Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    21. Samaabarona i śmierć Żyda Berszki (2)

    Savieckaje vojsko i pahraniczniki spaczatku ŭsich ludziej z hetych troch viosak vyvieźli za Śvisłacz na zborny punkt u Nieparożnicach. Zahadali im usio z saboju zabrać, szto tolko mahli ŭziać na furmanku. Pośle saviety mieli ich parassyłać dalej u Biełaruś. Raptam pryjszoŭ zahad, szto kali chto…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    9. Miastu H. na do widzenia

    Jeszcze mi tylko spacer pozostał Wąską aleją przez zielony park Wiatr w drzewach szemrze ledwie przebudzony Tak jak wczoraj, przedwczoraj, od lat Tak dziwna ta chwila brakuje słów… (Budka Suflera, „Memu miastu na do widzenia”, 1974) Nedaleko od mojoho liceja byv neveliki park, utisnuty… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Jak funkcjonariusz SB został batiuszką

Ta historia zaczęła się od komunikatu: „Na mocy Uchwały Św. Soboru Biskupów PAKP z dnia 20 marca 2007 r. Nr 310 p. 19, ks. Anatol H. w oparciu o kanony Apostolskie nr 8, 39, 45, 55, 56, 58; Kanon 9 IV Soboru Powszechnego; Kanon 11 Soboru Sardyckiego; Kanon 15 Soboru Kartagińskiego – za naruszenie norm dyscypliny cerkiewnej pozbawiony został stanu kapłańskiego, prawa noszenia odzieży duchownego i sprowadzony został do stanu laickiego”.

Wówczas jeszcze nie wiem, że mowa o księdzu, który wcześniej pracował ponad osiem lat jako oficer Służby Bezpieczeństwa. I to w otoczonej szczególnie złą sławą „Czwórce”, czyli w IV wydziale SB ds. rozpracowywania Kościołów i związków wyznaniowych.

Jeden z duchownych opowiada mi wtedy, że jest to pierwszy przypadek w historii Kościoła prawosławnego w Polsce tak surowego potraktowania kapłana. Dodaje przy tym, że chodzi też o jakieś „chuligańskie zachowanie na Ukrainie”, co później okazuje się nieprawdą. W dobrej wierze, ale niestety w pośpiechu, nie weryfikując zarzutu o chuligaństwie, zamieszczam notkę na portalu, z którym współpracuję.

Nieposzlakowana opinia

Bohater notki odnajduje adres mojej skrytki pocztowej. Nie jest to trudne, bo jako dziennikarz zewnętrzny (freelancer) prowadzę dodatkowo założony przez siebie w Warszawie, w której wtedy mieszkałem, niszowy kwartalnik i trochę informacji teleadresowych zawsze się w internecie znajdzie. H: „(…) Oświadczam, że nigdy nie pracowałem na Ukrainie (studiowałem tam jedynie teologię) i nigdy nie uczestniczyłem w żadnych bójkach lub ekscesach o charakterze chuligańskim zarówno w Polsce jak też na Ukrainie. Jako duchowny mam nieposzlakowaną opinię zarówno w kraju oraz na parafiach w USA, gdzie wolontarnie wspomagałem tamtejszych księży, przysługując się wydatnie dla obywateli wyznania bizantyjskiego (…)”. W dalszej części listu z 28 maja 2007 r. „uprzejmie prosi” o informację, z jakiego źródła korzystałem pisząc tekst i żąda sprostowania na tym samym portalu.

Ustna sugestia

Pisze jednocześnie, że wyrzucenie go „ze stanu kapłańskiego w Polskim Kościele Prawosławnym miało podłoże nie chuligańskie lecz polityczne, narodowościowe i religijne, przy znacznym udziale Ministerstwa Obrony Narodowej, nakazującego takie postępowanie ze mną jego ekscelencji metropolicie Sawie, głowie Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w Polsce”.

W notatce służbowej (z dnia 15.01.2007 r.) metropolity Sawy, czytamy: „W Ordynariacie pracował od 1.III.1996 do 15.VIII.1996 r. Z uwagi na niezdyscyplinowanie, jak i prowadzenie polityki szkodliwej dla Ordynariatu, mogącej służyć waśniom międzyludzkim na tle narodowościowym, za ustną sugestią MON, został po upływie 5,5 miesiąca, jako nienadający się do dalszej pracy, zwolniony z pełnienia obowiązków psalmisty, automatycznie pozostając wyłącznie w składzie kleru diecezji przemysko-nowosądeckiej (obecnie pod nazwą »przemysko-gorlicka« – dop. AP)”

Byłem esbekiem

W liście zostawia do siebie kontakt telefoniczny. Dzwonię. Przepraszam za błąd i obiecuję, że sprostowanie się ukaże. Mojego rozmówcę cieszy takie rozwiązanie i jak twierdzi, nie ma już do dziennikarza żalu, ale w głosie wyczuwam z trudem tłumioną niechęć, co przyjmuję z pokorą i uznaję, że czas zrobi swoje.

– A czy pan wie, że jestem byłym funkcjonariuszem SB? – wypala nagle. Nie wiem, co powiedzieć. Zrobił na mnie wrażanie i chyba o to mu chodziło. Żegnam się kurtuazyjnie, obiecuję na przyszłość bardziej przykładać się do weryfikacji źródeł i aż przysiadam z wrażenia.

Czuję, że mam pomysł na wielki reportaż, który opowie historię, jaka nie miała prawa się wydarzyć, a się zdarzyła. Zacznie się ona, planuję, cytatem z „Wyznań” Ojca Kościoła, świętego Augustyna: „(…) Pontycjan opowiadał i opowiadał, a my siedzieliśmy bez słowa, zasłuchani. W jakimś momencie zaczął mówić o swoim pobycie, razem z trzema towarzyszami, w Trewirze. Pewnego popołudnia, kiedy cesarz przypatrywał się igrzyskom w cyrku, oni wyszli na przechadzkę po ogrodach przylegających do murów miejskich. Podzieli się na dwie grupy: Pontycjan szedł z jednym towarzyszem, a osobno szli dwaj inni. Właśnie wtedy druga z tych par natrafiła na dom, w którym mieszkali Twoi słudzy ubodzy w duchu, tacy, których jest królestwo niebieskie. I znaleźli tam książkę  z opisem życia Antoniego. Jeden z nich zaczął czytać i stopniowo budził się w nim coraz większy podziw, coraz głębsze wzruszenie. Zanim przestał czytać, już myślał o tym, żeby wybrać takie życie  i porzuciwszy doczesną służbę zaciągnąć się pod Twój znak; a byli oni tak zwanymi agentes in rebus (tajna policja cesarza – dop. AP; cytat za: św. Augustyn, Wyznania, w tłumaczeniu Zygmunta Kubiaka, Znak 2002).

Analogia wydawała się oczywista: tu i tam mamy do czynienia z ludźmi, którzy przechodzą na stronę tych, których wcześniej prześladowali. W przypadku H., to przecież koledzy z jego departamentu zamordowali księdza Jerzego Popiełuszkę i prawdopodobnie kilku innych duchownych. Jeden z nich przejrzał na oczy i warto o tej przemianie opowiedzieć – myślałem naiwnie.

W 2007 roku nie widziałem jednak akt osobowych H. z Instytutu Pamięci Narodowej. Gdybym je widział, mój entuzjazm byłby o wiele mniejszy. Póki co staram się oswajać bohatera mojego potencjalnego reportażu z pomysłem opisania jego życia. Mniej lub bardziej regularnie korespondujemy ze sobą e-mailowo przez kilka lat. Obiecujemy sobie też spotkanie face to face, do którego z różnych przyczyn nigdy nie doszło. Może po tym tekście się odezwie, bo jego telefon komórkowy nie odpowiada. Jeden z księży mówi mi, że słyszał, że H. jest od jakiegoś czasu na Ukrainie, gdzie miał związać się z jedną z niekanonicznych cerkwi.

 Bo szybko wykończą

  1. pisze w e-mailach dużo i potoczyście. Ciągle mniej lub bardziej aluzyjnie sugeruje, że jestem tajniakiem, agentem albo współpracownikiem specsłużb. Bo i skąd sam wpadłbym na pomysł „zdyskredytowania” H. w oczach milionów ludzi, również za granicą, wszak internet jest powszechnie dostępny? Najchętniej widziałby mnie w roli oficera służb wojskowych, bo to przecież resort obrony miał doprowadzić do usunięcia go z ordynariatu. Czasami w przypływie miłosierdzia twierdzi, że może jestem tylko frajerem podatnym na manipulację różnych Bondów i to oni mnie zmanipulowali, co do osoby H.

Ani razu jednak nie wypiera się swoich związków ze Służbą Bezpieczeństwa, ale sentymentów do niej też nie czuje: „Nie ukrywam i nie ukrywałem, gdzie pracowałem (nie mam takiego zamiaru). To jest chluba, a nie ujma. I chyba nie ma w Polsce drugiego takiego przykładu. (…) Nie mam sentymentu do SB i MSW, bo tam mi szczególnie dokuczano i zrobiono postępowanie dyscyplinarne za ukrywanie pochodzenia ukraińskiego. (…) Przez 20 lat tępią mnie jako księdza bizantyjskiego i byłego oficera SB, bo jestem zbyt niewygodny dla ich układanki i klocków. Zwalczają (inwigilując, podsłuchując i poprzez swych agentów, wykluczając z Kościoła), nawet zagradzają drogę do Ołtarza i nie wolno mi ubrać krzyża, bo tak chcą WSI i ich agenci z PAKP”. Dostałem ojcowską radę: „Mogę poradzić w dobrej wierze Szanownemu Panu, najlepiej nie zajmować się polityką i Kościołem, bo szybko wykończą (tak jak prawnicy). Najlepiej zająć się sportem i kulturą świecką. Tak było w wojsku oraz MO i SB, gdzie najlepiej mieli kucharze, pisarze i gaciowi (intendenci), tj. spokojna, lekka fucha (bo po znajomości), reszta hołoty na front, a w razie czego niech giną, bo zweryfikujemy ich negatywnie (przecież zabijali)”.

Prawidłowa postawa ideowa

Anatola H. nie znajdziemy w katalogu IPN. Mimo że są tam jego dwaj starsi bracia. Obaj związani III wydziałem SB, zajmującym się PRL-owską opozycją. Trochę to dziwne, bo na dziennikarski wniosek otrzymałem jego dossier na nośniku CD. Przez nieuwagę, niedopatrzenie? Katalog pomija współpracowników i funkcjonariuszy służb nowej Polski, którzy wywodzą się z poprzedniego systemu. Ich nazwiska znajdują się w tzw. zbiorze zastrzeżonym, objętym klauzulami tajności. Czy to przypadek H? Nie wiem. Trochę to dziwne, że kolejne aktualizacje katalogu ciągle nie przynoszą jego biogramu.

  1. urodził się w 1954 roku w Szczecinku. Kończy studia prawnicze. Zaczyna pracę w Milicji Obywatelskiej. W maju 1981 r. składa raport o przeniesienie z wydziału dochodzeniowo-śledczego do pracy w administracji resortowej lub Służby Bezpieczeństwa. Motywuje to tym, iż „nerwowy tryb mojej pracy i bezpośredni kontakt z elementem przestępczym wytwarza u mnie przeświadczenie, że nie nadaję się do tej pracy”.

Prośba zostaje rozpatrzona pozytywnie. Od 15 czerwca 1981 r. pracuje już jako inspektor Wydziału IV KWMO w Przemyślu i od starszego kaprala dochodzi powoli do stopnia porucznika. W międzyczasie kończy podyplomowe studium MSW w Świdrze. Jest członkiem PZPR. Składa wnioski o przyznanie dodatku specjalnego, bo „często pracuje poza godzinami służbowymi oraz w niedziele i święta.”.

Opinia służbowa z 14 lipca 1986 r.: „Por. A. H. odpowiedzialny jest za opracowanie meldunków operacyjnych i informacji do władz resortowych i politycznych województwa. Uczestniczy w zabezpieczaniu operacyjnym i technicznym imprez i uroczystości kościelnych (…). Postawa ideowa, moralna i społeczno-polityczna jest prawidłowa. W ubiegłej kadencji w wydziałowej organizacji partyjnej pełnił funkcje kierownicze szkolenia partyjnego. Z funkcji tej wywiązywał się bez zastrzeżeń. Przydatny do protokołowania zebrań partyjnych”.

Związek protestuje

W 1988 H. składa raport o przeniesienie do pracy przy wydziale pomocniczym przy Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Przemyślu (dawna KWMO po reformie nazewnictwa – dop. AP). Jak twierdzi, stan zdrowia uniemożliwia mu dalszą pracę w wydziale operacyjnym. Zaczyna być też „mało aktywny w kolektywie organizacji partyjnej”. „Firma” proponuje mu zatem pracę w czterech ogniwach organizacyjnych WUSW i RUSW (Rejonowy Urząd Spraw Wewnętrznych – dop. AP), na które nie wyraził zgody.

Opinia naczelnika wydziału kadr z 31 maja 1989 r.: „Przyjął taktykę człowieka poważnie chorego i około pół roku pozostaje na zwolnieniu lekarskim”. Lekarze stwierdzają jednak u H. m.in. chorobę wrzodową dwunastnicy i nerwicę naczyniowo-sercową. Kolejna opinia jest już inna: „Stan zdrowia dyskwalifikuje badanego do służby na zajmowanym stanowisku, pozwala jednak na podjęcie innego zatrudnienia. Brak podstaw do przyznania grupy inwalidzkiej”. W rezultacie po kilku miesiącach H. zostaje inspektorem szkolenia RUSW w Przemyślu. Nie na długo. Mamy koniec roku 1989 r. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej RUSW w Przemyślu protestuje, bo nie chce byłego esbeka na tym stanowisku.

Orzeczenie lekarskie z dnia 10 lipca 1990 r.: „Funkcjonariusz Policji, lat 36, dwukrotnie leczony w szpitalu specjalistycznym w Przemyślu, z powodu nerwicy zostaje uznany za niezdolnego do dalszej służby i zakwalifikowany do trzeciej grupy inwalidzkiej z ogólnego stanu zdrowia oraz do trzeciej grupy w związku ze służbą w MO – tylko na jeden rok celem przystosowania się do pracy poza resortem”.

Nie będę taił żadnych wiadomości

  1. nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Mamy rok 1990, Polska staje się innym krajem, więc H. nabiera odwagi, odgraża się, szantażuje: „W związku ze złożonym przeze mnie w dniu 31.08.1990 zobowiązaniem do zachowania w tajemnicy wiadomości uzyskanych z okresu pracy w organach S.B., M.S.W., oświadczam że o ile zaistnieje konieczność zmuszająca mnie do obrony własnej oraz mojej rodziny, jak również dla poszanowania praworządności i demokratyzacji społecznej, nie będę taił żadnych wiadomości z okresu pracy w Resorcie M.S.W.” (stylistyka wszystkich wypowiedzi Anatola H. w oryginale – dop. AP).

– Arcybiskup Adam wyświęcił go na kapłana, ale nic w latach 90. nie było wiadomo o jego przeszłości w resorcie spraw wewnętrznych PRL. Sam się do tego też nie przyznał. Gdybyśmy mieli taką wiedzę, byłoby zupełnie inaczej – zapewniał mnie kilka lat temu jeden z wysokich rangą duchownych prawosławnej diecezji przemysko-gorlickiej.

Arkadiusz Panasiuk

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • ў траўні

    770 – у 1254 г. быў падпісаны мірны дагавор паміж вялікім князем Міндоўгам і галіцка-валынскім князем Данілам Раманавічам. 740 – разгром у 1284 г. войскамі літоўскага князя Рынгальда мангола-татарскіх войск каля вёскі Магільна. 530 – у 1494 г. у Гародні …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (483) – у 1541 г. быў створаны паляўнічы запаведнік у Белавежскай пушчы.
  • (404) – пачатак пабудовы ў 1620 г. касьцёла кармэлітаў у Бераставіцы  (непадалёк сучаснай мяжы з Польшчай). З 1866 г. праваслаўная царква.
  • (318) – у Амстэрдаме ў 1699-1706 гадах беларускі кнігавыдавец і асьветнік Ілья Капіевіч склаў ды выдаў каля 20 сьвецкіх навуковых кніг.
  • (122) – 5(20).05.1902 г. у в. Каралішчавічы Менскага пав. нар. Язэп Пушча (сапр. Іосіф Плашчынскі, пам. 14.09.1964 г. у Менску), паэт, настаўнік, адзін з заснавальнікаў літаратурнага аб’яднаньня „Узвышша”. У 1930 г. будучы студэнтам быў арыштаваны савецкімі ворганамі бясьпекі і сасланы ў Сібір. У 1941 г. мабілізаваны ў савецкую армію. Пражыў вайну, змог паявіцца ў Беларусі толькі пасьля 1956 г. Пахаваны на могілках у родных Каралішчавічах.

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis