Po wprowadzeniu stanu wojennego TW „Dąb” oprócz dotychczasowych zadań otrzymał polecenie monitorowania nastrojów w środowisku zdelegalizowanej „Solidarności” oraz podjęcie działań, mających na celu ustalenie miejsc pobytu jej działaczy, którzy uniknęli internowania. Agentowi zostały podane nazwiska i okazane zdjęcia takich osób.
„Dąb” systematycznie monitorował też sytuację w BTSK. 22 marca 1982 r. w lokalu kontaktowym „Oaza” doniósł o tym, jak sekretarz organizacji Konstanty Mojsienia zwierzył mu się ze swej inicjatywy pół roku wcześniej wysłania do Gdańska przedstawiciela BTSK na drugą turę pierwszego krajowego zjazdu „Solidarności”. Było to w odpowiedzi na przyjęty w pierwszej turze zapis w deklaracji programowej o tym, „by żyjące w Polsce mniejszości narodowe znalazły we wspólnej z Polakami ojczyźnie warunki dla swobodnego rozwijania swej kultury i przekazywania jej następnym pokoleniom”. Mojsienia chciał wysłać do Gdańska swego przedstawiciela jako obserwatora oraz jako rzecznika interesów mniejszości narodowej białoruskiej. Taki pomysł z wielką aprobatą mieli poprzeć Sokrat Janowicz, Mikołaj Hajduk, Anatol Odzijewicz i Michał Szachowicz. Do jego urzeczywistnienia jednak nie doszło, gdyż w gabinecie Mojsieni wkrótce zjawił się funkcjonariusz SB i przeprowadził z nim rozmowę ostrzegawczą, by działacze BTSK nie brali udziału w ewentualnej wrogiej działalności antypaństwowej. Kiedy Mojsienia potem opowiedział o tym swym kolegom z organizacji, mówiąc że oni dużo o nas wiedzą, Janowicz z pianą na ustach miał stwierdzić: „Zawsze byłem przekonany, że wśród nas są sami konfidenci SB”.
W tym miejscu należy wspomnieć, iż na podobnie życzliwą deklarację wobec mniejszości narodowych, jak tamta ze zjazdu „Solidarności” w Gdańsku, niedługo potem zdobył się też generał Wojciech Jaruzelski. Miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego, podczas styczniowego posiedzenia Sejmu w 1982 r. jako premier rządu i I sekretarz KC PZPR w swym programowym przemówieniu zaznaczył:
W walce o wyzwolenie narodowe i państwowość polską uczestniczyli obywatele polscy różnych wyznań i narodowości. To niezbywalna część naszej historii. Cenimy i szanujemy wkład mniejszości narodowych do naszego życia, naszej kultury. Pragniemy, aby wszyscy, którzy żyją na polskiej ziemi, mieli pełną możliwość rozwijania swojej odrębności oraz trwałe miejsce w strukturze współczesnej Polski.
Na te słowa generała powoływali się następnie działacze i sympatycy frakcji w BTSK, dystansującej się wobec nad wyraz spolegliwego i konserwatywnego kierownictwa organizacji. Janowicz, Hajduk, Szachowicz, Odzijewicz i inni rozbudzoną w okresie I „Solidarności” białoruską aktywność przejawiali także po wprowadzeniu stanu wojennego. W zgodzie z konstytucją PRL nie ustawali w próbach odnowy ruchu białoruskiego, ratowania spuścizny historycznej i ożywienia kultury mniejszości.

Fot. archiwum „Niwy”
Aparat Służby Bezpieczeństwa takie inicjatywy ze wszech miar starał się hamować jako przejawy białoruskiego nacjonalizmu, niebezpiecznego dla ustroju PRL.
Kpt. Zdzisław Wasilewski ze spotkania 22 marca 1982 r. z tw. ps.„Dąb” sporządził obszerną notatkę. Odnośnie sytuacji w ZG BTSK napisał, że stan wojenny czasowo zawiesił działalność Towarzystwa, niemniej jednak nie wpłynął on na złagodzenie napięć w gronie działaczy. SB stanęła oczywiście po stronie kierownictwa organizacji i jego zwolenników. Trzon tej grupy wg. tw. stanowili przewodniczący Mikołaj Samocik, Jan Zieniuk i redaktor naczelny „Niwy” Jerzy Wołkowycki. Mieli oni dążyć do uchronienia mniejszości narodowej przed wykorzystywaniem jej do rozgrywek społecznych, politycznych bądź personalnych.
Formułując taki pogląd agent, choć świadomy Białorusin, przejawił postawę typową dla strachliwej mniejszości białoruskiej na Białostocczyźnie, iż z przynależnością narodową nie należy się obnosić. Stąd niechęć do inicjatyw na rzecz podniesienia jej na wyższy poziom, do czego dążyli w szeregach BTSK przedstawiciele rodzącej się nowej elity, przede wszystkim studenci. „Dąb” w swym zacietrzewieniu językiem komunistycznej propagandy nazywał ich wichrzycielami, którzy od lat wprowadzają chaos i zamęt w BTSK. Dlatego w rozmowie z oficerem SB domagał się, by w stosunku do nich miejscowe czynniki społeczno-polityczne podjęły określone decyzje. Jego zdaniem takie osoby, jak Janowicz, Szachowicz czy Hajduk, należało publicznie napiętnować. Tak, by klika kilku zbuntowanych osób nie decydowała o tysiącach Białorusinów, którzy są z dala od machinacji politycznych. (…) Niektórych wydalić – skreślić jako członków BTSK.
Przekazane informacje odnośnie BTSK postanowiono pogłębić jeszcze poprzez ko „Z”, tw. „Bolesław” i tw. „Kos”. Oznacza to, że w tym środowisku służby miały jeszcze innych informatorów, ale zidentyfikować ich raczej się nie da, gdyż brakuje na to dokumentów.
Kapitan Wasilewski w toku marcowego spotkania w lokalu kontaktowym „Oaza” wręczył agentowi kwotę 3 tys. zł (wówczas 25 proc. przeciętnego wynagrodzenia). Polecił mu utrzymywać nadal kontakt z działaczami BTSK, a szczególnie z S. Janowiczem i M. Hajdukiem. Sygnalizować o podejmowanych w tym środowisku inicjatywach.
Kolejna odsłona konfliktu w ZG BTSK miała miejsce latem. Wówczas to, jak donosił „Dąb”, K. Mojsienia pod auspicjami M. Hajduka rozpoczął próbę eliminacji z Zarządu Głównego J. Zieniuka, J. Wołkowyckiego i M. Samocika. Wywołało to szereg kłótni. J. Zieniuk i J. Wołkowycki w obronie własnej i BTSK złożyli skargi w KW PZPR i Wydziale Spraw Wewnętrznych UW w Białymstoku, proponując swoje własne rozwiązania.
Jesienią w siedzibie ZG BTSK doszło do pożaru. Mówi o tym raport ze spotkania z agentem, które odbyło się 30 listopada. Remont budynku (który po pożarze przedstawia opłakany widok) znalazł się wśród głównych postulatów kierownictwa organizacji, które miały być zgłoszone na egzekutywie KW PZPR. „Dąb” informował:
Próby przyśpieszenia (…) inwestycji napotykają na trudności. Stąd też wiele osób złośliwych i nieżyczliwych z tego tytułu głoszą różnego rodzaju wrogie poglądy. Twierdzi się m.in.: „Polacy sami spalili, to i nie będą remontować”.
Dalej jest mowa o nastrojach ogólnych w społeczeństwie po blisko roku od wprowadzenia stanu wojennego. O tym, że nadal są braki w zaopatrzeniu sklepów, a stopa życiowa bardzo się obniżyła. W społeczeństwie panuje rozgoryczenie. Przez rok czasu trwania stanu wojennego nie rozwiązano szeregu problemów istotnych dla ludzi pracujących, którzy (…) po pracy mają trudności w nabyciu podstawowych artykułów. Spekulacja i nieroby nadal dominują nad ich życiem.
Nietrudno się domyśleć, że takie refleksje były wynikiem nie tyle rozmów z ludźmi, co osobistych doświadczeń informatora.
Kolejny jego donos pochodzi z 8 lutego 1983 r. Kpt. Wasilewski zrobił z niego nie notatkę służbową jak zazwyczaj, ale informację operacyjną. Dotyczyła ona inicjatywy „wichrzycieli” z BTSK w celu powołania Stowarzyszenia Opieki nad Zabytkami i Rozwojem Białoruskiej Kultury Materialnej w Polsce. Pomysłodawcą był Mikołaj Dawidziuk, artysta-plastyk z Łodzi. Zebranie organizacyjne odbyło się 25 maja 1981 r. w białostockim klubie Związku Literatów Polskich. Uczestniczyli w nim Mikołaj Dawidziuk, Sokrat Janowicz, Wincenty Skłubowski, Michał Szachowicz, Jerzy Geniusz, Wiktor Rudczyk, Mikołaj Łobacz, Jan Leończuk i Stefan Bazyluk. Postanowiono zarejestrować stowarzyszenie jako samodzielną organizację, która miałaby zająć się między innymi konserwacją ruin cerkwi w Supraślu, zabezpieczeniem pozostałości po nie istniejących cerkwiach w Mielniku, Drohiczynie, Bielsku Podlaskim, Kleszczelach, Surażu, Hodyszewie i Knyszynie, restauracją zboru ariańskiego w Orli i synagogi w Milejczycach. Zamierzenia inicjatorów były daleko idące. Przewidywano bowiem także zabezpieczenie ruin zabytkowych plebanii, ewidencję, dokumentację i konserwację krzyży przydrożnych, zamczysk w Mielniku, Drohiczynie, Surażu, Haćkach i Bielsku Podlaskim, a także wybranych obiektów mieszkalnych z XIX w. oraz opisy miejsc walk powstańczych z 1863 r., zabezpieczenie wytworów rzemiosła ludowego, prace dokumentacyjno-badawcze z dziedziny toponimii i topografii.
Była to inicjatywa wielkiej wagi. Spotkała się z dużym poparciem nie tylko w środowisku białoruskim, ale też wśród polskich intelektualistów. Do powstającego stowarzyszenia zapisało się 158 osób, a dodatkowe 83 podtrzymały założenie takiej organizacji. Inicjatorom zależało na jak największym poparciu, aby dobitnie przekonać organ rejestrowy – Urząd Wojewódzki w Białymstoku – że istnieje ku temu duża potrzeba społeczna. O akceptację poproszono również władze BTSK celem poświadczenia, iż charakter i zakres działalności przyszłego stowarzyszenia będą wykraczać poza ramy statutowej działalności Towarzystwa
Projekt statutu, redakcję którego powierzono Mikołajowi Dawidziukowi, a gotowy był pod koniec października, został przedstawiony i dopracowany na spotkaniu organizacyjnym w Białymstoku. 3 listopada prezydium ZG BTSK zdecydowaną większością głosów poparło potrzebę powołania nowego stowarzyszenia wśród mniejszości białoruskiej. Wniosek o rejestrację miał być złożony 21 grudnia. Plany pokrzyżowało wprowadzenie stanu wojennego. Podczas jego trwania nowych stowarzyszeń nie rejestrowano. Stało się to możliwe dopiero po jego zawieszeniu, co nastąpiło 31 grudnia 1982 r.
Już po tygodniu, 5 stycznia 1983 r., Michał Szachowicz i Sokrat Janowicz złożyli dokumenty rejestrowe w Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku. Ministerstwo Kultury i Sztuki wniosek ten zaopiniowało pozytywnie. Dyrektor Społeczno-Administracyjnego UW w Białymstoku wydał jednak decyzję odmowną.
Był to wynik czynności operacyjnych, podjętych przez SB w celu zablokowania inicjatywy „rozłamowej frakcji w środowisku białoruskim”. Funkcjonariusze przeprowadzili uświadamiające rozmowy w urzędzie wojewódzkim oraz z kierownictwem BTSK. W tym czasie białostocka SB prowadziła kilka spraw operacyjnych dotyczących środowiska białoruskiego. Nadano im kryptonimy „Sępy”, „Żądło”, „Narew”. Czego dokładnie dotyczyły, trudno ustalić, gdyż akta tych spraw się nie zachowały.
8 lutego w lokalu kontaktowym „Stannica” TW „Dąb” przekazał informację, iż tydzień wcześniej, 1 lutego, prezydium ZG BTSK w pełnym 10-osobowym składzie wycofało swoje poparcie dla inicjatywy powołania Stowarzyszenia Ochrony Zabytków i Rozwojem Białoruskiej Kultury Materialnej w Polsce. Na posiedzeniu obecni byli przedstawiciele komitetu założycielskiego – Michał Szachowicz i Wincenty Skłubowski, których poinformowano, że tym samym wpłyną na decyzję negatywną Wydz. Adm.-Społecznego UW w Białymstoku oraz Dep. Społ.-Adm. MSW w Warszawie. Wycofanie poparcia motywowano faktem, że założyciele skrycie dążyli do utworzenia organu samodzielnego konkurującego z Sekcją Etnograficzną BTSK oraz samym Towarzystwem.
Wcześniejszą pozytywną opinię zmieniło też Ministerstwo Kultury i Sztuki. 3 lutego komitetowi założycielskiemu przesłano nowe pismo, w którym stwierdzono, że istnienie takiego stowarzyszenia jest zbędne, bo działalność nowej organizacji pokrywałaby się ze statutowymi celami BTSK, które zajmuje się ochroną zabytków kultury białoruskiej, i Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
Mimo to 25 lutego Michał Szachowicz i prof. Jerzy Tomaszewski z Warszawy od negatywnej decyzji Wydziału Społeczno-Administracyjnego UW w Białymstoku złożyli odwołanie do MSW. Profesor dołączył swój list, uzasadniający potrzebę rejestracji stowarzyszenia.
MSW ostateczną decyzję wydało 6 kwietnia. Brak zgody na rejestrację uzasadniono tym, że społeczna działalność w zakresie ochrony zabytków kultury materialnej Białorusinów jest jednym z podstawowych celów BTSK, w ramach którego można działać.
O perturbacjach z nieudaną rejestracją stowarzyszenia wzmiankuje informacja, zamieszczona w drugoobiegowych „Biełaruskich Dakumentach” (zeszyt 4 z 1983 r.). Oto jej fragment w tłumaczeniu z języka białoruskiego:
(…) Chęć działalności w takim stowarzyszeniu zadeklarowało na piśmie 158 osób z różnych środowisk, poczynając od rolników, robotników, rzemieślników, nauczycieli, studentów, kończąc na działaczach partyjnych i społecznych, artystach, literatach, naukowcach z Białostocczyzny, Warszawy, Poznania, Gdańska, Krakowa, Łodzi, Bydgoszczy i in. – Białorusinów i Polaków! Była to piękna lekcja internacjonalizmu, szerzenia przyjaznych relacji wśród Polaków odnośnie problemów kultury białoruskiej i jej tu przyszłości.
Aż tak pięknie jednak nie było. W związku z próbą powołania drugiej organizacji białoruskiej jej inicjatorzy w lutym, marcu i kwietniu byli wzywani przez SB na tzw. rozmowy profilaktyczne. Przesłuchani zostali m.in. Michał Szachowicz, Anatol Odzijewicz, Wincenty Skłubowski, Bazyli Sakowski, Sokrat Janowicz, Bohdan Skaradziński, Jerzy Tomaszewski i Michał Bajko.
Prof. Tomaszewski wspominał później, że był przesłuchiwany w MSW po ukazaniu się w prasie jego przychylnego Białorusinom artykułu: Również ja byłem zaproszony w Warszawie na podobną rozmowę, której celem – jak się zdaje – było przede wszystkim wyjaśnienie, czy jestem Białorusinem…
Cdn.
Jerzy Chmielewski