2 października 2015 r. w Mostowlanach w gminie Gródek został uroczyście odsłonięty pomnik Konstantego Kalinowskiego, urodzonego w tutejszym majątku przywódcy powstania styczniowego na terenach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Inicjatywa przywrócenia pamięci i godnego uszanowania bohatera narodowego Polski i Białorusi na jego rodzinnej ziemi wyszła akurat ode mnie. Dlatego bardzo jestem rad, iż tę wiekopomną sprawę szczęśliwie udało się doprowadzić do końca. Aby jednak moja idea mogła się zmaterializować, musiałem najpierw do niej przekonać wiele osób i przejść przez długie procedury formalne. Zajęło mi to niemal trzy lata. Warto było jednak podjąć ten wysiłek. Gdyby nie moje starania, jestem tego pewien, ślad w pamięci po sławnym bohaterze w jego rodzinnej wsi wkrótce by się zatarł. Nikt inny takiego pomnika już by nie postawił.
Wszystko zaczęło się w 2012 r., kiedy jako dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Gródku wszedłem w skład grupy roboczej do spraw upamiętnienia na ziemi gródeckiej przypadającej w następnym roku 150 rocznicy powstania styczniowego w ramach obchodów wojewódzkich. Miejscowy nadleśniczy zaproponował zakrojoną na wielką skalę rekonstrukcję Bitwy pod Waliłami, stoczonej 29 kwietnia 1863 r. w pobliskim leśnym uroczysku Piereciosy. Początkowo miało to być główne i w zasadzie jedyne wydarzenie w programie planowanych uroczystości w gminie Gródek. W dodatku wyłącznie w polskim patriotycznym wymiarze narodowym. Dlatego postanowiłem upomnieć się o Kastusia Kalinowskiego, jednego z dowódców powstania, urodzonego w Mostowlanach, będącego obecnie patronem gródeckiego domu kultury. Grupie roboczej, której przewodniczył ówczesny wojewoda podlaski Maciej Żywno, zaproponowałem, iż zorganizuję okazjonalną międzynarodową polsko-białoruską historyczną konferencję naukową. Oczywiście zgodę na to otrzymałem. Pozostało znaleźć jeszcze odpowiednie środki finansowe oraz zaprosić prelegentów. Pamiętam, odsunąłem wtedy na bok wszystkie obowiązki i w ciągu zaledwie kilku dni napisałem poważny projekt w celu pozyskania na to przedsięwzięcie funduszy unijnych. Wniosek złożyłem w Lokalnej Grupie Działania Puszcza Knyszyńska z siedzibą w Supraślu i natychmiast przystąpiłem do działania. Przede wszystkim zacząłem od kompletowania uczestników konferencji, prowadząc intensywną korespondencję mailową, a także telefoniczne i osobiste rozmowy z potencjalnymi prelegentami. Bardzo pomogła mnie dr Helena Głogowska, redakcyjna koleżanka rodem z Jaryłówki w gminie Gródek. Od razu przyklasnęła mojej propozycji, podała mi adresy mailowe naukowców z Białorusi, zajmujących się tematyką powstania 1863-64. I to ona wtedy właśnie podpowiedziała mi, że warto byłoby przy tej okazji postawić w Mostowlanach „pamiątkowy kamień ku czci Konstantego Kalinowskiego”. Natychmiast chwyciłem się jej myśli i bez wahania dopisałem takie działanie do projektu. Dr Helena Głogowska przystąpiła natomiast do pisania swego referatu na konferencję. Poświęciła go, jakżeby inaczej, postaci Konstantego Kalinowskiego. A dokładniej pamięci o nim w przeszłości i obecnie wśród mieszkańców Białostocczyzny.
Wczesną wiosną 2013 r. gródecka konferencja naukowa była już praktycznie przygotowana. Mój unijny projekt ugrzązł jednak w urzędniczej machinie w Białymstoku. Na szczęście udało się finansowo zabezpieczyć przedsięwzięcie dzięki środkom z urzędu marszałkowskiego. Ta pomoc nie uwzględniała jednak pamiątkowego obelisku w Mostowlanach. Byłem jednak pewien, że pieniądze na ten cel z mego projektu pozyskać się uda, tyle że trochę później. Dlatego pomyślałem, że dobrze byłoby przy okazji konferencji uroczyście odsłonić choć tablicę pamiątkową – szyld, który potem zostanie umieszczony na kamieniu. Dwa dni przed konferencją skontaktowałem się w tej sprawie z Januszem Tałuciem, białostockim metaloplastykiem, pochodzącym z sąsiadujących z Mostowlanami Zubrów. Choć czasu praktycznie już nie było, zaskoczył mnie on swoim entuzjazmem do pomysłu. Wykonać tablicę zgodził się póki co bez pieniędzy. „Co tam kamień, dla Kastusia należy postawić pomnik!” – oznajmił mi w rozmowie telefonicznej.
Szybciutko zaprojektowałem jak umiałem dwujęzyczną tablicę. Napis skonsultowałem z Heleną i jeszcze tego samego dnia wysłałem mailem do pracowni Janusza. Nazajutrz, gdy przyjechałem do niego, miał już rozrysowaną koncepcję pomnika. Swoją wizję oparł na symbolach tamtego powstania – koło od żeleźniaka i kosę przekutą na sztorc.
Rankiem 27 kwietnia 2013 r. na krzyżówce przy cerkwi w Mostowlanach w obecności uczestników konferencji tablicę ku czci Konstantego Kalinowskiego poświęcili duchowni – proboszcz miejscowej parafii prawosławnej oraz katolickiej z sąsiedniej Jałówki. Uroczyście odsłonili ją wójt Gródka z przewodniczącym rady gminy. W tle powiewały historyczne biało-czerwono-białe flagi. W organizację tej podniosłej uroczystości włączył się także Janusz Tałuć.
Po konferencji natychmiast zabraliśmy się w domu kultury za opracowanie nowego projektu unijnego, aby pozyskać fundusze na postawienie pomnika w Mostowlanach i przy okazji kilku tablic upamiętniających inne miejsca historyczne w gminie (m.in. na Górze Zamkowej w Gródku oraz przy cerkwiach i gródeckim kościele). Ochoczo pomagała mi w tym księgowa, choć moja inicjatywa nie była obowiązkowym zadaniem własnym naszego ośrodka kultury. Miałem doświadczenie w tym zakresie. Osobiście zainicjowałem oraz własnoręcznie wypełniłem rozbudowane formularze dla blisko dziesięciu innych projektów unijnych, na realizację których przyznano nam dofinansowanie.
Przy organizowaniu konferencji i przygotowaniach do postawienia pomnika Konstantego Kalinowskiego jak tylko mógł wspierał mnie mój instruktor muzyczny Jan Karpowicz. Był świadomym Białorusinem i moja inicjatywa wpisywała mu się w lokalny patriotyzm białoruski, który rozbudzał i krzewił w ciągu swej pracy zawodowej i w życiu prywatnym. W domu kultury w Gródku przepracował blisko pół wieku. Kiedy zostałem tu dyrektorem, niebawem przyszło mi się dopilnować zakrojonego na szeroką skalę remontu kapitalnego wielkiego gmachu kierowanego przeze mnie ośrodka. Na ścianie przy głównym wejściu do budynku wisiała tablica z gipsu i betonu z napisem „Dom Kultury im. Konstantego Kalinowskiego”. Wydałem polecenie, aby ją ostrożnie zdjąć i odnowić. Po zakończeniu remontu powiesiliśmy ją wewnątrz i urządziliśmy kącik pamięci bohatera – patrona. W centrum zawisł wielki portret Kalinowskiego, namalowany przez Lubę Krasowską z Małynki (gm. Zabłudów), przez lata przechowywany w domu kultury przez Jana Karpowicza.
Pomysłem postawienia pomnika w Mostowlanach od razu podzieliłem się z Leonem Tarasewiczem. Podczas rozmowy w jego domu w Waliłach artysta oczywiście wyraził swój entuzjazm. Nalegał jednak, aby rozpisać konkurs na koncepcję pomnika, a dopiero potem szukać na to funduszy. Na takie procedury nie było jednak już czasu. Dziś z całym przekonaniem mogę powiedzieć, iż moja stanowczość, nieustępliwość i konsekwentne działania w tej sprawie były słuszne. Gdybym posłuchał zacnego profesora, wątpię czy pomnik w Mostowlanach kiedykolwiek by stanął. Tym bardziej, że obelisk zaprojektowany i wykonany przez Janusza Tałucia, co by tu nie mówić, robi wrażenie i dobrze wkomponowuje się w krajobraz. Pierwotny wariant był jeszcze okazalszy, ale przekraczał środki przyznane na realizację projektu. Należało zatem koncepcję skorygować.
Pojawiły się jednak bardziej złożone problemy. Przede wszystkim związane z lokalizacją pomnika. Pierwotnie miał stanąć pośrodku wsi, w pobliżu cerkwi, na rogu placu cerkiewnego, gdzie została wyświęcona tablica. Ale nie zgodzili się na to hierarchowie. Na nic zdały się rozmowy z władyką Jakubem, a potem metropolitą Sawą. Powodem odmownej decyzji miało być to, iż katolik Konstanty Kalinowski był rzekomo wrogo nastawiony do prawosławia. Na to dowodów historycznych nie ma. Mimo to jak się okazuje zachowawcza postawa białoruskich prawosławnych chłopów wobec „miacieżników” przetrwała do naszych czasów. Mniej więcej w takim duchu 150 rocznicę powstania styczniowego odznaczył także „Przegląd Prawosławny”. Dlatego nie ma co się dziwić, że również staruszkowie z Mostowlan inicjatywę wzniesienia w ich wsi pomnika Kalinowskiego przyjęli bez entuzjazmu. Sołtys nawet demonstracyjnie nie przybył na uroczystość, oznajmiając że „ludziam tut patrebnyja darohi, a nie jakijaś pomniki”.
Nieco zadziwiające też było, iż zainteresowania tym wydarzeniem nie okazali studiujący w Polsce studenci – „kalinowcy” z Białorusi. Od 2006 r., kiedy uruchomiono program stypendialny imienia właśnie Konstantego Kalinowskiego, rodzinną wieś bohatera mało kto ze stypendystów odwiedził. Co prawda zimą garstka tej młodzieży z nieformalnej organizacji Białoruska Pamięć Narodowa przyjeżdża tu na bieg narciarski ku czci Kalinowskiego, ale nie wiadomo czemu nikt z ich nie przybył ani na konferencję, ani na wyświęcenie tablicy pamiątkowej, ani wreszcie na odsłonięcie pomnika.
Miejsce pod pomnik jednak się znalazło. Lokalizację podpowiedział Janusz Tałuć. Zarząd dróg powiatowych zezwolił posadowić pomnik niemalże w tym samym miejscu, jak planowaliśmy, tyle że naprzeciwko skweru, w pasie drogowym.
Rzeczywiście, obecnie już mało kto wie, nie tylko w Mostowlanach, kim naprawdę był Kastuś Kalinouski i za co na Placu Łukiskim w Wilnie powieszono tego młodzieńca w wieku zaledwie 26 lat.
Pomnik stanął zaledwie sto metrów od polsko-białoruskiej granicy na rzece Świsłocz. Dzięki temu ta granica nie tyle rozdziela co łączy Białorusinów i obywateli Polski i Białorusi. Bo niewątpliwie Konstanty Kalinowski to bohater obu narodów, białoruskiego i polskiego, a jeszcze i litewskiego. Dla nas Białorusinów jest ważną postacią historyczną także z innego powodu. Był bowiem prekursorem pisanego słowa białoruskiego jako autor i wydawca podziemnej „Mużyckiej praudy”. Nie można o tym zapomnieć. Ale jeśli nawet ludzie zapominają, zaczynają mówić kamienie, pomniki…
Jerzy Chmielewski
Czasopis, listopad 2015
(przekład z biał.)