BeJot: Ciągle siedzę w Evdokimovie. Poszukuję sensu życia u tego teologa, bo u kogo, jeśli nie u teologa? Jeśli, jak on chce, przyszłość należy do kobiety, to musi to być pokój – utrzymywanie stanu pokoju, i tak on uważa. Zmaskulinizowana baba nie jest żadną przyszłością, bo maskulinizacja oznacza przemoc i kapitulację pokojowości. Powstaje wrażenie, że pacyfizm to sztuczna rzecz, chwilowa sprawa, bo. Właśnie to „bo”… „Bo” trzeba zabijać naszych wrogów. Baby też do boju!
Oto jego słowa: „Męski instynkt niszczycielski – „rodzic wojny” – może zostać „nastrojony” przez kobietę i przerodzić się w instynkt życia, budowanie kultury i sprawowane kultu: ona będzie rozjemcą pomiędzy ludami…; wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a włócznie swe na sierpy….; nie będą więcej zaprawiać się do wojny (Iz., 2, 4)”. Taki kult proponuje teolog, cytując słowa z Pisma. Taki kult jest mi bardzo miły. No ale tak to tylko może być, a nie że będzie na pewno. Czyli coś i nic.
Tolo: Samo takie stwierdzenie o przyszłości coś znaczy. Nadaje życiu sens, przynajmniej na chwilę. Powoduje nie stres, tylko radość. To już dużo. Powstaje duża chwila. Jednak jakoś nie moja. No bo jeśli wyłącznie kobieca. Czyli kobieta miałaby przewagę nad durniami wojen. W takim razie jestem za i z nią. Ale i tak mi nieswojo. Musiałaby to być stara baba, bo każda młodość jest durna, i męska, i żeńska. Sama stwierdziłaś: Byłam piękna i durna.
BeJot: Tak durna, że aż. Ale jaki sens może mieć życie dla umierania na wojnie? Dla przymusu takiego umierania? No i słowo „lemiesz” i „sierp” już się zużyło. I „miecz”, i „włócznia”. A jeśli zużywają się słowa, to myśl, oparta o nie, też? Co dzisiaj można przekuć i na co, żeby ustanowić bezwzględne prawo pokoju? No co na co przekuć? Tylko babę na babę pokoju. Sens życia wynikałby z oparcia na tej babie. Baba pokoju. Ktoś w Internecie napisał, żeby czołgi przekuwać, ale nie wiedział, na co, a za jakiś czas zwątpił czy czołgi w ogóle można na coś przekuć. I pozwolenia nie będzie.
Tolo: Jednak nie uda nam się rozmowa o sensie życia. Pierwsza lepsza nagabnięta osoba powie: życie nie ma sensu w dzisiejszych czasach. Właśnie – w dzisiejszych czasach. Nie padnie stare słowo – lemiesz, miecz, sierp, tylko te czasy. Komputera z nawoływaniem do przemocy na nic się nie przekuje. Faktycznie nie ma czego na co przekuć. To maszyna przekuwa ludzi na gorszych, na stado, i czyni to z okrutną przewagą nad jakimkolwiek protestem. Evdokimov ma rację twierdząc, że kobieta, ta aktywna w swoim człowieczeństwie z chceniem pokoju, staniem po stronie życia, i twarda w tym stanowisku, mogłaby stać się czynnikiem, który wyprowadziłby cywilizację z pokrętnych ścieżek lokalnych bijatyk na rozległe pole wspólnego budowania. Źle się ludzie urządzili, wszędzie tylko interesy grup, państw, kontynentów, korporacji. I to przeświadczenie, że wojny muszą być. Przyzwolenie na wojnę oznacza wojnę. Przekuć babę na babę pokoju? Można by się zwrócić do bab w tej sprawie, czy dadzą się tak przekuć jako takie. Dotyczyłoby to baby prawdziwej. Jestem z nią. Powtórzę: to musi być stara baba, która nareszcie zmądrzała. A na co przekuwać czołgi? Na łyżki? Na wanny? Łyżwy? Za ciężko byłoby przekuwać. Generałowie nie pozwolą. Prędzej trawa je zje.
BeJot: Evdokimov żąda od mężczyzn: bądźcie dla innych jak matka, czyli przyszłość byłaby macierzyństwem mężczyzn w sensie: rodzę sprawę, a co zrodzone, to dobre i drogie. Rodzę, a nie wydaję rozkazy. Rozkaz może być i taki: idźcie i zabijajcie, i oddawajcie swoje życie za cudzą sprawę, bo padł taki rozkaz. Ponad osiemset tysięcy mężczyzn w wieku poborowym uciekło z Ukrainy przed wojną, nie chcieli umierać, nie chcieli ginąć przed czasem. Pouciekali do różnych państw. Taka liczba uciekinierów wybłyskuje we wszystkich cudem jeszcze wolnych i rzetelnych miejscach cyfrowych. Ucieczka nie jest rozwiązaniem. Kończy się pospieszną asymilacją do nowego narodu. Zniknąć, rozpłynąć się. To nie jest sprzeciw. Jednak jest to dramat. Potrwa krótko, bo już dzieci będą stanowiły inny naród. Wszystko gra? Nie. Być na miejscu z wolą pokoju – to jest postawa. Nie uciekać i rozpływać się w innym narodzie. Rozumiem jednak decyzję ucieczki. Ale: gdyby prawie milion poborowych pozostało na miejscu z wrzaskiem o pokój, to byłoby coś. Wyszłaby z tych facetów ogromna baba pokoju – tak można orzec o ludziach pokoju. Ja za teologiem tak orzekam. I nie jest to marna myśl.
Jednak nie znajduję u naszego teologa jakiegoś potężnego sensu życia. Mówi, że ikona to moc, i jest w niej wielka tajemnica tej mocy. Tak. W tym akurat się nie myli. Ikona to moc. Jeśli ją tworzysz, to wzmagasz energię, nagromadzoną wokół niej przez wieki. Linie same biegną, kolory same się tworzą, piękna plama sama powstaje. Powtarzamy kanon, stworzony wiekami i zanurzamy się w nagromadzonej energii. W ikonie zawsze jest pokojowa energia, pełna miłości, a nie rozkazów. Ikona to pokazanie dobrej duszy. Dobra dusza to pokój.
Tolo: A co mówił Orygenes? Przytaczałaś jego słowa. Może one nam pasują.
BeJot: Orygenes twierdził, że człowiek ma jedno wielkie relacyjne Coś: wolność pytania i wolność odpowiedzi. Ale on mówił o relacji człowiek-Bóg, że to ta wolność, a ja tego nie rozumiem, wszak bogowie nie mówią. Ja zdanie to rozszerzam na rzeczywistość jako taką, i tę materialną, i tę duchową, a w duchowej rozmawiamy z głosem wewnętrznym uznając to za rozmowę z Bogiem, a po za taką relacją pozostaje mi materia nasza, rzeczywistość boląca, upiorna, niesprawiedliwa, nie do wytrzymania, przekraczająca wytrzymałość materiału i uczuciowego, i wyobrażeniowego. Jeśli nie mamy wolności pytania i wolności odpowiedzi w rzeczywistości tu i teraz, to nic nie mamy. Tak uważam. Jeszcze jedna sprawa: on twierdził, że życie bez najważniejszego członka ciała, czyli bez głowy w głowie, nie ma sensu. I według niego, jak mówię, tym członkiem ciała jest Bóg. I coraz więcej widział ludzi bez głowy w głowie. Czy Bóg może być członkiem ciała? Obie kwestie są ważne. Przez chwilę znowu życie nabiera sensu, bo chcę się do tych obu spraw się ustosunkować. Przez to powstaje sens życia. Reakcja jest sensem życia. Bez reakcji, my, ludzie, jesteśmy nikim. Reakcja zawsze jest sprawą indywidualną: przezwycięża zbiorowy mózg tłumu. Reakcja to chyba głowa głowy, Bóg. Odwaga. Wolność.
Tolo: Za dużo spraw naraz poruszasz. Po kolei.
BeJot: Musimy być obeznani z naszymi teologami, myślicielami. Niech myśli biegną jak chcą, po kolei i nie po kolei. Którejś się chwycimy. I musi nas stać na coś takiego, jak indywidualna reakcja. No i poczucie, że mamy głowę i głowę tej głowy, czyli odwagę, wolność.
Tolo: Orygenes wykorzystał w całej pełni odwagę i wolność, wołając o wolność pytania i wolność odpowiedzi. Ale dziś nad wolnomyślicielem siedzi horda nieuchwytnych agentów, i oni cenzurują i pytania, i odpowiedzi, a dziś to ci cenzorzy władają wszelkimi mediami. Co do tego, czy Bóg jest częścią ciała ludzkiego, to powiem, że przecież mózg to tylko organ, przy pomocy którego budujemy swoją tożsamość, świadomość. Nie wyskoczymy z mózgu, żeby się z zewnątrz obejrzeć i zobaczyć, w jaki sposób mamy część ciała w postaci Boga, czyli dodatkowy mózg w duchu. Mózg duchowy na mózgu fizycznym? To znaczy mózg plus jego część jako Bóg? A na czy oprzemy pewność wypowiedzi, że tak jest? Tkwimy wewnątrz. Jesteśmy w środku.
BeJot: Czego?
Tolo: Reczaisnaści.
BeJot: Mówisz po białorusku? Tak sam z siebie?
Tolo: Tak. Usłyszałem to słowo w telewizji Biełsat i bardzo mi się spodobało. Jest w nim tak wiele! I białoruskość, i rzecz, i sprawy, i istność.
BeJot: Istność. Podoba mi się ten neologizm, to znaczy samo słowo też mi się podoba, i ta pochodząca z niego istność. I to przede wszystkim, że użyłeś białoruskiego słowa.
Ale, ale. Od początku: Orygenes miał na myśli byt duchowy, kiedy mówił o tym, że mózg jest członkiem ciała, stanowiącym Boga. Głowa ma w sobie i to, i to. I materię, i duchowość. Dziś neguje się byt duchowy. No i zostaje głowa bez głowy. A u Orygenesa głowa miała głowę. Głowa bez głowy – oto czasy. To znaczy w głowie jest ta druga głowa, czyli Bóg, albo coś nienazwanego, Ale czutego. Jak u Sokratesa. Coś spoza państwowych bogów. I to coś zawsze powie: „Jam jest, który jest”. Te słowa poety chwytają to coś, co może być stopniowo odkrywane przez naukę, ale nigdy do końca. Nie zniknęło nam słowo „tajemnica”, bo ona ciągle jest tam, gdzie nauka nie sięga,
Tolo: Ale na jakiej twardej pewnej podstawie uznać, że Bóg to część ludzkiego ciała, głowy, czy też jest głową głowy, jak to ty ujmujesz i jak ujął to Orygenes? Pozostaje wyłącznie idealna podstawa, duchowa, osobista. Jednak podstawa ta będzie negowana przez wielu, dla jednych jest, dla drugich nie ma jej, materię łatwiej zdefiniować, zrozumieć, poznać. Żadnej duchowości nie ujrzysz, nie zrozumiesz, nie udowodnisz. Przyzwyczajony jestem do tego, że nauka coś odkrywa, nazywa, ale dotyczy to świata materialnego. Że mamy świat duchowy i w nim dzieją się nasze mitologie, to też wiemy, ale zarazem uznajemy to już zbyt często za nasze dobre baśnie i przeżytki. A słowo reczaisnaść dotyczy tego, co się dzieje z nami i wokół nas w czasie, w materii. Ale może nauka odkryje i to, co uznawaliśmy dotąd za świat duchowy? I tak stopniowo powiększymy materię? Nowe cząsteczki odkryjemy? Tak jak mówiłaś? Jednak nigdy do końca?
BeJot: Nie zrobimy materii z Boga. Ciągle pozostanie jakaś tajemnica. Być może do kolejnego odkrycia. I tak w nieskończoność. Chyba reczaisnaść obejmuje i świat duchowy.
A jak tylko odezwałeś się białoruskim słowem, to od razu z pamięci przybiegły do mnie dwa inne – dryzyna i rychtyk. Kaliś jeździli dryzyny. Śmiesznie się kierowało taką drezyną, w przód-w tył, w przód-w tył, oburącz wziąwszy mocno wajchę, i było to jak szorowanie upartej plamy twardą szczotą. I raz baćko prybieh na adnoj nazie i ceły ǔ krywi, dryzyna abrezała jamu palcy razam z czarawikom. Czeraz paroh skoczyǔ na adnoj nazie i kryczyć: pamiraju! Wyżyǔ. Na zapas kryczaǔ. Nikoli bolsz ni jeździǔ dryzynaju. A rychtyk trebo było rabić kożnuju rabotu. Siońnia mnie heta słowo śmieszyć. Jaszcze my hawaryli: alé – z akcentem na końcu. Alé znaczyło: a jakże inaczej, a właśnie i było też okrzykiem: ba! Wieki nie słyszałam tych słów. Majam słowo – brazhatać, ali my kazali: brazgitać. Ni brazgiczy harszczkami. Brazgiczasz jak aszaleły. Dzicia śpić i chaj śpić. Chaj jaszcze paśpić. Taż pozno, chaj ǔstawaja toja dzicia. Darosłaja. A nie! Chaj wyśpicca. Tabie zdajecca, szto jak ty ǔstaǔ, ta kożny na ziamle powinien ustawać. Ja ǔstaju i ty ǔstawaj. Tak nima.
Cdn.