Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (3)

    Na UB u Sakołcy i pośle ŭ sudzie ŭ Biełastoku abvinavaczanych i śviedkaŭ asablivo szczacielno raspytvali pra sąd doraźny, jaki Niemcy pierad rasstrełam zrabili ŭ vadzianym mlinie ŭ Nietupie. Hety dzieravianny budynak staić i dziś nad reczkaj pry szasie da Kruszynianaŭ nidaloko vioski Biełahorcy. Daŭno…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • „Ja choču byti bliźka ludiam”

    Rozhovôr Jana i Haliny Maksimjukov z poetkoju Zojoj Sačko

    Jan: Čy pomniš, koli v tebe zjavivsie impuls, kob napisati peršy viêrš? I na jakôj movi tobiê napisałosie? Zoja: O, ja dumała, što ty tak i načneš… Ja učyłaś u školi v Parcievi, de była prykładnoju učenicieju. Pan od pôlśkoji movy skazav prynesti viêršyki pud… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Kaliś pisali

Dyskusja prasowa o białoruskiej „Hromadzie” (dokończenie)

Zadaniem sfer rządzących jest w zakresie swoich poczynań, w jakiejkolwiek dziedzinie ogólnego życia, jednakowo traktować wszystkich obywateli państwa, – i odwrotnie, przy istnieniu pełni takich naturalnych warunków każdy obywatel, który się poczuł państwowo twórczym, nabiera prawa udziału w budowaniu państwa. Na tem oparte są głębsze podstawy zgodnego spółżycia narodów w państwie. Nie da się tego osiągnąć ani schlebianiem, ani represjami.

Wiemy już, że pierwsze lata naszego obecnego bytu niepodległego dawały nam nie tylko w danej dziedzinie, ale we wszystkich zagadnieniach publicznych dużo trosk z powodu wpływów destrukcyjnych, które zastaliśmy po zaborach, po okupantach, lub też, które w chaosie okresu tworzenia podstaw państwowych misternie nam podrzucały zzewnątrz różne „agentury”. W żadnej jednak dziedzinie nie wstrzymywaliśmy reform lub postępu – z wyjątkiem dziedziny zagadnień mniejszości narodowych. Z wyjątkiem tej jednej  – w każdej innej posłowie nasi w Sejmie umieli mniej lub więcej trafnie unormować problematy ustawami, i ich realizowanie wywalczyć. Natomiast politykę mniejszościową  traktowano tam od wypadku do wypadku, jako sui generis kłopotliwe zagadnienie kresowe. Sfery prawicowe broniły w Sejmie przy tej kwestji hasła, że „najpierw uspokojenie, a potem reformy”, sfery zaś demokratyczne głosiły, że „najpierw reformy, a potem przyjdzie uspokojenie”. To ostatnie hasło – słuszne w zasadzie – stawało się jednak teorją nie tylko w obliczu braku wyraźnej polityki tych reform dla mniejszości narodowych, ale było trudnem, wobec zmienności rządów, a nade wszystko ciężkiem skutkiem braku silnego rządu i jednocześnie trwałego rządu.

Dziś realizowanie tej zasady demokracji uprościło nam samo życie. Możemy już niedwuznacznie i realnie stanąć u hasła, że w Rzeczypospolitej każdy obywatel ma możliwość realną stać się czynnym obywatelem wspólnej Ojczyzny, gdyż przy wzmocnieniu władzy, przy trwałym i silnym rządzie, polityka demokratyczna, obliczona na dłuższą metę, ma w każdym zakresie możność jej realizowania  bez lęku o państwo. Zarówno art. 109, jak art. 110 i inne artykuły Konstytucji nie są w tych warunkach dla bezpieczeństwa państwa groźnemi.

I nie tylko Konstytucja staje się wówczas realną. Ustawy również nie będą martwemi.

Ale żadna ustawa nie może osłabiać zdolności państwa do obrony. Dlatego też najbardziej liberalny rząd nie może się zawahać, gdy chodzi o usunięcie, powstałych z tych czy innych przyczyn – chorobotwórczych naleciałości zewnętrznych, które obywatelom naszym narodowości niepolskiej zatruwają studnie ich narodowego życia, a nam dają troskę, że powodować mogą odsuwanie chwili – ich z nami wspólnej twórczości nad zbiorowem jutrem, dla wspólnej naszej mocy wewnętrznej.

Ze sprawozdań z procesu Hromady wiemy, że część świadków stwierdziła, iż istotnie wkradły się do ruchu białoruskiego u nas przeciwpaństwowe wpływy zewnętrzne. Czytamy jednak również, że przed sądem zeznawali i przedstawiciele demokracji polskiej o niektórych podsądnych i o tych podsądnych wydali świadectwo ich czystych intencyj. My te ostatnie zeznania, w odniesieniu do tych Białorusinów, których ideowa czystość dążeń narodowych jest z ich przeszłości należycie ceniona, a była znaną jeszcze w obliczu wspólnego ucisku rosyjskiego, – ujmijmy choćby jako swojego rodzaju  akt społecznej amnestji, dawany im przez demokrację polską w zamian za dotychczasowy brak w Polsce jasnej polityki narodowościowej i chwiejne warunki rządzenia, oraz jako dokument, odróżniający chwasty w ruchu białoruskim od samej jego istoty, której przecież Rzeczpospolita szczerze przyznaje pełne prawo obywatelstwa.

Stanisław Brzostowski 

(„Kurjer Wileński”, nr 93, 25.04.1928 r., s. 1)

Podłoże „Hramady”

W związku z artykułem p. Brzostowskiego zamieszczonym w Nr. 93, „Kurjera Wileńskiego” otrzymaliśmy z Warszawy od p. Lewkowicza list, który podajemy poniżej w charakterze artykułu dyskusyjnego.

Szanowna Redakcjo „Kurjera Wileńskiego”!

Ponieważ Sz. Redakcja, udzielając swej gościnności artykułowi p. S. Brzostowskiego, zaznacza: „iż jego stanowisko nie we wszystkim pokrywa się ze stanowiskiem Redakcji” i uważa, „że dotychczasowy przewód sądowy wcale nie wyjaśnił roli, którą w akcji „Hromady” odegrały elementy komunistyczne”, to może na tej podstawie i mnie udzieli swej gościnności dla kilku słów na łamach poczytnego „Kurjera Wileńskiego”, gdyż i ja jestem jego czytelnikiem.

W artykule tym p. St. Brzostowskiego głównie uwydatnia się powiedzenie:

  1. „Przecież nie o karalność samej propagandy narodowej Białorusinów tu chodzi, nie o tamowanie ich emancypacji, ani też o osłabienie ich woli zbiorowej tu idzie. Istotą przecież tego jest wyłącznie i jedynie konieczność wyłuskanie z żywego organizmu białoruskiego narodu wpływów „agentury obcej”, o zoperowanie zdrowego jego organizmu z zaszczepionych mu zzewnątrz chorobotwórczych nowotworów”.
  2. „Inną jest rzeczą, że polityk polski, w obliczu danego procesu sądowego, ma wiele do powiedzenia (komu?). Ma obowiązek zastanowić się, skąd doszliśmy u siebie do takich warunków, które ułatwiły zagnieżdżenie się zakaźnyvh bakteryj (jakich?) w młodym, odradzającym się organizmie białoruskim?”
  3. Wbrew panu S. W. wydaje nam się słusznem twierdzenie, że nie tyle była źródłem tego zła niewłaściwa polityka polska (?), w stosunku do danej mniejszości narodowej, ile był tem źródłem nasz dotychczasowy brak jekiejkolwiek polityki państwowej w tym kierunku”.

4) „W Warszawie od czasu pierwszego gabinetu aż do roku 1926 w zakresie zagadnień mniejszościowych albo w ogóle nie umiano zdecydować się na jakąkolwiek wyraźną linję polityczną, (?) albo też – co bodaj było jeszcze gorszem złem – przerzucano się z jednej koncepcji do drugiej, załatwiano rzeczy z dnia na dzień, od wypadku do wypadku, raz tak, drugi raz naodwrót. Ta dwutorowość polityki uprzednich rządów była dla ruchu białoruskiego złem gorszem, niż żadna polityka”.

Otóż wszystkie te 4 punkty p. S. Brz. są z gruntu błędne i mylne, zwłaszcza powiedzenie 3 i 4. Tak nie było i nie jest, a przynajmniej nie było do t. zw. „przełomu majowego”. Polityka polska względem Białorusinów, twierdzę na podstawie pewnej i gruntownej świadomości, była prowadzona przez czynniki, stojące wówczas u steru władzy, jak: „endecji”, „chadecji” i „Piasta” Witosowego, na „zasadzie siły przed prawem”! Nie uznając słuszności sprawiedliwych postulatów narodu białoruskiego, jako podbitego, kryła bardzo często pod maską frazesu o „interesie i egoizmie narodowym polskim” interesy swoich rządzących klas, grup i klik. Stawiała ekspansję, rozszerzanie się etniczne i polityczne kosztem sąsiednich i podbitych narodów.

Stawiała zasadę panującego „narodu gospodarza”, ograniczającego w prawach obywatelskich i odpychającego od udziału w rządach – mniejszości narodowe. Czynniki te przesiąknięte były jeszcze przed wojną taką polityką, że naród polski, jeśli nawet nie jest państwem, ma wobec samego siebie obowiązek rozwijania własnej potęgi i opanowywania drugich politycznie i ekonomicznie, a więc wszystkie siły: socjalne, intelektualne, religijne etc. winny dążyć do tego celu. I tak, stojąc przy rządzie, ściśle postępowali z narodem białoruskim od czasu odzyskania niepodległości Polski do wypadków majowych, o czem świadczą poufne okólniki do podwładnych funkcjonarjuszy państwowych z tegoż obozu, których wiele jeszcze i teraz pozostało na swych stanowiskach. Wyrazem ich polityki było: ponieważ innym narodom wolno mieć najbrutalniejsze interesy, dążyć do ekspansji, musi więc też i polityka iść za temi wzorami i przedewszystkiem  załatwić się wpierw z żywiołami obcoplemiennemi w Polsce. A więc żadnych ustępstw Białorusinom, Litwinom, Rusinom – nie mówiąc już nic o Żydach.

Hasłem tej polityki było: „jeżeli Białorusini, czy Rusini mają zostać Polakami, to trzeba ich polonizować; jeżeli mają zostać samodzielnymi narodami, zdolnymi do życia i walki, trzeba im kazać zdobywać drogą ciężkich wysiłków to, co chcą mieć, kazać im hartować się w ogniu walki, który im jest potrzebniejszy niż Polakom teraz, bo są z natury o wiele jeszcze bierniejsi i leniwsi niż Polacy. Trzeba więc rozpalać walkę nacjonalistyczną, budzić białoruski czy ruski szowinizm, ponieważ Polacy, jeżeli jako naród chcą żyć, muszą organizować według swego typu wszystko, co jest zdolne uledz wpływowi polskiej polityki. A więc plan opracowany był i jest, że: Polacy w Polsce muszą żyć, rozrastać się.. wchłaniając inne żywioły, żadne prawo nie zabroni im tego, ale czynić to mają nawet obowiązek.

I tak czynili, usprawiedliwiając się: „może to jest filozofja narodowej walki i ucisku… może, ale cóż – jeżeli ta walka i ten ucisk są rzeczywistością, a powszechny pokój  i powszechna wolność jest fikcją?” Głosili i wpajali w swe czynniki już oddawna taką politykę, że naród Polski, jako organizm żywy, ma prawo moralne rozrastać się nie tylko kosztem żywiołów biernych, bezmyślnych i społecznie bezkształtnych, jak naprz. naród czy plemię białoruskie, ale nawet kosztem narodów innych, bowiem rola narodu polskiego nie kończy się z chwilą odzyskania niepodległości, lecz trwa i trwać będzie dalej, posiłkując się nową bronią.

Była to polityka, żywcem wzięta jako wzór, z brutalnej eksterminacyjnej  wobec samych Polaków, polityki Prus i zdradzała jaskrawo wpływy ducha systemów rosyjskiego caratu i pruskiego. Powiadały te czynniki jawnie w prasie i literaturze nawet specjalnej, że nic nie dzieje się bez gwałtu, a więc „silniejszy narodzie grab i rabuj zachowane”. Jak daleko polityka ta była przez te czynniki z „endecji”, „chadecji” i „Piasta” rozpowszechniana, a do maja wcielana na kresach, świadczą kilkakrotne wydania dzieł-broszur potentatów tej polityki : Zygmunta Balickiego – „Egoizm narodowy wobec etyki”, Lwów 1902, oraz Romana Dmowskiego „Myśli nowoczesnego Polaka”, wyd. 3-cie 1907, który twierdzi: „Bo państwo, jeżeli tylko jest zdrowe i na silnych oparte podstawach, zawsze zasymiluje obce szczepy politycznie i kulturalnie, czy to gwałtem, gdy mu się jak Prusom śpieszy, i gdy napotyka opór, czy też bez jego użycia, gdzie tego oporu niema”. 

A więc to właśnie, co powiedziałem, było źródłem powstania „Hromady” w narodzie białoruskim, a nie przypuszczenia p. St. Brzostowskiego, jak: „zagnieżdżenia się zakaźnych bakteryj agentury obcej”, lub: „braku jakiejkolwiek polityki państwowej w stosunku do Białorusinów”, czy „nieumiejętności zdecydowania się na jakąkolwiek wyraźną linję polityczną”, lub planowość etc. Owszem linja i planowość była, aczkolwiek oczywiście skryta dla narodu białoruskiego, o czem jednak na Białejrusi wiedziały i wróble na strzechach, a chyba i samemu p. St. Brzostowskiemu było to wiadomem. 

Poco to mówić, że: „było dużo trosk z powodu wpływów destrukcyjnych  po zaborcach i okupantach” i że „w żadnej jednak dziedzinie nie wstrzymywaliśmy reform lub postępu – z wyjątkiem  dziedziny zagadnień mniejszości narodowych”… Wóz tej polityki od „przełomu majowego” niby stanął, ale nie wiadomo jak się dalej potoczy. Faktem jest rozbijanie w ogóle wszelkiej organizacji białoruskiej – czy to narodowo-chadeckiej, czy opozycyjnie-lewicowej „hromadowskiej”, za wyjątkiem zamaskowanie – białoruskich czy ugodowych, o czem świadczą faktyczne wypadki.

Proszę przyjąć wyrazy szacunku i poważania E. Lewkowicz

(czytelnik „Kur. Wil.” Warszawa, ul. Nowogródzka 58 m. 11)

„Kurjer Wileński” nr 102, 6.05.1928, s. 2. 

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў кастрычніку

    1005 – 1019 г. першая згадка ў летапісах пра Бярэсьце. 710 – 1314 г. князь Давыд Гарадзенскі разбіў вялікі паход крыжакоў на Наваградак. 625 – 1399 г. паражэньне ад татараў арміі Вялікага Княства Літоўскага на чале зь князём Вітаўтам на …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (437) – атрыманьне ў 1587 г. горадам Лідай самакіраваньня паводле магдэбурскага права.
  • (125) – 14.10.1899 г. у Слабадзе-Кучынцы Слуцкага пав. нар. Адам Бабарэка, беларускі пісьменьнік і крытык. Закончыў Мінскую духоўную сэмінарыю, настаўнічаў на Случчыне, у 1922–1927 гг. вучыўся на этноляга-лінгвістычным аддзяленьні Беларускага Дзяржаўнага Унівэрсытэта і працаваў у рэдакцыі газэты „Савецкая Беларусь”.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis