W bieżącym roku przypada 160. rocznica wybuchu powstania styczniowego. W Królestwie Polskim ten zryw zapoczątkował manifest ogłoszony przez Tymczasowy Rząd Narodowy w Warszawie w nocy 22 stycznia 1863 roku. Litwa ruszyła dziesięć dni później.
Puszcza Białowieska, podobnie jak podczas powstania listopadowego, szybko stała się areną działań powstańczych. Powstańcy pojawili się w niej pod koniec pierwszej dekady lutego. Były to resztki oddziałów Romana Rogińskiego, Walentego Lewandowskiego, Bronisława Rylskiego oraz grupa pod dowództwem Stanisława Songina, odłączona od Władysława Cichorskiego ps. Zameczek. 8 lutego, po przegranej bitwie pod Siemiatyczami, skierowały się one do Wysokiego Litewskiego. Pod Klukowiczami drogę zastąpił im gen. Iwan Nostitz. Prowadził on dwie roty piechoty, sotnię kozaków oraz cztery działa. W tej sytuacji powstańcom nie pozostawało nic innego, jak schronić się w lasach białowieskich. Przybyli do nich 10 lutego. We wsi Bobinka rozdzielili się na dwie grupy. Jeden oddział w liczbie 80 ludzi, dowodzony przez Lewandowskiego wraz z Szaniawskim, skierował się w stronę Bielska Podlaskiego, by potem przejść w okolice Brześcia. Drugi oddział, liczący około 150 ludzi i dowodzony przez Rogińskiego wraz z Rylskim i Songinem, udał się do Królowego Mostu na nocleg.
Następnego dnia oddział Rogińskiego przy przeprawie przez rzekę Leśną pod Królowym Mostem został zaatakowany przez dwie roty gen. Nostitza. Poległo około 65 powstańców. Oddział stracił też tabor i sztandar. W tym czasie kilkunastu ludzi oderwało się od Rogińskiego i przedarło w okolice Brześcia, gdzie ksiądz Stasiukiewicz zorganizował wkrótce duży oddział powstańczy. Rogiński z resztą oddziału wycofał się południowym skrajem Puszczy na wschód.
12 lutego około stuosobowa grupa powstańców, uzbrojona w pistolety i sztylety, zajęła Szereszewo. Zaopatrzywszy się w półkożuszki, bieliznę, buty oraz broń i proch, a także zabrawszy z kasy 93 ruble, udali się na piętnastu furach w stronę Prużany. Następnego dnia oddział Rogińskiego opanował Prużanę, bronioną przez oddział rezerwistów. Powstańcy zabrali z cekhauzu całą broń, 1720 sztuk naboi oraz proch, a z kasy powiatowej 10 808 rubli. Wypuścili też wszystkich więźniów. Rogiński wyruszył w kierunku Kobrynia. Niestety, 3 marca schwytali go w Turowie chłopi i przekazali władzom rosyjskim.
Kilkanaście dni wcześniej, 15 lutego, oddziały Songina i Rylskiego zostały zaatakowane przez wojsko rosyjskie w pobliżu wsi Rzeczyca. W nierównej walce zginął Songin, a z jego oddziału ocalało tylko ośmiu ludzi.
Spokój w Puszczy Białowieskiej trwał do 20 kwietnia. Tego dnia przeniknęli do niej ocalali powstańcy z oddziału rozbitego przez kpt. Tugendholda. 23 maja w okolice Puszczy przedarł się z powiatu wołkowyskiego inny oddział powstańczy, który we wsi Browsk odebrał broń od miejscowego leśnika, a 30 maja ograbił z pieniędzy i broni kancelarię leśnictwa po czym ją spalił. Po akcji oddział powrócił na teren swego powiatu.
Nieobecność wojsk rosyjskich na terenie Puszczy Białowieskiej dawała powstańcom możliwość swobodnego poruszania się po wszystkich jej zakątkach. Świadom tego prużański powiatowy naczelnik wojskowy skierował do dowódcy oddziału wysokolitewskiego list, w którym prosił o niezwłoczne przysłanie wojska do Białowieży. Jego prośba pozostała jednak bez echa. Wpływ na to miała zapewne informacja sztabs-kapitana Sztralborna, ówczesnego leśniczego Puszczy Białowieskiej, przesłana 25 czerwca grodzieńskiemu wojskowemu gubernatorowi Włodzimierzowi Bobryńskiemu. Sztralborn uspokajał gubernatora, że Puszcza jest wolna od powstańców. Sytuacja jednak wkrótce się zmieniła.
W końcu czerwca do Puszczy Białowieskiej zostali wyparci powstańcy dowodzeni przez Onufrego Duchińskiego – naczelnika wojennego województwa grodzieńskiego. Ścigani nieustannie, poruszali się północnym skrajem Puszczy. Po odpoczynku w Popielewie, zatrzymali się na dłużej w osadzie Żarkowszczyzna. W oddziale tym był Walery Wróblewski, pełniący funkcję szefa sztabu, a także walczący po stronie polskiej rosyjski oficer Dominik Tołkin.
Jeden z powstańców, Ignacy Aramowicz, opisał postój oddziału w Puszczy następującymi słowy: „Wszędzie po lesie stoją szałasy w rzędy z dachami, ułożonymi z kory, opuszczonymi do ziemi, a bokami, wyplecionymi z jedliny. A przed szałasami ogniska i ponad niemi wiszą kociołki, z których po zgotowaniu jemy kaszę łyżkami z odpowiednio wyciętej i wygiętej kory. A obok od szałasów mamy wozy i arsenał, i kuźnię, i rymarzy i nieco dalej jamy gotowe dla ukrycia rzeczy, których byśmy nie mogli unieść” („Głos Ziemi Białostockiej” nr 17/1931).
Rosjanie, dowiedziawszy się o postoju polskich „miatieżników”, zaatakowali obóz 21 lipca. Po krótkiej walce, powstańcy wycofali się do Popielewa. Tutaj Duchiński rozdzielił swój oddział na kilka mniejszych i z jednym z nich, wraz z Wróblewskim, wyruszył do Puszczy Świsłockiej. Pozostałe oddziały również opuściły Puszczę.
7 sierpnia Duchiński wysłał do Porozowa pięćdziesięciu swoich ludzi. Po drodze, we wsi Bojary, zajmowanej przez trzy rosyjskie roty piechoty, powstańcy natknęli się na pikietę, którą zlikwidowali. Pod osłoną nocy udało się im ujść bez strat. Następnego dnia trzydziestoosobowy patrol powstańczy wpadł w zasadzkę w pobliżu osady Cimlewo. Kilka osób zostało zabitych, a kilka rannych. 9 sierpnia powstańców zaatakowały dwie roty piechoty. Po godzinnej walce wycofali się oni z niewielkimi stratami. Po noclegu w pobliżu miejsca walki, najpierw się rozdzielili, a po drodze ku Halenom znów połączyli w jeden oddział.
15 sierpnia chory Duchiński przekazał w Halenach dowodzenie Wróblewskiemu, a sam opuścił oddział. Nowy dowódca przeszedł z powstańcami do wsi Głęboki Kąt i tu, na skraju lasu, założył obóz. Po reorganizacji oddziału wysyłał małe patrole do powiatów wołkowyskiego i prużańskiego, w celu niepokojenia Rosjan. Po wykonaniu zadania, patrole wracały do obozu.
24 sierpnia powstańcy dotarli do folwarku Niemierża, skąd przeprowadzali akcje poszukiwawcze w różnych wsiach gminy masiewskiej. Aresztowano między innymi strzelca Antoniego Łukszę, którego jednak po pewnym czasie puszczono do domu.
Kolejnego dnia rano oddział powstańczy przekroczył rzekę Narew naprzeciwko wsi Rudnia. Planowano napad na dwór strzelecki koło wsi Kiwaczyna. Powstańcy chcieli powiesić objazdowego Zawadzkiego i strzelca Iwana Głuszko, jednakże widząc pilnujących dworu żołnierzy, odstąpili. 27 sierpnia dziesięcioosobowa grupa powstańców ponowiła próbę powieszenia obu mężczyzn, lecz zlękła się roty żołnierzy rosyjskich, która zbliżała się do Kiwaczyny.
28 sierpnia sztabs-kapitan Sztralborn rozesłał po wszystkich objazdach rozkaz poszukiwania powstańców na terenie całej Puszczy. Jednego z posłańców, strzelca Michała Wapę, powstańcy zatrzymali na drodze do Hajnówki. Zaniepokojony brakiem powrotu strzelca, Sztralborn osobiście wyruszył z Białowieży do Hajnówki, gdzie dowiedział się, że jego list nie został doręczony. Wkrótce służba leśna doniosła, że koń strzelca sam przybiegł do dworu postojowego w Długim Brodzie. Sztralborn postanowił przenocować w siedzibie leśniczego Campioni w Hajnówce. Zatrzymał się tutaj na nocleg także kpt. Nolde ze swymi żołnierzami.
W nocy 29 sierpnia służba leśna dowiedziała się, że grupa powstańców zamierza napaść na siedzibę Campioniego. Poinformowani stacjonujący przy dworze żołnierze szybko przywołali na pomoc chłopów, którzy otoczyli dom. Powstańcy, oceniwszy że ich akcja nie ma szans na powodzenie, odeszli. Nazajutrz wojsko rosyjskie zaatakowało powstańczy obóz w Głębokim Kącie. Powstańcy wycofali się.
W drodze z ostępu do ostępu, Wróblewski w nocy z 30 na 31 sierpnia dotarł do Czadziela, gdzie dokonał okrutnej rozprawy z braćmi Siedunami, puszczańskimi strzelcami, za donoszenie władzom o ruchach oddziałów powstańczych. Powieszeni zostali 45-letni Hieronim i 42-letni Józef. Żona Hieronima, 42-letnia Anna, została mocno pobita i wkrótce zmarła. Trzeci z braci – Wincenty, ocalał, ponieważ nie było go akurat w domu. Powieszono za to jego żonę, 54-letnią Annę. Będąca świadkiem tych zdarzeń 82-letnia Justyna Pańko, pod wpływem przeżyć, zmarła niebawem. Ofiary były wieszane w szopach, które następnie podpalano.
Po przejściu Narwi, Wróblewski rozdzielił swoją grupę na dwa oddziały. Pierwszy oddział, pod dowództwem Gustawa Strawińskiego, skierował się do uroczyska Mościszcze. Drugi, liczący 150 osób, poprowadził sam Wróblewski ku Kołonnej, gdzie powstańcy zaopatrzyli się w żywność i przeszli do wsi Rudnia. Tam zatrzymali się na kilkanaście dni.
Tymczasem chłopi z gminy nowoberezowskiej i białowieskiej prowadzili w Puszczy poszukiwania ciała Michała Wapy. Strzelec jednak żył. 1 września umknął powstańcom, którzy zatrzymali się na postój w lasach orlańskich. Po wyczerpującej wędrówce, żywy i zdrowy, stanął przed Sztralbornem. Ten od razu skierował go do naczelnika powiatu w Prużanie. W liście prosił wynagrodzić Wapę za wierność służbie, jako przykład innym.
12 września, pod wieczór, oddział Wróblewskiego został zaatakowany w Rudni przez przeważające siły rosyjskie. Pod przykryciem nocy, powstańcy z niewielkimi stratami zdołali przebić się przez linię nieprzyjaciela i rozproszyć po Puszczy. Następnego dnia o świcie Wróblewski zebrał swój oddział i wyruszył do Borków. W drodze dowiedział się o rozwiązaniu oddziału Strawińskiego. W sytuacji obstawienia całej Puszczy oddziałami rosyjskimi, zdecydował się udać w kierunku błot kobryńskich. Jednak 18 września rozwiązał swój oddział, sam zaś wyruszył w bielskie, skąd później wyjechał do Warszawy.
Od tego czasu oddziałów powstańczych na terenie Puszczy już nie widziano.
Administracja leśna Puszczy Białowieskiej udziału w powstaniu styczniowym nie wzięła. Po pierwszym powstaniu została ona w znacznej części wymieniona na osoby lojalne w stosunku do rządu rosyjskiego. Puszczańscy chłopi na ogół byli niechętni powstaniu, ale – poczuwszy większą swobodę – oporniej podporządkowywali się poleceniom służby leśnej. Twierdzili, że trwa stan wojenny i mogą robić, co chcą. Nasiliło się zatem kłusownictwo, w lesie częściej wybuchały pożary. Najbardziej ucierpiała puszczańska zwierzyna, głównie żubry. Jan Sztolcman w swej pracy pt. „Żubr – jego historia, obyczaje i przyszłość” (Warszawa 1926) podaje, że o ile na początku 1863 roku w Puszczy naliczono 1124 starych żubrów i 127 młodych, to pod koniec tegoż roku było ich tutaj tylko 795 starych i 79 młodych. Polowała oczywiście nie tylko miejscowa ludność, ale także sami powstańcy, dla których sprawy aprowizacyjne były bardzo ważne.
Wśród mieszkańców Puszczy byli też i tacy, którzy z różnych względów sprzyjali powstaniu. Jan Jerzy Karpiński w książce „Ślady dawnego bartnictwa puszczańskiego na terenie Białowieskiego Parku Narodowego” (Kraków 1948) wspomina o bartniku Bazylu Szpakowiczu, który pod pretekstem oględzin swoich barci dowoził żywność powstańcom, za co zyskał przydomek „Polak”. Z kolei strzelec Smoktunowicz zabił w Puszczy żubra na potrzeby aprowizacyjne powstańców. Za ten czyn został wraz z rodziną zesłany na Sybir. W Rosji Smoktunowicz doczekał się wnuka Innokientija, który został jednym z najwybitniejszych aktorów rosyjskich (swoje nazwisko rodowe zmienił na Smoktunowski).
Ślady powstania styczniowego przetrwały w Puszczy Białowieskiej do drugiej połowy XX wieku. W 1963 roku, robotnicy ścinający stary dąb rosnący we wsi Zabagonie (gm. Dubicze Cerkiewne), wydobyli z dziupli zawiniątko zabezpieczone czterema kołkami. Przy próbie rozwinięcia go, ukryte w środku dokumenty w zetknięciu ze światłem i powietrzem rozsypały się na części. Kawałki te wprawdzie zostały zebrane i zabezpieczone, lecz trudno z nich było cokolwiek odczytać. Sprawą zainteresował się nauczyciel Juliusz Ojrzanowski z Hajnówki. Za tym, że są to dokumenty z powstania styczniowego, przemawiał zacios zrobiony siekierą na drzewie. Na tym oznaczeniu narosło sto słojów. Nauczyciel domniemywał, że znalezione dokumenty mogły należeć do oddziału Wróblewskiego, który ukrywał się niedaleko tego miejsca.
Z powstaniem styczniowym wiąże się też następująca historia, którą na światło dzienne wydobył białoruski historyk Hienadź Siemiańczuk. Badając zasoby Narodowego Archiwum Historycznego Białorusi w Grodnie zwrócił on uwagę na dokument, w którym wójt gminy białowiesko-aleksandrowskiej opisał rezultat urzędowego gromadzenia w 1894 roku informacji o archeologicznych, historycznych i cerkiewnych zabytkach na terenie guberni grodzieńskiej. Natrafił on między innymi na drewniany krzyż, wystawiony koło wsi Horoszkowce. W górnej części krzyża znajdowała się wnęka z umieszczoną w niej drewnianą figurką Chrystusa frasobliwego. Krzyż stał na postumencie pokrytym blachą, liczył 2,3 m wysokości. Wójt ustalił, że obiekt ten wystawił strzelec Fieodosiej Prokopczuk za zdrawije zabitego przez niego w 1863 roku Polaka, który nie dawał mu spokoju we snach.
Mieszkańcy wsi Budy, położonej wewnątrz Puszczy Białowieskiej, opowiadali jeszcze pod koniec XX wieku, że w czasie powstania styczniowego jeden z oddziałów, uciekający przed pościgiem wojsk rosyjskich, wrzucił do bagien nad rzeką Łutownią kufer ze złotymi monetami. Nikt go później nie odnalazł. Mikołaj Hajduk utrwalił tę opowieść-legendę na łamach białostockiej „Niwy” (nr 33/1977).
Powstanie styczniowe na terenie Puszczy Białowieskiej upamiętniają krzyże ustawione w oddziałach 514, 549 i 575 oraz pomnik we wsi Orzeszkowo i Starej Judziance. W 2013 roku dołączył do nich Pomnik Powstania Styczniowego, ustawiony przy kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Hajnówce.
Pamięć o powstaniu 1863 roku utrwala również jeden z licznych szlaków turystycznych po Puszczy Białowieskiej, nazwany „Śladami Powstania Styczniowego”. Rozpoczyna się on w Hajnówce, prowadzi do Orzeszkowa, później wnika w głąb Puszczy i powraca do Hajnówki.
Piotr Bajko