Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    8. Kuneć sielanki

    Nocami z pod ramion krzyżów na rozdrogach sypie się gwiazd błękitne próchno chmurki siedzą przed progiem w murawie to kule białego puchu dmuchawiec Księżyc idzie srebrne chusty prać świerszczyki świergocą w stogach czegóż się bać (Józef Czechowicz, „Na wsi”, 1927) Jak mniê diś dumajetsie, dekada… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Partyzanci czy cywile. Tajemnica pochówku w Kuzawie

12 maja na cmentarzu prawosławnym w Kuzawie dokonano pochówku siedmiu ofiar zbrodni hitlerowskiej z lata – lipca lub sierpnia – 1941 lub 1942 roku w Czeremsze. Ale wątpliwości dotyczą nie tylko tych dat.

Według świadka tamtych tragicznych wydarzeń, ofiarami byli radzieccy partyzanci, pochodzący z Białorusi. Instytut Pamięci Narodowej twierdzi, że nie ma na to dowodów i że od siedmiu kul wystrzelonych z mauzera zginęli anonimowi cywile narodowości białoruskiej i polskiej oraz jedna osoba, której tożsamości narodowościowej nie udało się ustalić.

Maleńki krzyżyk prawosławny

Prof. Krzysztof Szwagrzyk, dyrektor Biura Poszukiwań i Identyfikacji oraz wiceprezes IPN nad mogiłą pomordowanych powiedział: – Pięciu z nich miało być Białorusinami, jeden z nich Polakiem. Narodowość jednej osoby nie jest do końca ustalona. Niewiele wiemy o tych ludziach, nie wiemy, kim byli. Nie znamy ich życiorysów, nie wiemy, czym się zajmowali. Nie wiemy, jaka była podstawa represji, którą zastosowano wobec nich. To wszystko przed nami. Wiemy na pewno, że po tych ludziach pozostali najbliżsi. Pozostały żony, dzieci, bracia, siostry, którzy przed laty utracili informację, co się stało z ich najbliższymi. Niemcy ich zabrali w nieznane miejsce, uśmiercili i ślad po nich zaginął. Wydawałoby się, że bezpowrotnie. Dziś stoimy przy mogile, przy której krzyż i tabliczka na nim informuje, że mamy tutaj siedem cywilnych ofiar niemieckiej egzekucji.

Historia pochówku na cmentarzu w Kuzawie rozpoczęła się – to wersja oficjalna – w 2015 roku od pisma konsula generalnego Białorusi w Białymstoku do Instytutu Pamięci Narodowej z prośbą o odnalezienie grobu Białorusinów zamordowanych w Czeremsze podczas II wojny światowej.

Dwa lata później, zimą 2017 roku, zespół Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN przeprowadził prace ekshumacyjne na prywatnej posesji w Czeremsze. Zakończone sukcesem.

Szwagrzyk nad mogiłą ofiar opowiedział o szczegółach: – Na środku prywatnej posesji, na bardzo płytkiej głębokości około pół metra, odnaleźliśmy szczątki siedmiu ludzi. Niewiele rzeczy osobistych przy nich. Fragmenty materiałów świadczących o tym, że pogrzebano ich w ubraniu. Siedem łusek broni typu mauzer używanej przez Niemców, maleńki krzyżyk prawosławny, fragmenty butów. Nic więcej. Wykonaliśmy w ciągu tych ostatnich lat ogromnie wiele działań, żeby przywrócić im imiona i nazwiska.

Ale Instytut Pamięci Narodowej ma w tej sprawie nie składać broni.

– Każdego, kto posiada jakąkolwiek informację o osobach, które pochodziły z okolic Czeremchy, a które zostały zamordowane przez Niemców między 1941 a 1942 rokiem w egzekucji, gdzie zginęło siedem osób, proszę, żeby kontaktował się z Instytutem Pamięci Narodowej, z Biurem Poszukiwań, zarówno w Warszawie, jak i w Białymstoku. informacje, które przekazują nam świadkowie, często są jedynymi, które pozwalają odkryć prawdę – zwrócił się z publicznym apelem na koniec uroczystości w Kuzawie wiceprezes IPN.

Pogrzeb siedmiu ofiar niemieckiej egzekucji na cmentarzu prawosławnym w Kuzawie, 12 maja 2021 r. IPN
Pogrzeb siedmiu ofiar niemieckiej egzekucji na cmentarzu prawosławnym w Kuzawie, 12 maja 2021 r.
IPN

Apel, zarejestrowany na stronie internetowej Radia Racja, dajemy do odsłuchania Zygmuntowi Kostowskiemu, opiekunowi miejsc pamięci narodowej w Czeremsze, wyróżnionemu kilka lat temu przez wojewodę podlaskiego medalem za aktywność społecznikowską.

– Profesor Szwagrzyk chyba żartuje?! – reaguje pan Zygmunt. – Dostali ode mnie w tej sprawie wszystko na tacy! I proszę, co z tym zrobili! Mnie do Kuzawy nawet nie zaprosili!

Nigdy cię człowieku nie zapomnę

„Kostowski to trudny człowiek”, „To człowiek specyficzny, że się tak wyrażę”, słychać zewsząd w czasie poszukiwania jego posesji w Czeremsze. Wąska uliczka. Błękitna, brama z drucianą pętelką, którą należy zdjąć z żeliwnej ozdoby, żeby się dostać na podwórko. Maszt z biało-czerwoną flagą. Przysypiający w budzie pies. Drzwi otwiera niski, pewny siebie staruszek. Zaprasza do środka. Na kuchennym stole papiery – dokumenty, zdjęcia. Historia nie opuszcza tego domu nawet na chwilę. Lat prawie dziewięćdziesiąt, umysł wciąż ostry jak brzytwa. Kostowski bez zbędnych wstępów zaczyna snuć opowieść z pacholęcych czasów.

– Tu, gdzie jest obecnie kościół, stał murowany budynek, w którym Niemcy mieli koszary. Stacjonowała tam brygada, która czyściła te tereny z komunistów. Obok tego budynku wybudowali piwnicę, w której trzymali pojmane osoby. Z tej piwnicy wyprowadzali je na rozstrzelanie – wspomina Kostowski. – Byłem wtedy taki dziesięcioletni łepek, który miał kontakt z radziecką partyzantką, byłem łącznikiem u nich i miałem takie polecenie, żeby tych Niemców obserwować. Pamiętam ten dzień jak dziś. Byłem z kolegą w tej okolicy, kiedy w otaczającym ten budynek, wysokim, ponad dwumetrowym płocie nagle otworzyły się wrota. Wyszło z niego czterech Niemców, prowadzących pod bronią siedmiu mężczyzn. Po trzy „dwójki” związane ze sobą drutem i ten siódmy z łopatą na plecach. Ruszyli w stronę wsi Czeremcha, a my w niewielkiej odległości za nimi. Ten z łopatą co jakiś czas oglądał się za siebie i wtedy nasze oczy się spotkały. W sercu tak sobie pomyślałem: „Ja ciebie człowieku, póki tylko będę żył, nigdy nie zapomnę”. Kwiaty kwitły, było ciepło, lipiec czy sierpień… Kiedy skręcili w las i zniknęli nam z oczu, nastała taka wymowna cisza, a potem rozległy siñ strzały i my wtedy „chodu!”. Od razu zawiadomiliśmy dorosłych – sąsiadów i rodziców. Ale zaraz też wróciliśmy w to samo miejsce. Czwórka hitlerowców jak raz wracała z egzekucji i minęła nas, nie zwracając na łepków kompletnie uwagi. Pobiegliśmy do tego lasku i zobaczyliśmy świeżo wyrównaną ziemię. Poszliśmy potem w to samo miejsce już z dorosłymi – dwiema kobietami i mężczyzną. I ten mężczyzna zrobił drewniany krzyż z rosnącej obok dębiny i go tam postawił. I ten krzyż stał tam do czasu ekshumacji w 2017 roku.

Kościół Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Czeremsze. W tym miejscu Niemcy mieli mieć swoje koszary Fot. Arkadiusz Panasiuk
Kościół Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Czeremsze. W tym miejscu Niemcy mieli mieć swoje koszary
Fot. Arkadiusz Panasiuk

I teraz najciekawsze. Kostowski twierdzi stanowczo, że mężczyznñ z łopatą był znany mu z widzenia radziecki partyzant, a pozostali zamordowani, to prawdopodobnie również koledzy partyzanta, „leśni”, przerzuceni w te okolice przez dowództwo Armii Czerwonej, aby prowadzić sabotaż w Czeremsze, która była ważnym dla Hitlera węzłem kolejowym.

Kostowski jedzie na Białoruś

W sprawie tych siedmiu partyzantów Zygmunt Kostowski osobiście skontaktował się z białoruskim konsulatem. Dostał wizę i przed 2015 rokiem ruszył szukać po nich śladów. Był w Mińsku, Brześciu, Kamieńcu, Wysokiem i Wierzchowicach. I wyszło mu z tych wojaży, że rozstrzelani w Czeremsze mogli pochodzić z tej ostatniej miejscowości.

– Zajechałem do Wierzchowic, do ichniego urzędu gminy. I dostałem od nich ksero dokumentów z nazwiskami osób, które znalazły się w czasie wojennym w Czeremsze i okolicach, nie ukrywa satysfakcji Kostowski.

Dodaje zaraz, że cała dokumentacja z jego podróży do białoruskiego sąsiada trafiła do białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. No i nastała niezrozumiała dla niego cisza aż do grudnia 2017 roku, kiedy, zupełnie przypadkowo, jak podkreśla, dowiedział się o pracach ekshumacyjnych, jakie toczą się w miejscu, które zapamiętał z dzieciństwa, i jakie wskazał wcześniej pracownikom instytutu.

– I oni mnie o tym nie powiadomili i na tę ekshumację nie zaprosili – denerwuje się pan Zygmunt, choć przyznaje, że i tak się tam pojawił. Bo taki ma charakter. Nie odpuszcza.

Nietrudno jednak nie przyznać mu racji. Na stronie internetowej IPN łatwo odszukać notatkę, która jednego z najstarszych mieszkańców Czeremchy niewątpliwie docenia i wyróżnia, a tu raptem klasyczne faux pas z tym brakiem zaproszenia: „W dniu 19 czerwca 2017 r. dr Ewa Rogalewska i Paulina Krasucka, pracownice Wieloosobowego Stanowiska ds. Upamiętnień Walk i Męczeństwa IPN w Białymstoku dokonały wizytacji miejsc pamięci narodowej na terenie Gminy Czeremcha. W wizytacji uczestniczył lokalny działacz i opiekun miejsc pamięci Pan Zygmunt Kostowski. Celem wizji lokalnej było określenie stanu tych miejsc i ewentualne zaplanowanie napraw i remontów pomników. Odwiedzono m.in. leśną mogiłę nieznanego ułana, poległego w czasie wojny polsko-bolszewickiej, pomnik z 1934 r., upamiętniający ofiary I wojny światowej, mogiły ofiar zbrodni niemieckich na prywatnej posesji w Czeremsze. Na miejscowym cmentarzu rzymskokatolickim wizytowano grób Stefana Markowskiego, uczestnika walk o Monte Cassino, mogiłę kierownika miejscowej szkoły Zygmunta Misiewicza, zamordowanego przez Niemców w 1943 r. oraz kwaterę żołnierzy, poległych w obronie Ojczyzny w latach 1918–1920”.

Ze względu na ograniczenia epidemiologiczne

Zygmunt Kostowski: – Po pobraniu DNA od potomków rodzin pomordowanych w Czeremsze i przekazaniu ich przez konsulat do IPN, ponownie zapadła cisza. Mój plan był taki, żeby te szczątki wróciły na Białoruś i tam z honorami zostały pochowane. Nic z tego, bo decyzja po stronie Polski najwidoczniej została już podjęta. Instytut Pamięci Narodowej w porozumieniu z władzami gminy Czeremcha zaplanował „cichy” pochówek bez obecności przedstawicieli władz Białorusi. Mnie po raz drugi, podobnie jak przy okazji ekshumacji, nie zaproszono.

E-mail do Anny Piekarskiej, rzeczniczki prasowej oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku:

„W związku z przygotowywaną publikacją prasową, poproszę o odpowiedź na pytania:

  1. Dlaczego na uroczystości pochówku 7 ofiar zbrodni hitlerowskiej z lata 1942 (Kuzawa, gmina Czeremcha, 12 maja 2021) nie zaproszono Zygmunta Kostowskiego, opiekuna miejsc pamięci narodowej, który IPN-owi wskazał miejsce tej egzekucji? 2. Jakie są przekonujące dowody na to, iż są to ofiary cywilne, a nie wojskowe (partyzanci radzieccy narodowości białoruskiej), jak twierdzi Zygmunt Kostowski”.

Na pierwsze pytanie rzeczniczka odpowiedziała: „Informuję, że w sprawie dot. pochówku 7 ofiar zbrodni hitlerowskiej z lata 1942, Pan Zygmunt Kostowski nie został zaproszony ze względu na ograniczenia epidemiologiczne i liczbę osób uczestniczących w uroczystości zredukowano do minimum”.

Na drugie pytanie, kilka dni później odpowiedział w jej zastępstwie ks. Tomasz Trzaska, kierownik samodzielnej Sekcji Informacji i Sprawozdawczości Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN: „(…) Ekspertyza antropologiczna wykazaña, ñe odkryte szczñtki naleñą do 7 mñżczyzn. Znalezione przy szczñtkach przedmioty nie pozwalajñ na bliñsze okreñlenie ich toñsamoñci, ani przynaleñnoñci. Sñ to typowe elementy odzieñy cywilnej. Na ich podstawie nie moñna rozstrzygnñć jakiejkolwiek przynaleñnoñci do formacji militarnych. Na tym etapie badañ, w ñwietle ñródeñ archeologicznych moñna jedynie stwierdziñ, ñe pochowano ofiary zbrodni w cywilnej odzieñy. W zwiñzku ze znalezieniem przy szczñtkach oznaczonych nr 3 fragmentu krzyñyka prawosñawnego moñna domniemywañ, ñe byña to osoba wyznania prawosñawnego”.

– Hahaha! – śmieje się Kostowski, kiedy słyszy, jak IPN troszczy się o jego zdrowie w czasie pandemii. I zarzeka się: – Póki żyję, zrobię wszystko, żeby szczątki ofiar hitlerowskiej zbrodni trafiły do swojej ojczyzny. Żeby tym ludziom w końcu przywrócono imiona i nazwiska, które przecież mają, a których IPN ze swoich, sobie tylko wiadomych powodów nie chce ujawnić.

Na koniec rozmowy Kostowski jest jak brzytwa: – Ten pochówek w Kuzawie jest jak powtórny, symboliczny mord dokonany w tajemnicy przez IPN.

Z Jerzym Wasilukiem, wójtem gminy Czeremcha, mimo kilkakrotnych próśb, nie udało się porozmawiać. Konsulat Republiki Białoruś również wymownie milczy.

Arkadiusz Panasiuk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў красавіку

    980 – у 1044 г. пачаў княжаньне ў Полацку Усяслаў Брачыслававіч, званы Чарадзеем. Яго славутая дзейнасьць была апісана ў паэме „Слова аб паходзе Ігаравым”. 920 – у 1104 г. адбыўся вялікі паход кааліцыі князёў Кіеўскай Русі, арганізаваны Уладзімірам Манамахам на …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (52) – 25.04.1972 г. пам. у ЗША Віктар Войтанка (нар. 6.11.1912 г. у фальварку Мачульня, Наваградзкага павету), грамадзкі дзеяч, лекар, сьвятар. Выпускнік Віленскага ўнівэрсытэту, дзеяч Беларускага Студэнцкага Саюзу. Заснавальнік, падчас нямецкай акупацыі, мэдычнай школы ў Баранавічах. Пасьля вайны жыў у ЗША. У 1969 г. стаў сьвятаром Беларускай Аўтакефальнай Праваслаўнай Царквы.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis