Tytuł felietonu inspirowany jest wydaną w zeszłym roku książką Edwina Bendyka „W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości świata”. Autor analizuje w niej tzw. duże trendy, jak wyczerpywanie się źródeł energii, czyli paliw kopanych, zmiany demograficzne, załamywanie się dotychczasowych formuł politycznych, co prowadzi do nieuchronnej dekompozycji istniejącego systemu na wielu poziomach.
Zmiany te zachodzą jednocześnie w wielu zakątkach świata, a Polska nie jest tu wyjątkiem. Analiza kondycji współczesnego świata wskazuje, że dotychczasowy paradygmat cywilizacyjny wyczerpuje się i powoli przestaje odpowiadać na coraz bardziej złożone, splątane problemy, których doświadczają szybko transformujące się społeczeństwa.
Autor przywołuje pojęcie „klifu Seneki” stworzonego przez włoskiego ekonomistę Ugo Barti’ego w książce „Before the Collapse”. Zbliżamy się jako ludzkość do klifu, z którego niechybnie spadniemy w przepaść. W tej sytuacji mamy dwa wyjścia – albo zaprzeczać i kurczowo starać się trzymać starych schematów, marnując cenne zasoby, co zaowocuje rozpadem w trybie przyspieszonym, albo przyjąć do wiadomości nieuchronność zmian, a energię wykorzystać do jak najlepszego przystosowania się, by w sposób kontrolowany poddać się cywilizacyjnej transformacji.
Analiza Bendyka, koncentrująca się na społeczeństwie polskim, prowadzi do wniosków uniwersalnych, pasujących do wielu społeczeństw pod każą szerokością geograficzną, a do Podlasia i położenia zamieszkującej go mniejszości białoruskiej odnosi się jeszcze trafniej. Nawiązuje on do pojęcia „próżni socjologicznej”, wprowadzonego do obiegu przez Stefana Nowaka po koniec lat 70. XX wieku, które miałoby charakteryzować postawy Polaków, rozpięte między identyfikacją z tym co najbliższe, czyli rodzina i przyjaciele, a tym co najwyższe, czyli naród. Między nimi ziała owa „socjologiczna próżnia”, która zaczęła szybko zasypywać się po transformacji ustrojowej, kiedy to nastąpił radykalny zwrot ku społeczeństwu obywatelskiemu, samoorganizacji, rozkwitowi samorządów terytorialnych i oddolnych inicjatyw.
Prowadzone w tej materii badania naukowe wskazują na niskie i coraz bardziej malejące zaufanie do instytucji centralnych i Kościoła, a systematycznie rosnące zaufanie do organizacji pozarządowych oraz samorządów terytorialnych, które w rankingu zaufania na początku 2020 r. cieszyły się 73 proc. zaufaniem społecznym. Nie mniej Polaków, bo aż 93 proc., jest zadowolonych z miejsca zamieszkania, traktując swoje lokalne wspólnoty jako ważny wyznacznik identyfikacji i tożsamości.
Przy rozważaniu sytuacji mniejszości białoruskiej na Podlasiu w oczy rzuca się jeszcze większa przepaść tożsamościowa. O ile chętnie i w sposób naturalny identyfikujemy się z najbliższym otoczeniem, czyli rodziną i przyjaciółmi, o tyle identyfikacja narodowa dla podlaskich Białorusinów staje się coraz bardziej problematyczna. Mniejszość rzucona pomiędzy dwa duże bieguny, polski i białoruski, z coraz większym trudem radzi sobie z własnym samookreśleniem. Białoruś jako państwo, najpierw BSSR a następnie państwo Łukaszenki, zawsze wydawała się podlaskim Białorusinom zbyt obca i daleka. Białorusin z Podlasia a Białorusin spod Mińska to jednak przepaść. Pozbawieni atrakcyjnych alternatyw podlascy Białorusini szybko się asymilują, ciążąc do bieguna polskiego, i coraz większa cześć wybiera dla siebie określenie polski prawosławny.
Czy jesteśmy skazani w tej materii na brak alternatyw? Czy czeka nas jedynie niekontrolowane i nieuniknione zsunięcie z klifu w przepaść niebytu? Odpowiedzią na ten problem w sposób naturalny wydaje się lokalność. W szybko globalizującym się świecie wartości narodowe są wciąż oczywiście ważne i potrzebne, mają i będą miały własne miejsce, ale to właśnie lokalność wysuwa się coraz bardziej na plan pierwszy. Unia Europejska wraz z ideą małych ojczyzn dryfuje w kierunku federalizacji i ojczyzn regionów właśnie. Zdigitalizowane i ucyfrowione społeczeństwo, komunikujące się za pomocą smartfonów, coraz bardziej mobilne w czasie i przestrzeni, w zakorzenieniu w lokalności szuka sensu, tożsamości i przynależności. Dziś na Podlasiu (wyłączając nieprzyjemny, ale czasowy przecież pandemiczny lockdown) spotykamy ludzi ze wszystkich zakątków świata, sami też przemierzamy całe kontynenty i spotykamy drugiego – a każdy jest skądś. Zakorzenienie w lokalnej tradycji, języku, kulturze daje oparcie w świecie coraz bardziej nieprzewidywanym, chaotycznym, skonfliktowanym i pozwala zasypać ową socjologiczną próżnię.
A na Podlasiu mamy z czego czerpać. Świadczą o tym liczne inicjatywy lokalne o charakterze artystycznym i kulturalnym, rozkwitające po wielkim przełomie lat 90. XX wieku. Muzeum Małej Ojczyzny, prowadzone przez Doroteusza Fionika, Teatr Czrevo, inicjatywa Jana Maksymiuka svoja.org, promująca lokalny język podlaski, wciąż pojawiające się nowe książki i publikacje, muzyka, spektakle, filmy, zakorzenione właśnie w lokalności, świadczą o tym drzemiącym w nas potencjale, który chce wyjść na powierzchnię i ujawniać się we własnej tutejszej autentyczności, we własnym kodzie DNA, odziedziczonym po przodkach zamieszkujących ten skrawek świata od stuleci.
Przytoczone przykłady potwierdzają jeszcze jedną obserwację – coraz mniej spoglądamy w stronę oficjalnych instytucji kulturalnych i dotacji, przestaliśmy czekać na podpowiedzi ze strony dotychczasowych autorytetów, jak państwo czy Cerkiew. Uczymy się powoli brać los we własne ręce, bez oglądania się na to, kto i co mógłby nam opowiedzieć o nas samych. Swoje potrzeby zaczynamy zaspokajać indywidualnie, samodzielnie korzystając z zasobów, jakie dają nam różnorodne sieci. Ta żywa strefa kultury kwitnie w tzw. poszerzonym polu kultury, kształtowanym jakby na obrzeżach oficjalnych instytucji przez takie globalne procesy jak deinstytucjonalizacja, demokratyzacja, uspołecznienie, indywidualizacja i cyfryzacja.
O tym, czy nie spadniemy z „klifu Seneki”, zadecyduje dostrzeżenie tych procesów i dostrojenie się do nich, by jak najlepiej wykorzystać płynące prądy. Jeśli tylko wystarczy nam wyobraźni, sił i determinacji, będziemy w stanie przejść do nowej, zmienionej rzeczywistości, w której etos lokalności, etos miejsca, staje się źródłem tożsamości i siły do istnienia w coraz bardziej złożonej rzeczywistości.
Ewa Zwierzyńska