Łukaszenka zajrzał do Kuropat. Jest tak zajęty poważnym gospodarzeniem w Białorusi, że nie ma czasu na jakiś tam las… Choć to tam przecież rozgrywała się przed laty tragedia narodu, którego on mieni się być teraz przywódcą. Bagatelizowanie i lekceważenie historii albo selekcjonowanie faktów historycznych było i jest cechą charakterystyczną wszelkich dyktatur i autorytarnych władz. Władze te wykorzystują historię do budowania swojej pozycji i deprecjonowania przeciwników. Łukaszenka nie może „szanować” Kuropat, bo to miejsce święte opozycji – tej słabej, podzielonej i bezradnej, której przeciwieństwem jest on – silny i skuteczny baćka. Dlatego Łukaszenka ignoruje i opozycję, i Kuropaty, a puszcza oko do wielkiej historii Związku Radzieckiego. I nie jest ważne, że to tamten okrutny bolszewicki system zrodził katów, którzy w Kuropatach zabijali tysiące Białorusinów (i pewnie też Polaków). Białorusini na dorobku zajęci są swoimi codziennymi sprawami, a władze szukają gdzie się tylko da tanich kredytów, ropy i gazu. Nie pamiętają o Kuropatach. No chyba że przy okazji jakiegoś tam objazdu ktoś wpadnie na moment i powie, gdzie posadzić tuje… Tak jak ostatnio prezydent Łukaszenka.
Jerzy Sulżyk