Uniwersytet w Białymstoku nie będzie chyba na razie prowadził badań gwar białoruskich na Podlasiu. O naukowcach z białostockiego środowiska nie wspominał doktor Mirosław Jankowiak z UW w wypowiedzi dla Radia Białystok. Warszawa, Poznań, Kraków, Lublin… Sposób powołania Pracowni Białoruskiej Dialektologii wydaje się być dość prosty i oczywisty. Oto zapraszamy naukowców z różnych uczelni (bo jeden ośrodek akademicki – nawet tak wielki, jak UW – w obszarze niszowej białoruskiej dialektologii nie jest w stanie podołać poważnym naukowo-badawczym zadaniom), tworzymy zespół, następnie wyznacza się koncepcję i kierunki działań, a potem realizuje konkretne zadania, projekty. Kibicuję temu zespołowi, a sam będąc podlaskim Białorusinem wiem, że materiału i tematów do badań nie zabraknie. Te przyszłe ewentualne badania są tym bardziej potrzebne, bo białoruskie dialekty na Podlasiu wymierają właśnie na naszych oczach, mimo wielkiej i nieocenionej pracy sporej grupy białoruskiej podlaskiej inteligencji. Trochę szkoda, że tego rodzaju inicjatywa (albo jakaś inna dotycząca kultury podlaskich Białorusinów) nie wychodzi z rodzimej podlaskiej właśnie Alma Mater – Uniwersytetu w Białymstoku. To wydaje się być takie „naturalne”, że to właśnie białostocka uczelnia powinna „odcinać kupony” z faktu posiadania w swym regionie tak wdzięcznego tematu do badań. Już kiedyś pisałem w komentarzu redakcyjnym, że „upadek białorutenistyki” na UwB jest co najmniej zagadnieniem kontrowersyjnym, a wyjaśnienia typu: nikt nie chce studiować tego kierunku jest jak – obojętne w swoim przekazie – wzruszenie ramionami („nie ma chętnych”). Znów pogrzebałem trochę w strukturze białostockiej uczelni w poszukiwaniu „białoruskich śladów”. Na Wydziale Filologicznym jest Katedra Badań Filologicznych „Wschód – Zachód”, a w niej Pracownia Białorutenistyki. Czyli coś jest! Ale nie ma chętnych…
Jerzy Sulżyk