Śpiewaliśmy czasem na naszych białoruskich studenckich imprezach, zmieniając słowa znanej piosenki (Baj na Pac). Byliśmy studentami w Warszawie. Pac zjechał z Olsztyna do stolicy i zaczął studiować filologię białoruską. To był chyba 1991 r. Ciągle coś robił, planował, nie zatrzymywał się. Zwracaliśmy się do niego: Pacu…
Radio – V Program, sekcja białoruska. Pac zabiera mnie do potężnego gmaszyska Polskiego Radia i pokazuje studio, tłumaczy, co będzie, namawia, żeby się włączyć. Wiedziałem, że Wałodzia idealnie nadaje się na białoruskiego dziennikarza. I tego zdania ani na chwilę nie zmieniłem.
Sustreczy. Pac rozmawia ze mną – byłem przewodniczącym warszawskiego koła BAS-u – o reaktywowaniu legendarnego studenckiego pisma. I robimy to, a właściwie to on wszystko organizuje, wciąga ludzi do pisania, robienia korekty…
Pikieta na Ateńskiej. Przyjeżdża i mówi mi, że Białoruś może być połknięta przez Rosję, że trzeba protestować. Zgłaszamy pikietę przed ambasadą Białorusi na Ateńskiej w Warszawie. Magafon, okrzyki, spisywanie przez policję. Pac jest wszędzie. Krzyczy: Biełaruś – nie prawincyja Rasieji!
Atrasiny studentau z Jackiem Kuroniem. Pewnego jesiennego wieczoru Pac spotkał się ze mną i zakomunikował, że właśnie zaprosił Jacka Kuronia na nasze Atrasiny (otrzęsiny). Kuroń był wtedy w latach 90. XX wieku jednym z najbardziej znanych i najważniejszych polskich polityków. Przyszedł z żoną Danusią. Siedzieliśmy z nim razem przy jednym stole i swobodnie rozmawialiśmy. Potem zaśpiewaliśmy Jackowi Kuroniowi Mnohaje leta!
Takiego Paca znałem.
Jurek Sulżyk