Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Uwikłanie

30 lat w sidłach bezpieki (cz. 13)

Po dwóch i pół roku udręki, zgotowanej przez SB w połowie 1973 r., w życiu Sokrata Janowicza nastał wreszcie względny spokój. 

To, że z trudem otrzymał pracę w Miejskiej Poradni Kulturalno-Oświatowej w Białymstoku nie na cały, ale tylko na pół etatu, nawet go urządzało. Miał bowiem więcej czasu na pisanie, rozwijanie twórczości literackiej oraz korespondowanie z pisarzami i redakcjami gazet i czasopism z całego kraju, proponując im publikację swoich opowiadań, artykułów, a nawet zwyczajnych tekstów dziennikarskich i doniesień reporterskich z rodzinnych Krynek. Bywał tam nader często, doglądając przedwcześnie owdowiałą matkę. Wypłacanymi przez redakcje honorariami reperował swój skromny budżet domowy.

Teksty dziennikarskie Janowicz pisał głównie w latach 1974-75. Ukazywały się one m.in. w „Gazecie Białostockiej” (przemianowanej w połowie dekady na „Gazetę Współczesną” w związku z wydzieleniem województw łomżyńskiego i suwalskiego), a w prasie ogólnopolskiej – w „Chłopskiej Drodze” i „Gromadzie Rolniku Polskim”. Był to czas gierkowskiej „odnowy” i tzw. „białostockiego przyśpieszenia” w regionie. W takim właśnie duchu jako prowincjonalny korespondent pisał przeważnie krótkie artykuły. Na przykład w październiku 1975 r. w „Gazecie Współczesnej” opublikował informację o święcie szkoły w Krynkach. Tekst był poświęcony nadaniu placówce – Gminnej Szkole Zbiorczej – imienia Elizy Orzeszkowej i wręczenia sztandaru, który „został ufundowany przez miejscowe społeczeństwo”. Liczyła ona wówczas 438 uczniów. Autor entuzjastycznie snuł wizję, iż „w niedalekiej przyszłości liczba ta poważnie wzrośnie, Krynki weszły w okres ożywienia inwestycyjno-gospodarczego, będącego wynikiem rozbudowy przemysłu garbarskiego i koncentracji gospodarki rolnej”. 

Krynki, połowa lat siedemdziesiątych. Sokrat Jamowicz przy odbudowanym w ramach „białostockiego przyśpieszenia” kąpielisku, wykopanym podczas okupacji przez Żydów z getta Ze zbiorów rodzinnych
Krynki, połowa lat siedemdziesiątych. Sokrat Jamowicz przy odbudowanym w ramach „białostockiego przyśpieszenia” kąpielisku, wykopanym podczas okupacji przez Żydów z getta
Ze zbiorów rodzinnych

Rzeczywiście miejscowość jak wiele w kraju zaczęła się intensywnie rozwijać. Nikt się wówczas nie spodziewał, że okres koniunktury z czasem się skończy, a zacznie powolne wymieranie gminy. Obecnie do szkoły w Krynkach uczęszcza tylko nieco ponad setka uczniów, a tendencja wciąż jest spadkowa. Ostatnio rocznie w całej gminie rodzi się mniej niż dziesięcioro dzieci, podczas gdy 20-30 mieszkańców umiera.

W 1973 r. w warszawskim wydawnictwie „Iskry” ukazał się zbiór przetłumaczonych na język polski miniatur Janowicza z jego debiutanckiego sprzed czterech lat tomiku „Zahony”. Nowy tytuł „Wielkie miasto Białystok” miał wyraźnie ironiczny podtekst. Warszawscy przyjaciele w ten sposób chcieli dopiec białostockim kacykom za to, co zrobili utalentowanemu i dobrze rokującemu pisarzowi. Dygnitarze aluzji tej jednak nie zrozumieli. Byli zbyt mało inteligentni – po latach tłumaczył Janowicz.

Ogólnopolski debiut sponiewieranemu pisarzowi z Białegostoku szybko przyniósł spory rozgłos i bardzo dobre recenzje w prasie. Jedna z nich, zatytułowana „Mędrzec w Babilonie”, ukazała się w prestiżowym miesięczniku literackim „Nowe Książki”. Dzięki temu zaczęto organizować mu spotkania autorskie. Dobrze opłacane, co podkreślał potem w swych wspomnieniach.

SB bacznie temu wszystkiemu się przyglądała. Warszawscy przyjaciele postarali się nagłośnić tę książkę na długo przed jej ukazaniem się. Wybrane miniatury w ich przekładzie publikowały główne pisma literackie. Ich redakcje nawiązały kontakt z autorem i zaproponowały mu współpracę. Jednym z takich tytułów były wydawane w Gdańsku „Litery”. Białostocka SB, która cały czas przechwytywała listy od i do Janowicza, dowiedziała się, że publikuje on tam swoje utwory za pośrednictwem niejakiej Ewy Moskalówny. Nie omieszkano poinformować o tym służb w Gdańsku.

23 marca 1973 r. ppłk Edward Rodziewicz wystosował list do swego odpowiednika na Wybrzeżu, informując że:

W naszym operacyjnym zainteresowaniu pozostaje Sokrat Janowicz, reprezentujący rewizjonistyczno-nacjonalistyczne poglądy.

W związku z tym naczelnik wydziału III KW MO w Gdańsku został poproszony o podanie miejsca pracy i zajmowanego stanowiska, postawy społeczno-politycznej Moskalówny i określenie charakteru wydawnictwa „Litery”. 

Autor „Zahonów” nie zarzucił pisania po białorusku. W „Niwie” często publikował artykuły i kolejne swe miniatury. Na powrót związał się z literacką grupą „Bieławieża”, jak też z BTSK, którego ówczesny przewodniczący Mikołaj Samocik darzył go wielką sympatią. Świadczy o tym donos TW ps. „Brzoza” z 6 kwietnia 1974 r.:

(…) Bardzo dobrze żyje z przewodniczącym BTSK ob. Samocikiem i ten z kolei pomaga mu w propagowaniu jego twórczości, choć jest doskonale zorientowany, że Janowicz za swoje poglądy został wydalony z PZPR. (…) Dwukrotnie byłem w jego miejscu zamieszkania, ale go nie zastałem z tego powodu, że jeździ w teren i przyjeżdża bardzo późno.

W siedzibie organizacji przy ul. Warszawskiej 11 zalegało jeszcze dużo nierozprowadzonych egzemplarzy „Zahonów”. Autor otrzymał przyzwolenie (i fundusze), by jeździć z nimi na spotkania, przede wszystkim w szkołach, w których nauczany był język białoruski.

13 kwietnia 1974 r. komendanci powiatowi MO ds. SB w Białymstoku, Bielsku Podlaskim, Hajnówce, Sokółce i Siemiatyczach otrzymali następujące pismo z wojewódzkiej centrali:

Pozostający w naszym zainteresowaniu ob. Sokrat Janowicz, pisarz, organizuje za pośrednictwem terenowych oddziałów BTSK spotkania z czytelnikami, a szczególnie z młodzieżą szkolną. Ponadto oferuje sprzedaż swoich książek w języku białoruskim bezpośrednio po spotkaniach, względnie poprzez wspomniane oddziały.

W związku z powyższym uprzejmie proszę o zabezpieczenie operacyjne tego rodzaju spotkań oraz zainteresowanie się odnośnie proponowanych pozycji książkowych czytelnikom.

3 maja 1974 r. por. Zdzisław Wasilewski w notatce sporządzonej na podstawie informacji ob. „S” napisał:

(…) W m-cu lutym Janowicz z Jerzym Gieniuszem wydali wspólnie zbiorek sztuk teatralnych dla zespołów amatorskich działających w ramach BTSK. Rozmówca czytał je osobiście, nie stwierdził w nich treści wrogich.

Sokrat Janowicz poczynił też starania w celu wznowienia współpracy z białostockim miesięcznikiem „Kontrasty”. Pismo to miało już wtedy ogólnopolską renomę. Na jego łamach gościli autorzy o głośnych nazwiskach, jak Melchior Wańkowicz, Ryszard Kapuściński czy Hanna Krall. Redakcja ogłaszała też konkursy dla młodych twórców. W 1970 r. jednym z laureatów był Janowicz. Początkującego pisarza wyróżniono na krótko przed wykluczeniem go z partii i zwolnieniem z „Niwy”.

„Kontrasty” od początku były otwarte na środowisko białoruskie. W 1968 r. niemal cały numer – wtedy jeszcze kwartalnika – był poświęcony grupie literackiej „Biełavieża”, a czytelnicy mogli zapoznać się – w przekładzie na język polski – z wierszami Wiktora Szweda, Jana Czykwina, Włodzimierza Hajduka, Jaszy Bursza, Szymona Romańczuka, Wiktora Rudczyka oraz prozą poetycką Sokrata Janowicza.

„Kontrasty” na początku lat siedemdziesiątych stały się jednym z dwóch miesięczników kulturalno-literackich – obok wrocławskiej „Odry” – wydawanych poza Warszawą, które zyskały status pism ogólnopolskich. Funkcję redaktora naczelnego sprawowała Krystyna Marszałek-Młyńczyk, przedstawicielka ówczesnej nomenklatury, działaczka Stronnictwa Demokratycznego – satelickiego ugrupowania PZPR. Była posłanką na Sejm kilku kadencji w okresie PRL, a u jego schyłku wiceministrem kultury. 

Od jesieni 1970 r., kiedy Janowicz stał się „wrogiem władzy ludowej”, naczelna „Kontrastów” oczywiście zdecydowanie od niego się odwróciła. Była naczelną miesięcznika do połowy 1974 r. i do samego końca nie życzyła sobie z nim żadnej współpracy. Nawet po ukazaniu się „Wielkiego miasta Białystok” i przywróceniu go do pracy w kulturze przez nowego szefa KW PZPR.

10 maja 1973 r. źródło informacji SB „N-1546” donosiło:

„Kontrasty” nie zamierzają go popierać, ani publikować. [Tylko] Krzyżagórski uważa go za pokrzywdzonego, ponieważ nie stwarza się mu warunków do pracy i szykanuje.

Klemens Krzyżagórski trafił do Białegostoku z Wrocławia, gdzie był redaktorem naczelnym „Odry”. Taki „desant” ludzi pióra do innych miast w okresie PRL był częstą praktyką władzy. Wpisywało się to w model państwa centralnie sterowanego nie tylko politycznie i gospodarczo, także w sferze kultury. W ten sposób w Białymstoku osiadło bardzo wielu dziennikarzy, intelektualistów i naukowców z różnych miast, m.in z Lublina. Oferowano im atrakcyjne warunki pracy, od razu otrzymywali mieszkania poza kolejnością i o podwyższonym standardzie, nabywali szereg przywilejów ówczesnej nomenklatury. Władzom zaś chodziło, by w prowincjonalnym „chłopskim” Białymstoku, gdzie nie było jeszcze miejscowej twórczej inteligencji, wzmocnić w ten sposób życie kulturalne i literackie. 

Krzyżagórski okazał się dla „Kontrastów” bardzo dobrym nabytkiem. Kiedy został nowym redaktorem naczelnym, przekształcił miesięcznik w renomowane pismo literatury faktu, pozyskując do współpracy znamienitych autorów. Zatrudniony przez niego zdolny białostocki fotograf Piotr Sawicki w wydanej w 2018 r. przez Uniwersytet w Białymstoku książce „Białostockie „Kontrasty”. Szkice i i materiały” wspomina:

Klemens Krzyżagórski był człowiekiem otwartym i nie stanowiło żadnego problemu, żeby Sokrat Janowicz u niego publikował, aczkolwiek z jego poglądami nie zawsze się zgadzał. No, ale, jak mówił, poglądy są prywatną sprawą.

Krzyżagórski od razu poznał się na nieprzeciętnym talencie Janowicza, dlatego nie bał się z nim współpracować. Pierwszy esej, który mu opublikował, nosił tytuł „Po drodze nam było do miasta”.

Janowicz szybko nawiązał stosunki koleżeńskie z całym zespołem. Mówi o tym w cytowanej książce Tadeusz Gajl, który był redaktorem graficznym miesięcznika:

Wyrazistą osobą był Sokrat Janowicz, pisarz języka białoruskiego, za stolicę którego uważał Krynki. Reportaże pisał jednak po polsku i bardzo kwieciście. Czuło się w nim poetę, który troszkę się łamie opisując prozę życia. Janowicz przyjaźnił się z zespołem, choć drażniliśmy się z nim, że jaki tam z niego Białorusin, jak on jest Janowicz polski (chodzi o formę nazwiska).

Do zespołu redakcyjnego wkrótce dołączył także Aleksander Omiljanowicz, który „po sprawie Janowicza” zaczął wydawać jedna po drugiej książki o wydarzeniach na Białostocczyźnie z drugiej wojny światowej o tematyce partyzanckiej i szpiegowskiej, a także polskim podziemiu niepodległościowym w okresie „utrwalania władzy ludowej”. Przed oddaniem do druku ich fragmenty drukował w „Kontrastach”. Janowicza, któremu swym donosem złamał życie, znów zaczął spotykać na redakcyjnych korytarzach.

Oto jak wspomina to w cytowanej książce dziennikarka i poetka Krystyna Konecka, repatriantka z Wileńszczyzny, która do Białegostoku przyjechała ze Śląska (na studiach wyszła za mąż za chłopaka z Krynek):

Pamiętam spotkania, kiedy Janowicz i Omiljanowicz przerzucali się wzajemnymi oskarżeniami o współpracę z UB, wyzywali od morderców.

W „Kontrastach” los na powrót zetknął Janowicza także z Edwardem Redlińskim, który do zmiany na stanowisku I sekretarza KW PZPR również był postrzegany jako jawny przeciwnik władzy ludowej. Obu pisarzom zezwolono w końcu spotykać się z czytelnikami i prezentować swoje książki. Z tym, że takie spotkania mogły odbywać się z dala od Białegostoku, gdzie o kłopotach autorów z cenzurą twardogłowych ideologów socjalizmu nikt za bardzo nie słyszał. 

W „Nie żal prażytaha” Janowicz wspomina jako bardzo udany wyjazd na kiermasz książkowy w Wiźnie. Redliński zapoznał go tam z Wiesławem Myśliwskim, już wtedy uznanym warszawskim pisarzem, przedstawicielem tzw. nurtu chłopskiego w polskiej literaturze. Zaczynał on akurat pisać swą głośną książkę „Kamień na kamieniu”, którą ukończył po dziesięciu latach. Została ona wydana w 1984 r., wcześniej w odcinkach ukazywała się w „Gromadzie Rolniku Polskim”. Jako wiceprezes Ludowej Spółdzielni Wydawniczej Myśliwski zaproponował Janowiczowi podpisanie kontraktu na książkę, którą zaczął pisać trzy lata wcześniej w ramach stypendium Związku Literatów Polskich. Nie miało znaczenia, że będzie ona po białorusku i zostanie wydana w przekładzie na język polski. Myśliwski poznał się na talencie autora „Wielkiego miasta Białystok” i, znając jego kłopoty materialne, postanowił mu pomóc. Kontrakt opiewał na dużą sumę. Janowicz otrzymał zadatek równy przeciętnym rocznym zarobkom.

Jak wspominał w „Nie żal prażytaha” książkę pisał rok a może i dłużej całymi wieczorami do północy, a w dzień chodził do pracy. Powstawała ona w latach 1974-1976, długo bez tytułu, dopiero na koniec nazwana „Samosiej”. Książka została wydana – w przekładzie Jerzego Plutowicza – dopiero w 1981 roku.

Cdn

Jerzy Chmielewski

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (939) – у 1085 г. дружыны Полацкага княства на чале з князем Усяславам Чарадзеем абаранілі беларускія землі ад захопніцкага нашэсьця князя кіеўскага Усяслава Манамаха. Захопнікі зьнішчылі Менск. Як пісаў кіеўскі летапісец „Не засталося ні чалавека, ні жывёлы”.
  • (908) – у 1116 г. нашэсьце на землі Дрыгавічоў і Крывічоў дружын кіеўскага князя Уладзіміра Манамаха. Захопнікі здабылі ды разбурылі, між іншым, Друцак, дзе усё насельніцтва захапілі ў няволю і загналі на заселеньне паўднёвай Кіеўшчыны.
  • (530) – у 1494 г. у Гародні быў пабудаваны кляштар бернардзінцаў.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis