Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Felieton

Mesjasze i wyznawcy

Eliasz Klimowicz w swojej cerkwi w Grzybowszczyźnie. Lata 30. ub.w. Z kolekcji Tadeusza Słobodzianka

Śledzenie narodzin religii jest fascynujące. Uległam tej namiętności dobrych kilka lat temu, gdy zaczęłam studiować początki chrześcijaństwa. Interesowało mnie, jak doszło do tego, że  cieśla z Nazaretu zmienił historię świata, lecz najważniejsze – jak to wszystko się zaczęło i jak było naprawdę? Wszystkim nam wydaje się, iż wiemy, lecz wystarczy nawet pobieżne zainteresowanie się egzegezą Nowego Testamentu, która przecież nie jest jakąś wiedzą tajemną, lecz dziedziną nauki wykładaną na kierunkach teologicznych, by zreflektować się, iż wydarzenie ówczesnego świata biegły ścieżką  krętą, niekiedy niewyraźną, innym razem znikającą  w ogóle, by pojawić się w zupełnie innym miejscu, co sprawia oczywistą trudność w jej pełnej rekonstrukcji.

Fascynacji tej uległ również Geza Vermes, światowej sławy biblista i naukowiec, owładnięty ideą dotarcia do Jezusa historycznego, galilejskiego Żyda wędrującego zakurzonymi drogami Palestyny. Jak sam określa, jego badania przypominają strukturę wykopalisk, w których niczym archeolog zdejmuje za pomocą analizy historyczno-krytycznej tekstu kolejne warstwy, aby dokopać się do autentycznego przekazu Jezusa i ujrzeć jego prawdziwą twarz, pozbawioną nałożonych mu pośmiertnie masek. Ostatecznie przyznaje, że dotarcie do historycznego Jezusa jest niemożliwe. Jego postać miga tu i ówdzie, prześwituje jedynie w szczelinach ewangelicznego tekstu, obrośniętego grubą warstwą późniejszych dodatków, przekształceń i interpretacji, które pozostawiły w ewangeliach kolejne pokolenia chrześcijan redagujących Nowy Testament.

Z prawdziwym zainteresowaniem czytałam w Czasopisie sprawozdanie Jerzego Chmielewskiego z jego wieloletnich badań nad osobą Eliasza z Grzybowszczyzny i religijnego fermentu, który – intencjonalnie czy też nie – wywołał. Ogrom tej pracy należy docenić tym bardziej, że od pamiętnych wydarzeń minie niedługo sto lat, a dotarcie do żyjących świadków jest już niemożliwe. Tymczasem kolejne pokolenia zainteresowane historią „sekty” z Grzybowszczyzny zdołały utworzyć własne legendy, narracje i interpretacje. Jerzy Chmielewski niczym Geza Vermes przedziera się żmudnie przez tę dżunglę wypowiedzianych na temat Eliasza słów, analizując szczegół po szczególe jego życiorys i dostępne dokumenty, poszukując odpowiedzi na pytanie: kim był i czego w istocie chciał tak naprawdę Eliasz Klimowicz, chłop ze wsi Grzybowszczyzna? Czy naprawdę uważał się za proroka, czy uzdrawiał i czynił cuda, i w końcu, czy w oczekiwaniu na koniec świata powołał do życia własny religijny ruch?

Z badań Vermesa i innych historyków wynika, iż Jezus z Nazaretu był wędrownym nauczycielem i uzdrowicielem, oddanym swojej religii Żydem, wewnętrznym reformatorem judaizmu, w żadnym razie nie zainteresowanym głoszeniem ewangelii poganom, a tym bardziej zakładaniem nowej religii czy kościoła. Nigdy nie potwierdził, że uważa się za Mesjasza, Bożego Syna czy samego Boga – co byłoby jawnie sprzeczne z założeniami judaizmu i jego własną religijnością. Syn Człowieczy to było jego ulubione określenie samego siebie. Jego śmierć była całkowitym zaskoczeniem zarówno dla jego uczniów, jak i niego samego. Po jego śmierci grupa zwolenników zgromadziła się przy Jakubie, jego bracie, w myśl praktykowanej na Bliskim Wschodzie tradycji rodzinnej spuścizny. Jakub objął przywództwo nad gminą jerozolimską, która regularnie uczęszczała do świątyni i zachowywała żydowskie obyczaje, głosząc ewangelię swoim braciom w wierze. Musiało minąć dwadzieścia lat, by na scenę dziejów wkroczył Paweł z Tarsu, który okazał się prawdziwym game changerem, i przewrócił wszystko do góry nogami. Nie znał osobiście ani Jezusa, ani apostołów (zapoznał się z nimi wiele lat po swoim nawróceniu), a jego interpretacja śmierci i zmartwychwstania Jezusa stanowiła jego autorską narrację, przyjmowaną nie bez oporów przez Jerozolimę. Można powiedzieć, że chrześcijaństwo wymyślił nie Jezus, a nawet nie apostołowie, lecz właśnie Paweł, otwierając szeroko drzwi poganom, którzy wnieśli do nowego Kościoła swoje obyczaje, sposoby myślenia i ogląd świata.

Analogie pomiędzy Jezusem z Nazaretu a Eliaszem z Grzybowszczyzny po przeczytaniu ustaleń Jerzego Chmielewskiego nasuwają się same. Być może zadziałały tu podobne mechanizmy społeczne, psychologiczne, dziejowe? Z przytoczonego materiału wynika, iż Eliasz nie uważał się za proroka, ani nie chciał zakładać sekty, będąc szczerze oddany prawosławiu.

W Izraelu już od III-II w. p.n.e. pojawiały się nastroje apokaliptyczne, a wraz z nimi oczekiwanie na obiecanego Mesjasza, pomoc z nieba, interwencję boską. Oczekiwania te to owoc wielowiekowej niewoli i represji ze strony Rzymu. Cierpienia narodu, który pomimo modlitw nie mógł doczekać się obiecanego ratunku, emanowały w mesjańską nadzieję. Tu i ówdzie ktoś nawet obwoływał się Mesjaszem i próbował wywołać powstanie narodowe, lecz szybko znikał, przygnieciony rzymskim butem. W czasach Jezusa oczekiwanie na Mesjasza stało się nadzwyczaj gorące. Podobnie jak w latach 20 i 30.XX wieku, kiedy świat prawosławnych Rusinów Podlasia rozpadał się jak domek z kart, państwa zmieniały granice, a przemiany cywilizacyjne powodowały upadek starego porządku. Zagubienie w nowej rzeczywistości powodowało apokaliptyczne nastroje, a z nimi religijne wzmożenie. Zarówno Jezus jak i Eliasz stali się mesjaszami wbrew własnej woli, jako skutek uboczny, niezamierzony, ale gorąco pożądany przez otoczenie. Zostali obwołani mesjaszami, ponieważ takie było zapotrzebowanie społeczne. Kolokwialnie mówiąc – na nich padło.

Analogii jest więcej: mimo że nie potwierdzali narracji na własny temat, również jej nie zaprzeczali. Szczególnie widać to po Eliaszu, który – jak uważa Chmielewski – chociaż nie uważał się za proroka czy wcielonego Chrystusa, to nic nie mógł poradzić, kiedy ludzie oddawali mu boskie hołdy, oburzony wyciągał swoje nogi do całowania. Trudno też, by nie wiedział co o nim mówiono, a także co o nim głosili i pisali jego apostołowie. W Grzybowszczyźnie gromadziły się dziesiątki tysięcy osób, które przybywały nawet z Wołynia, ściągnięte sławą bożego męża. Niemożliwe, by takie rzeczy uchodziły uwagi. Co myślał w głębi serca Eliasz, możemy jedynie domniemywać, lecz nawet w materiale zgromadzonym przez redaktora Chmielewskiego nie widać jego wyraźnego sprzeciwu wobec tego, jak go traktowano.

A apostołowie, uczniowie i naśladowcy… Cóż, oni mają własny świat, wspomnienia i prawo do snucia własnych opowieści. Tak było i za czasów Jezusa, i za czasów Eliasza. Najstarsza ewangelia św. Marka powstała trzydzieści lat po śmierci Jezusa, ostatnia – św. Jana ponad siedemdziesiąt. Z dziesięciolecia na dziesięciolecie opisy stawały się coraz bardziej fantastyczne i odległe od realiów. W II wieku n.e. Jezus awansował na Boga, drugą osobę Trójcy Świętej, acz nie bez sprzeciwów przecież. W tym czasie funkcjonowały obok siebie różne odłamy chrześcijan, posługujący się własnymi ewangeliami i koncepcjami. To z nich wykuwały się zręby teologii, która pęczniała jak śniegowa kula, nabierając z czasem takiego ciężaru, by móc ostatecznie zastygnąć w kanonie, zdobyć pieczęć cesarską i zmiażdżyć wszystko, co śmiało się z nią nie zgadzać.. Lecz stało się to dopiero na soborze nicejskim w 325r. Powstawanie religii to długi i skomplikowany proces, w przypadku chrześcijaństwa trwał trzysta lat, a i potem nie brakowało poprawek. Myślę, że Jeszua ben Josef bardzo by się zdziwił, gdyby zobaczył, co z jego nauczaniem i osobą stało się po jego odejściu.

Spróbuję postawić się w tym miejscu w pozycji adwokata diabła i bronić prof. Włodzimierza Pawluczuka, który jako religioznawca również uległ fascynacji procesem tworzenia się nowego religijnego ruchu. W przeciwieństwie do red. Chmielewskiego, który koncentruje się na Eliaszu i próbuje wyłuskać fakty z narosłych wokół jego osoby mitów, Pawluczuka interesuje właśnie legenda, w której Eliasz jest tylko jednym z elementów. Zajmuje go sam proces religiotwórczy jako fenomen, wraz z didaskaliami, apostołami i wyznawcami, z tą całą menażerią i kolorową otoczką, która składa się na nowe religijne zjawisko. Chmielewski i Pawluczuk są jak awers i rewers, obydwaj potrzebni, by zrozumieć charakter tego, co się wydarzyło i uzyskać głęboki wgląd w istotę sprawy. Badania redaktora Chmielewskiego są bezcenne, ponieważ dają solidną historyczną perspektywę. Zapiski Pawluczuka dają wgląd w procesy, które toczyły się na obrzeżach. Wybuch II wojny światowej brutalnie przerwał budowę Wierszalina i rozwój „grzybowskiej sekty”. O tym, że miała niezwykły potencjał dalszego rozwoju świadczą wyznawcy, który jeszcze przez wiele dziesięcioleci oczekiwali na powtórne przyjście swego proroka. Oddanych sercem i duszą apostołów Eliasz już miał. Kto wie, jaki kształt przybrałby ruch grzybowców, gdyby nie przeszkodziły mu w tym dziejowe zawieruchy.

Ewa Zwierzyńska

 

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (939) – у 1085 г. дружыны Полацкага княства на чале з князем Усяславам Чарадзеем абаранілі беларускія землі ад захопніцкага нашэсьця князя кіеўскага Усяслава Манамаха. Захопнікі зьнішчылі Менск. Як пісаў кіеўскі летапісец „Не засталося ні чалавека, ні жывёлы”.
  • (908) – у 1116 г. нашэсьце на землі Дрыгавічоў і Крывічоў дружын кіеўскага князя Уладзіміра Манамаха. Захопнікі здабылі ды разбурылі, між іншым, Друцак, дзе усё насельніцтва захапілі ў няволю і загналі на заселеньне паўднёвай Кіеўшчыны.
  • (530) – у 1494 г. у Гародні быў пабудаваны кляштар бернардзінцаў.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis