Pa prostu / Па-просту

  • Płacz zwanoŭ

    23. Zabytaja tragedia kala Krynak (4)

    Syne, kab adkapać ich, paprasili Bronisia Czarnamysaho z susiednich Klabanaŭcaŭ. Toj uziaŭ z saboju jaszcze dvoch mużczyn i noczu pajechali na miesca tragedii. Kali paczali raskopvać jamu, z siaredziny trysnuła kroŭ. Pamału vyciahnuli dva trupy Sidaroviczaŭ i pa cichu pryviaźli ich da Kundziczaŭ. Myła ich…ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Po pudlaśki / По-пудляські

  • Kinoman

    13. Stan nevyznačanosti

    Orła wrona nie pokona! [Antykomunistyčne hasło v vojennum stani v Pôlščy.] Statut Białoruskiego Zrzeszenia Studentów (BAS) pisavsie mnoju miêseci dva. Odnočasno my začali vyšukuvati „našych” studentuv u akademikach raznych vyžšych škôł u Varšavi i psychologično pudhotovlati jich do toho, što budemo rejestrovati biłoruśku studenćku organizaciju… ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

RSS і Facebook

Kachajmo mowu naszu prastuju

(cz. 2)

Pytajusa: Tam wied’ wajna? Tam straszno? A jana: Da kakaja wajna? Tam wsio narmalno. Niet nikakoj wajny. I narmalno, szto ja tut. Ja zdies’ rabotaju. Ja: Charoszaja rabota? Jana: Da. Ja rabotaju w charoszem restaranie.

A zaraz jana minie pytajacca: A adkuda wy?

Jana padumała, szto ja taksamo pryjechała pracawać u Polszczu. Ja hawaru pa-rasiejsku biez akcenta. I ja adpawiadaju, szto ja z Polszczy, szto minie inciarasajuć losy ludziej, szto ja piśmiennica i moża dahaworymsa, kab dzieś spakojno pahawaryć szyrej? Ali jana ni chocza. Joj spieszno da pracy. I patom taksamo nijak ni zmoża.

Znaczyć ludzi bajacca razhaworaǔ. Uwiaździe mabyć baczać szpijonaǔ. Takoja majam nowaja stahodździe. Jaszcze dawiedałasa, szto jana lekar.

Jeszcze coś musimy sobie uświadomić: ciągle jesteśmy w unii personalnej. Ta unia personalna tkwi wewnątrz nas, bo wciąż tak żyje w nas nasze dawne Księstwo. To unia personalna cyrylicy i łacinki i dwóch kultur w szerokim znaczeniu kulturowej unii Wschodu i Zachodu. Taka unia personalna pozbawia nas uprzedzonego spojrzenia na sąsiedzkie kultury, ale też na różne nasze gwary. Nie?

Nie?

Nie?!!!

Coś jeszcze. Coś bardzo ważnego. Mamy bigos językowy jak za czasów Mickiewicza czy z jeszcze wcześniejszego okresu. Czytam o tym bigosie językowym w nocie biograficznej Mickiewicza w „Antologii poezji białoruskiej od XV do XX wieku” (wydanej przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Wrocław, 2008). To jedna z moich ukochanych książek, z długą piękną dedykacją od kilku poetów białoruskich, m. in. Niaklajewa, Arłowa. Rzeczywiście mamy bigos językowy, niespotykany nigdzie na świecie. Nawet ten szkic piszę bigosem językowym, raz pa-prostu, raz pa-polsku. Ależ to nasza wielka zaleta! Jesteśmy otwarci na różnorodność, kochamy naszą różnorodność i ta nasza różnorodność żyje w zgodzie w naszych duszach. Tak się ciągnie za nami siedemnastowieczny barok polsko-białoruski. To był wspólny żywioł twórczy szlachty zaściankowej i chłopów. Taka wspólność to też był unikat. Niech to kwitnie jak długo może. Bo to jest kwitnięcie. Bo łąka z mnóstwem pięknych ziół. Jak się zamienimy w nowoczesny trawnik z jedynym gatunkiem trawy, porządny, uporządkowany, „bez błędu” wielości roślin i ich kwiatów, no taki nowoczesny, że aż, to prawie wszyscy zamilkniemy. Prawie wszyscy będą się bali cokolwiek powiedzieć, cokolwiek napisać, bo będziemy mieli strażnika jedynie słusznego trawnika. Przestaną kwitnąć nam haworki, a i sam język prosty. Zamiast się martwić językowym bigosem, pokochajmy go. Zamiast się martwić asymilacją, niech pisze i mówi, kto tylko może i jak może, róbmy ten językowy barokowy bigos, i nie dzielmy się w tej sprawie na lepszych i gorszych, i nie róbmy z tego sprawy politycznej. Coś przypomnę jeszcze raz i z innym komentarzem. Raz sobie zażartował nasz Redaktor, że teraz my wszyscy szlachta. Coś tu z prawdy jest, zważywszy masowe schłopienie zaściankowej, zagonowej, no i masowe przejście z chama na pana. No to trzeba wbić sobie do głowy, że jeśli my teraz wszyscy szlachta, to nie mamy najmniejszych kompleksów z powodu pochodzenia. No tak. Mamy jednak pana z chama z kompleksami z powodu pochodzenia. Chyba cham z pana, pan upadły, to lepsze wyjście. W każdym razie: cieszmy się, że mamy barokowy bigos językowy, a zarazem kulturowy. To unikat. To bogactwo. To wielobarwny skarb. Wystarczy myśleć szerzej, żeby ogarniać nas w całości i nie siekać na fragmenty, te lepsze, te gorsze i nie porządkować nas w jedynie słuszną hodowlę jednakowych bałwanków. Śmieszna myśl przyszła mi do głowy: bigos jako potrawa to zawsze barok. I następna: lepszy kulturowy barokowy bigos w kulturze jakiejś mniejszości, niż odgórnie asymilowane do popkulturowego bałwankowa. W społeczeństwa multi-kulti, naczelnicy od tego srulti stale produkują stałą opresję, stale podejrzewają, stale popychają, śledzą, zakazują, nakazują, zamykają w obozach, tworzą sobie wrogów narodu, zdrajców, wydalają „podejrzanych o”. „Podejrzani o”. Proszę dopiszcie sobie, o co. Jeszcze mamy coś takiego: mniejszość, „podejrzana o”. Też sobie dopiszcie, o co. Jeśli taki naczelniczy trend wchodzi w jakąś mniejszość, to ją to rozbija od środka. Część mniejszości nie zechce być „podejrzewana o”, „no i”. „No i”. Dopiszcie sobie ciąg dalszy po „no i”. To łatwe. Będzie jeszcze łatwiejsze, jeśli dana mniejszość wyłoni swego naczelnika od asymilacji i od wszelkich słusznych i niesłusznych swoich.

Wbijmy sobie do głów coś poważnego: szlachetność w człowieku nie zależy od tego, czy jego przodka kiedyś jakiś król obdarzył tytułem szlacheckim, ziemią czy zagonami, aby zabijaka wiernie mu służył i aby synów wychowywał na zabijaków. „Szlachetny z urodzenia”, jak się mówiło, to sprawa całkowicie zewnętrzna. Dawno zniesiono stan szlachecki. Pozostała ludziom szlachetność duszy. Mamy czasy, kiedy w interesach zarzucono zasady gry fair play, ja tu mówię o jakiejś szlachetności duszy. Ano mówię. Bo znam ludzi szlachetnych. A co to, ta szlachetność? Powiedzmy, że to na przykład brak małostkowości, małostkowych reakcji i czynów. Pa naszamu małostkowy heta prydzirliwy, a praz swaju prydzirliwaść kryǔdzić druhich ludziej. Ot tak sabie, bo prydzirliwy. Jeść takija siarod nas, jak siarod druhich. Jany jak paszczypanyja. My abiazany być szlachietnymi, spadaryni i spadary, bo na miańszyniu hladziać, i abo baczać adnych chamutoǔ, jakija na żywinu dziaruć hłotki: kab cibie chalera ǔziała, abo takich nas uże daǔno ni baczać.

Dapuskajmo na raǔni ǔsio, szto składajacca na nasz moǔny bigas. Kachajmo naszaja moǔnaja żywuczaja baroka. Kachajmo mowu naszych żanczynaǔ.

Jaszcze sztoś: my kiepsko piaranosim kożnuju afijcjalnaść, prapahandu. My ninawidzim razkazaǔ, ci ad czużych, ci ad swajich. Jak heta zhubim, ta zhubim tojesnaść, bo nojdziam pana  i ni budziam dumać samastojno, tolko haławoju pana. Ali i toja majam, szto jeśli chtoś budzia naciskać na nas u czym-kolwiak, nawat na toja, kab być biełarusam, zrobim naadwarot. Du jaszcze pabiażym da panoǔ, jakija dajuć nam groszy, nawat drobnyja, za cenu: wyraczysa tojesnaści, mowy, i palitykuj, jak my palitykujam. Trebo znać nasz charakter, kab nas apawieści szczyrej czym u SMI, u palitykaǔ ci dzie-kolwiak, i kab spachawacicca: czamu ż ja asymilujusa? Na szto heta mnie? Na szto mnie jakijaś pany nada mnoju?

Niachaj nam sztoś skaża Franciszak Bahuszewicz:

 

Wiecier dźmie i wyje,

Szto aż myśli rwucca,

Zmoǔkli pieśni tyja,

Szto ihraǔ na dudcy.

 

Raz jaszcze zajhraju

U astatniaj chwili,

Dla tych, szto żal maju,

Szto mianie zabyli…

 

Ja ni zabyłasa pra hetaho naszaho Franciszka. I polskija znajomyja ni zabylisa, pra jakich ja napisała ǔ hetym eseju. Jon naradziǔsa ǔ z Świranach. Jakaja kachana nazwa. Jak Świsłaczany abo Mastaǔlany. Jaho płacz, heta mój płacz.

Płaczu za naszych żanczynaǔ, jakija jaszcze ǔ Zubkach wuczyli swajich dziaciej tolki adnoj mowy, tolki polskaj. Jich biełaruskija mużyki maǔczali dy i samyja zaczali dniami i naczami polszczyć i tolki polszczyć. Kiepsko polszczyli.

Płaczu za tych żanczynaǔ, jakija jaszcze ǔ Narejkach nawuczyli swajich dziaciej prastoj mowy i kachać jaje, i jich mużyki jich padtrymoǔwali, ali jich unuki wyjachali daleko, daleko, u Łondan, i ni wiernucca.

Płaczu za tych żanczynaǔ, jakija pamierli i maǔczali, kali jich doczki wiarnuǔszysa z studjaǔ zabylisa prastoj mowy i stali hawaryć tolki na polskaj, nawat da maci, i trebo było maci wykruczywać huby i zuby, kab sztoś pa-polsku adpawiadać wuczanaj daczce. I maci zamoǔkła i wysachła pierad czasam. I ǔnuki ni paznali ni kałychanak ni zabaǔlanak. A ǔ toj czas baćki hawaryli lepiaj pa prostu, a niekataryja pa polsku zaǔsim ni umieli. U sibie byli i nikudy ni wybiralisa, i u sibie pamierli. Heta ǔże ni nasza sytuacja, ali to sytuacji szkada. Szkada, szto my pamirajam ni u sibie i żywiem ni saboju. Ja żywu saboju, kali piszu, a pamru ni ǔ sibie. My ni wymaścili sabie miesca ǔ wielkich haradach, kab heta było u sibie.

Jeśli sztoś możam dla nas dobraja rabić, to ǔsio adno, ci my staryja, ci maładyja, praǔda?

Płaczu za tuju żanczynu, jakaja była majeju kraǔczychaju i minie samuju nawuczyła dobro szyć i da siońnia sama szyju swaju adziożu, jakuju zachaczu i jakuju lublu, i nawat z musulmanskaj chusty sabie paszyju spadnicu. Płaczu za jaje, bo jana nawuczyła swajaho adzinaho syna prastoj mowy, kałychanak, kazak i zabaǔlanak, ali jon rano wyjachaǔ u Szlonsk i tolki adziny raz pryjechaǔ da maci, adziny raz na jaje doǔhaje samotnaja żyćcio – jaje mużyk i jako baćko rano pamior, a pryjechaǔ tolki tamu, kab skazać, szto ażaniǔsa na ślunzaczcy i maja dzieci, ali ni jon, ni dzieci, ni jaho żonka nikoli ni pryjeduć siudy ǔ adwiedziny, bo nichto ni moża dawiedacca, szto jon zhetul, bo jamu byłob wielmi kiepsko i z pracaju, i z żyćciom. U jaho dobraja praca, nowyja znajomstwa. Nawat piśmaǔ pasyłać maci ni budzia. Bywaj nazaǔsiody, maja biełaruskaja, maja dobraja maci.

Płaczu za maju matulu, jakaja majej daczce śpiawała biełaruskija kałychanki, i jakaja ǔsio minie pytałasa: ci ja tabie zrabiłasa czużaja? Jakaja da minie kazała: tu ǔże niemka. Heta praz toja, szto Olsztyn maja taki oblik, sztoś u jom astałaso niamieckaja, i hety duch upływaja na ludziej.  Heta praz toja, szto mój mużyk napaławinu niemiac.

I śpiawała mnie „śpi maja kwietaczka”, i hatowa była addać za minie żyćcio. Addała  mnie swaju kroǔ, kab ja wyżyła, kali ciażko zachwareła, buduczu jaszcze ǔ kałyscy, i jaje kroǔ była sprobaj astatniaj szansy na majo żyćcio. Jana minie wyratawała, ali sama asłabieła na doǔho.

Płaczu za jaje strasznaja żyćcio ad małoho. Jich wywiaźli ǔ hłubinku Rasieji. U wosiem hadoǔ jana tarhawala siemiaczkami ǔ Niżnim Noǔharadzie du ǔ druhich wieliznych horadach (tam, kudy jich piarawozili). Mój dzied zhinuǔ ma mory, jon byǔ marak i maja babula astałasa z małymi dziaćmi. U czas rewalucji było tam wuściszno żyć. Dzieciam trebo było pracawać, kab ni pamierli z hoładu. Pa wulicach biehali adnyja bandyty i zabiwali kaho zachacieli. I dzieciam było straszno tarhawać hetymi siemiaczkami, ali tarhawali, bo abo chleb, abo śmierć z hoładu. Ja ab hetym trochi apawiadała, ali jaszcze raz z druhoho boku. Kali wiarnulisa ǔ Zubki, babulu, Uljanu, żyǔjom parezała małaciłka na waczach maci, bo naszamu biełarusu szkada było maszyny, kab jaje ǔstrymać, bo heta paszkodziło b jaho maszyni. I ja ni mieła ni dzieda, ni babuli. A ǔsio praz toja, szto adurełyja polityki robiać nam wojny, arhanizujuć usiakaja bieżanstwo, rewalucji, hoład, ahałdzieły nacjanalizm, i damawyja wojny. A panam maszyny zaǔsza szkada maszyny, ni ludziej, ni jakojś tam żanczyny. Heta i siońnia tak. Ni lublu na takich panoǔ maszyny i ni palublu. Prabaczcie, pany maszyny, waszy i naszy.

A najstarszy brat maci, Fiodar, namnoho starejszy ad jaje, na bieżanstwie pabieh rabić rewalucju, i całkam absawieciǔsa. Da Zubkoǔ ni wiarnaǔsa. A sawiety z jaho śmijalisa, szto każa „robra”, i szto bulbasz. Forma asymilacji ǔ sawiectwo mieła formu tatalnaści. Chto tak zatatalniǔsa, toj zabywaǔ pra biełaruskich swajich, maci, siastru ci bracika i ǔ straszny czas ni pamahaǔ jim wyżywać. Wymuszanaja bieżanstwo heta tak samo była forma asymilacji, jakaja ni wielmi ǔdałasa, ali czaść naszych tak samo absawieciłasa, abtataliłasa i zabyłasa tojesnaści, dy jaszcze zninawidziła ǔsiakuju biełaruskaść.

Jakuś za jich ni ljucca maje ślozy, ali chibo jich i tut trebo.

Kali ja była studentkaju, stała jeździć da brata maci, da dziadźki Fiodara, na Wołhu. I tolki cipier ja sztoś zrazumieła. Tam ża byli maji dwajuradnyja siostry. Usie n mnoho starejszyja ad minie, na piatnaccać, na dziesiać hadoǔ. I dziǔna: adna z jich, najstarejszaja, Margaryta, nikoli ni pryjechała, kab pabaczycca.  Ni razu. Kazali, szto jana sidzić dzieś u kałchozi, wielmi daleko i ni moża pryjechać. Zaǔsza toja samaja kazali. Cipier dumaju, szto jana sidzieła dzieś u łahiery. Za jaje los papłaczu. Na wieki wielki paet Seifert kazaǔ: „Ni ǔstydajciasa płakać, Isus taksamo płakaǔ”.

A nasza paetka Lesia Biełaruska, jakaja prasidzieła cełaja życcio ǔ łahierach, napisała strasznyja słowy:

 

Da braterstwa ǔsich narodaǔ ja imknusia,

Duchoǔnych wyludkach zrynajuczy – ǔ prach.

Mianie ǔ Ajczynie katawali biełarusy,

I ratawali łatyszy – u łahierach.

 

I jaszcze jaje słowy, napisanyja ǔ łahiery Elgien (szto pa-jakucku znaczyć: miortwy):

 

Smałoj sasnowaj moj prapachnie wiersz.

Paczatak świetu baczu ja nanowa:

Ślaza żanoczaja… ślaza była najpiersz…

Ci praǔda, byccam pierszym było Słowa?!!!

 

Kachanaja paetka, i mnie zdajecca, szto piersz była żanoczaja ślaza, a pierszaja Słowo zrabiłaso z takoj ślazy. Dzie bjuć, tam żanczynaǔ bjuć i jim rot zamykajuć. Szkada, szto my pra hetu naszu Lesiu dawiedalisa tak pozno, bolsz paǔwieka paśla jaje śmierci ǔ łagiery. Ni możam zabywacca pra takich ludziej. Ni możam jich liczyć czużymi, bo szto, bo nas razrezała hranica? Jeśli takich ludziej zabudziam, ta zabudziam i łahiery, ta wyjdzia tak, szto łahier heta było niszto. Zabyćjo pra łahier budzia jaho sławaju, jaho pieramohaju nazaǔsiody. Darmo paetki pisali takija dramatycznyja słowy?

A małodszaho brata maci, Alaksieja, zabili ǔ Zubkach faszysty. Jamu było siamnaccać hadoǔ. Jon lubiǔ haspadaryć i nikudy ni wybiraǔsa z wioski. Zawioǔ pczoły, pabudawaǔ dom dla sibie i majej maci. Mieǔby dzieci, nawuczyǔby jich kachać haspadarku i pczoł. I Zubki żyli b. A maładych mużczynaǔ zastrelili tady mnoho. I jich dzieci ni naradzilisa.

Tamara Bołdak-Janowska

Пакінуць адказ

Ваш адрас электроннай пошты не будзе апублікаваны.

Календарыюм

Гадоў таму

  • У лістападзе

    505 – 1519 г. Заканчэньне пабудовы Барысаглебскай царквы ў Навагарадку, помніка архітэктуры готыкі. 445 – 1579 г. Пераўтварэньне Віленскай Езуіцкай Акадэміі ў Віленскі Унівэрсытэт – першы унівэрсытэт ва ўсходняй Эўропе. 405 – 1619 г. Надрукаваньне „Грамматики словенския правильная синтагма” Мялеція Сматрыцкага. 325 …ЧЫТАЦЬ ДАЛЕЙ / CZYTAJ DALEJ

Календарыюм / Kalendarium

Сёньня

  • (456) – У 1568 г. пачала дзейнасьць заблудаўская друкарня ў маёнтку Рыгора Хадкевіча, у якой друкаваліся кірылічныя кнігі, між іншым „Евангельле вучыцельнае” (1569) і „Псалтыр з Часасловам” (1570).
  • (208) – 4.11.1816 г. у мястэчку Кублічы каля Лепеля нар. Арцём Вярыга-Дарэўскі (пам. у ссылцы ў Сібіры ў 1884 г.), паэт, драматург, публіцыст. Быў сябрам У. Сыракомлі, В. Дуніна-Марцінкевіча. Пісаў на беларускай і польскай мовах. Запачаткаваў беларускія пераклады творчасьці А. Міцкевіча, між іншым пераклаў „Конрада Валенрода”.
  • (137) – 4.11.1887 г. у Капылі, Слуцкага павету нар. Зьміцер Жылуновіч (літаратурны псэўданім Цішка Гартны, замучаны савецкай бясьпекай 11.04.1937 г.), пісьменьнік, выдатны беларускі дзяржаўны дзеяч. Пісаць пачаў у 1908 г. у „Нашай Ніве”.
  • (109) – у лістападзе 1915 г. у выніку стараньняў беларускіх нацыянальных дзеячаў (падчас нямецкай акупацыі) пачалі адкрывацца на Віленшчыне першыя беларускія школы.
  • (95) – 4.11.1929 г. у в. Таргуны каля Докшыц нар. Сяргей Карніловіч, выпускнік Гімназіі імя Янкі Купалы ў Віндышбэргэрдорфе (Нямеччына). З 1949 г. жыў у эміграцыі ў Кліўленд (ЗША). Адзін з самых актыўных арганізатараў беларускага грамадзка-рэлігійнага жыцьця ў гэтым горадзе, між іншым

Новы нумар / Novy numer

Папярэднія нумары

Усе правы абаронены; 2024 Czasopis