Jednym z pięciu informatorów, których zaangażowano do sprawy operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Sabat” była Anna L., zarejestrowana przez SB jako TW „Maria”. W archiwum IPN zachowała się zarówno jej teczka personalna, jak i teczka pracy (sygnatura akt Bi 009/23). Obie zawierają niewiele materiałów, ponieważ z SB współpracowała stosunkowo krótko i bardzo niechętnie.
Anna L. urodziła się w 1952 r. w prawosławnej rodzinie chłopskiej. Jej rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo rolne koło Bociek, ale znaczne dochody czerpali z plantacji truskawek. W 1979 r. ukończyła filologię białoruską na Uniwersytecie Warszawskim. Wtedy przeniosła się do Białegostoku, gdzie rodzice kupili jej własnościowe mieszkanie w bloku. Podjęła pracę w Zarządzie Głównym Białoruskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Po roku przeszła do redakcji „Niwy”, gdzie pracowała niecałe trzy lata. Wtedy to, w marcu 1983 r., „spółdzielnia z Sienkiewicza” namierzyła ją jako kandydatkę na tajnego współpracownika.
Przygotowując się do werbunku, skrupulatnie prześwietlono jej życiorys, sprawdzono jaki ma charakter, poglądy polityczne, zainteresowania, czym się zajmuje po pracy i – najważniejsze – z kim utrzymuje kontakty. Uruchomiono całą machinę. Przy rozpracowywaniu kandydatki posłużono się kontaktami obywatelskimi „Kuzniecow”, „Z”, k.s. „MS” oraz t.w. „Adam”. Zaangażowano też Wydz. „T” (technika operacyjna) oraz Wydz. „B” (obserwacja) i „W” (przeglądanie korespondencji).
Kpt. Zdzisław Wasilewski odnotował, iż Anna L. dużo czasu poświęca rodzicom pracującym na własnym gospodarstwie rolnym. Dotyczyło to wówczas większości mieszkańców miast w pierwszym pokoleniu, którzy wciąż byli niejako przywiązani do pracy na roli. Od wiosny do jesieni na koniec tygodnia jeździli na wieś, a na żniwa czy wykopki brali urlop. Odciążali rodziców w ciężkiej pracy na gospodarstwach, czerpiąc z tego tytułu dodatkowy dochód, ze wsi przywozili też żywność, której brakowało w sklepach. Takie to były czasy.
W Białymstoku Annę L. ciągnęło do swoich i dlatego po ukończeniu filologii białoruskiej związała się z BTSK i „Niwą”. Oficer tak ją scharakteryzował:
Jest osobą inteligentną, skromną i koleżeńską. Jest lubiana w środowisku za swą życzliwość. Posiada rozległe kontakty koleżeńskie i towarzyskie. (…) Podczas rozmowy (…) potwierdziła swoje możliwości w realizacji naszych zadań. Jest bystra i potrafi wyciągać prawidłowe wnioski z zaistniałych zdarzeń. Wykazuje zainteresowanie i niezłą orientację w zagadnieniach natury politycznej. (…) Należy do osób posiadających autorytet w interesującym naszą służbę środowisku.
Kogoś takiego SB do siatki swych informatorów potrzebowała, bowiem agent „Dąb”, który od wielu lat był wykorzystywany do inwigilacji kręgów „Niwy” i BTSK, akurat miał okres przerwy z uwagi na problemy zdrowotne.
We wniosku z 16 marca 1983 r. o opracowanie kandydata na TW i w późniejszym uzasadnieniu ujęto cały wachlarz zadań, przewidzianych dla Anny L. Pierwszym było zapewnienie dopływu informacji do obiektu „Narew”. Teczka sprawy o takim kryptonimie się nie zachowała, ale z innym materiałów wiadomo, że dotyczyła penetracji środowiska białoruskiego nie tylko w Białymstoku, ale też na terenie województwa, głównie w Bielsku Podlaskim i Hajnówce.
Pozostałe zadania, które miałaby realizować przyszła agentka to:
– sygnalizowanie o sytuacji i nastrojach panujących w środowisku BTSK, ZG BTSK, red. „Niwy” oraz „Gazety Współczesnej”,
– ujawnianie powstałych i sygnalizowanie o grożących zagrożeniach w w/w środowisku,
– kontrola figurantów spraw S. Janowicza, M. Hajduka, M. Szachowicza itp.,
– ujawnianie faktów druku i kolportażu literatury bezdebitowej,
– sygnalizowanie o kontaktach naszych obywateli z cudzoziemcami.
Postanowiono ją pozyskać również z myślą o inwigilacji niebawem pracowników białostockiej rozgłośni Polskiego Radia i działającego przy niej ośrodka telewizyjnego. Kandydatka miała bowiem w przyszłości objąć stanowisko redaktora w „PRiTV” w Białymstoku odpowiedzialnego za audycje w języku białoruskim. Widocznie starała się o taką posadę, lecz do tego nie doszło.
Annę L. postanowiono pozyskać na zasadzie „współodpowiedzialności obywatelskiej”. W rozmowach operacyjnych prezentowała pozytywny stosunek do pracowników SB. Sprawdzono, że jest osobą wrażliwą na nieprawidłowości, które w sposób bezkompromisowy krytykuje. Oznacza to, że po stanie wojennym w oczach służb „stała po właściwej stronie”, Tak jak w zdecydowanej większości cała mniejszość białoruska, szczególnie jej działacze, potępiała działalność zdelegalizowanej „Solidarności” i popierała ustrój PRL, mimo że powoli już się załamywał.

Fragment pocztówki z czasów PRL
Werbunku agentki podjął się porucznik Piotr Sakowski. Doszło do niego 9 grudnia 1983 r. w hotelu „Cristal” w pokoju nr 118. Kandydatka w wyniku rozmowy pozyskaniowej mimo pewnych zastrzeżeń natury psychicznej wyraziła zgodę na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Własnoręcznie napisała zobowiązanie, przyjmując pseudonim „Maria”. W kwestii wynagradzania za udzielanie informacji tw warunków nie stawiała.
Porucznik Sakowski w swym meldunku poinformował też, że nowo pozyskana agentka przydatna będzie jeszcze do jednej sprawy o kryptonimie „Sępy”. Nie wiadomo czego i kogo dokładnie dotyczyła, gdyż teczka ta również się nie zachowała, a w innych materiałach nie ma po niej śladów.
Podczas pozyskania wykorzystano informacje o niej sprzed kilku lat. Anną L. SB zainteresowała się jeszcze w 1979 r. Założono wówczas dotyczącą figurantki sprawę o kryptonimie „Ambasada”. Chodziło o jej kontakty i powiązania zagraniczne.
Przyszła agentka jeszcze podczas studiów w Warszawie dała się poznać jako osoba niezwykle aktywna w życiu społecznym i towarzyskim. Działała w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich, była przewodniczącą komisji kultury. W akademiku, gdzie mieszkała, stała na czele komisji rewizyjnej Rady Mieszkańców. Taka aktywność dawała jej przywileje, w tym możliwość wyjazdów na wycieczki zagraniczne, na które zawsze było dużo chętnych z uwagi również na ich zarobkowy charakter (handel wymienny). Podczas studiów wyjeżdżała na nie bardzo często. W 1973 r. była w NRD, w 1975 w ZSRR, w 1976 ponownie w NRD oraz w Bułgarii. Od 9 lipca do 20 sierpnia 1977 r. przebywała natomiast w Holandii. Pojechała do koleżanki z czasów nauki w szkole średniej. Druga mieszkała w Belgii. Z obiema korespondowała. Pisywała też do znajomych w Jugosławii, których zamierzała odwiedzić. Podejrzenia służb budziło też to, że dwaj bracia jej ojca mieszkali w Argentynie, dokąd wyemigrowali prawdopodobnie jeszcze przed wojną.
Sprawę operacyjnego sprawdzenia krypt. „Ambasada” wszczęto w wyniku informacji przekazanej przez KO „Z” o tym, że pracownica Zarządu Głównego BTSK w Białymstoku utrzymuje kontakty z n/n pracownikami ambasady USA w Warszawie.
29 lutego 1980 r. z Anną L. przeprowadzono rozmowę operacyjną, w toku której przyznała się, że w 1979 r. była w ambasadzie USA z kuzynką, której mąż aktualnie przebywa w USA. Fakt ten tłumaczyła tym, że kuzyni zwrócili się do niej z prośbą o pomoc w wyjeździe do Warszawy oraz by zaprowadziła ich do ambasady. Ci kuzyni nigdy wcześniej w stolicy nie byli.
Do Warszawy jeździła często do narzeczonego, który jeszcze studiował.
Kontrola operacyjna figurantki wykazała również, iż posiadała ona wiedzę o poczynaniach opozycji antykomunistycznej:
Stwierdzono fakty podejmowania przez figurantkę dyskusji związanych z działalnością „KKSS-KOR” i „ROPCziO”. W tym względzie wykazywała duży zasób wiedzy oraz dojrzałość polityczną.
Służby nie miały jednak wobec niej podejrzeń o związki z opozycją, gdyż:
W zasadzie wspomnianą działalność poddawała krytyce, nie rokując działaczom sukcesów na tej drodze. W okresie VIII Zjazdu PZPR i wyborów do Sejmu i Rad Narodowych zachowywała się lojalnie. W gronie osób zaprzyjaźnionych tematów natury politycznej nie podnosiła.
Przed znajomymi nie ukrywała natomiast faktu pobytu w ambasadzie w USA oraz utrzymywania kontaktów z koleżankami w Belgii i Holandii, chcąc tym zaimponować zazdrosnym koleżankom.
W związku z tym ją ostrzeżono, że swą gadatliwością i chwaleniem się mogła zwrócić uwagę na siebie ze strony działaczy zagranicznych ośrodków nacjonalistycznych i powinna w przyszłości swe postępowanie zmienić. (…) Podczas rozmowy operacyjnej zapewniała o swojej lojalności i chęci uczciwej pracy zgodnie ze zdobytym wykształceniem.
Przeprowadzona po tej rozmowie kontrola operacyjna nie wykazała faktów świadczących o jej nielojalności, bądź chęci zatajenia (…) prawdziwego charakteru utrzymywanych kontaktów z krajami kapitalistycznymi.
W takim stanie rzeczy sprawę krypt. „Ambasada” 5 maja 1980 r. zakończono i złożono do archiwum.
Trzy lata później sięgnięto do niej prawdopodobnie po to, by ostrzec kandydatkę, iż w przypadku, gdy się nie zgodzi zostać tajnym współpracownikiem, może być wykorzystana przeciwko niej. Przede wszystkim, gdy będzie chciała znów wyjeżdżać za granicę. Zagrożono pewnie odmową wydania wtedy pozwolenia w paszporcie.
Anna L. uległa tym namowom. Po podpisaniu zobowiązania o współpracy ustalony został sposób kontaktowania się. Porucznik Sakowski podał numery telefonów – służbowego, a po godzinach pracy domowego – natomiast on miał w razie potrzeby wywoływać informatorkę, dzwoniąc do Biura Ogłoszeń „Gazety Współczesnej” i prosić p. Annę. Na koniec oficer prowadzący pouczył pozyskaną agentkę odnośnie zasad zachowania konspiracji.
TW „Maria” nie była jednak zbyt skłonna do współpracy. Na początku 1984 r. odeszła z „Niwy” i podjęła pracę w Biurze Ogłoszeń „GW”. Pierwsze spotkanie z oficerem prowadzącym odbyło się 5 stycznia, czyli prawie po miesiącu od podpisania zobowiązania. Wcześniej Sakowski dwukrotnie wywoływał telefonicznie agentkę, lecz ta tłumaczyła się brakiem czasu ze względu na chore dziecko.
Rozmowa odbyła się w kawiarni „Chwileczka” w godzinach 15-16. Anna L. przekazała kilka mało istotnych informacji. Poinformowała między innymi, że w grudniu w klubie BTSK odbył się wieczorek poświęcony 60. rocznicy powstania Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Była to prawdopodobnie jedyna impreza w Polsce poświęcona temu wydarzeniu. Tw osobiście nie wzięła udziału w tym spotkaniu, ale ze słów uczestników wynika, że było około 30 osób.
Poinformowała też, że od Sokrata Janowicza otrzymała zaproszenie na spotkanie z nim i Michałem Szachowiczem 14 stycznia w Teatrze im. A. Węgierki. Z zaproszenia wynikało, że organizatorem spotkania jest Zarząd Główny BTSK i poświęcone będzie powstaniu białoruskiej literatury, jej kształtowaniu się na przestrzeni wieków oraz literackim związkom polsko-białoruskim.
Ponadto pod koniec grudnia S. Janowicz miał pochwalić się informatorce, że został zweryfikowany (po stanie wojennym) i przyjęty do oddziału Związku Literatów Polskich w Olsztynie.
Jedyna informacja, która mogła bardziej zainteresować SB, dotyczyła przygotowań do X Zjazdu BTSK, które szły dość niemrawo. Jeżeli chodzi o kampanię sprawozdawczo-wyborczą, to zdaniem tw nie przebiega ona prawidłowo, a właściwie to w ogóle nic się nie dzieje. Zdaniem tw., przyczyną tego stanu rzeczy jest niedowład organizacyjny niektórych członków Prezydium m.in. sekretarza Zarządu Głównego – K. Mojsieni.
O napiętej sytuacji w BTSK służby dowiedziały się też od KO „Z”, czego następstwem było wkrótce wszczęcie sprawy krypt. „Sabat”.
Porucznik Sakowicz umówił się na następne spotkanie z agentką w lutym. Ta poinformowała go, że wyszła za mąż, posiada dziecko i dlatego nie odpowiada jej termin spotkań w godzinach popołudniowych. Natomiast w godzinach pracy ze względu na nawał pracy trudno jej zwolnić się nawet na jedną godzinę. Ponadto ze względu na obowiązki rodzinne nie ma czasu na działalność społeczną w BTSK.
24 stycznia zgodnie z obowiązującą procedurą porucznik Sakowski sporządził plan wykorzystania tw ps. „Maria” w 1984 r. Powtórzył w nim zagadnienia, ustalone podczas pozyskania jej do współpracy. Ponadto określił sposoby sprawdzania wiarygodności przekazywanych informacji oraz inwigilacji agentki odnośnie utrzymywanych przez nią kontaktów oraz poziomu zaangażowania we współpracy z SB. W tym celu miały być zastosowane:
– inwigilacja korespondencji krajowej i zagranicznej,
– porównywanie informacji uzyskiwanych od innych o.ź.i. [osobowych źródeł informacji],
– przekazywanie do realizacji zadań o znanych i sprawdzonych przez nas faktach
– zastosowanie inwigilacji telefonicznej.
Cdn.
Jerzy Chmielewski











