdżała do Boryku pod Gródkiem na kultowe Basowiszcza. Na boisku po drugiej stronie szosy, gdzie przygotowano miejsca parkingowe, stoją w rogu „na dziko” dwa namioty, a obok nich grupa głośno rozmawiających i śmiejących się młodzieńców. Na niektórych posesjach pobliskiej ulicy Dworcowej w łączących się z Gródkiem Waliłach-Stacji też zauważyłem kilka namiotów.  Przy rozwidleniu leśnych dróg, prowadzących do polany, gdzie odbywa się festiwal, siedzą dwie dziewczyny – wolontariuszki. Udzielają informacji przejeżdżającym i przechodzącym tędy osobom. Jeden z kierowców osobowego opla pyta po białorusku, jak dojechać do centrum Gródka. Otrzymuje proste wyjaśnienie, dziękuje, uśmiecha się i zadowolony rusza w stronę ulicy Szkolnej. Jest pozytywnie. Dziewczyny rozmawiają ze sobą, a ja wychwytuję strzępki ich wypowiedzi:

– Łatuszka, Łatuszka, taki polityk… Jechał tu niedawno i pytał…

Spotkałem potem Pawła Łatuszkę w namiocie razem z posłem Koalicji Obywatelskiej Robertem Tyszkiewiczem. Siedzieli naprzeciw siebie i składali papierowe ptaki. Rozpoczynał się kolejny, drugi, Festiwal Przebudzonych Tutaka. W tym samym Boryku, gdzie w 1990 r. wystartowało Basowiszcza.

Lavon Volski na scenie Fot. Jerzy Sulżyk
Lavon Volski na scenie
Fot. Jerzy Sulżyk

Na drzewie nad dziewczynami widać namalowany na desce napis: „Zakaz wjazdu”. Wcześniej, na innej desce, wykaligrafowano: Niedaloka. Tu wszędzie jest blisko. W zasięgu krótkiego spaceru. Na samej polanie panuje ruch. Stoją namioty organizatorów, jest scena, zadaszenie, nagłośnienie, teren dla publiczności ogrodzony metalowymi barierkami. W piątkowe popołudnie festiwal zaprasza do strefy Tamaka (tam). Tutaka (tutaj) – w strefie sceny – panuje teraz cisza. Tamaka brzmi trochę jak imię indiańskiego  wodza. Wymawiane tu często z polskim akcentem na drugie „a” zamiast – prawidłowo – na pierwsze. Młody chłopak wydaje polecenia przez telefon. Przechodzę i słyszę jego „indiańskie” Tamaka.

Strefa Tamaka sąsiaduje z polem namiotowym i rozlokowała się na placu przy budynkach dawnej placówki Wojsk Ochrony Pogranicza (WOP) – formacji z czasów PRL-u. Tu odbywała się większość – poza koncertem i dyskusjami panelowymi – festiwalowych wydarzeń. Wspomnianych polityków zauważyłem właśnie przy jednym z nich. Brali udział w artystycznej akcji „Ptuszki Swabody” (Ptaki Wolności), prowadzonej przez białoruską artystkę Aleksandrę Konofalską, znaną z niezwykłych wystąpień malowania piaskiem na żywo. Projekt wyrażał solidarność z więźniami politycznymi w Białorusi. Każdy biały ptak, wykonany z papieru, podpisany był imieniem i nazwiskiem jednej z ponad tysiąca osób zamkniętych za poglądy w białoruskich „tiurmach”. Te ptaki wzbiły się potem i poszybowały pod dach słynnej „płaszczadki” w Boryku – zadaszonego miejsca, gdzie uwielbiali spędzać czas uczestnicy Basowiszcza. Papierowe ptaki zapełniły całą prawie przestrzeń, raz bujały się delikatnie, innym razem podskakiwały jak szalone na wietrze, odsłaniając imiona i nazwiska – bardzo wiele imion i nazwisk… Jakby zazdrościły tym wszystkim swoim żywym ptasim kuzynom, którzy latali sobie wokół wśród drzew, ciesząc się wolnością.

Paweł Łatuszka na Festiwalu Przebudzonych w Boryku Fot. Jerzy Sulżyk
Paweł Łatuszka na Festiwalu Przebudzonych w Boryku
Fot. Jerzy Sulżyk

Strefa Tamaka tętniła festiwalowym życiem. Choć nie muzycznym. Warsztaty i artystyczne akcje uaktywniały nie tylko dorosłą publiczność, ale skierowane były również do dzieci i młodzieży.

I większość ich uczestników, z którymi rozmawiałem, było zdania, że tego typu formy sprzyjają integracji i budowaniu poczucia wspólnoty białoruskiej społeczności Podlasia i białoruskich emigrantów. Bo za dziećmi podążają rodzice i ta droga, gdy białoruska kultura wchodzi w najbliższe (rodzinne) relacje, poprzez bliskość i bezpośredniość zyskuje na autentyczności, budzą się emocje,  bardzo trwałe, które będą procentować przez lata. W tym nurcie należałoby umieścić inicjatywę „Mova nanova” z Warszawy. W ogóle, ze stolicy przyjechało sporo Białorusinów, którzy stworzyli tam aktywną diasporę. Na polu namiotowym spotkałem dwójkę białoruskich aktywistów, uchodźców politycznych, którzy opowiedzieli o swojej społecznej działalności. Byli na Basowiszczu w 2015 r., na Festiwalu Tutaka są drugi raz. W ubiegłym roku przyjechali jako goście, teraz jako aktywni uczestnicy akcji „Mova nanova”. Przez dwa festiwalowe dni przeprowadzili wiele działań. W piątek było to czytanie białoruskich bajek, quizy i gry językowe, malowanie pocztówek oraz wieczór z poezją. W sobotę wystawili spektakl dla dzieci „Siabry lesu” (Przyjaciele lasu) i prowadzili warsztaty robienia tradycyjnej białoruskiej wycinanki. Chcą różnymi metodami i formami uczyć języka białoruskiego dzieci i dorosłych. Zaczęli od własnych dzieci.

Kab naszy dzieci nie zabyli swajoj mowy – mówią. I dodają: – Usio, szto robisz, piersz robisz dla siabie, a paśla dla hramadziaństwa.

To samo innymi słowami powiedział mi potem Paweł Stankiewicz, główny organizator festiwalu, kierujący Fundacją Tutaka, wyjaśniając, że spektakle dla dzieci i inne tego typu wydarzenia są robione niejako dla „nas samych”, dla naszych dzieci i są dobrą drogą, którą festiwal zamierza dalej podążać.

Wyraz solidarności z ponad tysiącem więźniów politycznych w Białorusi Fot. Mirosława Łuksza
Wyraz solidarności z ponad tysiącem więźniów politycznych w Białorusi
Fot. Mirosława Łuksza

Kapitalny spektakl „Brydkaje kaczania” („Brzydkie kaczątko”), przetłumaczone przez Jana Maksymiuka na podlaską mowę, wystawił teatr Czrevo z nieocenioną Joanną Troc. W tutejszej, lalkowej scenografii, w otoczeniu charakterystycznych podlaskich chat, przedstawienie nabrało dodatkowych walorów, a andersenowski przekaz trafiał zarówno do dorosłej, jak i dziecięcej publiczności.

Jeden z warsztatów – „Framed in Belarus” – prowadziła we współpracy z białostocką Galerią Arsenał znana białoruska artystka Rufina Bazlowa. Tworzy ona niezwykle sugestywne, haftowane tradycyjną techniką krzyżykową, obrazy w dwóch kolorach – białym i czerwonym (kolory historycznej białoruskiej flagi) – na których widnieją sceny z niedawnych protestów ulicznych w Białorusi. Ujrzymy  na nich uciekających przed OMON-em ludzi, kobiety z uniesionymi w pokojowym geście rękoma, czy przemieniającego się w robaka Łukaszenkę. Podczas festiwalowych warsztatów można było tworzyć pod jej kierunkiem własne haftowane obrazy.

Nie dasca ŭciaczy ad palityki mówi Paweł Stankiewicz, komentując niejako tematykę warsztatów, odnosząc się w ten sposób do białoruskiej rzeczywistości pod butem Łukaszenki. Dziwne byłoby, gdyby sztuka, literatura czy muzyka były od tej rzeczywistości odklejone i żyły własnym życiem w nierealnym świecie. Paweł Stankiewicz ma jednak nadzieję, że uda się kiedyś – oby jak najszybciej – odejść od polityki i jej dominacji w życiu kulturalnym Białorusinów. – Nie możam zabywać, szto za hetym usim staić wielizarny praces stwarańnia biełaruskaha hramadziaństwa. Hramadziaństwa, jakoje może paŭstawać u luboj dziarżawie, a nie tolki u Biełarusi. Mnie zdajecca, szto my nie zaszmat pra heta dumajem. Moża my tut u Polszczy majem bolszy doświed, jak heta razwiwać, chacia paśla 30 hadoŭ demakracji ja by nie skazaŭ, szto my ŭsio zrabili, kali idzie pra budawańnie hramadziaństwa. I kali tut u Polszczy treba pastajanna heta aktyŭna rabić, to szto hawaryć u Biełarusi…

Kwestia aktywności obywatelskiej i niszczenia przez reżim Łukaszenki jej resztek w Białorusi co chwila wypływa w naszej rozmowie. Gdy zagaduję Pawła o rolę festiwalu Tutaka, który ma przecież w swojej nazwie frazę: Festiwal Przebudzonych, jego znaczenie i dla Białorusinów żyjących w Białorusi, i dla tych, którzy wyemigrowali, odpowiada:

Mnie padajecca, szto tak, jak kaliś jechali jany na Basowiszcza, kab, skażam, adkryć heta wakno i dychać świeżym pawietram swabody, tak ciapier festiwal Tutaka moża być takoj nahodaj.

Muzycznie festiwal ma być różnorodny, nie tylko rockowy, jak przed laty Basowiszcza. Poszukują więc organizatorzy interesujących wykonawców biorąc pod uwagę szerokie spektrum stylów muzycznych. Takie podejście widać było zarówno w ubiegłorocznej liście wykonawców, jak i w tym roku, gdzie obok klasycznego rockowego Lavona Volskaha pojawiła się nowoczesna, elektroniczna Shuma, mieszająca style, łącząca w kompozycje stare pogańskie pieśni, za nią eksperymentalna Czornabrowa czy ludowa Hajda Banda. Trzeba jednak przyznać, że nowoczesne, klubowe a nie estradowe (koncertowe) brzmienia młodszych wykonawców nie zdołały przyciągnąć pod scenę takiej publiczności, jak klasyczny koncert Volskaha, jednego z najbardziej znanych artystów niezależnej białoruskiej sceny muzycznej od lat 90. ubiegłego wieku do dzisiaj. Jego występy i znane wszystkim kultowe kompozycje od lat wzbudzają w Boryku wiele emocji i gromadzą przed sceną wielopokoleniową publiczność.

Podczas jednej z debat Fot. Mirosława Łuksza
Podczas jednej z debat
Fot. Mirosława Łuksza

Tak jak przed rokiem podczas festiwalu odbywały się transmitowane na żywo w Internecie debaty, w tym roku trzy. Były poświęcone funkcjonowaniu w Polsce diaspor białoruskich, kondycji kultury białoruskiej na emigracji oraz obecnej sytuacji politycznej w Białorusi, także w kontekście wojny w Ukrainie. W tej ostatniej wzięli m.in. udział oficjalny ambasador Polski w Mińsku Artur Michalski (5 października 2020 r. wyjechał  z Mińska do Polski i od tamtej pory nie wrócił na swoją placówkę) oraz Paweł Łatuszka – jeden z liderów białoruskiej opozycji, stojący na czele Narodowego Zarządu Antykryzysowego (przed laty minister kultury Białorusi, były ambasador Białorusi w Polsce oraz we Francji, Hiszpanii i przy UNESCO). Łatuszka otwarcie powiedział, iż Białoruś jest obecnie pod okupacją. – Musimy zdecydować – wyjaśniał – czy chcemy żyć w „ruskim mirze” czy w cywilizowanym, europejskim świecie. Czy chcemy być mięsem armatnim, czy ludźmi, którzy mają swoje prawa i możliwości rozwoju, którzy mogą wpływać na to, co się wokół nich odbywa.

Jego zdaniem Łukaszenka już doprowadził do sytuacji, w której nie ma innego wyjścia jak przygotowywanie się do powstania, a wpływ na dalsze losy Białorusi będzie miała tocząca się wojna w Ukrainie.

Festiwal w zamyśle organizatorów ma budować więzi społeczne białoruskiej wspólnoty, która zamieszkuje różne kraje. Bo dzisiejsza Europa jest wspólnotą państw, w których istnieją uniwersalne wartości niezależne od tego z jaką grupą etniczną, czy z jakim narodem się utożsamiamy. Wolność, prawa człowieka, demokracja sprzyjają budowaniu więzi społecznych w naturalny, oddolny, obywatelski sposób, a nie pod dyktando władzy, która, jak w przypadku Białorusi, jest po prostu tego społeczeństwa wrogiem. „Przebudzeni” do budowania własnej wspólnoty Białorusini przyjeżdżając do gródeckiego Boryku, poczują być może, że łączy ich dużo więcej niż się im dotychczas wydawało. Język, muzyka, sztuka, potrzeba dyskusji i swobodnej wymiany myśli i poglądów, podobna wrażliwość na kwestie wychowania i edukacji dzieci, itd.

W gródeckiej szkole nocuje od kilku dni grupa młodych wolontariuszy, pomagających przy organizacji festiwalu, z różnych środowisk. Są studenci z BAS-u (Białoruskiego Zrzeszenia Studentów), młodzież z diaspory białoruskiej i z Bractwa Młodzieży Prawosławnej diecezji białostocko-gdańskiej.

Choczam hetych maładych ludziej z roznych asiarodździau niejak spałuczyć, kab jany z saboj supracoŭniczali – mówi Paweł Stankiewicz. – To moładź moża stwarać nieszta nowaje. Niachaj jany z saboj znajomiacca, wyraszajuć swaje supolnyja projekty, a nie kożny sabie paasobna, BAS sabie, Bractwo sabie…

Ja tut jak starszynia BAS-u – mówi Ania Korniluk, która w tym roku rozpoczyna studia.  – Zajmajusia ŭsimi walanciorami – można skazać, szto ja hałoŭny walancior. Czamu ja tutaka? Paweł [Stankiewicz] prosta pamoh mnie i maim siabram, jak my paczali dziejniczć u BAS-ie. Kali skazaŭ nam pra festiwal, my nawat nie dumali, choczam pryjechać czy nie. Pryniali, szto treba zrabić rabotu. A „Baryk” dla mianie jość jak druhi dom.

Ania od lat przyjeżdża do Boryku, najpierw na Basowiszcza, teraz na Festiwal Tutaka. Miejsce, muzyka, ludzie, atmosfera…

Młodych wolontariuszy jest ponad dwudziestka. Z Bielska, Hajnówki, z Grodna (obecnie w Białymstoku). Większość zna się z wcześniejszych aktywności, wiele kontaktów zostało nawiązanych w sieci, pomogły również osobiste przyjaźnie i znajomości. Najważniejsze zadanie wolontariuszy to zajmowanie się artystami, dbanie o to, żeby pojawili się na czas na scenie, o ich zakwaterowanie, wyżywienie. Wolontariusze pracowali też przy prostych czynnościach logistycznych dotyczących samego funkcjonowania festiwalu, zawieszali tablice informacyjne, przygotowywali namioty. Wspólna praca przy festiwalu sprzyja powstawaniu przyjaźni, nawiązywaniu znajomości. W tym sensie przypomina to pracę studentów przy organizowaniu Basowiszcza. Rozmawiają między sobą w różnych językach: po białorusku, po polsku, po swojomu i nie stwarza to żadnych barier, wręcz przeciwnie – zbliża.

W Fundacji Tutaka, którą kieruje Paweł Stankiewicz, wszyscy biorą udział w przygotowywaniu festiwalu. Jedną z takich osób jest Źmicier Kościn, dziennikarz Radia Białystok, autor białoruskich audycji „Pad znakam Pahoni”. Włączył się też Łukasz Leoniuk, który od lat zajmuje się organizacją „Bardaŭskaj wosieni” w Bielsku Podlaskim, jednej z najbardziej znanych białoruskich imprez muzycznych w Polsce. Na pewno też jest duża pomoc ze strony białoruskiej diaspory, która bardzo się uaktywniła rozumiejąc, że kultura jest dla niej ważnym elementem nie tylko podtrzymującym tożsamość i łączącym jej członków, ale też niezbędnym składnikiem normalności w życiu społecznym. Paweł Stankiewicz przypomniał, że jeszcze dwa lata temu diaspora była bardzo zdystansowana do idei festiwalu. Mówili: – A paszto nam heta. Nam patrebna, kab Biełaruś była swobodna. Okazało się niestety, że droga do wolności może być bardzo długa, a czasu nie należy tracić i warto podjąć każdą działalność, która będzie sprzyjać rozwojowi niezależnego, obywatelskiego ruchu białoruskiego. W gronie aktywnych osób pracujących na rzecz festiwalu są lekarze, przedsiębiorcy. Jest też grupa aktywistów, oferująca fundacji swoje przydatne umiejętności: ktoś zajmuje się kwestiami graficznymi, inni organizują logistykę, transport. Jeśli chodzi o działaczy różnych organizacji białoruskiej mniejszości w Polsce, to choć raczej nie włączają się bezpośrednio w organizację projektów Fundacji Tutaka, ale – jak mówi Paweł, otrzymuje od nich duże wsparcie – na pewno szacunek i pozytywne podejście, także pomoc w nawiązywaniu ważnych kontaktów. Ma nadzieję, że Festiwal Tutaka będzie łączył wszystkich Białorusinów, zachęcał do aktywnego uczestniczenia w kulturze i budował aktywne i świadome społeczeństwo obywatelskie.

Jerzy Sulżyk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў красавіку

    980 – у 1044 г. пачаў княжаньне ў Полацку Усяслаў Брачыслававіч, званы Чарадзеем. Яго славутая дзейнасьць была апісана ў паэме „Слова аб паходзе Ігаравым”. 920 – у 1104 г. адбыўся вялікі паход кааліцыі князёў Кіеўскай Русі, арганізаваны Уладзімірам Манамахам на …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (161) – 26.04.1863 г. у Славенску каля Валожына ў сям’і праваслаўнага сьвятара нар. Яўстафій Арлоўскі, краязнавец, гісторык, пэдагог. Закончыў Пецярбурскі гісторыка-філялягічны інстытут (1885) і выкладаў гісторыю ў Гродзенскай гімназіі; дасьледаваў гісторыю Гродна і даказаў тоеснасьць яго з летапісным Городенем. Памёр 15.12.1913 г.
  • (141) – 26.04.1883 г. памёр Напалеон Орда, мастак і кампазытар (нар. 11.02.1807 г. у Варацэвічах на Піншчыне). Вучыўся ў студыі П. Жэрара ў Парыжы і ў Віленскім унівэрсытэце, удзельнічаў у паўстаньні 1830-1831 гг. Потым на эміграцыі ў Парыжы, з 1856 г. – у Варацэвічах, Гродне, на Валыні. Пакінуў па сабе архітэктурныя замалёўкі вёсак, маёнткаў, замкаў, палацаў, гарадоў Беларусі.
  • (38) – 26.04.1986 г. катастрофа на Чарнобыльскай Атамнай Электрастанцыі. Большасьць радыяцыі апала на тэрыторыі Беларусі – дзякуючы загаду савецкіх уладаў, самалёты савецкай арміі асадзілі хмары з атамным праменяваньням над беларускімі землямі.
  • (38) – 26.04.1986 г. наступіла трагічная катастрофа на Чарнобыльскай Атамнай Электрастанцыі, якая забрудзіля значную частку Беларусі.
  • (28) – 26.04.1996 г. у Менску адбылася масавая акцыя „Чарнобыльскі Шлях”, брутальна разагнаная АМОНам.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis