Tam kaliś było padworko. A na padworku żyǔ-byǔ piewiań piedafił. Najcharaszejszy na ziamle piewiań heta byǔ. Zialonyja nohi mieǔ. I jaho stado zialonyja nohi mieło. Kaliś takija kury byli. Pieǔni byli charaszejszy ad kurej. I toj byǔ taki. Jak wierasaway bukiecik byǔ. Zialonyja, sinija, fijaletawy, rużowyja, żoǔtyja pierja mieǔ. Stajaǔ prosto, jak nożyk sztarcom. Napiaty jak struna z żywocikam. Krasaǔczyk. Ali hety krasaǔczyk, jak tolki dzicia przysieło, kidaǔsa na jaho, siadaǔ z biehu na haławu, a pazurami ǔbiwaǔsa w wuszy. Pazury ǔ wuszach dziciaci, ljecca kroǔ. I nakaniec my jaho zjeli. Tolo każa, szto mnohija pieǔni heta takija pedafiły, ali u nas pedafiłam byǔ tolki hety.
Staju ǔ swajej pamiaci na ganku naszaj kaszarki, baczu taho pieǔnia i toja dzicia, jakim była ja. Zlewa rasła akacja, a za joju, za abniżanym buhrom, jeździli pojazdy. Ja lubiła majo padworko. Jano śpiawało i ćwiło, a zimoju bialeło i świaciło jak ściaklany żwir. Toj piewiań krasaǔczyk pazurami razarwaǔ majo prawaja wucho, paciakła ciopłaja kroǔ pa szyji. Piewiań uskoczyǔ mnie na haławu i tak mocno pazurami ǔbiǔsa w wuszy, szto ja jaho ni mahła skinuć, nijakim sposabam adarwać ad haławy. Kali ja prysieła, jon minie pamyliǔ z kurycaju, ci jak. Prybiehła maci i siłaju zniała jaho z minie. I pajszoǔ nasz krasaǔczyk na pianiok. I my jaho zjeli, jak każu. Ja tady była zaǔsim małaja. I zabyłasa pra heta na doǔhija hody. I szto jakiś czas dumaju: czamu majo prawaja wucho takoja razdwojana. Ci upała na sztoś hostraja, ci nożnicami pakaleczyłasa, ci jaszcze ǔ żywacie maciary jano takoja wyrasło. A raptam prypomniła: heta była ździełka pieǔnia-krasaǔczyka.
Tak szto maju znak specjalny: na prawym wuchu czypić jak kukardka jaszcze maleńkija dwa dadatkowyja wuszki.
Takija zialananohija krasaǔczyki pieǔni i jich rabyja i szerajszyja kury stali liczyć zanadto wiaskowymi, ci jak? Bo zaraz pajszła moda na leghorny, karmazyny dy saseksy. Kuplali jich u pudełkach, kab padkinuć jakojś kwaktusie, jakaja zakwaktała, ali jajec ni naniasła, ni ǔśpieła. Piersz czakali, ci jakajaś kuryca zakwokcza. Wiasnoju zaǔsza jakajaś zakwaktała. Kwaktucha prynimała jich jak swajich dziaciej. Siońnia zialananohija kury paznikali z naszych padworkaǔ, dy i padworki prodany i ni tyja. Hetyja kury ni mohuć żyć na fermach u wielizarnych stadach, u taǔkatni z susiedami, u ciasnacie. Mahuć dobro czucca tolki ǔ małych padworkawych stadach. Nu a tut uwiaździe majam modnyja śmiardziaczyja fermy i ni kury, tolki miaso na nahach. Ja kaliś napisała, szto heta strywożanaja miaso. A na ziamle źwier źwiera zjadaja, śniedaja tak i abiedaja, kożny heta dobro wiedaja, i czaławieka źwier moża zjeści, i naadwarot. Nasza ziamla heta krasawica i bandyt. Tamu czaławiek wydumaǔ raj. Biez takoj wydumki czaławiek żyć ni moża. A toja, ci czaławiek jeść miaso, ci nie jeść, ni robić jaho ni lepszym, ni horszym. Mnie świnina raście ǔ roci, ali ja ad hetaho ni lepsza, ni horsza. A jak budu hałodna, ta trawu zjem i złaǔlu jakojaś miaso ǔ trawie, usio raǔno, ci jano smaszno, ci nie, i ci hadkaja na wyhlad, ci nie. Nu i hoład robić z czaławieka kanibała. A jak chtoś kazaǔ, jakiś fiłosaf, ni pomniu, chto, haładoǔki dy rajskija djety wydumywaja syty czaławiek.
Zialonanożki daloko adychodzili z padworka, kab najeścisa. Jich i karmić ni wielmi było trebo. Jich jajki byli wielmi zdarowyja, dzikija, jak ad pierapiołki abo bolsz ad kurapatki. Laczyli ateraskleroz, jak najlepszaja lekarstwo. Pomniu, szto chadzili jany aż pad hranicu i wiartalisa pad wieczar. Na buhrach nachodzili jadu. Wiartalisa najedziany i zadawalony. Jich miaso ni wielmi nadawałaso na jadu. Było ćwiordaja, żylastaja. Jany dobro niaślisa i hetaho chwatało. Ali czytaju, szto hetyja kury robiacca modnyja. Dy jaszcze wyhadawali zialonanożki miasnyja. Znaczyć, adżywaja zialonanożka.
Zialonanożki byli adpornyja na ǔsiakuju zarazu. A tyja kuraniata z pudełkaǔ chwareli, pierad usim biełyja, leghorny. Czasto dastawali drystaczki.
Druhoho pieǔnia pamiataju. Takoho ż krasaǔczyka zialonanohaho. Ja jaho nawuczyła bicca z wienikam. Jon moża dumaǔ, szto heta druhi piewiań, jaho suchi kaścisty worah. Skakaǔ bicca do wienika, jak tolki chtoś uziaǔ jaho ǔ ruki, kab padmiaści pad paroham ci pad chlawom. Jaho zarezaǔ pojazd na majich siamiletnich waczach. Bo jon bieh za swajim haremam, jaki pajszoǔ na druhi bok kaleji. Wahon razrezaǔ jaho na kuski. Jon mieǔ imia: Bukiet. Ja krzyczała: Bukiet, Bukiet! Ali jon sunuǔsa upiorto pamiż kalosy. Jon ni czaławiek, kab spachwaciǔsa i adwiarnuǔsa z darohi, kali jaho paklikali.
Tolki ja heta baczyła. Jon nawat ni pisnuǔ. Z toj pary ja stała bajacca pajazdoǔ. Jany ż mohuć zarezać. Maszyny zabiwajuć. Maszynist niczoho pra Bukieta i ni znaǔ. Nawat ni zaǔważyǔ hetaj katastrofy. Szto tam jakiś piewiań. Heta tolki miaso. Maci paźbirała ǔ papiarowu torbu jaho kuski i zakapała dzieś na padworku. Jaho kostaczki daǔno stleli. Na szto ja pra heta hawaru? A na toja, szto tam kaliś było żyćcio. Takoja nawat, jakoho kaniec baczyła tolki ja. Niważno, szto heta piewiań. Ważno, szto padworko kaliś żyło, ćwiło i śpiawało, a zimoju było jak świeżaja paściel.
Hawaru pra pieǔniaǔ jak pra skarb. Bo jany byli zrosnuty z naszym żyćciom, jakoja ni paǔtorycca.
A ǔ naszym horadzi znoǔ kabany. Tym razam padrostki, ali jaszcze pałasatyja. Piersz paczuła straszenny wisk, jakby zabiwali (kałoli) dziesiać parszukoǔ. I ni znaju, szto heta takoja. Ali zaraz jich baczu, biahuć kala minie i wiszczać, płaczuć. Jany biez maciary i chibo pa joj tak skuczajuć – płaczuć strasznym dziciaczym hołasam. Biahuć z ryłam pry ziamle, szukajuć swaho stada. Abo heta siroty pa maciary, jakuju zabili samachody, abo adstrelili, abo maci samaj ich prahnała, kab padaraśleli. Kuryca tak prahaniała kuraniat, kali padraśli. Dziubaja jich, tracić maciaryński hołas. Paszli ad minie won, daraślejcia. I kuraniata płaczuć, usie razam, jak uhledzianyja mnoju maładyja kabany, tolki na druhuju mełodju i tanczej. Kabany pabiehli dalej z ryłam pry ziamle, płaczuczy jaszcze hałaśniej. Uspieła zaǔważyć, szto pierszy lamantawaǔ najhałaśniej, a za jim roǔno druhija. Jich było z piać ci sześć. Ni ǔśpieła paliczyć. Ludzi biaruć dziaciej na ruki, pakazywajuć stadko. Kazuć: hladzicia, kabanczyki biehajuć sabie pa parku jak sabaczki. Ali heta ni sabaczki. Padrastuć, stanuć wielkija i astanucca dzikimi. Prablemu ni razwiazali naszy ǔładary. Dy moża hetyja maładyja kabany ni pierażywuć na wulicach i parkach. Jady tak prosto ni nojduć biez maciary. Baczu, szto śmietniki czaściej wywoziać. Nima jady dla jich. Jakoś pakorpalisa boki jim. Czorta z kabanami, chacia jich szkada.
Ali padworko. Kala akacji na padworku raśli wielkija kusty bezu, a pa bezi poǔzaǔ chmiel. Kali ja stała chwareć na biassonnicu, maci każa: waźmi chmielawyja szyszki i zali jich kipiatkom, budziasz mieć nasonnaja piwo. I praǔda, praz jakiś czas ja dobro spała pa takom piwi na zialonych szyszkach. Ali patom heta ni pamahało. Cełaja żyćcio ja biaru jakijaś snatwornyja. Biaru bolsz paśla śmierci daczki. I jaszcze bolsz biaru praz karonawirusnuju paniku i wirusa-reżym. I budu brać da śmierci. I na peǔno sztoraz bolsz, bo świet sztoraz straszniejszy. Ta reżuć, tam stralajuć, tam wyrezywajuć z ludziej czaści i jimi handlujuć, tam mafjozy handujuć niawolnikami, ech. Lepiej spać, czym ni spać ad strasznaści dnia, i jak każuć u rasiejskaj pieśni „Prychadzi ka mnie Głafira”: „łuczsze być sytym, czem gołodnym”…
Biassonnica heta strasznaja chwaroba. Giejena dniom. Spać choczacca, a zasnuć ni możasz. Usio zaczynaja baleć. Balać usie kości. A noczu haława poǔna strachu, żurby i trywohi.
A pra padworko Tolo pisaǔ tak („Powrót z nocy”):
MAJO
Padworko
Ty pastareło
Zarasło tuhim pyłam wysokaj trawy
Baczu płot jakoho ǔże nima
I niebo jakoja stajić
na jaho miescy
I jaszcze Tolo (z kniżki „Pacałunek oka”, ali heta taksamo paślainsultawyja wierszy):
PAWODZINY WOKA I ŻOǓTAJA CYTATA
Pacałunkam woka abdarawaǔ ja miescy wypiaredżwany
Z dumkaju – heta ż maje chaty
Ja padymaǔsa z hnoju listkoǔ pamiż ptuszki połapaǔ
jakija pyrchali z ptuszkaǔ padłohaǔ
Ja pyliǔsa z-pad napilnikaǔ wosieni
i świaciǔsa ǔ czornu falhu pawietra
żoǔtaju cytataju z polskaho paeta – epitafjaju:
„Siudeju, dzie jeść stupnia na takoj ziamle,
ta cełym pakażysa”
I tak upadzi, szto stupnioju SŁONCO na niebi tapczy
Nijak ni mahu prypomnić, z jakoho polskaho paeta była heta żoǔtaja cytata, uziata Tolam. Ali wiersz charoszy. I cytata tak samo. Trudnaja cytata. Trudny wiersz. Chaj pażywuć trudnyja słowy, kaliś napisany. Daju jim jaszcze adno żyćcio.
Tolo („Pocałunek oka”):
***
Ćwituć wiszni
Kapytkami asiołkawymi
Ali ż moża być miłaja sztoś takoja małoja
I takoja krychu pabladniełaja
I padumaj szto hetaho chwacić
Napeǔno chwacić
Dobro znajasz szto haworysz
Dam jaszcze adzin mały wiersz Tolawy („Pocałunek oka”):
***
Chwilina maja
Majo zachapleńnie
Chwilina maja
Majo zachapleńnie
Maja trywoha
Moj kryk i klicz
Maja malitwa
Majo serco
Darohi majho serca
Moj krok
Darohi majho kroku
Chwilina maja
I jaszcze pasłuchajcia Tolawych wierszaǔ z „Pacałunka woka”, ja jich czytaju:
CWIII TUPIK TUPIK
Jany tak haworać
Łastaǔki
Cwiii tupik tupik
Pamiatajasz heta
Licom prytulaǔsa da lica nieba
pchnuǔszysa na drewo
kab złupić jaho z zialepuchaǔ czareszniaǔ
i sztykacieła ǔ cibie kulbaka dzieda
jaki byǔ strohi starozapawietny
i jaho pryncypam było dasiahnuć i ździalażyć
i cwiii tupi tupik hawaryło niebo
I paśla pierszaho randewu plawaǔ ty
smakam tannaj pamady pad niebam
ǔsio malaszczymsa swajim cwiii tupik tupik
Jaszcze skażu, szto maci Tola tak zahniewałasa na dzieda, szto jaho kulbaku, pra jakuju Tolo haworyć, parubała na kusoczki. Taż z Tola tady było małoja dzicia, a tut kidajuć u jaho kulbakami. Maja daczka każa pra maci Tola, a jana pamierła na durny gryp kiszaczny, kali joj było 96 hadoǔ: heta była wielmi fajnaja dzieǔczyna. Daczka ni każa pra fajnych żanczyn „baba” ci „żanczyna”. Zaǔsza każa: dzieǔczyna. Tyczycca heta tych żanczyn, jakija zaǔsza hałasno haworać swajo, ni hledziaczy, ci heta kamuś padabajacca, ci nie, i ci jich za heta palubiać, ci nie. Rubiać prosto kamuś u woczy toja, szto rubić tak pawinny. Ni prynimajuć prypisanaj jim roli wiecznaho maǔczańnia. Ni zhulajuć takoj roli, ci jany maładyja, ci staryja.
Czytaju jaszcze Tola:
***
Bezawy kusty ǔ swajim wakuum
a jano jak hłybokija wysokija klaksy
na siniaj kawadle
Znajomaja istota z fijatelaju biełaju rużowaju
wataju w wuszach
Jakaja bacznaja ciszyna
Jak dobro jaje czujuć woczy
***
Pajechali z żonkaju na mora
Mora jano jak chamiło – paprobuj zaniać trywalszaja miesco
I akramia taho jakby dzieś tam utapiłaso szczaście
REŻYSURA
I cipier
ciacze
pa pakatym małaku
nasieczany chworast
zhraja waron
PAWIAWAJUCZY CZAS
Drewo pawiawaja ciańkom
Czorny wieciar
EWALUCJA
Pa czymści szto ni to pysa ni to ǔże lico
pa wałasatym schile
padnimałasa ǔczora uśmieszka naszaj sabaczki
Ja praczytała Tolawy wierszy, bo z majho padworka było widać toja samaja. I jak ciakli z biełaho nieba warony, i jak ćwiǔ bez. I mora razam baczyli. I amal usio baczym adzinakawo. I toj czorny wieciar czuła, jak jon stwaraǔsa nam hołym czasam, jaki zdawaǔsa wielizarnym drewam, a my byli jaho ciańkom. U haradach czas bolsz zabudawany i nawat jaho ni czujam. Czujam tolki, szto jaho za czasto braknia. I tuju sabaczku pomniu, jak jaje uśmieszka pawoli lezła na wałasaty schił, i woko baczyło stadji sabaczynaj uśmieszki, jak kubistyczny wobraz, etapami, zatrymanym kadram. Jakiś pijaczysko naskawaǔ swajho waǔczura, kab jon zagryz naszu maleńkuju sabaczku. Nazywali my jaje Jorykam. Zamiest „Czas pawiawaja ciańkom” mahła skazać czas trepla ciańkom, abo: czas trasie ciańkom.
My kazali „majho” abo „maho” na prastoj mowie. Abieji formy ja ǔżywaju. Taki „szmat-kuraniat” mnie padabajacca. A Wam?
A son padsunuǔ mnie słowy pra złodzieja:
Zaǔsza wydatno apranuty złodziej.
Zaǔsza toj samy elegancki styl,
paznawalny dla chłopcaǔ toj samaj prafieśji.
Ali cień wieczno zdajecca paddzygiwać da szyji
i rabić tam piatlu,
prastornuju pakul
Tamara Bołdak-Janowska