Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Felieton

Wolnoć Tomku w swoim domku

Lazaret w Dubrowniku z zewnątrz Wikipedia
Lazaret w Dubrowniku z zewnątrz
Wikipedia

Statystyki szczepień i zgonów na Podlasiu są przytłaczające. Pod względem odsetka zaszczepionych Podlaskie uplasowało się na trzecim miejscu od końca, za Lubelskiem i Podkarpackiem. Szczepieniu poddało się u nas niespełna 50 proc. mieszkańców. Porównanie statystyk zgonów jest miażdżące – cała ściana wschodnia stanowi czarny „pas śmierci” z największą umieralnością w związku z Covid-19 w kraju.

Wzrost śmiertelności w „czarnym pasie” dochodzi do 31-32 proc. Korelacja między brakiem szczepień a zgonami jest wyraźna. Obrazu dopełniają dane demograficzne, które pokazują w ostatnich kilku latach rozjazd krzywych urodzeń i zgonów, jednym słowem – demograficzną zapaść, niespotykaną od czasów zakończenia II wojny światowej. Biorąc pod uwagę strukturę demograficzną Podlasia i niekorzystny długofalowy trend, uwzględniający również emigrację młodych do innych regionów kraju, ta zapaść musi być jeszcze bardziej dramatyczna.

Antynataliści wskazywaliby na szansę, jaka otwiera się przed  dziką przyrodą, która będzie w coraz większym stopniu zagarniała co mniejsze i bardziej oddalone od centrów przysiółki. Niski wskaźnik urodzeń w połączeniu z emigracją młodych ludzi do innych regionów kraju będzie powodował coraz większe wyludnianie, a znane przysłowie „Nie było nas – był las, nie będzie nas – będzie las” przy takim rozwoju wypadków może okazać się rzeczywistością.

Póki co zmagamy się wciąż epidemią Covid-19, z podnoszącym się nad horyzontem tornadem Omikronu, a wskaźniki wyszczepialności wcale nie idą w górę. Coraz wyraźniejsze są natomiast głosy antyszczepionkowców, społeczne bunty i demonstracje przeciwko pandemicznym ograniczeniom, obowiązkowi szczepień, paszportom covidowym i noszeniu maseczek, które interpretowane są jako zamach na szeroko rozumianą wolność. Słychać w nich oskarżenia o zapędy totalitarystyczne, łamanie praw człowieka, jest nawet mowa o „segregacji sanitarnej” przyrównywanej do separowania Żydów w gettach podczas II wojny światowej.

Wówczas przed oczami staje mi lazaret w Dubrowniku, który miałam okazję oglądać dwa lata temu. To właśnie w Dubrowniku narodziło się słowo „kwarantanna” oznaczające czterdzieści dni izolacji dla marynarzy, którzy zawijali do portu z różnych stron świata. Zanim rozładowali swoje statki i zeszli na ląd, musieli spędzić czas w specjalnie wybudowanym budynku poza murami miasta. Aby chronić jego obywateli musieli odsiedzieć swoje, i nikt ich raczej nie pytał o zdanie.

Dubrownicki lazaret składa się szeregu identycznych sal wielkości szkolnej sali, w której nie było nic – oprócz podłogi i dziury w podłodze, służącej załatwianiu potrzeb fizjologicznych. W takich warunkach, w istocie niewiele różniących się od więziennych, siedziały załogi statków, całymi dniami konwersując, śpiąc i dłubiąc w nosie. Nic nie wiadomo o buntach w imię odbieranej wolności, ani o protestach wobec faktycznego, choć czasowego – ubezwłasnowolnienia. Jeśli chcieli wejść do miasta i załatwiać swoje biznesy, zdrowie po czterdziestu dniach stawało się „paszportem” otwierającym bramę i przepustką, pozwalającą na przebywanie w przestrzeni publicznej.

Epidemie w historii zdarzały się często i zawsze wywoływały paniczny strach. To, co działo się wówczas w miastach, przechodzi współczesne wyobrażenia na temat warunków, w jakich musieli funkcjonować ludzie. Zamykanie całych miast na długie miesiące, kordony sanitarne, specjalne służby, które dysponując środkami przymusu bezpośredniego wyłapywały chorych, przymusowa izolacja w specjalnych izolatoriach, oznaczanie domów zarażonych białymi krzyżami, zabijanie okien deskami. W czasie zarazy życie społeczne zamierało, zamknięte były szkoły, targowiska, zawieszano sejmiki, zakonnicy zatrzaskiwali się w klasztorach (co znamienne, kościoły pozostawały cały czas otwarte). Najsmutniejszy los spotykał ludzi trędowatych. Zostawali oni dożywotnio wykluczani ze społeczeństwa, przymusowo umieszczani w miejscach odosobnienia, tracili większość praw. Żonatym orzekano rozwód i odprawiano za nich żałobną mszę. Od tej pory trędowaty był martwy. Zawsze musiał mieć przy sobie dzwonek lub kołatkę, by powiadamiać o swojej obecności osoby, które nieopatrznie znalazły się w pobliżu. Dopiero w XIII wieku pozwolono im pomagać, dostarczając pożywienie i ubranie. Skutecznych szczepionek ani leków nie było. Może to właśnie z tego powodu nikt nie protestował, że ktoś nie pozwalał mu na swobodne przemieszczanie się, gdy on na takie przemieszczanie miał właśnie ochotę? Czy dlatego zamknięci w izolatoriach nie krzyczeli o „segregacji sanitarnej” i nie oskarżali władz o dążenie do ludobójstwa?

Na tle historycznych obrazów obostrzenia związane z epidemią Covid-19 wydają się być igraszką. 10-dniowa kwarantanna we własnym domu, w czasach, gdy zakupy możemy robić przez Internet, kontaktować się tą drogą z lekarzem i bliskimi – brzmi jak bajka. Nakaz noszenia maseczek w przestrzeni publicznej w porównaniu z noszeniem kołatek wydaje się być drobną niedogodnością. Oczywiście, koronawirus to nie trąd, a śmiertelność cholery to nie to samo, co śmiertelność z powodu Covid-19. Optymalne jest zachowanie proporcjonalności środków zaradczych w porównaniu do zagrożenia. Przyzwyczajeni jednak do czasów pokoju, uwolnieni od dawnych epidemii za pomocą szczepionek, przyzwyczajeni do tego, że chodzimy i robimy to, na co mamy ochotę, nie wyobrażamy sobie, że ktoś może nas w czymkolwiek ograniczać z uwagi na tzw. dobro wspólne. Nie jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o sobie w kategoriach kolektywu. Kolektyw to był za komuny, a w XXI wieku mamy wolność czy raczej „wolnoć Tomku w swoim domku”. Może Chińczycy – tak, oni są kulturowo predysponowani do myślenia w kategoriach wspólnoty, ale my, wyrośli w europejskiej cywilizacji Zachodu, zawsze stawialiśmy indywidualizm na piedestale, a na ograniczenie wolności i praw byliśmy szczególnie wyczuleni. Będziemy więc protestować, krzyczeć o totalitarnych zapędach i się nie zgadzać, nawet jeśli oznacza to „odmrożenie sobie uszu mamie na złość”. Szkopuł w tym, że rzecz dotyczy nie tylko naszych własnych uszu, ale również uszu ludzi, którzy znajdują się wokół nas, a do odmrażania uszu innym nikt nam prawa nie dał. I tu pojawia się zasadnicze pytanie: czy nasza wolność jest absolutna, i czy można ją ograniczyć z uwagi na życie i zdrowie innych ludzi?

Etyczka, dr Weronika Chańska, nie ma wątpliwości: „Można domagać się absolutnej wolności w sytuacji, gdy ta wolność nie narusza praw i interesów innych osób. Gdyby osoby sprzeciwiające się szczepieniom zadeklarowały, że będą żyć wyłącznie we wspólnocie ludzi podzielających ich poglądy i że zdecydują się na całkowitą izolację od reszty społeczeństwa, moglibyśmy uznać ten argument. Jednak przeciwnicy szczepień chcą żyć wśród innych członków społeczeństwa, dla których ich odmowa zaszczepienia się stwarza realne zagrożenie. W tej sytuacji zagrożona reszta społeczeństwa ma prawo się bronić i domagać się powszechnych szczepień lub usuwania ze wspólnoty osób, które się od nich uchylają”.

Nie wiem, ilu spośród protestujących antyszczepionkowców zdaje sobie sprawę z tego, iż od wielu lat żyje w kraju, w którym obowiązująca ustawa o zapobieganiu chorobom zakaźnym nakłada obowiązek szczepień nie tylko na dzieci, ale i na dorosłych. Studenci kierunków medycznych muszą przyjąć szczepionkę przeciw WZW typu B ( inaczej nie zostaną przyjęci do pracy), w przypadku zranienia obowiązuje nas szczepienie przeciw tężcowi, a po ugryzieniu przez zwierzę – przeciwko wściekliźnie. W przypadku chorób szczególnie groźnych, np. gruźlicy, istnieje przymus hospitalizacji i leczenia, które może przeciągać się do wielu miesięcy. Osoby aktywnie prątkujące, które nie chcą się leczyć, mogą być doprowadzone do szpitala z zastosowaniem środków przymusu bezpośredniego, a podawanie leków może odbywać się wbrew woli pacjenta. Zanim krzykniemy z oburzenia (lub z zaskoczenia) wyobraźmy sobie, że osoba prątkująca stoi z nami w kolejce w sklepie, uczy nasze dzieci w szkole czy siedzi obok naszych najbliższych przy stoliku w restauracji i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy naprawdę nie mamy nic przeciw, bo najważniejsza jest jej wolność? A potem wyobraźmy sobie tych wszystkich młodych i zdrowych ludzi, którzy nie chcą się dzisiaj szczepić w imię wolności, jak siadają obok naszych rodziców, babć obciążonych wieloma chorobami, czy chociażby dzieci, które mają upośledzoną odporność i z tego powodu nie mogą poddawać się żadnym szczepieniom, krótko mówiąc – obok tych słabszych i z mniejszą ilością szczęścia na koncie, niż oni.

Być może starożytni nie dysponowali  taką wiedzą medyczną jak my, ale wiedzieli jedno – aby odnieść sukces w walce z epidemią potrzebne są obostrzenia w imię wspólnego dobra. My, żyjący współcześnie, posiadamy mikroskopy, szczepionki i rozległą wiedzę. Według jej prawideł  maseczki, obowiązek szczepień i izolacja to nie totalitaryzm. To epidemiologia.

Ewa Zwierzyńska

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (376) – У траўні 1648 г. казацкія паўстанцы на чале з Багданам Хмяльніцкім разбілі войскі Рэчы Паспалітай пад Жоўтымі Водамі й Корсунем. Казацкія загоны прыбылі на Беларусь і пры дапамозе беларускіх паўстанцаў здабылі Гомель, Тураў, Пінск – паўстаньне разгарнулася на беларускіх землях.
  • (90) – 19.05.1934 г. у Менску расстраляны Міхал Кахановіч (нар. 27.09.1882 г. у Вялікіх Луках каля Баранавіч), беларускі нацыянальны дзеяч, пэдагог. Закончыў Харкаўскі унівэрсытэт, працаваў выкладчыкам у Вільні, з 1915 г.  – у Магілёве, дзе быў

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis