Tomasz Szmydt, sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, wyjechał z Polski do Białorusi, gdzie poprosił o azyl polityczny. 6 maja pojawił się nagle na konferencji prasowej w Mińsku w otoczeniu funkcjonariuszy białoruskich służb i poinformował, że poprosił władze Białorusi o „opiekę i ochronę”. Sędzia powiadomił, że zrzeka się dotychczasowego stanowiska w WSA „ze skutkiem natychmiastowym”. Następnie zaczął pojawiać się w białoruskich i rosyjskich mediach państwowych i przedstawiać siebie jako ofiarę represji za poglądy, których miał doświadczać w Polsce. 16 maja polska prokuratura wystawiła list gończy za byłym sędzią; jest on podejrzany o szpiegostwo. Sąd dyscyplinarny przy NSA uchylił mu immunitet. Warszawski sąd rejonowy uwzględnił wniosek prokuratury i wyraził zgodę na tymczasowe aresztowanie b. sędziego na trzy miesiące.
Aleksander Łukaszenka polecił otoczyć zbiega z Polski natychmiastową ochroną. „Aby ci łajdacy nie zabili człowieka” – powiedział w swoim stylu, nawiązując do śmierci dezertera Emila Czeczki, który w 2021 r. został znaleziony martwy w mińskim mieszkaniu z pętlą na szyi. Mimo braku dowodów, że nie była to śmierć samobójcza, Łukaszenka twierdzi, że „został zabity”.
Tomasz Szmydt, okrzyknięty w Polsce jako zdrajca, oświadczył że uciekł na Białoruś w sprzeciwie „wobec polityki polskich władz”. Szybko okazało się, że sędzia miał niejasne powiązania i kontakty, liczył się z aresztowaniem w swym kraju.
Jego ucieczkę z Polski natychmiast wykorzystała propaganda białoruska. Na wyreżyserowanej konferencji prasowej w Mińsku Szmydt oświadczył, że Białoruś to „kraj z dużym potencjałem, kierowany przez „bardzo mądrego przywódcę”, państwo, w którym „można żyć spokojnie”.
Tomasz Szmydt zamieszkał prawdopodobnie w ekskluzywnej dzielnicy Mińska Drozdy (tam jedną ze swoich rezydencji ma Aleksander Łukaszenka), poinformował również, iż będzie się ubiegać o białoruskie obywatelstwo. Niebawem wystąpił w programie czołowego rosyjskiego propagandysty, gdzie powiedział że każdy w Polsce, kto opowiada się za przyjaznymi stosunkami z Białorusią i Rosją nie ma łatwego życia i jest w centrum zainteresowania służb.
Państwo pod rządami Łukaszenki, które w ciągu minionych czterech lata w obawie przed represjami opuściło pół miliona obywateli, a tysiące ludzi siedzi z powodów politycznych, nazwał „prawdziwie wolnym i bezpiecznym”.
Propaganda Łukszenki często bierze za cel Polskę, podając nieprawdziwe i zmanipulowane informacje. W reżimowej telewizji mówi się o zapaści gospodarczej, a nawet głodzie w kraju nad Wisłą, jak to Polacy mieli nawet stać na granicy i prosić Białorusinów o sól. Polskich pograniczników podczas kryzysu migracyjnego nieprzerwanie oskarża się o przerzucanie ciał zmarłych migrantów na białoruską stronę, a nawet o ich zabijanie i zakopywanie w leśnym pasie przygranicznym.
Taki chorobliwy przekaz nienawiści do zachodniego sąsiada prowadzi czasem do kuriozalnych decyzji. Przykładowo, Łukaszenka polecił, aby nazwę popularnych w Białorusi parówek „krakowskich” zmienić na… „kremlowskie”.