У канцы сакавіка суд у Гайнаўцы апраўдаў асобы, якіх паліцыя абскардзіла за нібыта парушэнне парадку падчас няслаўнага маршу выклятых жаўнераў у 2020 г. Адной з іх з’яўляецца Анна Мароз, якая тады разам з пару дзесяткамі актывістаў з арганізацыі Грамадзяне РП заступіла дарогу ўдзельнікам маршу. Вось яе прамова на судовай справе:
«Wysoki Sądzie,Jestem mieszkanką Hajnówki. Tu się urodziłam ponad 50 lat temu. Z okolic Hajnówki pochodzą moi rodzice, dziadkowie, przodkowie, jestem Białorusinką, należę do mniejszości białoruskiej w Polsce. Na co dzień pracuję w tym mieście jako stomatolog. Mówię o tym, by wyjaśnić dlaczego tego dnia znalazłam się w tym miejscu.
Otóż dlatego, że od pięciu lat państwowe święto: Żołnierzy Wyklętych stało się bardzo trudnym czasem dla nas – mieszkańców. Bo od tych kilku lat z całej Polski przyjeżdżają do nas ci, którzy z niejasnych dla nas powodów chcą nas obrażać. Znieważają pamięć naszych przodków. Maszerują przez Hajnówkę i powiewają sztandarami z wizerunkiem tego, który mordował nasze babcie i dziadków, rodziców.
Nie mogłam obserwować tego biernie z okna mojego domu. Co roku w tym dniu uczestniczę w panichidzie w cerkwi. Zawsze biorę udział w wydarzeniu Wieczna Pamięć, gdzie w przestrzeni publicznej wspominamy pamięć 79 ofiar Romualda Rajsa „Burego” – zbrodniarza, kata i mordercy cywili, dzieci, kobiet i mężczyzn.
Tego samego dnia – kilka godzin później stanęłam na ulicy razem z innymi Obywatelami naprzeciwko tych, którzy szli przez moje miasto w moralnie złym marszu. Moralnie złym, bo zamiast pamięci o pomordowanych ci ludzie nieśli nienawistne hasła: „Bury, Bury nasz bohater”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”.
Dla mnie to marsz pogardy, nienawiści. To sytuacja, w której milczenie, bierność jest zła. Więc znalazłam w sobie odwagę, aby stanąć naprzeciwko tych, którzy szli ze znakami ONR, z hasłem „Śmierć Wrogom Ojczyzny”. Wyszłam, żeby powstrzymać tych, którzy z nienawiścią znieważają moją wspólnotę – osób prawosławnych, członków mniejszości narodowej. Wyszłam w obronie godności mojej i mojej rodziny, znajomych i pamięci naszych przodków.
Jako obywatelka tego państwa, członek białoruskiej mniejszości narodowej mam niezbywalne prawo do obrony moich wartości, przekonań.
Dlatego zaprotestowałam, by „Bury” – którego oddział mordował dzieci, kobiety, starców, niewinnych cywilów – nie był nazywany bohaterem. Chciałam dać świadectwo lokalnej historii, że dla większości z nas „Bury” nie jest bohaterem, a wykrzykiwanie takich haseł to obrażanie naszej godności i naszej pamięci».
Anna Moroz
Fot. Katarzyna Pierzchała (strajk.eu)