Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto chocza, moża viarnucca da Polski. Ale na heto dali tolko hadzinu czasu. Ludzi – sotni czałaviek – kinulisa chutko ŭciakać na druhi bok linii Curzona. Navat nie dumali, kab brać z saboju ŭsio, szto pabrali z chataŭ. Nie było na heto czasu. Pakidali koni, furmanki… Piaszkom rvanulisa praz Śvisłacz. Chtoś navat baczyŭ, jak aziaranskija dzieci pierapłyvali reczku na śviniach.
Aziarancy viarnulisa ŭ svaju viosku biez niczoha. Na paczatku pamahaŭ im PUR (Państwowy Urząd Repatriacyjny). Jak pierasialency atrymoŭvali dary – adzieżu, kanservy i trochi hroszaj.
Kali minuło krychu bolsz jak rok czasu, chtości z Aziaran zaŭdaŭ milicji ŭ Krynkach na sołtysa vioski pad nimieckaj akupacyjaj i jaho pamahatych.
27 aŭgusta 1949 r. siarżant Boleś Wojszal zamaldavaŭ uboŭcam u Sakołcy, szto „Jan K. wraz z innymi mieszkańcami wsi, posiadając broń wydaną przez Niemców, brał z nimi udział w niszczeniu oddziałów partyzanckich”.
U grudniu ŭ Aziaranach Vielkich pajaviłasa milicja, jakaja arysztavała brata byłoho sołtysa Antka i Wałodziu Adamika. Jany pryznalisa, szto Jan K. żyvie cipier u Gdańsku razam z Antkavym synam Żenikam, jaki byŭ studentam druhoha roku Palitechniki Gdańskaj.
Kali 27 grudnia milicja pryjszła byłoho aziarańskaho sołtysa arysztavać, toj paczaŭ uciakać. Jaho pastrelili i ŭ szpitali pamior.
U gdańskaj kvatery milicjanty zrabili pieratrus i ŭ Żenika ŭziali ŭ depazyt zołato – try carskija rubli, cepaczku i jaszcze karmanny zagarak. Kali na śledztvi spytali, skul heto maje, adkazaŭ, szto z pasahu maciary.
Żenika dapytvali toża, ci za Niemcam mieŭ jon rużjo, z jakim braŭ udzieł u ablavach na partyzantaŭ. Chłopiec da viny nie pryznavaŭso. Skazaŭ tolko, szto mieŭ piacistrelnaho pistaleta, jakoho znajszoŭ pośle frontu letam 1941 r. i trymaŭ jaho ŭ chaci, kab mieć czym abaraniacca ad zładziejaŭ. Kali ŭ 1944 r. znoŭ nadychodziŭ front, bytto vykinuŭ jaho ŭ reczku Świsłacz („dla własnego spokoju”).
Uboŭcy z Sakoŭki, jakija viali śledztvo, pazvali jak śviedkaŭ ludziej z Aziaran i susiednich Łasinian. Niekatoryja z ich havaryli, szto za Niemcam sołtys i jaho brat pieracho ŭ vali ŭ sibie Żyda z Haradka, Vałynskaho Berszku. Bytto ŭziali ad jaho zołato, a potym zaduszyli.
Toj Żyd u Aziaranach mieŭ svajakoŭ, jakich Niemcy vyvieźli ŭ krynskaje hieta. Sołtys z bratam zrabili jamu schovanku ŭ stohu kala stadoły. Viaskovyja dzieci heto pryŭvażyli i adrazu paniaśli, szto ŭ sałomie chtoś lażyć, adziety ŭ czornym palcie.
Adzin z susiedziaŭ raskazaŭ u śledztvi tak:
– Sołtys svaim kampanam skazaŭ: „Mać jaho job z Berszkam, my z im raspravimso”. Na druhi dzień pajszoŭ ja da stadoły nahatovic furmanku, kab jechac da lesu pa drova. Baczu – na snapoch sałomy pierad szopkaj siadzić Berszko. Na szyi mieŭ kavałak szmatki pryviazanaj da ściany. Natychmiast paviadomiŭ ja sołtysa, jaki zahadaŭ mnie i Łapińskamu Filipu pachavać cieła 150 metraŭ za vioskaj.
Andrej Filipik na śledztvi havaryŭ, szto pa vajnie na adras „Gromady Ozierany Wielkie” pryjszło piśmo ad daczki Berszki, jakaja pytałasa, szto stałaso z jaje baćkam.
Żonka Antka K. Luba, maci Żenika, skazała, szto zamuż vyszła ŭ 1921 r. U pasahu pryviazła karovu, avieczku, śvińcza i trochi adzienia. Zapiareczyła, kab baćkie dali joj jakojeś zołato ci siarabro. 15 kwietnia 1950 r. napisała jana piśmo prakurataru, u jakim pierakonvała, szto jaje mużyk i syn nievinavatyja: Oskarżenie, że współpracowali z okupantem jest oparte na fałszu i zazdrości sąsiadów, którym się zdaje, że w dzisiejszych demokratycznych czasach, aby kształcić dzieci w szkołach zawodowych, trzeba koniecznie mieć dużo pieniędzy. Każde z moich dzieci otrzymuje stypendium, a ubranie i jedzenie dostarczam z domu.
Luba K. u piśmie narakała, szto zastałasa samaja na haspadarcy „chora i zgnębiona, mam 60 lat”. A tut pryszła viasna i treba iści u pole siejać…
Raniej – 27 marca – padobnaje pismo prakurataru pasłała toża żonka druhoha abvinavaczanaha, Wałodzi A.: Mam dwoje dzieci w wieku3-6 lat oraz jestem w ciąży w siódmym miesiącu z trzecim dzieckiem. Nadchodzi wiosna i trzeba orać, siać i sadzić. Proszę o natychmiastowe zwolnienie męża.
Prakuratar Apelacyjnaha Suda ŭ Biełastoku śledztvo zakonczyŭ 15 kwietnia 1950 r. Toho dnia arysztavali jaszcze Miszu Siemianiaku, ale skazali jamu, szto vypuściać, kali na praciahu miesiaca „nie nastąpi skierowanie do sądu aktu oskarżenia”. Tak i stalaso. Usie abvinavaczanyja vyjszli na svabodu. Prakuratar dajszoŭ da vyvadu, szto „czyny, które im się zarzuca, zostały popełnione przez b. sołtysa wsi Ozierany Wielkie Jana K., Edwarda Stodolnika, Pawła Radela i Władysława Aniśko, którzy wszyscy za wyjątkiem umarłego Jana K. znajdują się na terenie ZSRR”.
Na asnovi spravy IPN Bi 408/118
Dalej budzia
Jurak Chmialeŭski