BeJot: Chomsky: „Masy mają konsumować ideologię tak, jak konsumują towar”. Uważał, że ze strony władzy zawsze jest „o krok w stronę użycia siły”. I choć ta siła jest używana, to na ogół zastrasza będąc o krok od użycia. Poza tym nastąpiła koncentracja władzy w prywatnych rękach i polityka jest jakąś tam zachcianką kilku zmówionych osób na globie. Jeśli u ludzi istnieje instynkt wolności, to władza może go stępić, i robi to poprzez wymóg poprawności politycznej. Jeśli takiego instynktu nie ma, to ludzie są zbiorowym mózgiem tłumu, któremu władza poprzez media zbyt łatwo wmówi atrapę wolności, demokracji, Praw Człowieka, wolności słowa. I tłum staje się wykonawcą rozkazu, a jeśli jednostka wyrwie się z krzykiem, że nie ma już żadnej wolności słowa, ani Praw Człowieka, to tłum wyrzuci jej imię z obiegu w opinii publicznej, wykona listę osób niepożądanych, wrogów już nie ludu, tylko ludzkości, no więc nową cenzurą jest poprawność polityczna. Jest to asymilacja do nowomowy.
Zaczęłam od Chomsky’ego. Jego słowa są wciąż nośne, choć niezupełnie, bo on odpowiedzi nie udziela, a sprawę rozdwaja – nie rozstrzyga. Stwierdzam: światopogląd ogranicza widzialność ludzkiej sprawy, czy lewy, czy prawy. I od razu mam twój wiersz o wolności (z tomiku pt. „Istota”), twoje przekonanie, że jednak człowiek posiada instynkt wolności, i to jest odpowiedź za i dla Chomsky’ego:
MOŻLIWOŚCI
Co może człowiek?
Niech się uśmiecha.
Sprawy musiałyby podfruwać.
Każda nie byle jaka, czy koronkowa, czy łańcuchowa.
Każda spokojnie przelana jak róża,
nieprzykryta, pozaczynana w warstwach,
ochraniających jedynie dla piękna.
Możesz brać ją sobie lub tylko podziwiać
Niechby sprawa była ciężka i przykuta,
jak kolumna z nieruchomą grzywką,
ale nie na byle czym z przeszłości.
Wszystko, co zapewnia ten rodzaj uśmiechu,
jakiego nie stłumi chwila większej uwagi
dla źródła dopadającej cię sprawy.
Nie musisz dociekać co za usta ją uskrzydliły.
Idziesz wolny. Wolność się czuje.
Wolność się wie.
Tolo: Toż już to mógłby być koniec naszego dialogu. Tak dobitnie zabrzmiał początek.
BeJot: Próbuję końcówkę twego wiersza przetłumaczyć na białoruski, ale to nie takie proste, jakoś podziewa się dobitność twoich słów:
Ty idziesz wolny.
Wolu adczuwajacca.
Wolu wiedajacca.
Albo tak:
Idziesz swabodny.
Swaboda czujacca.
Swaboda wiedajacca.
Na opieranie się złu bez przemocy po Lwie Tołstoju, po Gandhim, dziś stać tylko Białorusinów. Ten, tak niegdyś mocny, skuteczny ruch przeciw kolonizatorom, dziś ostał się wyłącznie u Białorusinów. Czy tylko ja to czuję i wiem? Czy to przeżytek? Czy musimy wrócić do przemocy wobec przemocy i mnożyć odwety? I odwet za odwet? I od nowa? A ja właśnie to uznaję za przeżytek. Wolno mi pisać, co uznam za konieczne. I nie uznam wymogu „szeptania”. Opór bez przemocy wobec przemocy świadczy o wielkości narodu czy też obywateli, ludzi. Naród to przecież też dziewiętnasty wiek. Słowo „obywatel”, „obywatelka” kojarzy się z komuną. Wolne słowa nie mogą się kojarzyć z systemem politycznym, nie mogą się z nim zrastać, wypaczając znaczenie. Wciąż dobrze, niezależnie brzmi słowo „ludzie”. Ohydnie brzmi „osoba ludzka”, tak ochoczo wciskana masie. To co, może jest „osoba kawki” i „osoba świni”? Albo to: „książkę napisała osoba autorska”. Kiedyś mówiliśmy: ahida! I jest to ahida. Nowomowa. Osoba ludzka zjada osobę świni, a osoba autorska to opisze?
Cenzura w Internecie działa na przykład poprzez „zakaz komentowania” na Youtube. I jak Wielanek śpiewa starą polską piosenkę o Lwowie, „tylko we Lwowi”… „taż nima jak Lwów”…, to jest ten „zakaz komentowania”. Pewnie posypałyby się antypolskie lub antyukraińskie komentarze. I co z tego. Te durne rasistowskie komenty rozmnożyłaby jedna osoba, może dwie. No i piosenka staje się niemal zakazana. Właściwie publicznie dzisiaj nie można jej zaśpiewać? A ja ją lubię. A rasistką nie jestem, nie byłam, nie będę. Taż nima jak Lwów… Dziwacznością jest to, że inne wykonania na Youtube tej piosenki nie mają zakazu komentowania. Cenzorska nadgorliwość, chaos? Nie rozumiem. Chyba chodzi o to, że zamiast „nima” i „we Lwowi” używają „nie ma”, „we Lwowie”, co brzmi nie tak bardzo nostalgicznie i zawłaszczając „dla Polski” Lwów, i jest ta piosenka do przyjęcia przez Ukraińców?
Zakazy komentowania pojawiają się regularnie pod artykułami na Wirtualnej Polsce. To prewencyjna cenzura. Chodzi o propagowanie politycznej poprawności. Żeby nikt nie był wbrew. Może ktoś coś palnie przeciw wojnie. „Możliwość komentowania wyłączona”. A przecież nie ma tematów bezdyskusyjnych.
„Jeśli chcesz coś powiedzieć – mów wprost”. „Prócz tego dobrze śpiewać głośno – to strasznie trudna rzecz”. Słowa z 19 lipca, 1893 roku. Napisał je znany hrabia, autor literatury na poziomie światowym. Jeśli wkracza mi tu autocenzura, i poprawność polityczna, to nie wymienię nazwiska, bo to graf. O. To tak działa.
Tolo: W warunkach demokracji i wolności jakoś nie wypada uprawiać autocenzury. Przed sądem świadek składa przysięgę, że będzie mówić prawdę i tylko prawdę. I aż tak się przejmie mówieniem prawdy i tylko prawdy, że zacznie konfabulować, żeby prawdę wyjaskrawić, a sąd uzna to, co mu pasuje. Kiedy prawda nie wyda się okrągłą, strony odwołują się, żeby jakoś tam się wypośrodkować. A autor dzieła literackiego? Przecież kontroluje się, żeby czegoś prawdziwego nie lapnąć, bo go zaraz ometkują jak przeterminowany serek. I jesteśmy w domu.
Dużo do myślenia dała mi wypowiedź żony znanego regionalnego polityka do spraw mniejszości, a chodziło o aktualny akurat problem etyczny, przytaczam jej słowa: Przecież on się nie może wypowiedzieć w sposób szczery kategorycznie, bo to zaszkodziłoby jego politycznej karierze.
Czyli jest, jak kiedyś napisałaś: w centrum trzeba „mówić tędy-owędy, czyli niktórędy”. To „niktórędy” chyba było w twojej „humoresce naukowej” o Janie Oliku.
BeJot: Tak. Chyba w „humoresce naukowej” o Janie Oliku. On dopasowuje się do globalizacji, w imię hasła „globalizuj się, kto może”, a więc mów: „tędy-owędy-niktórędy”. Wtedy będziesz gładki, nie powiesz tego, co ujdzie za niepoprawność polityczną.
Jeśli jest tak jak ty mówisz, że człowiek posiada instynkt wolności, to żadna cenzura nie zadziała. Na instynkt nie ma siły.
Cdn.
Tamara Bołdak-Janowska